Polskę da się lubić – cztery pory roku
Czy nie jest fajnie mieć cztery pory roku? A nie dwie, lodowato i gorąco, jak na Syberii, albo ciepło i upalnie, jak w Egipcie. Pewnie, że fajnie. I my właśnie tak mamy: wiosnę, lato, jesień i zimę. Ostatnio kilka osób powiedziało mi, że wykreśliłoby listopad z kalendarza. Że jest teraz ciemno, buro i byle jak. Ja osobiście lubię, jak tak jest, chociaż oczywiście nie lubię, kiedy taka pogoda trzyma się do marca. Listopad jest jeden i taki powinien pozostać. A potem powinna być zima, ze śniegiem i małym mrozem, ciepła, ale nie upalna wiosna, słoneczne i ciepłe lato oraz kolorowa jesień. Niestety nie da się wszystkim dogodzić, mnie również, bo ja to bym najchętniej wykreśliła upały z termometru i utrzymywałabym lato na maksymalnych 26 stopniach, a nie 36. Ale, jak się nie ma co się lubi, to się przenosi na stałe do Hiszpanii albo na Koło Podbiegunowe. A szkoda, bo każda z naszych pór roku ma swój urok. Bo w Polsce jest pięknie o każdej porze roku niezależnie od tego, czym nas straszą media. Moje ulubione – atak zimy w grudniu. To ci powiedzieli nowość, zima w Polsce, no nie wierzę. Ale kończę być prześmiewcza i już pędzę do zachwalania naszego klimatu.
Pogoda
jest trudna do przewidzenia, więc każdy, nie tylko turyści mają co rano
niespodziankę. Miało lać, a świeci słońce, miało być ciepło, a jest minus trzy.
Takie mamy uroki zmienności naszej pogody. Kiedyś jakiś naukowiec wysnuł
„żartobliwie” teorię o tym, dlaczego my Polacy jesteśmy tacy zmienni, skrajni,
kłótliwi i trudno się z nami dogadać. Ponieważ nie mamy stałej pogody i to
wpływa na nasze postrzeganie świata. Co o tym sądzicie? Ciekawe?
Także,
zapraszam wszystkich turystów ze świata, przyjeżdżajcie, bo drugiego kraju z
taką pogodą, to w Europie nie ma.
Ale
miało być o porach roku, a ja wciąż się nabijam z pogody.
Już
się ogarniam i piszę, co miałam napisać.
Wiosna, to czas, kiedy po długich miesiącach ciemności budzimy się, tak jak przyroda do życia. Drzewa i krzewy wypuszczają pączki, na trawie pojawiają się pierwsze nieśmiałe kwiatki. Wszędzie słychać śpiew ptaków i bzyczenie owadów. Sami otwieramy szerzej drzwi i okna w naszych domach, żeby to świeże powietrze oczyściło każdy zakamarek ze złogów zimowego zaduchu. Potem pojawiają się kwiaty na drzewach, a w powietrzu unoszą piękne zapachy. Oczywiście w mieście trudniej to zauważyć, chyba, że w parkach, ale na wsi, na łonie przyrody, tam wszystko wybucha życiem. I my też wybuchamy, lepszym humorem, pogodniejszym nastawieniem. Wiele osób właśnie na wiosnę się zakochuję albo szuka kogoś do sparowania. Po kilkumiesięcznym spaniu w gawrze naszego koca, chętnie umawiamy się z ludźmi na spacery czy do ogródków przylegających do restauracji. Taki urok wiosny. W naszych domowych wazonach pojawiają się tulipany i żonkile, wytrawni działkowicze wysiewają nowalijki, przycinają drzewka i z radością czekają na owoce swojej pracy. Na naszych stołach pojawiają się młode ziemniaczki z koperkiem oraz młoda kapusta, którą możemy przegryźć pierwszą rzodkiewką. Zrzucamy z siebie ciężkie zimowe kurtki i buty i z miłą chęcią przebieramy się w coś lżejszego. Najlepiej widać to po młodzieży. Ledwie w marcu wyjdzie słońce, a oni już pomykają w krótkich rękawkach. Wiosną organizujemy grille, majówki i pierwsze wypady kajakowe. A inni robią pierwsze wypady łódkami po jeziorach albo chodzą po górskich szlakach, które są znowu dostępne dla zwykłych ludzi. Z racji kilku długich weekendów możemy spędzić czas nad morzem i zanim nasze kurorty zaleje fala turystów z Polski i zza granicy. Jeśli wiosna jest ciepła, to korzystamy również z otwartych kąpielisk. Ja osobiście (nie licząc morsowania) najwcześniej plażowałam i kąpałam się 1 maja. Ale to było lata temu. A potem na przełomie wiosny i lata pojawiają się czereśnie i truskawki oraz bób. Bób musiałam dodać, bo dla mnie od jego pojawienia zaczyna się lato.
A latem ja ledwie żyję, ale
zmarzluchy cieszą się upałem i słońcem. A latem mamy całą gamę świeżych warzyw
i owoców. Nie tylko zagranicznych cytrusów, ale i polskich śliwek, jabłek czy
gruszek. A przede wszystkim są maliny, agrest i porzeczki. No i wiśnie. W tym
roku zrobiłam kilka słoików dżemu, ale kiedy wróciłam trzy tygodnie później z
wakacji nad morzem, to został tylko jeden słoik. Kto nie lubi dżemu z wiśni?
Niektórzy lubią rabarbar, więc pieką z niego ciasta albo robią kompoty. W
lasach pojawiają się pierwsze grzyby, jagody, a jak jagody, to i jagodzianki,
poziomki i jeżyny. Lato, to też czas urlopów i turystyki, a w naszym kraju
jest, co robić. Fryty plażowe wybierają się nad morze, do wielu pięknych
kurortów, ale i mniejszych miejscowości. Miłośnicy jezior i lasów wybiorą
Mazury lub Bory Tucholskie, a ci co lubią dużo chodzić i to pod górkę, pojadą w
Tatry lub Bieszczady. Ale tak naprawdę, to w każdym zakątku naszego kraju jest
pięknie. Ja Wam tu zareklamuję latem Mazowsze. Odpoczynek nad wodą, do wyboru
do koloru, Zalew Zegrzyński, Wkra, Bug czy Narew, w wielu miejscach znajdziecie
wypożyczalnie kajaków, ale i miejsce na grilla, ognisko czy do plażowania. Dla
tych, co lubią oglądać zabytki, nie powinni ominąć Pułtuska, Płocka czy
Ciechanowa. Zapraszam również do Opinogóry, latem jest tam na pewno
przepięknie. Jeśli lubicie lasy, to mamy Puszczę Kampinoską, Białą i Zieloną.
Jest gdzie chodzić, jest co zwiedzać. A w tych lasach możecie natknąć się na
cmentarze albo pojedyncze groby nieznanych żołnierzy. A przy okazji zawsze
można nazbierać jagód albo kurek do jajecznicy.
Jadąc
latem przez Polskę można przyjrzeć się łanom zbóż, zielonym i żółtym, czy to
żyta czy to pszenicy. Piękny to widok, kiedy jedzie się z góry szosą, a wokół
ma się nieograniczone przestrzenie różnorakich pół. Lato jest piękne, ciepłe i
miłe. Ale to też czas robienia przetworów wszelakich i weków, które urozmaicą
nam menu zimą. Ogórki kiszone, gruszki w occie, śliwki też. Dżemy i warzywne kiszonki.
Kto, co umie, ten robi, a jeśli nie umie, to zawsze może liczyć na prezent od
dobrej duszy.
A potem następuje jesień. Jak dla mnie najpiękniejsza pora roku. To nic, że dni są coraz krótsze i trzeba się cieplej ubierać. To nic, że zaczyna się sezon na katar i kaszle wszelakie. To nic, że…, skoro mamy takie powiedzenie – ZŁOTA POLSKA JESIEŃ. Miałam kiedyś przyjemność być jesienią na Mazurach i jechać przez lasy, które mieniły się bajkowymi kolorami liści. Nigdzie nie widziałam takiej intensywności kolorów, chociaż sama mieszkam wśród lasów. A raczej laseczków. Jesienią najpiękniejsze są liście na drzewach, bo różnokolorowe. Dzieciaki zbierają żołędzie i kasztany, żeby w przedszkolu czy szkole robić jesienne ludziki. Zbierają liście i suszą między okładkami, żeby potem zrobić z nic jesienny kolaż na zajęcia plastyczne. A niejeden dorosły robi to samo. Jesienią fani grzybów ruszają szturmem do lasów i chwalą się zdobyczami wśród znajomych i w Internecie. To dobry czas na spacery po parkach i lasach, gdzie możemy w ciszy odpocząć od zgiełku pracy czy miasta. To czas też na orzechy, zwłaszcza włoskie. Kiedy są świeże są najlepsze. Niestety w tym roku na moim własnym drzewie z racji suchego lata orzechy nie były tak świeżutkie, jak zawsze. Ale, co tam. Raz jest tak, a raz inaczej. Jesień to też czas na jesienne owoce, przede wszystkim jabłka i gruszki, które są, jak wiadomo przepyszne. Jesienią szybciej zapada zmrok, ale my jeszcze chcemy wyjść gdzieś ze znajomymi. Tyle, że już nie do ogródków, a do zamkniętych restauracji, do kina lub teatru. Ale są też takie dni, kiedy niezależnie od pogody wychodzimy tłumnie z domu. Są to dni Święta Wszystkich Świętych czy Zaduszki albo 11 listopada, to najpiękniejsze święto państwowe. A to wszystko dzieje się w listopadzie, który nie jest taki najgorszy. I dynie, nie powinnam zapominać o dyniach. Zupy, dżemy i kiszonki, królują na wielu stołach, a dla takiego chrupacza, jak ja są jeszcze pestki z dyni. Mniam.
A
potem przychodzi zima i Polacy zastanawiają się, będzie śnieg i mróz czy nie? Z
jednej strony dobrze jest, kiedy jest cieplej, ale z drugiej, śnieg rozjaśnia
ponure dni i wieczory. Dzieci można wysłać na sanki, narciarze zacierają ręce
nie tylko w górach, ale i w Warszawie, a nawet na Mazurach mamy trasy zjazdowe dla fanów zimowych
sportów. A skoro zima, to Polacy gromadzą się przed telewizorami i oglądają
skoki albo wręcz jeżdżą za naszymi skoczkami po całej Europie i nie tylko. Zimą
jest też kolorowo, ponieważ mamy Święta Bożego Narodzenia oraz karnawał. A i
dla tych, co lubią się zakopać pod kocem zima ma swoją ofertę, na kakao albo
zimową herbatę z imbirem i cynamonem. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie
zrobiła wycieczki do jedzenia, bo zimową porą w Polsce jemy – bigosJ
Żarcik, chociaż to prawda. Ale ja chciałam powiedzieć o świątecznych ciastach
czyli makowcu i serniku oraz karnawałowym jedzeniu czyli pączkach i faworkach.
Zimą też jest fajnie na dworze nie tylko dla narciarzy. Zapaleni wędkarze
siedzą na lodzie na jeziorach i łowią ryby, a obok pluskają się morsy (i ja
też). To dobry czas na spacery w górach (ale tylko po wyznaczonych szlakach)
albo brzegiem morza, kiedy nie ma praktycznie turystów. A po takim wysiłku i
mrozie, zawsze dobrze jest usiąść w kawiarni na ciastku i kawie albo w domu pod
kocem z dobrą książką.
A
potem znowu wiosna….
Lubię
w naszym kraju to, że mamy cztery pory roku:)
Jeśli podobał Ci się mój wpis możesz go udostępnić znajomym:)
Powiązane linki:
https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2024/11/polske-da-sie-lubic-sawni-ludzie.html
https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2024/11/piekna-nasza-polska-caa-wstep.html
https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2024/11/polske-da-sie-lubic-jedzenie.html
Komentarze
Prześlij komentarz