Nastolatki kontra czterdziestolatki cz.2


Miał to być jeden wpis, ale kiedy umieszczałam pierwszą część na blogu, to przyszło mi do głowy jeszcze jedno porównanie, a kto wie, może jeszcze pojawią się nowe. Dlatego, żeby jeden tekst nie miał wymiarów pracy magisterskiej, postanowiłam rozbić go na części.

Zapraszam do czytania.

Zdrowie nastolatka a czterdziestolatka.

W dzisiejszych czasach mam wrażenie, że nie ma między nami zbyt wielu różnic, ponieważ codziennie słyszę od uczniów, że coś ich boli albo dolega. To tak, jak i ludziom po czterdziestce. Z tym, że ja nie mam zamiaru pisać tutaj o osobach, które są chore przewlekle czy mają, jakąś cięższą przypadłość. Chcę pisać o zdrowych ludziach, którym czasami może coś dolegać.

Kiedy nastolatek mówi, że coś go boli, dorośli zazwyczaj odpowiadają: Co cię boli? Co cię boli? Mnie w twoim wieku nic nie bolało?

Czy taka była prawda? W moim przypadku tak, bo byłam zdrowa jak koń i w liceum tylko raz zachorowałam na jakąś grypę. Pamiętam, to do dziś, bo mając gorączkę musiałam się uczyć  „Ody do młodości” na pamięć. Inną sprawą było, że często miałam kontuzje kolan i kostek, a to rzeczywiście bolało. A! I raz zachorowałam na korzonki, okropny ból.

Ale, to nie jest wpis o mnie, tylko ogólnie o ludzkości.

Zatem zaczynam. Tak, to wyżej, to był wstęp.

Zdrowie nastolatka.

Nastolatek nawet jeśli jęczy, że go coś boli, to i tak jest niezniszczalny. Kiedy jest zimno nie nosi czapki, ani szalika, a zamek od kurtki jest dla ozdoby, po przecież jaki jest sens go zapinać, kiedy na dworze mamy minus dwa, prawda? Dziewczyny może i zapinają kurtki, ale pod nimi mają krótkie topy odkrywające im nerki i brzuch. Albo krótkie kurtki, które odsłaniają gołe plecy. Są oczywiście i zmarzluchy, które próbują się wbić mi na lekcję w kożuchowych buciorach i puchową kurtką (oczywiście odsyłam ich do szatni), ale ja wiem, że to tylko przykrywka. Ponieważ kilka dni później widzę taką dziewczynę, co to było jej zimno, na studniówce, która w cienkiej sukience z odkrytymi plecami pali papierosy przed lokalem. I nic jej potem nie jest.

A jak to wygląda u czterdziestolatków?

Oooooojjjjj. Chodzimy zapięci na ostatni guzik, w dłuższych kurtkach lub płaszczach, okutani trzema szalikami z grubą czapką na głowie. I lepiej, żeby nigdzie nas nie przewiało, bo zapalenie gardła murowane. Ciepłe gacie, rajstopy i kalesony stają się najlepszymi przyjaciółmi człowieka. A jak się człowiek raz wystroi i ubierze lżej niż zwykle, to lepiej, żeby przemieszczał się po ulicach samochodem niż pomykał po chodniku. Bo pęcherz, też już nie ten sam.

I jak to mój brat ostatnio do mnie powiedział: Nie zapominaj, że jesteś już w tym wieku, kiedy inni gratulują ci „mądrości.” Mówił to w kontekście, że w naszym wieku już nie należy: chodzić spać z mokrą głową, wychodzić z mokrą głową do pracy, nosić cienkich rajstop i letniego płaszczyka w środku zimy, przelecieć bez czapki z domu do samochodu, bo to przecież tylko kawałek. A jeśli to robimy, to nie dziwmy się potem, że chorujemy.

I taka jest prawda. Ja przez godzinę rozmawiałam z koleżanką przez telefon kręcąc się wieczorem po dworze w lekkiej kurtce i dostałam zapalenia krtani. I niezmiennie zadziwia mnie fakt, że kiedy wchodzę zimną do morza w kostiumie kąpielowym, nic mi się nie dzieję, zero kataru. A kiedy jesienią odsłonię na chwilę ucho, jego zapalenie mam gwarantowane i to w ciągu dwudziestu czterech godzin od zdarzenia. Niewiarygodne!   

Niezniszczalność małolatów.

Nastolatki są niezniszczalne nie tylko przez odporność na zimno, ale są również niezniszczalne mimo kontuzji. Po co rehabilitacje, po co bezsensowne leżenie w łóżku ze skręconą kostką. Po co od razu po zdarzeniu pojechać do lekarza, kiedy nic jeszcze nie spuchło, więc  można grać dalej w kosza lub siatkę. To nic, że na drugi dzień wyje się z bólu, bo nie można stanąć na stopie. To nic, bo po trzech dniach przecież znowu wejdzie się na boisko. A nawet jeśli wsadzą nogę w gips, to po co potem ją rehabilitować. W końcu jesteśmy niezniszczalni.

A wieku czterdziestu lat.

Gdybym spotkał siebie w wieku siedemnastu lat, to bym sobie wygarbował skórę za to, że nie poszedłem na rehabilitację. Niezniszczalni, w mordę jeża!

Tylko teraz wszystko się człowiekowi sypie.

No właśnie. Kontuzje nabyte i zaniedbane w młodości umilają nam życie po czterdziestce, ponieważ uszkodzenia w końcu są tak duże, że dają o sobie znać. Dlatego czterdziestolatek nie będzie już robił gwiazdy ani stania na rękach, dopóki się nie zastanowi. (ja to robię, ale tylko na plaży, bo piasek jest miękki) I jak byłam ostatnio na trampolinach (a nie powinnam), nie zastanowiłam się nad „mądrością” tego czynu i dołączyłam do skakania. Niestety ból w kolanach był po jakimś czasie tak duży, że przytwierdził mnie do ziemi. Smutek i żal.  Nie można już wszystkiego zrobić z taką samą sprężystością, co kiedyś. W ogóle człowiek się cieszy, że cokolwiek jeszcze może zrobić. Ale bez szaleństw. No chyba, że ktoś ma kryzys wieku średniego i postanawia pokazać młodym, że jest się tak samo sprawnym i wytrzymałym, co kiedyś. A potem co? Voltaren i ziółka. Albo dumna postawa przy ludziach, stęki i jęki po zniknięciu im z oczu.

I na koniec tego porównania. Co myśli nastolatek widząc sprawnego w sporcie czterdziestolatka? – Taki stary, a jeszcze daje radę, dziwne.

A co myśli czterdziestolatek widząc sprawnego w sporcie nastolatka? - Phi, ja też tak umiem, ale nie chce mi się ruszać żeby to udowodnić. Albo: W mojej głowie też to robię i to nawet lepiej.

Pierwsza część:

https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2024/11/nastolatki-kontra-czterdziestolatki-cz1.html?m=1


Jeśli podobał się Wam mój wpis udostępnijcie go znajomym:)

 

 

   

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka