Rehabilitacja

 Z cyklu, co u mnie słychać.

Doczekałam się na państwową rehabilitację, na moje zbolałe stawy. Co prawda leki i prywatne zabiegi już zdziałały cuda, ale od przybytku głowa nie boli, więc poszłam i na tę z NFZ.

Dwa tygodnie gimnastyki i zabiegów  mają mi ustawić nogi, jak trzeba, wzmocnić mięśnie i więzadła. Wczoraj rozpoczęłam drugi tydzień i mogę już, co nie co o tym napisać.

Do tej pory nie zwracałam uwagi na to,  jak stawiam stopy i gdzie skręcają moje kolana. Na zajęciach okazało się, że idą mi do środka, a powinny na zewnątrz. Nie wiem, czy tak krótki czas wystarczy na poprawę ustawienia, ale przynajmniej będę miała podstawę do dalszych działań.

Ten kto mnie zna, wie że ja jestem szybka w działaniu, wiec gimnastyka na rehabilitacji jest dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Pierwszego dnia obserwowałam ludzi i zastanawiałam się, co oni tak leżakują i obijają się, zamiast porządnie ćwiczyć. Oczywiście gdzieś tam w głowie telepała mi się myśl, że może oni mają poważne kontuzje czy są po operacji i nie mają pełnego zakresu ruchu. Ale wszyscy?!- szok.

No i dołączyłam.do tego zacnego grona leżaków pospolitych. Pani rehabilitantka, kazała mi zwolnić. Okazało się, że nie chodzi o tempo, a o dokładne i powolne wykonanie serii. Dla mnie to wyzwanie.  

To, co mi się tam podoba, to relaksująca cisza. Radio cicho gra, nikt za bardzo ze sobą nie rozmawia, panie rehabilitantki mają spokojne i kojące głosy. To jest dla mnie dobre miejsce, zwłaszcza po całym dniu siedzenia w hałasie. Wczoraj był bardzo energiczny i głośniejszy rehabilitant i powiem Wam, że aż wydawał mi się nie na miejscu. Ale wybaczam mu ten rwetes, bo wymęczył mnie porządnie. A ja lubię się zmęczyć, czuję wtedy, że żyję.😄

Po gimnastyce idę na relaks, czyli zabiegi. Mam miejscową krioterapię i jakieś uderzenia, ale nie wiem jakie. Przyczepiają mi do kolana coś, co pika i nic więcej nie robi. Ale najbardziej lubię leżakowanie pod kołem magnetycznym. 15 minut w bezruchu. Można sobie uciąć drzemkę😴.

Mam nadzieję, że ta rehabilitacja pomoże mi na dłużej. A może zapiszę się jeszcze raz? Poczekam pół roku i znowu dam się męczyć?

Na razie jednak wrócę do mojego pana, który ma ręcę, które leczą. I dzięki któremu mniej mnie bolą stawy. Chłopak (bo to małolat) czerpie isnpiracje  z medycyny Dalekiego Wschodu.  Jak dla mnie, to działa. I jestem w tym,  co mówię wiarygodna, gdyż to, że on na mnie trenuje jakieś dziwne uciski i naciski skojarzyłam z Dalekim Wschodem dopiero po kilku miesiącach. Wcześniej po prostu myślałam, że każda rehabilitacja tak wygląda. To była moja pierwsza, więc skąd mogłam wiedzieć, na czym to polega.😃

To tyle.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pakerzy mają coś do przekazania

Korty – odc.1 - wstęp

Jeszcze słów kilka i książce "Chłopki- opowieść o naszych babkach"