Zawsze zastanawia mnie, dlaczego ludzie, na dzień przed zamknięciem supermarketów tłumnie nawiedzają centra handlowe i wykupują wszystko, jakby miał nadejść jakiś kataklizm. A może ich osobiście takowy spotyka? Na przykład mąż zagląda do lodówki i krzyczy: - Gdzie moja pasztetowa, zawsze była, czemu dzisiaj jej nie ma!!! Dzieci zrozpaczone, bo zabrakło żelków lub innego lizaka, uderzają głową o podłogę i wrzeszczą wniebogłosy. - Chcemy słodyyyyczy!!!!! Aaaaa! Żona nie słyszy męża ani dzieci, ponieważ w łazience rwie włosy z głowy i piszczy: – Skończył mi się szampon!!!! Tak mniej więcej wyobrażam sobie dzień z życia ludzi, którzy nie umieją obejść się bez supermarketów. Wracając jednak do moich przemyśleń. W domach, w których bywam, w lodówce jest wszystko. Jedzenie, soki, woda, słodycze, przekąski, które można jeść przez kilka dni i nie trzeba chodzić do żadnego sklepu, czy to dużego czy osiedlowego. Oczywiście, oni też często robią zakupy, zwłaszcza...