Redakcja dobrego słowa – Optymistycznie
A gdyby tak przez jakiś czas nie czytać i nie oglądać wiadomości/wydarzeń/faktów/informacji? Co wtedy by się z nami stało?
Ja wiem co. Bylibyśmy spokojniejsi.
Ostatnio czytałam dużo informacji na moim „ulubionym” portalu internetowym oraz oglądałam sporo newsów politycznych i wiecie co? Czułam się rozdrażniona na maksa. I nie ma znaczenia, czy to było z mojej, czy z nie mojej opcji. Sposób podawania nam informacji w stacjach (na portalach) wszelakiej maści jest niezwykle irytujący i ja po pięciu minutach mam gęsią skórkę. Mało tego. W moim domu pokój telewizyjny jest obok mojego. I jak ojciec ogląda sobie jakieś programy techniczne, historyczne czy inne przyrodnicze, w ogóle mi to nie przeszkadza, ale kiedy z rana zadudnią wieści polityczne, to ja dostaję nerwa. A kiedy poczytam „ulubiony” portal, gdzie ¾ wiadomości, to tragedia i masakra i nawet wiadomościom kulturalnym się dostaje, jak np. o koncercie Guns 'n' roses (bo z głośników dudniło), to czuję, że się denerwuję.
Myślę, że nie tylko ja tak mam i nie tylko ja to zauważam.
Dlatego apeluję do nas wszystkich, dajmy sobie spokój z codzienną porcją negatywnych doniesień i zróbmy coś pozytywnego. Jeśli już mamy siedzieć w Internecie, to już lepiej zagrać w kulki i posłuchać jednocześnie wykładów z Muzeum Ziemi pana dr Daniela Tyborowskiego (https://www.youtube.com/watch?v=WNDpErxRFWs&t=4281s) albo obejrzeć jakąś kreskówkę. A jeżeli nie potrafimy żyć bez gazet, to polecam popularno -naukowe typu „Mówią wieki” lub „Wiedza i życie”. Tam przynajmniej znajdziemy, jakieś pozytywne informacje, że na przykład w Polsce byli neandertalczycy bez palców albo, że dla alergików nie ma na razie ratunku, ale jakoś da się żyć.:)
Zróbmy eksperyment i przez tydzień nie tykajmy polityki i negatywnych wieści wszelakiej maści. Zobaczycie, od razu będzie się Wam lepiej oddychać i zauważycie piękno otaczającego nas świata. Bo powiem Wam szczerze, że jeżdżąc codziennie do pracy, chodząc po Warszawie, wyprawiając się na wycieczki w Polskę oraz odpoczywając pod orzechem nijak nie widzę tych masakr i tragedii z rodzimego podwórka. Ludzie raczej są mili, nikt nikogo w sklepie nie wyzywa, a wręcz przeciwnie, ostatnio staruszeczka śmiała się do mojej bratanicy (która miała sto pytań do w sklepie). Nie widzę paniki na twarzach ludzi w tramwaju, już raczej wyczekiwanie na miejsce siedzące. Bo wiadomo w 17-stce, kto pierwszy ten lepszy.J Ludzie się uśmiechają kiedy do niech się życzliwie zagada, a nawet dzisiaj pani w metrze uprzejmie się przesunęła, żebyśmy z koleżanką mogły koło siebie usiąść. Nie pogroziła nam pandemią, tylko przychyliła się do mojej prośby o przesunięcie się na siedzenie dalej. Zamiast negatywów zbierajmy pozytywne wydarzenia i nie szukajmy drugiego dna. Nie gdybajmy, że pewnie, gdyby nie ta sytuacja, to kto inny dostałby awans, więc mimo podwyżki o 100%, czuję się niedoceniony, a wręcz drugiej kategorii, bo gdyby był w pracy Kamil, to na pewno on by dostał podwyżkę. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie dla takiego myślenia. Cieszmy się z tego, co nas spotyka. Z miłego pana motorniczego, który zatroszczył się o niewidomego czy też z tego, że mały pięciolatek chowa sandałki siostry, bo taką miał wizję albo, że ktoś dla nas rozmroził pierogi i nie będziemy jeść po raz kolejny grzanek z tostera.
Piszę o tym nie tylko do Was, ale i do siebie, ponieważ nie ukrywam, że w tym tygodniu nie popisałam się i puściły mi dwa razy nerwy, raz nawet z brzydkim słowem w tle. Nie jestem z siebie dumna i będę robić wszystko, żeby znowu wejść na tory świata widzianego przez różowe okulary, czego sobie i Wam życzę.
Ps. Czy wiecie, że przy placu grunwaldzkim w Warszawie mamy Łąkę Kwietną. Może warto zapoznać się z tymi polnymi kwiatami. Ja tam widziałam głównie kwitnący oset, ale ponoć są też inne kwiaty:)
Komentarze
Prześlij komentarz