Jastrzębia Góra 2020 cz.10- podsumowanie

Właśnie jadę komunikacją miejską do pracy i mam chwilę, żeby napisać podsumowanie pobytu w Balturii w Jastrzębiej Górze.
Dwa tygodnie intensywnych ćwiczeń, to dużo, zwłaszcza, że z Renatą nie odpuściłyśmy sobie żadnego z trzech, wybranych przez nas treningów. Ostatnie dwa marsze odbywały się z takim oto dialogiem:
- Już nie gonię, nie mam siły - ja.
- Ja też nie - Renata.
- Może zwolnimy?- ja.
- Ale z godnością - Renata.
Oczywiście po chwili pędziłyśmy dalej.
Popołudniami też nie miałyśmy dla siebie litości, ponieważ chodziłyśmy na różne Spa- atrakcje albo jeździłyśmy po okolicy. Odwiedziłyśmy nawet miejscowe Muzeum Figur Woskowych.



 To szaleństwo i  zmęczenie było dobre, ponieważ człowiek przestaje myśleć i się zamartwiać. Poza tym, po takiej dawce sportu i relaksu dobrze się śpi. A raczej spałoby się, gdybyśmy nie zrobiły sobie wyścigu, która szybciej wypije butelkę wody. Wiecie, jak to się kończyło? Przynajmniej dwukrotnym wstawaniem w nocy do toalety.
- Ale z godnością - dodałaby Renata.
Tym razem turnusy były spokojne, więc nie balowałam do białego rana, co uznaję za dobre, bo chyba spokoju w tym roku było mi najbardziej potrzeba. Ale nie myślcie sobie, że zawsze tak jest. We wcześniejszych latach częściej balowałam na parkiecie do późnych godzin nocnych, niż siedziałam w pokojowych pieleszach.
A jakie są efekty tego męczenia się na własne życzenie? Spodnie mi spadają z tyłka i czuję się rozciągnięta we wszystkie strony. I pewnie dlatego miałam wczoraj siłę na bieganie za różnymi sprawami przez cały dzień.
Teraz piszę wracając z pracy.
Wracając do sportu.
Panowie instruktorzy byli wspaniali i na nasze własne życzenie wyciskali z nas siódme poty. Ćwiczenia nie były skomplikowane, ani nie było zbyt wielu podskoków, nie mniej jednak, mięśnie niejednokrotnie, aż paliły mnie od środka.
I tak dla przykładu, możecie sobie zrobić test w domu i sprawdzić, co bardziej boli.
Połóżcie sie na plecach i podnoście nogę najpierw do zgiecia, a potem do wyprostu i na zmianę. Prawa- lewa, około 25- 35 powtórzeń.
Drugie ćwiczenie.
Leżąc na plecach zegnijcie nogi w kolanach i lekko uderzajcie palcami stóp o matę, potem piętami, a na końcu na zmianę. I rownież 25- 35 powtórzeń.
Które ćwiczenie trudniejsze?
Mnie wykończyło, to drugie.;)
Lubię taki ból.
Nie lubię natomiast bólu mięśni w ćwiczeniach na ręce. Jak ja wtedy tracę humor. A jakie mam depresyjne myśli. Potrafię sobie wtedy przypomnieć  przykre rzeczy sprzed stu lat. Albo mam ochotę rzucić czymś w instruktora. Wszystko, byle przerwać tę męczarnię.
Kiedyś najgorsze były dla mnie ćwiczenia na brzuch. Teraz mogę je katować ile wlezie, byle nie ręce.
Ale tak w ogóle, to było cudownie. :)
Zachęcam Was wszystkich do takich wczasów i ćwiczeń. A zwłaszcza tych, którzy czuja sie obolali, skostniali i w ogóle bleee.
Te wczasy, to najlepszy odrdzewiacz ciała.
Na koniec kilka zdjęć niepowiązanych ze sobą tematycznie.
 Żurawie w trawie.
 Jest pieknie.
 Oczywiście, że musiałam dorobić listki, ponieważ na gałęzi powiewała majestatycznie foliówka.
 Drinki pożegnalne w Heinekenie.
 Powyżej i poniżej siła wody na Helu.

Widok z naszego pokoju.


Końcowe drinki. Ja i Renata. Obie szczęśliwe, że przeżyłyśmy.

A wszystkie atrakcje zapewniła nam:

Pozdrawiam, całuję i do zobaczenia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka