Więzienna planeta - odc.34

 


Robert

Trzymał list do Karola w ręku i czytał go już po raz setny w nadziei, że znajdzie tam rozwiązanie problemu. Ktoś chciał faceta wyciągnąć z mamra, ale w dziwny sposób. Zazwyczaj działo się to przez prawników i sąd, a nie przez listy. Czy szykowali atak na Karne Miast albo coś w tym tylu? To nie miało sensu, droga z Ziemi na Więzienną Planetę nie była łatwa i prosta. Samo dostanie się do tuby wymagało sforsowania nie tylko budynku, ale i piwnic. A nawet jeśli dostaliby się tutaj, to nie udałoby im się wyjść poza bazę przerzutową.

Czemu napisali tak otwarty list? Czy myśleli, że nikt go tutaj nie przechwyci? A może to było badanie gruntu. Kogoś na dole już mają w swoich rękach, ale na górze nie. Czy coś jeszcze przesłali? Może łapówkę? I czemu grozili Karolowi śmiercią, przecież powinni wiedzieć, że nie będzie mógł odpowiedzieć na ten list. Nawet jeśli by chciał, to nie było adresata. To znaczy był, ale trop okazał się fałszywy. Muszę coś postanowić. Ale nie mogę tego zrobić sam.

Ktoś zapukał do drzwi gabinetu. To był dyżurny.

- Burmistrz chce się z panem widzieć o 14 00.

- Dobrze, powiedz mu, że będę punktualnie.

Nie wiedział czemu, ale miał wrażenie, że powodem spotkania będzie właśnie ten list.

 

Tomek i Ania

Znowu został wysłany do rąbania drzewa. Nie był z tego za bardzo zadowolony, ale strażnik powiedział do niego.

- Ale zimą chcesz mieć ciepło w tyłek?

- No raczej.

- No to będziesz mieć tak ciepło, jak sobie drew narąbiesz. A zima już blisko, tutaj zaczyna się w październiku, czyli za miesiąc.

Tomek przestał marudzić i poszedł na stanowisko pracy. Tam jego poprzednicy zrobili dobrą robotę, bo wokół rosły ściany szczap, którymi niedługo wszyscy będą ogrzewać domy. Dzisiaj nie był sam. Pracowało z nim jeszcze kilku mężczyzn. Najwidoczniej należało przyspieszyć przygotowanie do zimy. Dowiedział się od nich, że po południu mają przyjść wyznaczone osoby, które będą rozwozić przydziały drewna do poszczególnych budynków.

- Samochodem? – zapytał.

- Nie. Na wózkach. Dwie osoby na jeden wózek. Nie będzie im ciężko, ale to żmudna robota. Lepiej jest łupać szczapy – powiedział jeden z mężczyzn.

I rzeczywiście około godziny 14:00 pojawiły się pierwsze wózki. Tomek na początku nie zwracał na to uwagi, ponieważ znajdował się po drugiej stronie sterty drewna, ale po jakimś czasie ta zmalała na tyle, żeby mógł zauważyć Anię.

Stanął jak wryty i patrzył na kobietę z zachwytem. Miała na sobie zielone spodnie i szarą lekką kurtkę. Na ręce nałożyła wielgachne rękawice, przez które łapała drewno i układała równo na wózku. Pomagała jej ruda sympatia Bartka. Obie kobiety były uśmiechnięte i  zadowolone z pracy.

Bezwiednie zbliżył się do równo ułożonych klocków i oprał się o nie. A kiedy zorientował się, co robi, było już za późno.

- Przepraszam – powiedziała cicho Ania – ale czy mógłbyś się przesunąć, chciałam wziąć to drewno.

- Oczywiście – Tomek odskoczył, jak oparzony – nie chciałem przeszkadzać.

- Nie przeszkadzasz – spojrzała na niego i szybko odwróciła wzrok.

Znał tysiąc sposobów, żeby zagaić rozmowę z dziewczyną, ale tym razem wszystkie zawiodły. A raczej wszystko wywietrzało mu z głowy.

Dlatego zdecydował się na:

- To wy prowadzicie Radio Mix?

- Tak. Ja i Agata.

- Lubicie to robić?

- Pewnie. To przyjemne zajęcie – uśmiechnęła się do niego lekko, spojrzała mu w oczy, ale szybko odwróciła wzrok.

- Muszę wracać do pracy. Miło było porozmawiać.

- Jak masz na imię – nie mógł się powstrzymać.

- Ania.

- Tomek.

- No to do zobaczenia Tomku – po czym się zaśmiała – pewnie za jakieś pół godziny.

Tomek się nie zaśmiał, stracił głos, a krew odpłynęła mu gdzieś, nie wiadomo gdzie. Ten śmiech powalił go w myślach na kolana. Ona musi być moja – jęknął w duszy. A w rzeczywistości skłonił głowę i odszedł do roboty.

Cieszył się, że pracuje fizycznie. Dzięki temu mógł wyrzucić z siebie nadmiar emocji, które nim targały po rozmowie z dziewczyną.

 

Nina

Układała w szafkach lekarstwa kiedy do gabinetu przyszła jej aktualna terapeutka. To była już druga, odkąd wypuścili ją do miasta. Tym razem trafiła na osobę po pięćdziesiątce, która wydawała się wyzbyta jakichkolwiek emocji i nie dała się w żaden sposób przez nią sprowokować. A próbowała na wszelkie sposoby, żeby utrudnić kobiecie życie. Nie na tyle jednak, żeby musiał interweniować kapitan straży. Nina wzdrygnęła się na samą myśl o tym człowieku.

- Nie przyszłaś na spotkanie – powiedziała spokojnym głosem bez wyrazu.

- Zapomniałam – powiedziała Nina.

- Nie sądzę, żeby można było zapominać o codziennych sesjach, które są zawsze o tej samej godzinie.

- Zapomniałam, bo się zapracowałam – uzupełniła Nina.

Terapeutka nie drążyła tematu tylko od razu przeszła do rzeczy.

- W takim razie odłóż teraz pracę i siadaj.

Skazana z niechęcią posłuchała polecenia.

- W ciągu tygodnia trzy razy złamałaś zasady Karnego Miasta.

- Niby kiedy? – oburzyła się Nina.

- Raz, nie przyszłaś na sesję, dwa spóźniłaś się do pracy przy murze o dwie godziny.

- Miałam wytłumaczenie, brzuch mnie bolał – wykrzyknęła Nina.

- I trzy, doprowadziłaś wczoraj do łez jedną ze skazanych.

- Co?! Niby kogo?! I kiedy?!

- Nie krzycz – upomniała ją terapeutka i powiedziała – chyba zapominasz, że tutaj wszystko jest nagrywane. A wczoraj przeprowadziłaś rozmowę z Anną, która prowadzi radio. Wyśmiałaś pomysł, czym naruszyłaś zasady tutejszego funkcjonowania. Nie musi ci się podobać to, co robią inni, ale nie masz prawa tego krytykować.

Nina wzruszyła ramionami.

- Wielkie mi co.

Terapeutka nie dała jej dokończyć, tylko powiedziała wręczając dokument.

- To pismo od kapitana, w którym informuje cię, że właśnie straciłaś drugą szansę. Została ci tylko jedna. Na twoim miejscu mocno bym przemyślała swoje zachowanie. Bo została ci tylko jedna, a potem nikt się nie sprzeciwi temu, że kapitan wystawi cię za bramę.

Nina nic nie powiedziała tylko tępo patrzyła na kobietę, ta dodała na koniec.

- A drapieżniki nie będą cię pytać o poglądy. Rozszarpią cię i zjedzą ze smakiem. Do widzenia.

Terapeutka wyszła, a Nina zerknęła na pismo.

„Karne Miasto 18 września 2096 rok.

Kapitan Straży Robert Zabłocki do więźniarki nr 2345 Niny Pachulskiej.

Straciłaś dwie szanse na poprawę, została ci tylko jedna.

W ramach rehabilitacji swojego zachowania masz osobiście i przy świadkach przeprosić więźniarkę nr 2356 Annę Liwską za swoje złośliwe opinie o Radio Mix. Na przeprosiny masz dwa dni. Dodatkowo będziesz stawiać się przy murze nie raz a dwa razy w tygodniu od 8:00 rano i będziesz pracować do zmroku. Czas trwania kary, do odwołania. Jeśli nie wywiążesz się z tych dwóch zadań stracisz ostatnią szansę i zginiesz rozszarpana przez drapieżniki za murami miasta.

Z poważaniem

Robert Zabłocki”

Nina zaklęła szpetnie.

- Co oni sobie myślą, że mogą sobie ze mną wszystko zrobić?

Wiedziała, że mogli. W domku na pustkowiu mogła zginąć, a życie tam wcale nie było żartem. Była zła, ale wiedziała, że musi podporządkować się do wytycznym kapitana.

 

 

Bartek i Agata

Bartek niósł duże paczki do sklepu z pamiątkami i był bardzo zadowolony z tego, że jego rzeźby cieszą się takim wzięciem. Tym razem przeszedł samego siebie i stworzył dwie kotowate rzeźby naturalnych rozmiarów. Był ciekaw, czy ktoś będzie chciał mieć coś takiego w domu. Tak się nad tym zamyślił, że zupełnie nie zauważył, że na jego drodze pojawiła się Agata. Ta też nie zauważyła Bartka, ponieważ wpatrywała się w kartki z tekstem do dzisiejszej popołudniowej audycji w radio. Szła chodnikiem zupełnie nie patrząc, co się wokół niej dzieje. Aż nagle znalazła się na ziemi. Kartki pofrunęły w powietrze.

Spojrzała przed siebie. Bartek oczywiście się nie przewrócił, ale pudła wypadły mi z rąk. Oboje zamarli. W końcu mężczyzna ocknął się pierwszy i wyciągnął rękę.

- Przepraszam, nie zauważyłem cię.

Agata miała zamiar odtrącić jego pomoc, ale w końcu złapała go za dłoń.

Stanęli naprzeciw siebie i oboje głośno oddychali. Nie wiedzieli, co powiedzieć. Ale jedno było pewne, że od razu wywietrzały im z głów wszystkie pretensje i złości.

- Tego – zaczął Bartek.

- Nie gniewam się – wypaliła Agata.

To go zaskoczyło. Myślał, że będzie miała pretensje. Już nie wiedział o co, czy o pocałunek, czy za milczenie. Kto wiedział, jakimi drogami chodzą humory kobiet. To proste zdanie całkiem go zaskoczyło. W końcu wydukał.

- Nie powinienem tego robić.

- Ale zrobiłeś i ja się nie gniewam. Może ja nie powinnam uciekać?

- Nie, dobrze zrobiłaś. Inaczej byłaby afera.

Zamilkli na chwilę.

- Agato – powiedział miękko, ta spojrzała mu w oczy – musisz mnie unikać.

Była zaskoczona.

- Ale dlaczego?

- Ponieważ jestem nieobliczalny. Nie jestem grzecznym chłopcem i nie umiem nad sobą panować. A ty potrzebujesz kogoś innego, na pewno nie takiego przestępcy, jak ja.

- A skąd ty tak dobrze wiesz, czego ja potrzebuję? – zapytała zaczepnie – a może mi się podobasz właśnie dlatego, że jesteś taki a nie inny?

- Skrzywdzę cię – powiedział szczerze.

- Czemu tak uważasz?

- Bo nie umiem inaczej.

- Myślę, że się mylisz. Gdyby tak było, nie ostrzegałbyś mnie przed sobą. Znasz siebie i znasz swoje słabości. A ja też nie jestem kryształowa. Mam swoje wady.

- Skrzywdzę cię.

- Tego nie wiesz. Ja też mogę ciebie skrzywdzić.

- O nie, nie ty.

Agata zaśmiała się widząc bezgraniczne uwielbienie w jego oczach.

- Bartek, nie jestem chodzącym ideałem. Powinieneś już to zauważyć. Robię gafę za gafą…

- Ale nie jesteś przestępcą.

Agata wspięła się na palce i pocałowała go w policzek.

- Przestań się zamartwiać – powiedziała – jakoś to będzie.

Bartek stał zaskoczony, że aż musiał dotknąć dłonią śladu po pocałunku. Nie mógł uwierzyć, że to była prawda.

- Będę trzymał ręce przy sobie – obiecał.

- No ja myślę – zaśmiała się Agata.

Stali tak naprzeciw siebie jeszcze przez minutę, aż w końcu Agata przypomniała sobie, że za chwilę ma program w radio, na co Bartek również się ocknął, zebrał swoje pudła i rozeszli się do swoich spraw.

Serca obojga śpiewały ze szczęścia. Nie wiedzieli, jak będzie, ale ważne, że się pogodzili.

 

Nina i Ania

Na spotkaniu z terapeutką zapytała, czy ta pójdzie z nią do Ani, żeby być świadkiem jej przeprosin. Terapeutka zgodziła się, ale wzięła ze sobą jeszcze dwie osoby. Weszli do mieszkania Niny, która od razu się wściekła.

- Dlaczego ich pani wzięła?

- Mieli być świadkowie, nie świadek – przypomniała.

Nina klnąc pod nosem wyszła ze swojej kwatery i głośno zapukała do drzwi Ani. Ta otworzyła i mocno się zdziwiła widząc wykrzywioną złością twarz Niny oraz terapeutów.

- Czegoś państwo ode mnie chcą? – zapytała patrząc z niepokojem na wściekłą kobietę.

- Nina chce ci coś powiedzieć – powiedziała spokojnie terapeutka.

Ania spojrzała na Ninę, a ta powiedziała.

- Przepraszam, że skrytykowałam radio – i zamilkła.

Wszyscy stali w ciszy nie wiedząc, czy jeszcze coś doda, czy nie.

W końcu terapeutka uznała, że więcej się z niej nie wyciągnie, więc zwróciła się do Ani.

- Czy przyjmujesz takie przeprosiny?

- Tak, przyjmuję.

- Dziękuję. Proszę wracać do swoich spraw – po czym spojrzała na Ninę – a my jeszcze chwilę porozmawiamy.

Nina zacisnęła pięści, ale nic nie powiedziała wróciła z terapeutką do swojego mieszkania. 


kolejny odcinek 09 września

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka