Więzienna planeta - odc.35
Robert,
Olga i Paweł
Umówili się we trójkę w bazie przerzutowej, z
tym, że Olga nadawała z Ziemi.
Nie rozmawiali jednak przez oficjalne łącze, ale
przez specjalne i zarezerwowane tylko dla najważniejszych pracowników
więzienia.
Po zwyczajowych grzecznościach przeszli od razu
do rzeczy.
- Ustaliłaś coś? – zapytała Paweł.
- Na razie nie. Poza tym siedzę cicho, ponieważ
czekam na wyniki drugiego etapu naboru. Kiedy wybiorę nowy skład, wtedy
prześwietlę ich, jak przez lupę. Kto wie ilu płatnych zabójców będzie w tej
ekipie.
- U nas sprawdziliśmy już wszystkich pracowników
– powiedział burmistrz – pozostaje nam jeszcze przesłuchanie więźniów, ale z
tym zaczekamy na twój powrót. Nawet jeśli ktoś ma zlecenie, to i tak na razie
czekamy, aż ktoś będzie próbował wyciągnąć stąd Karola.
- Fakt, list jasno mówi, że ma robotę, ale od
niego zależy, co będzie dalej – zgodziła się Olga – w każdym razie ustaliliśmy
z Jackiem, że zaczniemy szperać po naborze. Gdyby jednak coś się po drodze
zdarzyło, dam znać.
- My również.
- A co na to wszystko Karol? – zapytała.
- Niezmiennie cię kocha i nie chce stąd odejść –
powiedział Paweł. Olga zaczerwieniła się po koniuszki uszów.
- Paweł! To oficjalna rozmowa! – zganiła go.
- Oczywiście pani dyrektor, ale ja tylko cytuję jego
słowa – śmiał się Paweł.
- Czyli, ja też jestem zagrożona – zaniepokoiła
się Olga – jeśli on się nie zgodzi, uderzą we mnie. Niedobrze.
- Na razie nic się nie dzieje – powiedział
uspokajająco Robert – poza tym dałem wytyczne Jackowi, żeby ktoś cię cały czas
pilnował.
- Naprawdę? – zdziwiła się.
- Tak. I twoją rodzinę też.
- Nie powinieneś tego robić. Tamci nabiorą
podejrzeń.
- Absolutnie nie- zapewnił Robert – bo to nie są
nasi ludzie. Tylko inni i nie pytaj kim są, bo ci nie powiem.
- Jesteś kochany.
- Nie ma za co – odparł sucho kapitan, którego
krępowały takie teksty i zmienił temat – kiedy wracasz?
- W następnym tygodniu.
- To dobrze – wtrącił się Paweł – bo bez ciebie,
wszystko tu się sypie.
- Tak, na pewno – zaśmiała się Olga.
- A żebyś wiedziała – powiedział Paweł – wracaj,
jak najszybciej. Wtedy wszyscy odetchniemy. Nie tylko Karolowi na tobie zależy.
Olga prawie się popłakała ze wzruszenia.
- Dziękuję wam chłopcy za te ciepłe słowa.
- Nie roztkliwiaj się tak – wtrącił Robert – bo
to oficjalna rozmowa.
Cała trójka zaśmiała się z tego żartu. Po chwili zakończyli rozmowę i każde wróciło do swoich spraw.
Karol,
Bartek i Tomek
Jak zwykle spotkali się na głównym placu i o
dziwo dwóch z nich miało dzisiaj ochotę pogadać.
- Pogodziłem się z Agatą – powiedział Bartek.
- A ja poznałem Anię – zaśmiał się Tomek.
- Dała mi szansę, nie skreśliła mnie tylko
dlatego, że jestem nieokrzesanym dzikusem – cieszył się Bartek.
- Ania na razie nie wie o moim uczuciu, ale coś
czuję, że się zaprzyjaźnimy – dodał Tomek.
- A ja zaraz puszczę pawia – sprowadził ich na
ziemię Karol – zachowujecie się jak baby. Mało się ze szczęścia nie…
- To, że ty nie jesteś wylewny, to nie znaczy, że
my też – przerwał mu Bartek – a jeśli chodzi o mnie, to znasz mnie, co mam w
sercu, to i na języku.
- Czasami mógłbyś się w niego ugryźć – mruknął
Karol.
- Sam się ugryź – burknął Bartek nagle zeźlony –
a ja będę się cieszył, ponieważ już myślałem o sobie bardzo źle, tymczasem
Agata dała mi szansę. Dlaczego miałbym o tym nie mówić?
- Bo jesteś facetem, a faceci nie piszczą jak
panienki.
Bartek zrobił się czerwony na twarzy i napiął
wszystkie mięśnie.
Tomek stanął między nim a Karolem. Wiedział, że
nie ma szans z tymi typami, ale zaraz mogło się zrobić bardzo źle.
- Przesadziłeś – powiedział do Karola – mnie ta
twoja gadka nie rusza, ale jak widzisz twojemu kumplowi zaraz para pójdzie z
uszu.
Tomek czuł oddech Bartka na karku i aż mu włosy
dęba stawały, kiedy pomyślał, że ten wielkolud miałby go uderzyć. Zmiótł by go
z powierzchni ziemi i nawet by się nie zmachał.
Karol wyprostował się, co niewiele mu dało, bo
nie był wysokim mężczyzną i spojrzał poważnie na Bartka.
- Przepraszam.
- Wiesz, gdzie możesz sobie to swoje przepraszam
wsadzić?! – krzyknął Bartek.
- Wiem i masz rację, tam powinienem wsadzić
wszystko, co powiedziałem.
Bartek sapał, jak parowóz, zaciskał pięści i
ciskał przekleństwa, ale się nie ruszył.
- To, że ty nie masz emocji, nie oznacza, że
wszyscy tak mają! – wydarł się tak głośno, że aż ludzie przechodzący obok nich
zatrzymali się osłupiali, a dwóch strażników zaczęło iść w ich stronę.
- Masz zupełną rację – mówił spokojnie Karol.
- No! – burknął Bartek i odszedł zamaszystym
krokiem. Ledwo powstrzymywał się, żeby nie uderzać w co popadnie.
- No to poprawiłeś nam humor – mruknął Tomek i
też odszedł.
Tymczasem strażnicy podeszli do Karola.
- Wszystko w porządku?
- Tak. Ale to mnie odbierzcie przywileje, to ja
go sprowokowałem.
- Nie my to ocenimy. Cała trójka stawi się za
godzinę u kapitana. I to pan pójdzie poinformować kolegów.
- Dobrze – odparł Karol.
Ania i
Agata
- Witajcie kochani z tej strony nadaje Radio Mix
– powiedziała Agata do mikrofonu – dzisiaj mamy dla was coś specjalnego, coś co
ucieszy was niezmiernie i dobrze nastawi na całe popołudnie.
- Agato, nie trzymaj naszych słuchaczy w
niepewności, powiedz w końcu o co chodzi – śmiała się Ania.
- Masz rację, nie ma co przedłużać, bo czas
antenowy krótki – zrobiła pauzę i zwróciła się do Ani – chociaż myślę, że to ty
powinnaś o tym powiedzieć. W końcu maczałaś w tym palce.
W głośniku zabrzmiał perlisty śmiech Ani.
- Dobrze, dobrze, powiem. Kochani słuchajcie,
udało nam się zorganizować krótki koncert z udziałem waszych dzieci. Piętnaście
osób zagra i zaśpiewa dla was trzy piosenki rodem z Ziemi i dwie, które
powstały w trakcie przygotowywania projektu.
- Co ciekawe – wtrąciła Agata – koncert będzie na
żywo.
- To prawda, jesteśmy w szkole i właśnie
wchodzimy do sali muzycznej, gdzie czekają na nas wykonawcy.
- Witajcie artyści – wykrzyknęła Agata.
- Dzień dobry Radio Mix – wykrzyknęły dzieci i
młodzież.
W Karnym Mieście przerwano wszelkie zajęcia i
zaczęto nasłuchiwać. Nawet praca przy murze została przerwana, żeby posłuchać
pierwszego koncertu na żywo.
- Wszyscy gotowi?! – wykrzyknęła Agata.
- Tak! – odpowiedział im chór głów.
- No to START!
Ania miała już w ręku gitarę i zaczęła grać, po
chwili doszły kolejne instrumenty i dzieci i młodzież zaczęła śpiewać.
Po każdym utworze na ulicach wybuchały oklaski,
które muzycy przeczekiwali zanim zaczynali grać kolejny utwór. Po skończonym
koncercie, Agata odezwała się jako pierwsza.
- Co za emocje. Co za emocje. Tego jeszcze w
Karnym Mieście nie było. Możecie być dumni ze swoich dzieci, wy tego nie
widzieliście, ale zaręczam, że dali z siebie wszystko.
Ania dołączyła do Agaty i odezwała się:
- Ale nie myślcie sobie, że to koniec, dzieci
zapewniają, że będą szykować się do kolejnego występu i znowu będziecie mogli
ich usłyszeć.
- A najlepsze jest to, że wszystko nagrałyśmy,
więc będziemy wam codziennie puszczać jeden z kawałków, które dzisiaj były
zagrane.
- Brawa dla dzieci i młodzieży.
Znowu na ulicy rozległy się oklaski.
- Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy
– westchnęła Agata – nasz czas antenowy również zbliża się ku końcowi, ale
pamiętajcie, że wrócimy wieczorem.
- A wieczornym wydaniu, nadal będziemy w
koncertowym nastroju – dodała Ania.
- Ale nie tylko, ponieważ przygotowałyśmy kolejne
niespodzianki.
- Do usłyszenia! – wykrzyknęły obie i zakończyły nadawanie.
Robert,
Tomek, Karol, Bartek
Kapitan usadził ich, jak uczniaków w szeregu, jak
na dywaniku u dyrektora. Stali ze spuszczonymi głowami i czekali na karę.
Robert zaśmiał się w duchu, bo rzeczywiście cała trójka wyglądała, jak
uczniowie, którzy coś przeskrobali.
- Zakłóciliście spokój – powiedział poważnie.
- To moja wina – odezwał się Karol – oni nie
zasłużyli na karę.
- Nie, nie, to moja wina, powinienem panować nad
emocjami – sprzeciwił się Bartek.
- To moja wina, bo nie powstrzymałem ich, zanim
było za późno – dodał Tomek.
A potem zaczęli się między sobą kłócić o to, kto
powinien ponieść karę, także o mały włos, a znowu by zaczęli krzyczeć.
- Spokój! – Robert huknął pięścią w stół.
Mężczyźni od razu zamilkli i wpatrzyli się w
kapitana.
- Jedyny plus całej sytuacji jest taki, że w
końcu zaczęliście za sobą stawać i bronić kolegów. To mnie cieszy, ale nie mogę
pozwolić na zakłócanie porządku. Nie wiem o co wam poszło i nic mnie to nie
obchodzi. Ale tracicie w tym miesiącu prawo do jakichkolwiek przywilejów i
dodatkowo odrobicie po dwie dodatkowe godziny przy murze. Czy to jasne?
- Tak – bąknęli.
- Możecie iść.
Mężczyźni wyszli z budynku straży, podali sobie ręce i każdy poszedł w swoją stronę.
Tomek
Miał dosyć rąbania drewna, ale grafik pracy był
nieubłagany i zostawiał mu tylko jeden dzień na jazdę samochodem i jeden dzień
przy murze. Najwidoczniej to było ważniejsze. Humor psuł mu również fakt, że
tylko raz widział Anię przy rozwożeniu drewna. Bez większego przekonania łupał
kawałki drewna. Dobrze, że chociaż słyszał jej głos w radio. No i ten koncert…
Nie było go wśród osób, które udały się do sali muzycznej, ale plotka rozniosła
się szybko i dowiedział się, że to właśnie ona przygotowywała dzieci i młodzież
do występu. To była kolejna rzecz, której się o niej dowiedział. Była piękna,
mądra, utalentowana. A on? A on był złodziejem i bawidamkiem. Czym on mógł się
pochwalić. Nie miał żadnych zainteresowań. Wszystko czego się do czasu
więzienia uczył czy dowiadywał było mu potrzebne tylko do kolejnych przekrętów.
Lubił jeździć samochodami. Lubił się nawet ścigać, ale czy to było, coś
twórczego? Coś pięknego? Nie. Czuł, że jego szanse u Ani maleją.
A nawet nie zaczął jej podrywać. Bo, co ona mogła
w nim zobaczyć? Nie miał nawet wyższego wykształcenia, ledwo skończył szkołę
średnią.
Złapał kolejny kloc drewna i westchnął.
„Gdzie podział się mój optymizm? Jeszcze wczoraj
serce trzepotało mi w sercu i czułem, że mogę wszystko. A dzisiaj? – westchnął
– nie mam u niej szans.”
Wyprostował się, zmarszczył brwi i powiedział sam
do siebie.
- O nie, nie mogę tak myśleć. Uda mi się z nią.
Nie może być inaczej.
I nie zastanawiając się już więcej nad swoimi
rozterkami z nowym zapałem wrócił do rąbania drewna.
Karol i
Bartek
Bartek zapukał do kwatery Karola. Ten otworzył
drzwi i wpuścił go do środka. Usiedli w kuchni przy stole i zaczęli rozmawiać.
- Przepraszam za mój wybuch – powiedział na
wstępie Bartek.
- To ja przepraszam, za to, że zbagatelizowałem
twoje uczucia do Agaty.
Bartek machnął ręką i powiedział.
- Nieważne. Lepiej powiedz mi, co cię gryzie.
- Mnie? – zdziwił się Karol.
- Znam cię, coś cię mocno uwiera.
- Brakuje mi pani Olgi – wzruszył ramionami
Karol.
- To też, ale obserwuję cię od kilku dni i widzę,
że znowu zrobiłeś się spięty i ostrożny. Coś ci grozi?
Karol zdziwił się spostrzegawczością kolegi, nie
sądził, że ktokolwiek jest w stanie wyłapać zmiany w jego zachowaniu. Z drugiej
strony mieszkali jakiś czas razem, znali się.
- Nie mogę ci powiedzieć – Karol zdecydował się
na szczerość.
- Nie ufasz mi? – zdziwił się Bartek.
Karol spojrzał poważnie na kolegę.
- Ufam. Jesteś jedyną osobą, no może oprócz pani
Olgi, której zaufałem – machnął ręką. Z pozoru niedbale, ale Bartek zrozumiał,
że chodzi o to, że wszędzie są podsłuchy – ale czasami lepiej, żebyś
wszystkiego nie wiedział. Bo to ciebie nie dotyczy.
Bartek pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Masz rację. Jeśli to miałoby mi zaszkodzić, to
lepiej nic nie mów. Nie powinienem się wtrącać w twoje sprawy.
- Idź już. Nie mam nastroju do gadania.
Bartek wstał i bez słowa wyszedł z kwatery.
Olga
Wróciła do Karnego Miasta i dopiero wtedy poczuła
się bezpiecznie.
Zanim się rozpakowała, podeszła do barku i nalała
sobie porządną dawkę alkoholu, którą jednym haustem wypiła. Usiadła na kanapie
i odetchnęła. Dwutygodniowe napięcie pomału zaczęło ja opuszczać.
Czas naboru nowych pracowników, który zazwyczaj
był dla niej bardzo przyjemny zamienił się w horror, ponieważ każdego kandydata
na pracownika podejrzewała o najgorsze. Ci co przeszli drugi etap zostali
poddani badaniom i inwigilacji. Tak samo ich rodziny. Jak nigdy, cieszyła się,
że tylko pięć osób spełniło w stu procentach warunki do zatrudnienia w Karnym
Mieście. Jeden lekarz, dwie psychoterapeutki i dwóch strażników. Resztę
odrzuciła, bo na teście kompetencyjnym i rozmowie nie przekroczyli progu 95%.
Miała nadzieję, że tylko wśród odrzuconych
znajdował się potencjalny zabójca.
Służby zapewniły ją, że nowi pracownicy są czyści
i że może ich bez obawy wziąć na Więzienną Planetę. Zgodziła się na to, ale też
postanowiła trochę przedłużyć im czas oczekiwania. Zazwyczaj nowi pracownicy
pojawiali się mniej więcej po miesiącu od rekrutacji. Tym razem wydłużyła ten
czas do dwóch miesięcy, tłumacząc, że nie każdemu wystarczy miesiąc na
przygotowanie się do wyjazdu. Dodatkowo wysłała ich na kursy doszkalające.
Normalnie mieliby je już w Karnym Mieście, ale nie chciała ryzykować. Dwa
miesiące, to dobry czas, żeby się im przyjrzeć, poznać i ewentualnie wyłapać
nieprawidłowości. Za to Jacek Olechowski miał za zadanie złapać kreta na Ziemi.
- A ja będę go też szukać tutaj.
A najgorsze jest to, że nie mogę przerwać napływu
turystów, byłoby to podejrzane.
-Jedyne, co mogę zrobić, to nie pozwolić im
chodzić po mieście, tylko od razu wysyłać, tam dokąd chcieli się udać.
Najchętniej by teraz się położyła do łóżka i nie
wstała, póki wszystko się nie wyjaśni, ale wiedziała, że nie mogła tego zrobić.
Zwłaszcza, że ledwo postawiła stopę w Bazie Przerzutowej, a od razu mnóstwo
osób chciało się z nią spotkać.
Jeszcze dzisiaj miała urlop, dlatego wybrała
tylko te spotkania, które nie wymagały pracy.
kolejny odcinek 14 września
Komentarze
Prześlij komentarz