Nauczyciel też człowiek
Wczoraj był Dzień Komisji Edukacji Narodowej powszechnie zwanym Dniem Nauczyciela. Z tej okazji życzę sobie i moim kolegom po fachu wszystkiego najlepszego, a w tym cierpliwości i miłości do dzieci i młodzieży.
Ale do rzeczy. Nie będę narzekać na swój zawód i młodzież. Wręcz
przeciwnie, napiszę tekst o tym, jak lubię być nauczycielem.
Może, to kogoś zdziwi, ale ja naprawdę chciałam zostać belfrem. Na
pytanie w drugiej klasie, kim chcę być w przyszłości, napisałam, że chcę być
nauczycielem. Moja wychowawczyni śp. Pani Wróbel zadrżała i powiedziała:
- Dziecko, nie rób tego.
Ale ja nie posłuchałam.
Oczywiście od dziecka bawiłam się w szkołę i to nawet będąc
nastolatką, a wiadomo, że nastolatki mają już inne sprawy na głowie, na przykład
pierwsze miłości. Miałam nawet dziennik klasowy, sprawdzałam prace domowe i
wstawiałam oceny. Moimi uczniami byli… uwaga…., moi koledzy i koleżanki z klasy
(ciekawe, czy moje przyjaciółki jakoś to skomentująJ He He).
Na początku chciałam zostać polonistką, ale historia też była
ważna. W średniej szkole zastanawiałam się, który kierunek wybrać. Stanęło na
historii i nie żałuję tego do dziś. Polonistyka nadal za mną chodzi, ale chyba
nie przebrnęłabym przez gramatykę. Ale nie o tym miało być.
Na praktykach w szkole podstawowej czy średniej czułam się na
swoim miejscu i bardzo dobrze je wspominam. Tylko mnie utwierdziły w mojej
decyzji, co chcę robić w życiu. No i wylądowałam na Złotej w LO.
Od samego początku do dzisiaj lubię być nauczycielem. A przede
wszystkim lubię młodzież. Czasami mam kryzysy i chcę zmienić fach, ale kto ich
nie ma. Każdy. A potem wchodzę na lekcję i myślę sobie, co ja bym bez tych uczniów
robiła. Owszem mam kilka opcji, ale w
każdej z nich szukam miejsca dla młodzieży. Lubię patrzeć, jak się rozwijają,
jak się zmieniają. Jestem zachwycona ich pomysłami, spontanicznością i młodą
mądrością. Uwielbiam ich projekty filmowe i teatralne, przy których świetnie
się bawię, podziwiam je i to, do czego nastolatki są zdolne.
Lubię być nauczycielem, bo mogę podglądać młodość i sama się nie „starzeć.”
Lubię się z nimi śmiać, płakać, słuchać ich, żyć trochę ich życiem.
Bardzo się cieszę, kiedy przychodzą do mnie z własną inicjatywą,
że chcą coś zrobić po swojemu. Na przykład zeszłoroczną akademię na 11
listopada. Byłam tylko tłem, kiedy oni sami wszystko przygotowali. W tym roku
też tak ma być, czy się uda? Nie wiem, czas pokaże. Nie obcy jest im
wolontariat i to nie dla punktów na świadectwie, ale z prawdziwej chęci pomocy
innym ludziom. Są pomysłowi i wiele się od nich uczę. Korzystam z ich młodej
mądrości do prowadzenia chóru czy wolontariatu. To nie jest tak, że tylko oni
czerpią z mojej wiedzy i umiejętności.
To jest transakcja wiązana.
Lubię być nauczycielem, widzieć ich zainteresowanie na lekcjach
tym, co mówię. Odpowiadać na ich pytania, zachęcać do pogłębiania wiedzy, uczyć
ich myślenia i zdobywania wiedzy, dla samej wiedzy nie dla ocen.
Czasami jest trudno, bo niektórzy są oporni, ale ja tam cieszę się
z każdego, nawet małego sukcesu. Chociaż te duże też są fajne.
Lubię mój zawód.
Komentarze
Prześlij komentarz