Więzienna Planeta - odc.62
Robert i
Nina
Przyszła na komendę i poprosiła o spotkanie z
Robertem. Nie było zbytniego natłoku spraw, więc mężczyzna zgodził się ją
przyjąć.
Pierwsze na co zwrócił uwagę to, że Nina jest
ładną kobietą. Nowa fryzura, lekki makijaż i brak skrzywionej gniewem twarzy
działało na nią bardzo korzystnie.
- Co cię do mnie sprowadza? – zapytał.
- Chciałam powiedzieć, że jeśli chce pan
wiedzieć, co spowodowało moją nienawiść do mężczyzn, to pani Olga może to panu
powiedzieć.
Robert w ogóle nie był tym zainteresowany. W
zasadzie marzył o tym, żeby Nina w końcu znikła z jego życia. Niestety
dziewczyna zrobiła sobie z niego wyrocznię i autorytet i dopóki nie wróci na
Ziemię, to będzie za nim łazić i zdawać relację ze swojego życia. Oczywiście
nic nie dał po sobie poznać, tylko powiedział:
- Rozumiem, że sama nie chcesz mi o tym mówić?
- Nie, nie dałabym rady, ale – zawiesiła na
chwilę głos – pani Olga i wszyscy mieliście rację, że kiedy to z siebie wyrzucę
będzie mi lepiej.
- I jest lepiej?
- Trochę nocy przepłakałam, bo to do mnie
wróciło, ale tak ogólnie, to tak.
- I co masz zamiar dalej z tym zrobić?
- Pani Olga powiedziała, że jak wrócę na ziemię
powinnam go odnaleźć i postawić przed sądem, ale jeśli chodzi o mnie, to chcę
po prostu zacząć normalnie żyć.
- A chcesz na ziemi pracować jako pielęgniarka?
- Pewnie, że bym chciała, ale z moją kartoteką,
to będzie raczej niemożliwe – powiedziała smutno.
- Zobaczymy, co da się zrobić. Ale na razie zbieraj
gwiazdki.
- Tak będę robić. To ja już pójdę. Do widzenia.
- Do widzenia.
Ania i
Agata
- Halo, halo Karne Miasto, witamy was w ten
pierwszy, od wielu miesięcy ciepły poranek – powiedziała do mikrofonu Agata.
- Czy wiecie, że dzisiaj termometry wskazują dwa
stopnie na plusie? – dodała Ania – znak, że wiosna zbliża się do nas wielkimi
krokami. I tu mamy pytanie. Czy macie jakieś plany na wiosnę?
- Pewnie, że mają. Niedługo wróci budowa muru –
śmiała się Agata.
- Myślę, że tym nikogo nie pocieszasz.
- Jak to nie? Kiedy mur będzie wybudowany, nie
trzeba będzie się bać drapieżników.
- Masz rację – zgodziła się Ania – zatem życzę
nam, jak najszybszego powrotu do pracy społecznej na rzecz naszego
bezpieczeństwa i spokoju.
- Ale to jeszcze nie dzisiaj – mówiła Agata – na
razie cieszmy się słońcem i ciepłem. I z tej okazji puścimy wam wiosenną
piosenkę.
Przełączyła guziki i puściła piosenkę Trzech
Bitów, o tytule „Ciepło nam”
- Widzę, że kwitniesz – zagadnęła Anię.
- Ty też – powiedziała Ania – co tam Bartek
wymyślił?
- Budowę domu.
- Łał. Nie próżnuje chłopak. I co?
- Wybrałam projekt i on o dziwo go zaakceptował.
Nie starał się nawet forsować swojego zdania.
- Sam zrobił projekt?
- A jakżeby inaczej – śmiała się Agata –
chciałabym się mu sprzeciwić, ale nawet nie mam się do czego przyczepić.
- Ach my kobiety. Zawsze sobie komplikujemy życie
– śmiała się Ania - nie czepiaj się, ciesz się, że Bartek jest zdecydowanym
facetem.
- Cieszę się. A jak ty z Tomkiem?
- Super. Uczę się przy nim beztroski i odrobiny
szaleństwa.
- Widziałam, jak razem jeździcie w odśnieżarce.
- Najbardziej romantyczna rzecz, jaką tutaj
mogłam zrobić.
Obie dziewczyny się roześmiały, a potem szybko
spoważniały, bo musiały wrócić do pracy.
Olga
Połączyła się z kapitanem Jackiem Olechowskich i
ucieszyła się widząc jego uśmiechniętą twarz. Zanim przeszli do spraw
zawodowych przez chwilę rozmawiali o prywatnych sprawach. W końcu jednak trzeba
było poruszyć dwa tematy.
- W sprawie tych niedoszłych zamachów i kretów na
Więziennej Planecie – powiedział kapitan – to na razie u nas cisza. Nikogo nie
znaleźliśmy, nic się nie dzieje.
- U nas odkąd usadziliśmy tamtych w Kolonii
Karnej też spokój. Ale jednak obawiam się, że kiedy zacznie się ruch między
naszymi wymiarami, to kogoś tu do nas przywlecze. A nie mogę w nieskończoność
hamować ruchu więźniów czy turystykę. W końcu, to nasz zarobek.
- Każda osoba, która zgłosiła chęć spędzenia
trochę czasu w Karnym Mieście jest inwigilowana. Na razie mamy około setki
chętnych na podróż i wśród nich znaleźliśmy tylko pięć niepewnych osób.
- W każdym razie, ja im nie dam zbyt długo
siedzieć w Karnym Mieście.
- Raczej wyznacz strefy, gdzie mogą przebywać i
ani ty, ani Karol się tam nie pojawiajcie.
Olga uśmiechnęła się lekko.
- Wiesz, że to dobry pomysł. Tak zrobię. To kiedy
chcecie przysłać do nas pierwszych turystów?
- Za dwa tygodnie, dasz radę się przygotować?
- Dam – odparła Olga – a co z więźniami? Z tego
co wiem, kilku czeka na wysłanie.
- Piętnaście osób, w tym trzy kobiety.
- Prześlij mi dane, ulokujemy ich gdzie trzeba.
- Domki na odludziu dawno nie miały lokatorów –
śmiał się Jacek.
- Dokładnie, muszę tam wysłać ekipy remontowe i
od nowa je zaopatrzyć. Przydałby się też przegląd dronów i kamer. Ale to już
nie twój problem.
- Moim problemem jest nie dopuścić do
przeniknięcia do was kreta.
- Nikt nie jest nieomylny, ale nie martw się
jesteśmy przygotowani – pocieszyła go Olga – czy chcesz jeszcze o czymś ze mną
porozmawiać?
- Tak. Jest jeszcze jedna sprawa. Od kilku
tygodni nachodzi nas osobiście lub pisząc listy matka Anny Liwskiej. Mówiłaś
mi, że mamy ją blokować, ale powiem szczerze, mamy jej dosyć.
- Dobrze. Porozmawiam z nią jeszcze raz. Kto wie,
może kobieta zmieniła nastawienie do Ani i uda nam się je pogodzić.
- Byłbym wdzięczny.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Robert i
Lulu
Wszedł do sklepu z pamiątkami i od razu został
przywitany gorącym uściskiem i pocałunkami.
- Lulu, opanuj się – śmiał się – jesteśmy w
sklepie.
- A tam, nikt tu prawie nie zagląda – mówiła
dziewczyna i tuliła się do jego piersi – tęskniłam za tobą.
- Nie wiedzieliśmy się raptem dwa dni –
powiedział i odsunął ją od siebie.
Wiedział, że robi jej tym przykrość, ale był
mężczyzną z pewnymi zasadami, a okazywanie publicznie uczuć do nich nie
należało.
- To trwało wieki – powiedziała nadąsana Lulu.
Robert westchnął i położył jej rękę na ramieniu.
- Lulu. Nie gniewaj się na mnie. Jestem taki,
jaki jestem. Nie umiem inaczej.
- Wstydzisz się, że ktoś może zobaczyć, że mnie
przytulasz? – pytała nadal obrażona.
Mężczyzna pokiwał głową i po raz kolejny
zastanowił się, czy związanie z Lulu, było dobrym pomysłem. Ona potrzebowała kogoś o
podobnym do niej temperamencie. Tymczasem on był sztywny, nieprzystępny i
niereformowalny.
- Nie wstydzę się, ale nie widzę sensu w
afiszowaniu się z moimi uczuciami.
Odsunął się od niej.
- Może powinnaś…
Nie dała mu dokończyć.
- Nie chce tego słuchać. Podobasz mi się, lubię
twoją powagę i zasady – po czym uśmiechnęła się do niego szeroko – co nie
znaczy, że nie będę próbować przekonać cię do tego, że okazywanie czułości nie
jest niczym złym.
- Okazuję ci uczucia, ale nie na oczach świata.
- Zaraz zaczniesz wykład o tym, że jesteś też
kapitanem straży i że ta funkcja wymaga od ciebie pewnej postawy.
- Oszczędzę ci tej męki – powiedział i tym razem,
to on się lekko obruszył.
- No nie bądź taki – zaśmiała się – przecież
szanuję ciebie i twój zawód.
- Nie dogadamy się – powiedział z przekonaniem i
ją objął.
- Dogadamy – uśmiechnęła się i przytuliła do jego
piersi. Wiedziała, że to nie potrwa długo, ale już się nie boczyła. Musiała go
zrozumieć i nie mogła próbować zmienić. Że też spodobał jej się taki poważny
facet.
- Z czego się śmiejesz? – zapytał.
- Z siebie się śmieję, że zwariowałam na twoim
punkcie.
- Ja na twoim też – przyznał.
Jednak zamiast ją jeszcze trzymać w ramionach,
odsunął się i powiedział.
- Muszę na kilka dni wyjechać na inspekcje domków
na odludziu – widząc jej minę dodał – ale jak wrócę, obiecuję ci, że spędzimy
ze sobą jakiś czas.
- Wiesz, że ja jestem więźniem – mruknęła.
- Ale jeszcze nikt, nikomu nie zabronił siedzieć
godzinami w sklepie, pocałował ją w czoło – to miejsce publiczne, więc o nic
się nie martw.
Ucieszona Lulu uścisnęła go mocno. Niestety ktoś
wszedł do sklepu i musieli zakończyć te czułości. I o ile Lulu w ogóle się tym
nie przejęła, to Robert był lekko na siebie zły, że dał się ponieść uczuciom.
Jednak zrobił wszystko, żeby jego dziewczyna tego nie zauważyła.
Nina
Do przychodni przyniesiono na noszach dziwnego
mężczyznę. Oczywiście nikt nie robił żadnych uwag i wszyscy traktowali go
normalnie, ale dla Niny był dziwny. Przede wszystkim nigdy nie widziała go w Karnym Mieście, a w tak małej społeczności
trudno kogoś nie znać. Nie był też turystą ani mieszkańcem Nowego Miasta.
Wyglądał, jakby urwał się z lasu. Był cały ubłocony. Miał długą brodę i
skołtunione włosy. Na wierzchu okryty był futrem z jakiegoś zwierzęcia, a na
nogach miał grube, skórzane buty.
Jak się okazało, wszyscy prócz Niny wiedzieli kim
on jest.
- To jeden z myśliwych – wytłumaczyła pani Kasia-
mieszkają w lesie i dbają żebyśmy mieli co jeść.
- Nigdy o nich nie słyszałam – przyznała się
Nina.
- Nie miałaś na to czasu. To są wolni ludzie,
którzy postanowili żyć na łonie natury. To nie są tylko mężczyźni, ale kobiety
i dzieci. Jest niedaleko nas kilka rodzin. Mieszkają na drzewach w dobrze
strzeżonych domach.
- A co temu się stało?
- Miał spotkanie z drapieżnikiem. Stracił
czujność, ale na szczęście wie, jak się zachować w obliczu kotowatego i to go
uchroniło przed śmiercią. Niestety, chyba już nie będzie mógł polować. Ma
rozszarpaną rękę i nogę.
- Kto go uratował?
- Kumple. Oni nigdy nie chodzą sami po lesie –
pani Kasia nagle się ocknęła i powiedziała – nie ma czasu na gadanie, leć po
gazę i bandaże.
Bartek i
Agata
Szli spacerem po odśnieżonych chodnikach i
rozmawiali. Agata była w drodze do radia, a Bartek do swojego warsztatu.
- Już od kilku dni jest plusowa temperatura, ale
nie widać za bardzo żeby śnieg topniał – zagadnęła Agata.
- Trochę te zaspy zmalały, ale rzeczywiście
potrzeba czasu, żeby całkiem znikły.
- Z drugiej strony lepiej, żeby nie było to za
szybko, bo zrobi się jezioro.
- A tego byśmy nie chcieli – dokończył za nią
Bartek, a potem zmienił temat – słyszałem, że wybieracie się z Anią na kilka
dni do Nowego Miasta. Ona dostała przepustkę, a ty chcesz zmienić widok przed
oczami.
Agata wyczuła w jego głosie smutek, więc
powiedziała delikatnie.
- Bartku, wiem, że ty nie możesz się nigdzie
ruszać, ale…
- Nie musisz mi się tłumaczyć – powiedział –
chociaż trochę ci zazdroszczę. Wiem
jednak, że ja nie jestem tutaj dla zabawy.
- Nie będziesz na mnie zły?
- Oszalałaś? Cieszę się, że chociaż ty możesz
sobie gdzieś pojechać. A przy okazji zrobiłem ci listę rzeczy, których
potrzebuję do budowy domu, ale i do warsztatu.
- Kupię ci wszystko, co zechcesz – zapewniła go.
- Jesteś najlepszą dziewczyną pod słońcem.
- A ty chłopakiem.
- Kocham cię.
- A ja cię bardziej.
- Nie zaczynaj się przekomarzać – śmiała się
Agata.
- Ale kiedy ja to lubię.
Komentarze
Prześlij komentarz