Nastoletnie grupy szkolne a filmy z USA
Pozostaję w temacie
nastolatków i ich perypetii, zwłaszcza w filmach made in USA.
Grupy w szkole.
Idąc za scenariuszem z filmów,
w szkole są: sportowcy i ich laleczkowate i wredne dziewczyny (swoją drogą,
niezłe stereotypy, jakoś feministki nie grzmią). Gracze i fani RPG, naukowcy,
muzycy, zgrywusy i ci ostatni, którym zawsze jest pod górę. Są bogacze i ci
biedni, uciśnieni i zbuntowani. No bo, źli chłopcy też chodzą do szkoły. A i są
brzydsze przyjaciółki lasek, no bo zawsze musi być jakaś trzecia na posyłki. I
jest to strasznie stereotypowe. Bo, czy sportowiec od razu musi być matołem? A
czy ta zaniedbana i zapomniana dziewczyna zawsze musi być romantyczką o
średniej 6,0? No właśnie nie, ale filmy mają taki schemat i niech sobie mają.
Ostatecznie zła i wredna przegrywa, brzydkie kaczątko staje się łabędziem, a
sportowiec bawidamek o dziwo postanawia się ustatkować i żyć długo i
szczęśliwie z brzydulą. Tylko nerdy pozostają nerdami, a kiedyś lamusy –
lamusami. Czy ktoś pomyślał o losach postaci trzecioplanowych? Czy są tylko po
to, żeby zapełnić tło statystami?
Nieważne, ja nie o tym
chciałam pisać.
Chciałam przełożyć ten
hollywoodzki schemat na czas, kiedy ja byłam nastolatką. Gdyby taki
funkcjonował w mojej szkole, to…
Zgadnijcie, gdzie mogłam się
znajdować?
Nie, nie byłabym nerdem.
Nie, nie byłabym duffem –
czyli tą trzecią, brzydką i grubą. Chociaż w mojej głowie, wtedy, zawsze.
Byłabym…, wszystko wskazuje
na to, że byłabym gwiazdą sportu. Dziewczyną prowadzającą się z najprzystojniejszymi
chłopakami w szkole. Nie było wówczas cheerleaderek, ale gdyby były, to na bank
bym do nich należała. Gimnastyka, taniec i siódme poty, to było, coś co by mnie
kręciło. Ale z braku laku, grałam w kosza i w siatkówkę. No i miałam dostęp do
najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Ha ha ha ha ha ha. O ja cię, tylko
mało wredna jestem.
Ale w polskich realiach tak
to nie wyglądało. Chłopcy byli wysportowani i rzeczywiście część z nich bardzo
przystojna, ale nie wszyscy. Tak, jak i z nami, dziewczynami. Byłyśmy różne, ja
przypominam, że byłam chłopczycą numer jeden.
Gdybym miała robić grupy
szkolne tamtych czasów, to raczej bym podzieliła nas muzyką i ubiorem.
Dresiarze, skini, skate i grunge. Ale nie przeszkadzało nam to w kolegowaniu
się ze sobą. Ja w swoim otoczeniu rzeczywiście głównie miałam sportowców, ale
wśród nich byli fani metalu, rocka, ale i techno. Ja wolałam NKOTB i Take That,
a moje przyjaciółki Roxette i Nirwanę. Tak, byłam fanką boysbandów –
przemawiali do mojego serca. Dzisiaj pewnie bym kochała Justina Bibera i innychJ Właśnie sobie włączyłam Take That. Na na na na.
W mojej klasie były laleczki,
były pankujące – hipiski, palący zioło skate oraz osoby, które zawsze stały z
boku. Ale, ja do nich nie należałam. Ja kolegowałam się (prócz przyjaciół i
sportowców), z grupą spokojnych dziewczyn, które miały duże poczucie humoru i
zawsze miałyśmy się z czego pośmiać. Gdybym miała powiedzieć, czym ja się
mogłam wyróżniać, to śmiechem. Ryłam równo na lekcjach, przez co nauczyciele
przerywali zajęcia i zwracali mi uwagę. Ale co ja mogłam poradzić na to, że
wszystko mnie bawiło. Nawet, kiedy moja koleżanka uderzyła czołem o dół siatki
do siatkówki i narobiła sobie wybroczyn na oczach. Pomagałam jej, ale śmiałam
się przy tym, że aż powinno mi być wstyd. Przepraszam A., ale nawet dzisiaj
mnie to śmieszy. Wszyscy się schylili, ale ty nie. A że biegłam za tobą, to
wszystko widziałam, no i wybacz, ale usmarkałam się ze śmiechu.
Oczywiście w szkołach są
grupy tak zwanych wrednych ludzi, którzy uważają, że cały świat ma im się
kłaniać. Ale tak powiem wam szczerze, że jeśli ma się przyjaciół i fajne życie,
to ma się takie osoby…., tak użyję tego
słowa…., w dupie. Bo jeśli nie, to moje koleżanki patrzące na wszystkich z
góry, dawno by mnie zjadły i byłoby, jak w amerykańskich filmach. Na szczęście
życie, to nie film.
I taka mała rada dla
nieśmiałych ludzi stojących z boku, nie podchodźcie do nich. Nie warto. Znajdźcie
swoje miejsce wśród ludzi podobnych do was. Nawet wśród przystojnych,
wysportowanych chłopaków lub pięknych dziewczyn. Bo powiem wam, ale tak
szczerze, że chłopcy, sportowcy są najbardziej sympatycznymi kolesiami pod
słońcem. I rzadko są bucami rodem z amerykańskich filmów. I nieprawda, że lecą
tylko na tak zwane laski. A piękne dziewczyny nie gryzą, mają dużo w sobie
ciepła i naprawdę można się z nimi kolegować. Wiem, co mówię, bo do dziś się z
większością lasek i lasków koleguję.J
Ostatnia kwestia – pieniądze.
Wiem, że w niektórych
szkołach ludzie dzielą się na biednych i bogatych z zadartymi nosami. Że ważne
są markowe ciuchy i gadżety. Ale jak pisałam wyżej. Kiedy masz przyjaciół,
choćby jednego, to nie ma to znaczenia. Bo przyjaciel biedny czy bogaty,
podzieli się z tobą nawet szczoteczką do zębów i będzie patrzył sercem, a nie
grubością portfela.
I tego Wam życzę, oddanych i
kochanych przyjaciół, nawet jeśli są z Marsa.
Współczesnymi grupami młodzieżowymi może zajmę się później. Dziś jestem we nostalgicznym nastroju.:)
podobne wpisy:
Komentarze
Prześlij komentarz