Więzienna planeta - odc.32
Bartek
Stał na szczycie muru i układał kolejną warstwę
cegieł, kiedy zobaczył w oddali idące kobiety. Jedną z nich była Agata. Nie
widział się z nią od czasu felernego pocałunku. Był pewien, że dziewczyna się
na niego obraziła i nie chciała mieć z nim do czynienia. Szła z jakąś wysoką
laską i rozmawiała z nią wesoło. Bartek bardzo chciał, żeby spojrzała w jego
stronę, ale się tego nie doczekał. Obie kobiety poszły w stronę polowej kuchni,
która znajdowała się daleko od jego stanowiska.
- Ej, uważaj! – usłyszał wściekły syk
współwięźnia.
Bartek ocknął się z zamyślenia i zauważył, że
wszedł na stanowisko dzisiejszego towarzysza.
- Przepraszam – bąknął i wrócił na swoją część.
Niestety praca szła mu jak po grudzie. Wciąż
myślał o Agacie i o tym, co powinien zrobić. Miał nikłą nadzieję, że dziewczyna
przyjdzie do niego z kanapkami lub kawą. Niestety przyszła ta druga. Chciał
przez nią przekazać jakąś wiadomość dla Agaty, ale ostatecznie zrezygnował.
Jeśli miał coś jej powiedzieć, to tylko osobiście. A przecież miał powiedzieć
jej, że nie mogą się spotykać, co było bez sensu, bo przecież się nie widywali.
Od pocałunku minęło kilka dni i jego emocje też
się uspokoiły. Nie był już taki pewien, czy chce jej unikać.
- Nie chcę jej unikać – burknął.
- Co? – zapytał towarzysz w pracy.
- Nic. Głośno myślę.
Z drugiej strony wściekł się na nią, bo ona też
mogła coś zrobić. Przyjść do niego, powiedzieć mu coś. Cokolwiek. Tymczasem,
paradowała sobie, jakby nigdy nic i jeszcze była w dobrym humorze.
- Chłopie! Odwal się od moich cegieł! – warknął
rozeźlony towarzysz.
- Przepraszam – bąknął po raz któryś Bartek.
Mężczyzna, który z nim pracował był mocno
zdziwiony tym, że Bartek tak łagodnie mu odpowiadał, nie zdawał sobie sprawy z
tego, że facet całkowicie był pochłonięty tylko jednym tematem. Tematem, który
nie chciał do niego przyjść i porozmawiać.
Olga
Na Ziemi przywitał ją kapitan Jacek Olechowski i
od razu wręczył plik papierów.
- Widzę, że nie będę miała czasu na leniuchowanie
– zaśmiała się Olga.
- Będziesz miała tylko ja muszę pędzić do
komendanta i nie będziemy się już dzisiaj widzieć.
- O, a co przeskrobałeś? – zaciekawiła się Olga.
- Nic nie przeskrobałem. Mamy jakieś szkolenie.
- Mówi się trudno. Jakoś sobie bez ciebie
poradzę.
- Nie dramatyzuj mi tu – śmiał się Jacek – jutro
będę od rana. Tymczasem możesz iść do swojego służbowego mieszkania i chwilę
odpocząć. A nawet dłuższą chwilę, bo i tak nikogo tu nie będzie.
- Nikogo? – zdziwiła się Olga.
- Nikogo, z kim miałabyś się spotkać. Olga, czy
ja ci muszę wszystko tłumaczyć?
- Nie unoś się, tak tylko spytałam – powiedziała
Olga – życzę ci dobrego szkolenia.
- A tobie pracy.
Rozstali się w holu budynku. Olga wyszła na
zewnątrz i skierowała do bloku, ze służbowymi mieszkaniami. Tam rzuciła
dokumenty na stół i wzięła się za rozpakowywanie. Na samym dnie znalazła
kopertę. Zdziwiona uniosła ją i otworzyła. W środku był krótki list.
„Droga Pani Dyrektor,
Olgo,
nie zapomnij o mnie na tej Ziemi. Ja wciąż
pamiętam.
Karol”
Kobieta westchnęła wzruszona. Nie miała zamiaru o
nim zapominać. Mało tego, miała zamiar załatwić za niego sprawę z pewnym
prawnikiem. Tak, żeby dali mu raz na zawsze spokój.
- Kochany Karol – wyrwało jej się na głos.
Zaśmiała się, jak podlotek i jeszcze raz przycisnęła liścik do serca – oby nam
się udało.
Robert i
Nina
Wcale nie zamierzał na nią wpadać. Wracał ze
służby do mieszkania, ale po drodze przypomniał sobie, że chciał kupić sobie
książkę. A księgarnia znajdowała się w żeńskiej części miasta. Ruszył w tamtym
kierunku i po prostu się na nią natknął. Ona też wracała z pracy. Cały dzień
spędziła pod murem i mieszała cement. Miała na sobie brudne, robocze ubranie, a
na głowie niebieskiego irokeza. Na boku głowy wyraźnie odcinał się tygrysi
tatuaż.
„Dlaczego ona się tak oszpeca?” – pomyślał
Robert.
Szła zamaszystym krokiem, aż zobaczyła kapitana.
Wtedy zwolniła i spojrzała na niego wyzywająco.
On nic nie powiedział, tylko stanął i przyglądał
jej się z góry.
- No co? Nic nie zrobiłam? – burknęła.
- Chyba o czymś zapomniałaś.
- Niby o czym?
- Zastanów się – wyminął ją i poszedł w stronę
księgarni.
Po chwili usłyszał za sobą tupot jej buciorów.
- Przepraszam, panie kapitanie. Wiem o czym
zapomniałam – wysapała.
Spojrzał na nią.
- Mów.
- Powinnam powiedzieć. Dzień dobry.
- Brawo. Grzecznościowe formy idą ci co raz
lepiej – pochwalił, ale ona wyczuwała, że z niej sobie żartuje. Gdyby tylko
mogła, zdzieliłaby go po głowie i starła z jego ust ten ironiczny uśmieszek.
- Dobrze, że nic nie możesz zrobić, prawda? –
zgadywał jej myśli kapitan.
Wypuściła powietrze.
- Nie będę z panem walczyć.
- Ty nie ze mną walczysz, a ze sobą. Ja tylko
szedłem do księgarni. Do widzenia Nino – powiedział i odszedł.
- Do widzenia, panie kapitanie – odparła, żeby
się jej nie czepiał i również ruszyła w swoją stronę. Po kilku krokach
zatrzymała się i zadumała nad tym, co on powiedział.
„On nie ma racji. Nie walczę ze sobą – burczała w
myślach – walczę o swoje przekonania. I nie mam zamiaru z nich rezygnować.”
Agata
Wieczorem wróciła do hotelowego pokoju i czuła,
że dobry nastój pęka w niej, jak bańka mydlana. Co było z tym Bartkiem nie tak.
Pocałował ją i co? Obraza majestatu? Może i uciekła, może i ją trochę tym
wystraszył, ale przecież…, przecież powinien chociaż do niej podejść i coś powiedzieć.
Skomentować, a może nawet przeprosić. Wtedy ona powiedziała by mu, że nie ma za
co przepraszać, że to było miłe, tylko że ją zaskoczył i…
Tymczasem on zaczął jej unikać. A ona tak starała
się do niego zbliżyć.
Nie śmiała pójść do niego do warsztatu, bo
obawiała się, że oboje mogą narobić głupot, a przecież tu było więzienie.
Dlatego starała się przebywać w miejscach, gdzie mogli spotkać się przy
ludziach. Specjalnie chciała dostać się do ekipy roznoszącej jedzenie
pracującym przy budowie muru, bo dzięki temu mogłaby w końcu z nim porozmawiać.
Widziała, że ją zauważył, ale pojrzał na nią takim wzrokiem, że wszystkiego jej
się odechciało. Widać było, jak na dłoni, że nie chce mieć z nią już nic do
czynienia. Nie znalazła odwagi, żeby się z nim skonfrontować. Czuła się, jak
zbity pies.
- Głupie to wszystko – westchnęła i otarła łzę.
Karol, Tomasz
i Bartek
Jak zwykle panowie spotkali się na placu przed
więzieniem, usiedli na ławce i usiłowali wykrzesać z siebie chęć do rozmowy.
Ostatnimi czasy ani razu im się to nie udało. Siedzieli w ciszy przez
dwadzieścia minut i rozchodzili się do swoich spraw. Co prawda Bartek z Karolem
raz na jakiś czas widywali się i prowadzili dialog, ale Tomek wciąż trzymał się
na uboczu. Cała trójka była zgodna, co do jednego, że przymusowe spotkania nic
moich życia nie wnosiły. Jako pierwszy na ten temat wypowiedział się Tomek
- Mam wrażenie, że nasza niby przyjaźń ugrzęzła i
nie rusza.
- Odkrywca Ameryki się znalazł – burknął Bartek.
- Przynajmniej postarałem się zagaić jakiś temat
– odburknął mu Tomek.
- I po co? – dołączył się Karol – od dawna wiemy,
że między nami nie ma chemii.
- Powiedz to naszym trenerom – odparł Tomek.
- To raczej ty powiedz, to swojemu – burknął
Bartek – ja i Karol nie potrzebujemy towarzyskiej terapii. To ty masz problem.
- Ja nie mam żadnego problemu – odparł Tomek – to
trenerzy uparli się, że mam się zaprzyjaźnić z mężczyznami. Znaleźć męską więź
i poklepać się z wami po ramionkach.
- Sam się klepnij – burczał Bartek i dodał –
rozumiem, że ciebie męczą, ale dlaczego my mamy razem z tobą cierpieć?
- Może nam też czegoś brakuje – odezwał się Karol
– zabójca, w mordę wal i bawidamek – najlepsze trio Karnego Miasta, zaśmiał się
smutno.
O dziwo panowie zarechotali.
- Beznadziejne połączenie – zgodził się Tomek.
- Minęło 20 minut – oznajmił Bartek i wstał –
miło się gadało, ale mam w warsztacie dużo roboty.
Tomek również wstał z ławki i skinął im głową, po
czym oddalił się do swoich spraw.
Bartek odwrócił się do Karola.
- A ty co? Masz wolne?
- Nie, ale mnie się nie spieszy.
- No tak, nie ma pani Olgi…
Karol zrobił posępną minę i mruknął do siebie.
- Po co ja się łudzę, to nie ma żadnych szans.
- Witaj w klubie, ja też nie mam już żadnych
szans u pewnej, rudej lalki.
Panowie podali sobie ręce i pożegnali.
Ania i
Agata
W głośnikach ustawionych na rogu każdej z ulic
rozległ się trzask i krótkie buczenie. Po chwili ktoś odchrząknął i powiedział.
- Halo, halo Karne Miasto, tu Radio… - głos
przeszedł do szeptu – jak się nazywamy? - Słychać było szelest kartek i po
chwili, ten sam głos dodał pewniejszym tonem – tu Radio Mix. Mix, jak
wszystkiego po trochu i ciut ciut.
Wita was Agata i – w mikrofonie zabrzmiał cichy i
melodyjny głos
- Ania.
- Będziemy z wami codziennie. Będziemy wam
towarzyszyć rano do pracy od 7:30 do 8:00, potem pod 14:00 do 15:00 i na
dobranoc, od 18:00 do 19:30.
Mikrofon przejęła Ania.
- Tylko u nas, codzienne ploteczki z życia miasta
i nie tylko. Wywiady z mieszkańcami i turystami.
- Na razie z muzyką będzie krucho, więc będziecie
słuchać w kółko, tego samego, ale mamy nadzieję, że z czasem to się zmieni –
śmiała się Agata.
- Jeśli chcecie, możecie przez nas przekazywać
sobie życzenia lub zamawiać wiersze – kontynuowała Ania – ale robimy też ukłon
w stronę naszych kochanych władz i będziemy wam przekazywać ich wytyczne.
- W niedługim czasie ukaże się również pierwszy
numer gazety, w której będziecie mogli przeczytać ciekawe felietony i reportaże
z życia naszej społeczności – mówiła podekscytowana Agata.
- Przewidujemy organizacje konkursów, a także coś
dla młodych słuchaczy i czytelników. Zapraszamy – zakończyła mowę Ania.
- Tymczasem życzymy wam dobrego dnia w pracy i do
usłyszenia o 14:00 – dodała Agata i wyłączyła mikrofony.
Kobiety spojrzały na siebie i przybiły sobie
piątkę.
- To jest to – wykrzyknęła Agata – czuję, że
żyję.
- A ja czuję, że mam pomysł na muzykę –
powiedziała Ania, koleżanka spojrzała na nią ciekawie- mam zajęcia muzyczne z
dziećmi. Fajnie będzie je nagrać i puścić ich wysiłki przez radio. Rodzice
spuchną z dumy.
- Dobry pomysł – Agata spojrzała na zegarek –
lecę do archiwum.
- A ja do szkoły. Do zobaczenia przed 14:00
Nina
- Od tego optymizmu, aż się rzygać chce –
burknęła Nina i odłączyła się od grupki osób przysłuchujących się pierwszej
odsłonie radia - Będą teraz o tym pitolić przez cały dzień, na pewno każda
osoba, która przyjdzie do cholernej przychodni będzie piała z podniecenia, że
jak to fajnie mieć radio.
Weszła do budynku, gdzie jak przewidziała wszyscy
rozmawiali z ożywieniem, o porannej
audycji.
- Nareszcie będziemy wiedzieć, co się u nas
dzieje – śmiała się pielęgniarka Kasia do pana doktora.
- Plotki, to twoja druga specjalizacja – doktor
również był w szampańskim humorze, przynajmniej do momentu zobaczenia Niny.
- A, to ty. – przywitał ją z niechętnym wyrazem
twarzy – przyszła nowa dostawa leków i opatrunków. Idź i zrób z nimi porządek.
Nina tylko skinęła głową i poszła spełnić
polecenie.
- Jeszcze nie widziałem tak szpetnej osoby –
szepnął do Kasi.
- Nie byłaby taka, jakby choć trochę o siebie
zadbała.
Nina słyszała, co mówili, ale olewała to i robiła
swoje. Co oni mogli o niej wiedzieć? Oni nic nie rozumieli.
Bartek
Dłubał w drewnie jakiegoś motyla, ale w głowie
siedziała mu Agata i to głównie w jej stronę płynęły jego myśli.
- A jaki miała radosny głosik – burczał.
Szkoda, że z nim nie chciała tak rozmawiać.
Pocałował ją i co? I nic!
Mogłaby chociaż z nim porozmawiać.
A ona co robi?
Ignoruje go i jeszcze ma dobry humor.
- A może to wszystko nie miało dla niej
znaczenia? Może to ja się wygłupiłem? – myślał.
Co za zołza! Już on jej pokaże. Jak go tylko
zaczepi, to tak jej nawtyka, że jej w pięty pójdzie. Albo on do niej pójdzie i
powie, co o niej myśli.
Zerwał się ze stołka i już miał wyjść, kiedy się
opamiętał i usiadł.
- Kogo ja oszukuję. Jestem przestępcą. W jej
oczach jestem nikim. Taka dziewczyna, jak ona na pewno nie chce mieć z nim nic
wspólnego. Może się co najwyżej kolegować, ale nigdy…, nigdy… - nie miał odwagi
dokończyć tej myśli.
Popatrzył na rozpoczętą rzeźbę.
- Najlepiej skupić się na pracy – mruknął do
siebie.
kolejny odcinek 29 sierpnia
Komentarze
Prześlij komentarz