Dzień Ojca



Czy wiecie, że Dzień Ojca był
po raz pierwszy obchodzony w USA w 1910 roku, chociaż oficjalnie został tam zatwierdzony dopiero w 1972 roku?

Czy wiecie, że w Polsce  Dzień Ojca obchodzony jest od 1965 roku?

Czy wiecie, że ja o Dniu Ojca dowiedziałam się dopiero w latach dziewięćdziesiątych?

Wcześniej znałam tylko Dzień Matki.

A u Was jak było? 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Niezależnie od tego, kto i kiedy się o tym dowiedział, najważniejsze jest to, że to święto jest.

 I jest bardzo ważne. Dla nas jako dzieci i dla naszych ojców również.

Nie wiem, jakie Wy macie relacje z własnymi ojcami, ja mam najlepszego tatę pod słońcem.

Jako dziecko, to z nim przeżywałam najlepsze przygody takie jak, jazda na łyżwach czy na nartach. To on mówił mi, wstawaj, kiedy wywróciłam się zjeżdżając z górki: Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz - mówił i nie dał mi się mazgaić. To tata uczył mnie pływać, wrzucając na głęboką wodę. To z nim zdobywałam górskie szczyty Sudetów. 

Zaszczepił we mnie miłość do podróżowania, nawet jeśli było to całkiem niedaleko. Już jako dziecko jeździłam z nim wszędzie, gdzie się dało czy, to na warszawski Ursynów, czy na giełdę kwiatową w Gdańsku. Do dziś pamiętam, jak siedziałam na pace w Starze, a tata mnie rozśmieszał robiąc miny i śpiewając. 

Mieliśmy gospodarstwo ogrodnicze, więc od czasu do czasu resztki roślin wywoziło się na pole i oczywiście bez żadnego BHP i zabezpieczeń siedziałam z bratem w śród tych pędów i cieszyłam się z podskakiwania na każdym dołku polnej drogi lub pola. Z innych mało bezpiecznych zabaw z tatą, do najfajniejszych należało ciąganie na nartach za samochodem.

Jako nastolatka głównie się z nim kłóciłam, ale to dlatego, że mamy podobne charaktery. Z drugiej strony tata zawsze był, kiedy go potrzebowałam. Przyjeżdżał po mnie na imprezy, odwoził na pociągi, jeździł ze mną po lekarzach. Ufał mi, mimo, że byłam mocno zbuntowaną nastolatką. Wspierał na studiach, był ze mną na obronie magisterki. Wybaczał mi za każdym razem, kiedy go wkurzyłam i wystawiłam jego miłość do mnie na próbę.

Wpoił mi wiele mądrych zasad, rad czy wskazówek, które dzisiaj uważam za swoje i przekazuję dalej.

- że należy być odpowiedzialnym

- że należy pomagać innym

- że trzeba być hojnym

- że należy klękać w kościele

- że dobrze jest znać mapę samochodową i nie jeździć na oparach benzyny  

- że zbierając grzyby najlepiej chodzić po lesie na bazie kwadratu, wtedy się nie zgubię

- że na wakacjach należy bawić się, jak królowa, a w domu po powrocie można jeść chleb ze smalcem

- że należy spełniać swoje marzenia

- że warto poszerzać wiedzę

- że należy być ciekawym świata i ludzi

- że kajaki są dobre na wszystko

Czego mnie tata nie nauczył:

- logicznego myślenia

- oszczędzania, no ja tylko umiem wydawać:)

- matematyki (tabula rasa do dziś)

- łatwości nawiązywania kontaktów z ludźmi. Ja wiem, że to może się Wam wydać dziwne, bo mam wielu ludzi wokół siebie, ale tata zaczepia każdego i staruszka na jarmarku i budowlańców przy pracy, a na deser gospodarza przy krowach na łąkach przy Wkrze. Ja tego nie robię.

Co podziwiam u mojego taty:

- odwagę, męstwo, siłę wewnętrzną, wytrwałość, opiekuńczość, zaradność, spontaniczność, szczodrość, poczucie humoru, to że mimo 75 lat nadal wewnętrznie jest młody.

Kocham mojego tatę i dziękuję Panu Bogu za niego każdego dnia.💗💗💗💗💗


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka