Co u mnie słychać?


Jestem, żyję - jeszcze - i właśnie spojrzałam, że bardzo dawno nie pisałam.

Jakby co, to u mnie wszystko w porządku, mam mniej pracy i  spokojniejsze życie prywatne.

I nadal zadziwia mnie to, że kiedy mam ogromny nadmiar wszystkiego, to dopada mnie jednocześnie wena i częściej coś wrzucam na blog, a kiedy mam czas żeby odetchnąć, wtedy wena odpływa, a mnie się nic nie chce.

Ktoś pewnie mógłby mi powiedzieć, że brakuje mi w życiu równowagi. Że skaczę ze skrajności w skrajność, od wysokich obrotów do zalegania na kanapie. Coś w tym jest, ale ja nie umiem inaczej.

Powiedzmy sobie szczerze, taka jestem i tego nie zmienię.

Oczywiście, zaraz może mi ktoś napisać, że tylko krowa nie zmienia zdania.

Ale mnie to nie rusza, ja po prostu taka jestem. Skrajna.

Ale z tym leżeniem bez sensu na kanapie, to oczywiście przesadziłam, bo nie mogę powiedzieć, że się nudziłam. Przede wszystkim miałam mnóstwo czasu na czytanie książek i gazet, dzięki czemu mam dodatni przyrost wiedzy wszelakiej, dzięki której powstanie niedługo jeden z wpisów.

Poza tym nie zalegałam tylko na kanapie, ale również na huśtawce ogrodowej, na poduszkach i pod kocykiem. Z tym, że tam usiłowałam łapać drzemki zasłużonej czterdziestolatki, ale wciąż mi ktoś przeszkadzał, żądając mojej uwagi i rozmowy. I dobrze - to znak, że nie zostałam zapomniana. 

Z innych ciekawych rzeczy, które robiłam leżąc na kanapie, to wciągnęłam się w program "Plastyczna fuszerka", o lekarzach  Los Angeles, którzy naprawiają nieudane operacje plastyczne. I zawsze w jednym odcinku, jest ktoś "niemożliwy" do ogarnięcia przez zdrowy umysł, kto np. zrobił już o 20 operacji za dużo, albo ma piersi wielkości dużej dyni. Jest to dla mnie ciekawa wycieczka po różnych rodzajach ludzkiego myślenia i sposobu życia. I jako posiadaczka sporego- naturalnego biustu - zastanawiam się nad jednym, czy one są w stanie położyć się na brzuchu, a nawet na boku. I czy, jak leżą na plecach, to czy ten biust ich nie dusi. Bo ja kiedyś (byłam grubsza i miałam jeszcze większy biust) położyłam się na plecach i w ramach gimnastyki przerzuciłam nogi za głowę i myślałam, że się uduszę własnymi piersiami. A one, jak mają takie coś przed sobą, to one im  chyba i przy prostym leżeniu uciskają tchawicę.😕 Bardzo mnie to ciekawi.

Zalegałam też na łóżku w moim "gabinecie", gdzie przez ostatnie miesiące tłukłam stary serial "Zagubieni" z lat 2004 - 2010. Serial mnie wciągnął i przetrwałam wszystkie sezony. I na prawdę czekałam, aż wyjaśni się, o co tam właściwie chodzi.

No i się rozczarowałam, ale sam serial bardzo mi się podobał, tylko zakończenie było do bani.  

Za to w pracy, jak to w pracy, koniec roku już blisko, więc wszyscy się cieszą. Nie tylko uczniowie lubią wakacje, nauczyciele również. Moja gwarancja na 10 miesięcy cierpliwości do młodzieży właśnie się kończy i potrzebuję doładowania.

I na koniec, żebyście nie myśleli, że już zupełnie zapuściłam kanapowe korzenie, to codziennie od kilku miesięcy jeżdżę rowerem z domu na pętlę tramwajową, tam parkuję moją "brykę" i wsiadam w 17 i jadę do pracy. Do domu wracam również z tej pętli rowerem, więc mam trochę ruchu. No i pan od rehabilitacji motywuje mnie do ćwiczeń, ale tutaj wychodzi różnie. Za to moje stawy mają się lepiej. Na tyle, że znowu mogę tańczyć. Tylko okazji jakoś mało.😐😁

No to tyle. Na dniach będą bardziej konkretne wpisy. Dzisiaj taki tam miks przebojów.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka