Jestem matką - film (2019)



 To nowa produkcja Netflixa, koło której chodziłam przez kilka tygodni. Spowodowane było to tym, że nie mam dobrego zdania o produkcjach tej firmy.  Mają płytkie scenariusze, a dialogi są pełne wulgaryzmów. Podczas oglądania można wyłapać mnóstwo pomyłek zwłaszcza, co do nagle zmieniającej się pory dnia czy ubrań aktorów. Dodatkowo Netflix wypuszcza produkcje, które często kłócą się z moim światopoglądem, dlatego do tego filmu podchodziłam z dużą nieufnością. I zostałam mile zaskoczona. Chociaż "mile", przy dosyć trudnym scenariuszu nie jest właściwym słowem.  Oczywiście nie będę robić spoileru, ale co nieco o nim napiszę. Dla tych, którzy nie chcą się moim zdaniem sugerować, radzę zakończyć czytanie, bo do kilku rzeczy się odniosę.
Ogólnie chodzi o to, że świat uległ zagładzie, ale zostały ludzkie embriony i robot - matka, który miał zorganizować ponowne zaludnienie ziemi. Co mnie zaciekawiło, to że nie nazywa się ich zarodkami czy embrionami, a braćmi i siostrami głównej bohaterki. Oczywiście okazuje się, że jednak ktoś przeżył i w poukładane życie bohaterki wdzierają niepewność, brak zaufania i brak pewności, o tym, kto mówi prawdę.
Film miał dla mnie duże zadatki na to, żeby mi się nie spodobał. A to przez to, że w większości był kręcony w zamkniętym pomieszczeniu, czego nie lubię. Jednak nie przeszkadzało mi to. Większość fabuły jest spokojna, wyważona i powinna mnie znudzić, ale o dziwo wciągała mnie co raz bardziej. Do tego stopnia, że zapomniałam, że oglądam go w Internecie i czekałam na przerwę reklamową, żeby iść do toalety.  
A to dlatego, że zastanawiałam się nad sytuacją bohaterki. Urodziła się i mieszkała sama z robotem, który zachowywał się bardzo ludzko, ale jednak to kupa żelastwa.
Teraz i do końca będzie lekki spoiler.
Zastanawiałam się nad samotnością tej dziewczyny. Nie miała żadnego człowieka obok siebie. Wiem, że nie znała innej sytuacji, ale bądź co bądź jesteśmy stadni. Nawet jeśli nie lubimy ludzi, to potrzebujemy ich, żeby móc ich nie lubić.
To mnie lekko przerażało. Nie chciałabym być sama, jak palec. 
Na filmwebie dałam mu 7 punktów i oceniam, jako dobry, jednak do znakomitości dużo mu brakuje. Z trzech podstawowych powodów. Po pierwsze, gdybym ja pierwszy raz zobaczyła żywego człowieka, chyba nie przestałabym go dotykać i nie przeszłabym z tym do porządku dziennego. Po drugie, za bardzo przesadzili z tajemnicą i kłamstwami kobiety z zewnątrz. W ogóle to nie było potrzebne. I po trzecie. Dziewczyna po raz pierwszy znajduje się na zewnątrz. Widzi na żywo świat i od razu czuje się w nim normalnie. Ja to bym raczej osłupiała, dostała spazmów ze wzruszenia lub obrzydzenia. Poza tym, po tylu latach w zamknięciu, przestrzeń powinna ją przerażać. 
Ale oprócz tych wpadek, film jest ok. Polecam

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka