Byłam sobie nad jeziorem Kośno


 W weekend pojechałam z tatą nad jezioro Kośno, świętować imieniny dobrego znajomego. Byłam tam najmłodsza (jeszczeJ), przeważały osoby siedemdziesiąt plus, ale były też osoby po pięćdziesiątce. I wszyscy świetnie się bawiliśmy. A dlaczego? Ponieważ w planie dnia było pływanie smoczą łodzią, piknik w lesie, kąpanie w jeziorze, a i to jeszcze nie wszystko.

Smoczą łódź macie poniżej.

Każdy uczestnik dostał wiosło i w rytm bębna, a raczej częściej poza nim płynęliśmy przez jezioro. Ono jest przepiękne. Ma jasnozieloną barwę i czystą wodę. Nie przeźroczystą, ale też nie brunatną breję. Przez godzinę wiosłowaliśmy do miejsca pikniku i ja oczywiście w strachu przed kleszczami wszelkiej maści wolałam spędzić czas w wodzie niż na lądzie. Co nie znaczy, że nie piknikowałam. Znalazłam nawet czas na opalanie w samotności na rybackim, ruchomym pomoście. A raczej na odpoczynek od wszystkiego. W tle słyszałam tylko szum drzew, jakieś głosy ludzkie w oddali i nieprzerwany śpiew ptaków. Było mi błogo. Powrót według mnie był dłuższy, ale reszta stwierdziła, że nie. Uważam, że ja mam rację, bo było więcej przerw w wiosłowaniu i czasu spędzonego na śpiewaniu piosenek, w tym „Stokrotki”. Chyba muszę się pogodzić z tym, że ten szlagier musi być śpiewany zawsze i wszędzie. Po powrocie do pensjonatu czekał na nas pyszny obiad, a potem grill.






smocza łódź





pijawka

Po obiedzie poszłam jeszcze z grupą nad inne jezioro - Czerwona Mała, ale już się w nim nie kąpałam. Za to było kilka malowniczych miejsc.









Zapadanie zmroku nad jeziorem było bardzo piękne i romantyczne. Albo było by, gdyby nie śpiewy wszelakiej maści i rozmowy, które zakłócały ciszę. Chciałam nagrać rechot żab, ale byliśmy za głośno.

Księżyc raz odwiedził staw....





No i wisienka na torcie tego wyjazdu. Zostawiłam sobie przy samochodzie sandały do wyschnięcia, a w nocy wyniósł mi je lis. Właścicielka powiedziała, że jak skoszą trawę i je znajdą, to mnie powiadomią. Powiedziałam, żeby się nie martwili, bo były stare i na dniach kupię sobie nowe.

Po śniadaniu wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do Jabłonny.

 Tak na koniec Wam powiem, że zabawa z seniorami jest przednia. Ileż oni mają siły. Ja wymiękłam i poszłam spać o 22:30 . Na swoje wytłumaczenie mam tylko, to że byłam od kilku dni niedospana i zmęczona zakończeniem roku szkolnego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka