Gdybym znowu miała 17 lat
Siedzę na zwolnieniu i
oglądam filmy dla nastolatków. To chyba z tęsknoty za młodzieżą. Nie, tak
naprawdę, to lubię filmy o młodzieży i o szkole. Dziwne?
Nieważne. Obejrzałam sobie
kilka produkcji made in USA i były takie, jak one wszystkie. Ona bida z nędzą,
on przebojowy, a ta druga, wredna. No nie we wszystkich filmach, ale znacie
schemat. I tak sobie pomyślałam o sobie, o tym, jaka byłam mając 17 lat. Pewnie
identyczna, tylko w polskich realiach lat dziewięćdziesiątych. Też chciałam
przeżyć miłość życia, wzdychałam do tego i owego, imprezowałam, miałam swoje
grono przyjaciół, z tym, że obywaliśmy się bez Internetu i telefonów.
Ale ja nie o tym chcę pisać,
a o tym, co bym zmieniła, gdybym znowu miała siedemnaście lat.
To chyba normalne, wszystkie
siedemnastolatki coś by w swoim życiu zmieniły. Eksperymentują z ciuchami,
fryzurami, co tydzień są zakochane w kim innym, chcą być dorosłe, chcą być
dziećmi, same nie wiedzą, czego chcą. Może generalizuję, ale tak jest w
większości przypadków. Dobrze, że chcą zmian, bo gdyby siedemnastolatek nie
chciałby zmieniać świata, to co to byłby z niego za nastolatek. Gdyby nie
myślał, że świat do niego należy i że tylko on przeżywa, to co przeżywa.
Ale, znowu rozpisałam się nie
na temat.
Co bym zrobiła, gdybym znowu
miała 17 lat.
Najchętniej wymazałabym
wspomnienia dorosłego, jego wiedzę i mądrość. I zaczęła wszystko od zera. To
znaczy, od punktu startowego. Niech będzie 01 września 1995 roku. Wtedy jeszcze
byłam prawie normalna. Nie, żadna nastolatka nie jest normalna.
Znowu zajrzałam do Kalendarza
Szalonego Małolata 1995/96 (do pamiętnika wolę nie zaglądać) i stwierdzam, że
absolutnie nie przyznaję się do tej osoby, która tam wypisywała różne bzdury.
To nie mogłam być ja.
Ta niezrównoważona psychicznie
osoba, która raz kocha cały świat, a raz go nienawidzi, to nie mogłam być, ja.
Strasznie niestała w uczuciach osóbka, do tego niemiła i kłótliwa. Tylko
rodzinę kocha nieprzerwanie, mimo, że się z nimi sprzecza, bo zatruwają jej życie,
chodząc na wywiadówki.:)
Jak, ja się cieszę, że nie
jestem nastolatką.
Ja chyba spalę te pamiętniki
i Kalendarze, ja nie chcę czytać swoich wypocin, które są, oj oj oj,
straaaaaszne są. Wszystko bym w sobie poprawiła.:)
Dlatego, gdybym miała dziś 17
lat, to wymazałabym z siebie dorosłego człowieka. Nie tak, jak w filmach, że
facet budzi się jako nastolatek, ale pamięta wszystko, co było potem. To bez
sensu.
Ale znalazłam też taki
kwiatek, nic się w tej kwestii wśród młodzieży nie zmieniło: „Nauczyciele
powinni zachęcać, a nie odstraszać od nauki. Nie powinna stresować (nauka), a
być przyjemna.- a potem dodaję niekonsekwentnie – ale tak, to jest spoko.”
Nastolatkowie są bardzo
stabilni emocjonalnie.:)
W każdym razie, jako
nauczyciel słyszę te teksty na okrągło. Jaki z tego morał? Szkoła ma być
nieprzyjemna i zła. I dobrze, dzięki temu młodzież szybciej chce ją skończyć i
wyfrunąć w dorosłość, a jakby było za miło, to jeszcze chcieliby zostać.
Oczywiście żarcik.
Dobra, rzucam te wspomnienia
i przechodzę do tego, co bym zmieniła, gdybym znowu miała 17 lat.
- Zadbałabym o bardziej
kobiecy ubiór. Moja mama miała rację, dresy, męskie bluzy i ogrodniczki ze
spuszczonymi szelkami, to nie był trafiony wybór.
- Nie malowałabym kresek
wewnątrz powieki, a na zewnątrz. Nie mam wielkich oczu, a tym makijażem jeszcze
je sobie pomniejszałam.
- Byłabym mniej bojowa, a
bardziej kobieca. Zostawiłabym ducha sportowej rywalizacji, ale w codzienności
trzepotałabym rzęsami (chyba zwymiotuję). Nie, nie trzepotałabym rzęsami, ale
też nie waliła piąchami chłopów gdzie popadnie. Poklepywałabym ich lekko po
umięśnionych ramionach (tak, miałam głównie umięśnionych kolegów, sportowców).
- Wyrzuciłabym z głowy to, że
jestem gruba. Bo nie byłam gruba, byłam taka, jak trzeba.
- Wyrzuciłabym papierosy –
nie wiem, po co zaczęłam palić (dziś nie palę).
- Flirtowałabym z chłopakami
ile wlezie. Kurcze, ile ja straciłam walcząc i rywalizując z nimi o wszystko,
normalnie, jak chłopak.
Piszę do tych, dziewczyn,
które zawsze marzyły, żeby wychowywać się wśród braci, bo bracia mają kolegów i
jest fajnie. Nie, nie jest fajnie. Bracia to bracia, a koledzy, to twoi
koledzy, z którymi rywalizujesz i bijesz się dla zabawy. W zasadzie stajesz się
chłopczycą bez grama kobiecego instynktu w sobie. A wiecie, jak trudno jest to
nadrobić? Baaaardzo trudno. A i tak wciąż gryzę się w język, żeby nie zacząć
walki na nowo. Bycie chłopczycą przeszkadza, nie pomaga w znalezieniu drugiej
połówki. Wybijcie, to sobie z głowy.
- Napisałabym, że zmieniłabym
szkołę, ale mimo, że nie przypadła mi do gustu, to jednak tam poznałam swoich
przyjaciół, a ich nie wymieniłabym za żadne skarby świata. Także, szkoła
zostaje.
- Podeszłabym A) do tego
chłopaka z czwartej klasy i chociaż spytała o imię, a nie tylko gapiła się na
niego z tępym zachwytem na twarzy. A nie, nie podeszłabym, bo on już się nie
uczył, skończył szkołę. Ale, niech będzie, że jestem w pierwszej klasie i mam
15 lat B) podeszłabym do tego koszykarza
z drugiej klasy i zapoznałabym się z nim(jako 15 latka). C) umówiłabym się z
chłopakiem z kosza, bo on mnie podrywał, ale do mnie to nie docierało. Jak on
miał na imię, Marcin? Chyba tak. A może Paweł? Nie pamiętam, ale i tak bym się
z nim umówiła.
- Grałabym lepiej w kosza.
- Namawiałabym trenera,
żebyśmy jeździli na zawody z biegów. Bo, to była moja dyscyplina sportowa,
biegi długodystansowe. Ale z braku laku i koszykówka dobra.
- Zmieniłabym fryzurę, stawiałabym sobie krótkie włosy na sztorc, a nie robiła z siebie pudla.
No i chyba na dziś, to tyle.
Nie mam 17 lat, ale i tak
jest fajnie. Oglądam Disney Chanel i perypetie nastolatków i to mi w zupełności
wystarczy.
link do podobnego wpisu:
https://doniesieniazpolawalkinoyer.blogspot.com/2019/01/list-do-nastolatki.html
Komentarze
Prześlij komentarz