Różaniec do granic - stary tekst, ale ciekawy:)

 



 #rozaniecdogranic 

Jak wiecie, wzięłam udział w akcji „Różaniec do granic” i nie żałuję ani minuty z tego dnia. Wybrałam się tam z trzema koleżankami, a jako miejsce docelowe wybrałam Niemirów. Jest to mała miejscowość położona nad Bugiem, przy granicy z Białorusią. Na stronie z mapą Różańca do Granic jest tam zarejestrowanych 1286 osób i mniej więcej tyle było.

Pogoda o dziwo dopisała. Pokropiło raz, ale nie tak żeby zmoknąć, za to na sam różaniec wyszło słońce i chociaż co jakiś czas chowało się za chmury, to i tak było ciepło i przyjemnie.

Szliśmy bezpośrednio przy granicy z Białorusią i straż graniczna pilnowała, abyśmy czasem nie przekroczyli pasa granicznego, za co można było dostać mandat w wysokości 500 złotych. Na szczęście byliśmy karni i nikt nie próbował sprawdzać, czy to prawda.

Wydawałoby się, że zmówienie czterech części różańca będzie ciężkie, ale będąc w drodze, wśród pięknej przyrody, słońca i we wspólnocie, czas ten upłynął bardzo szybko, chociaż trwało to ok. 2 godzin. Skończyliśmy go odmawiać w szczerym polu, około kilometra od kościoła. Dlatego dodatkowo była zmówiona jeszcze Koronka do Miłosierdzia Bożego oraz Litania do wszystkich świętych.

Nie wiem, jak u innych, ale dla mnie ten dzień był pełen pokoju i radości. Nic mnie nie męczyło, chociaż zrobiliśmy kilka kilometrów wokół Niemirowa, a na dodatek przez prawie całą mszę świętą stałam. Miałam też duże poczucie bycia we wspólnocie Kościoła, zwłaszcza, jak uświadamiałam sobie, że ta modlitwa trwa jednocześnie w tak wielu miejscach w Polsce i na świecie. Zobaczcie sobie w Internecie mapkę, na mnie robi wrażenie.

Bardzo się cieszę, że mogłam tam dzisiaj być. Jestem wdzięczna Matce Boskiej za różaniec. Bo to ta modlitwa pomagała mi w powrocie do Boga. Jestem wdzięczna Matce Bożej za postawienie na mojej drodze tej babci, którą uznałam za zwariowaną, bo dała mi różaniec za darmo, mówiąc jeszcze, że to Matka Boża kazała jej je rozdawać. To z różańcem spałam w ciemne noce depresji, to jego dziesiątkę nosiłam w kieszeni, chociaż byłam ostatnia, żeby zacząć go zmawiać. Dzisiaj nie rozstaję się z nim, chociaż nadal uważam, że jest to dla mnie trudna modlitwa, ale piękna.

A dzisiaj było szczególnie piękna, bo intencje poważne, o pokój w Polsce i świecie, a jednak w czasie jego odmawiania byłam pełna pogody ducha. I nie tylko ja, bo co chwilę ktoś się uśmiechał lub wręcz śmiał, ale nie tak CHA CHA CHA. Raczej to było ogólne radowanie się tym wszystkim, co nas dzisiaj spotkało.

Cieszę się, że się na tę akcję wybrałam.

Z Panem Bogiem człowiek się nie nudzi.:)

 

 Kościół w Niemirowie

 

 











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka