Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2018

Jeszcze o śnie słów kilka

Ot, mentalność sowy. Po południu myślę sobie, -Ale fajnie, mam następnego dnia na późniejszą godzinę do pracy, będę mogła dłużej wieczorem posiedzieć, a i tak się wyśpię. Finał jednak jest taki, że dłuższe siedzenie jest duuuużo dłuższe i w rezultacie śpię krócej niż kiedy mam na wcześniejszą godzinę. Jaki z tego morał? Dla mnie żaden, ale piątek poszłam spać przed 22 :00, a wstałam po 9:00 rano. Może w tygodniu pracy powinnam chodzić spać o 20 00?

Sen- Polak potrafi.

 Oglądałam ostatnio na Demotywatorach wpis o tym, że tylko Polak potrafi wrócić do domu o 5:00 rano, nastawić budzik na 6:00 i wstać do pracy po godzinie snu. Stwierdzam że nie tylko Polak, ale i Polka to potrafi. Od razu przypomniały mi się czasy studenckie (i nie tylko ), kiedy rzeczywiście potrafiłam pójść na egzaminy po godzinie snu (no może po dwóch, ale na pewno nie więcej niż trzech), na przykład tak było ze zdawaniem lektoratu z języka niemieckiego.  Wróciłam ze skałek około 8:00 rano, a o dziesiątej miałam egzamin. Dodam jeszcze, że byłam po całonocnej podróży pociągiem. Oczywiście, że z pisemnego dostałam dwóję, ale nadrobiłam na ustnym, który był kilka dni później. To jest tylko jeden przykład , ale mam ich więcej. Generalnie należę do ludzi, którzy najlepiej pracują i myślą w nocy. W ogóle po zmroku najlepiej mi się żyje. Pewnie dlatego najbardziej lubię jesień i zimę. Szybko zaczyna robić się ciemno, a wtedy ja zaczynam działać. Wracając do tematu. Nawet i dzisi...

Lata 90' – Matura

Siedziałam dzisiaj w komisji maturalnej i dumałam nad przeszłością, a dokładniej przypominałam sobie swoją maturę. W 1997 roku zdawaliśmy dwa pisemne egzaminy z języka polskiego oraz z wybranego przedmiotu i trzy ustne, z języka polskiego, obcego oraz wybranego przedmiotu. Matematyka nie była obowiązkowa, z czego osobiście bardzo się cieszyłam. Na języku polskim siedziałam w ławce pod oknem, gdzieś mniej więcej pośrodku. Egzamin pisemny trwał wtedy 5 godzin. Na stoliku mieliśmy kanapki, batonik i wodę do picia. Mogliśmy mieć również maskotki, które miały nam dodawać otuchy podczas pisania wypracowania. Ja miałam swoją ulubioną lalkę szmaciankę – Rambitkę, którą dostałam kilka lat wcześniej od babci Basi. Komisje egzaminacyjne wyglądały kiedyś inaczej niż teraz. Po pierwsze, cały stół prezydialny zawalony był jedzeniem i obowiązkowymi paprotkami, po drugie, większość z nauczycieli, w ogóle się nami nie interesowała, była zbyt zaczytana w gazetach. Nikt nie siedział na baczność...

Ciemne wieki - odc.21

Kiedy już się zregenerowałam na tyle żeby móc prowadzić, Tymon zadecydował, że jedziemy do azylu. - A gdzie jest twój azyl? – zapytałam – bo ja, szukając swojego, wpadałam w coraz większe kłopoty. - Dobrze znasz to miejsce – burknął – stamtąd pochodzi twój Łazik i inne gadżety, którymi dysponujesz. - Znasz Lukasa? - Nie, ty go znasz i wiem, że u niego będziesz bezpieczna. Zastanawiałam się przez chwilę nad tą propozycją i wyraziłam swoje wątpliwości. - Nie chcę go narażać, zbyt dużo się wokół mnie dzieje… - Nie pamiętasz, facet cię zabił i pewnie teraz paple o tym na prawo i lewo, więc nie masz się co martwić, wszyscy uznają cię za martwą i pies z kulawą nogą się nie zainteresuje – powiedział wesoło Marek. - Marek ma rację i wykorzystamy to, żeby cię ukryć – powiedział Tymon tonem nie znoszącym sprzeciwu. Chciałam protestować, ale widząc ich miny zrezygnowałam. - No dobrze. - Zatem postanowione, jutro rano spotykamy się na parkingu – powiedział Tymon. Następ...

Walka z uzależnieniem od...:)

Rodzynek, suszonych śliwek i okazjonalnie od pestek od dyni. Przede wszystkim jednak od rodzynek. W końcu jakiś nałóg trzeba mieć, a skoro nie piję i nie palę, to czemu by nie być uzależnionym od rodzynek. W każdym razie przesadziłam z ilością i wiem, że nawet jeżeli kupię dużą paczkę na wiele dni, to starczy mi to maksymalnie na dwa, a potem… no wiecie…, co za dużo to niezdrowo. Dlatego stanęłam do walki z nałogiem i zabroniłam sobie kupować dużych paczek. Nic to jednak nie pomogło, bo od rana do wieczora myślałam jedynie o nich, nawet teraz myślę. Mała paczka okazywała się za mała, więc dokupywałam śliwki suszone, no i wiecie, co potem…, co za dużo to niezdrowo. Podjęłam jeszcze bardziej drastyczne kroki. Zamiast nich, zaczęłam kupować pestki od dyni. Oczywiście zaczęłam od jednej małej paczki, a potem przyszły dwie duże, no i wiecie, potem…, co za dużo to niezdrowo. Zatem postanowiłam odciąć się od źródła mojego nałogu i zaprzestać kupowania ich w jakiejkolwiek postaci...

W autobusie

Wczoraj jechałam na pierwszy dzień matur i z tego powodu, że obowiązywał świąteczny rozkład jady, postanowiłam wyjść tak, żeby mieć dużo czasu w zapasie. I dobrze zrobiłam, bo na Młocinach, Metro przywitało mnie i innych podróżujących zamkniętymi drzwiami. I w tym miejscu skończyły się moje marzenia o luźnej, majówkowej komunikacji. Wsiadłam do zatłoczonego tramwaju 33, który jest chyba najwolniejszą linią, jaka kursuje po Warszawie. Normalnie unikam tego tramwaju, bo z powodu wielu przystanków i pokręconej trasy, wlecze się, jak żółw.   I tak było i tym razem. Z zapasu czasu zrobił mi się deficyt. Na szczęście zdążyłam, ale wszystko musiałam organizować w przyspieszonym tempie i pilnować się, żeby mój stres nie był kłopotliwy, dla jeszcze bardziej zestresowanych maturzystów. Wiecie, jak ciężko jest się uśmiechać, kiedy mięśnie twarzy ma się napięte, jak stary rzemyk? Ale o czym ja piszę?! Miało być o komunikacji miejskiej. Wracając do tramwaju 33, był napchany po brzegi i ...

Handlowy Armagedon

Zawsze zastanawia mnie, dlaczego ludzie, na dzień przed zamknięciem supermarketów tłumnie nawiedzają centra handlowe i wykupują wszystko, jakby miał nadejść jakiś kataklizm. A może ich osobiście takowy spotyka? Na przykład mąż zagląda do lodówki i krzyczy:   - Gdzie moja pasztetowa, zawsze była, czemu dzisiaj jej nie ma!!! Dzieci zrozpaczone, bo zabrakło żelków lub innego lizaka, uderzają głową o podłogę i wrzeszczą wniebogłosy. - Chcemy słodyyyyczy!!!!! Aaaaa! Żona nie słyszy męża ani dzieci, ponieważ w łazience rwie włosy z głowy i piszczy: – Skończył mi się szampon!!!! Tak mniej więcej wyobrażam sobie dzień z życia ludzi, którzy nie umieją obejść się bez supermarketów. Wracając jednak do moich przemyśleń. W domach, w których bywam,   w lodówce jest wszystko. Jedzenie, soki, woda, słodycze, przekąski, które można jeść przez kilka dni i nie trzeba chodzić do żadnego sklepu, czy to dużego czy osiedlowego. Oczywiście, oni też często robią zakupy, zwłaszcza...

Ciemne wieki - odc.20

------------------------------------------------------------------------------------------------- Obudziłam się na 20 minut przed wyłączeniem osłony. Szybko przemyłam twarz, przełknęłam wczorajszą kolację, przygotowałam się na konfrontację i otworzyłam drzwi. Kapitan Jacek Polanowski stał na korytarzu i czekał, aż będzie mógł do mnie strzelić. Był blady i jedną ręką trzymał się za bok, ale broń ściskał pewnie i widać było, że nie odpuści. - Jeszcze 10 minut – powiedziałam – może porozmawiamy. - Nie będę rozmawiać. - Powinien pójść pan do lekarza. - Nie będę rozmawiać. - Powinien pan wiedzieć, że samochody Łowców, to nie rodzinne limuzyny… - Zamknij się! – wykrzyknął – nie chcę z tobą gadać, chcę cię zabić. - Ale za co? Nic panu nie zrobiłam, ani nie jestem nic winna. - Naigrywasz się ze mnie, to wystarczający powód. Uświadomiłam sobie, że mam do czynienia z człowiekiem szalonym. - A gdybym zgodziła się z panem umówić? Gdybym, no nie wiem… pozwoliła panu na o...

Ciemne wieki - odc.19

Spotkanie u brata Dagmary dobiegło końca. Goście pomału opuszczali zamek, a i ona była już spakowana i gotowa do odjazdu. Czuła się źle. Thomas wracał do Afryki, a ona na wykopaliska. Jeszcze tylko herbatka oraz ciastko u babci i koniec. Koniec wakacyjnego romansu. - Babciu, czy ja mogę rzucić wszystko i pojechać z Thomasem do Afryki? – zapytała, chociaż wcale nie miała takiego zamiaru. - Możesz, ale czyż nie lepiej gdyby on rzucił wszystko i pojechał z tobą do Warszawy? Popatrzyła na starszą kobietę ze zdziwieniem. - Dlaczego miałby wszystko rzucać? - A czemu ty? - No dla niego… - A on dla ciebie nie? – wnuczka zauważyła wesołe ogniki w oczach babci. - Oczywiście, że on dla mnie też, ale on ma pracę, taką poważną, a ja jestem takim jakby szpiegiem i to całkiem za darmo. - A co on robi? - Ma hotel. - No to rzeczywiście tobie było by łatwiej, tylko zastanów się, czy nie za szybko chcesz stąd wyjeżdżać. Dagmara westchnęła i zamiast odpowiedzieć zaczęła jeś...