Więzienna planeta - odc.38
Karol i Bartek
Wracali z budowy muru do miasta i rozmawiali o
wszystkim i o niczym.
- Zimno się zrobiło – powiedział Karol – myślę,
że już jest mróz.
- A mnie się wydaje, że jakieś plus jeden dwa
stopnie – dodał Bartek.
- Ciemno się już robi. Przecież jest zaledwie 16
00, a słońce już zaszło.
- Wieść miejska niesie, że pracujemy do końca
tego tygodnia, a potem wszyscy będą siedzieć na miejscu.
- Ciekawe, co nam dodatkowego wymyślą, skoro nie
minął jeszcze miesiąc naszej karty.
- Myślę, że będziemy rąbać drewno – Bartek zatarł
ręce – będzie trochę gimnastyki.
- Raczej wyślą nas na warty na stary mur –
powiedział Karol – zwłaszcza na nocki.
- Boisz się? – zdziwił się Bartek.
- Z byka spadłeś? – zdziwił się Karol – po prostu
nocki są mało popularne. W każdym świecie i w każdym miejscu.
- Myślę, że ty jesteś mistrzem czekania i
czuwania, więc pewnie nawet się tym nie zmęczysz. Za to ja? Nie wiem, jak
wytrzymam chodząc w jednym miejscu w tę i z powrotem.
- Na razie nigdzie nas nie wysłali – przypomniał
Karol.
- Masz rację, po co się martwić na zapas.
Olga
Odłożyła gazetę na blat biurka i pomyślała, że
wydanie jej było bardzo dobrym pomysłem, który w końcu wyciągnie Karne Miasto z
epoki kamienia łupanego. Tak, jak i radio. Miała wrażenie, że ludzie stali się
chociaż trochę weselsi i mniej napięci, dzięki temu, że mogli posłuchać czegoś
optymistycznego, dobrego i swojskiego. Nie musieli się ciągle skupiać na
terapiach, zadaniach i planach. To dotyczyło wszystkich bez wyjątku. Bo
pracownicy Karnego Miasta też byli poniekąd uwięzieni, z dala od cywilizacji
wśród dzikiej przyrody i zwierząt.
- Czasami marzę o tym, żeby wrócić na Ziemię i
żyć bez nakazów bezpieczeństwa. Zwłaszcza teraz, kiedy zbliża się zima. Czy ją
wszyscy przeżyjemy? Oby.
Olga potrząsnęła głową i dodała.
- Nie będę się zamartwiać na zapas.
Ania i
Tomek
Tomek spotkał Anię w sklepie spożywczym. Skinął jej głową na powitanie i stanął za nią w
kolejce. Czuł się dziwnie. Drżały mu kolana, pociły ręce, a serce waliło jak
oszalałe. Kilka razy próbował coś do niej powiedzieć, ale za każdym razem
uznawał, że to bez sensu.
- Czemu tak wzdychasz? – zapytała się Ania
odwracając w jego stronę głowę – coś cię trapi?
- Nie, nic – odparł i zamilkł. No bo, co miał jej
powiedzieć, że oszalał na jej punkcie, ale że nie ma jej nic ciekawego do
zaoferowania?
- Musi ci coś naprawdę doskwierać.
- Nie, nic mi nie doskwiera. Po prostu nie wiem,
jak do ciebie zagadać – zamilkł przerażony tym, co powiedział.
Ania uśmiechnęła się do niego lekko.
- Jeśli mam być szczera, to też nigdy nie wiem,
jak do kogoś zagadać.
Tomek był zaskoczony. Kto, jak kto, ale tak
piękna dziewczyna nie powinna mieć takich problemów.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda?
- Nie. Nie żartuję. Jeszcze na wolności głównie
piłam lub byłam na kacu, a kiedy znalazłam się tutaj, w ogóle z nikim nie
rozmawiałam. Dopiero pani Olga mi pomogła wrócić do normalności.
- Trudno w to uwierzyć – powiedział.
Musieli przerwać rozmowę, ponieważ Ania podeszła
do lady i zaczęła wyliczać sprzedawcy, co chce kupić. Potem była kolej Tomka.
Dziewczyna poczekała na niego, aż skończy i razem wyszli ze sklepu.
- Trudno mi uwierzyć, że chodziłaś pijana.
- Każdy ma swoją historię – odparła, po czym
nagle zapytała – A ty? Dlaczego się tutaj znalazłeś?
- Byłem złodziejem – zawahał się, czy dodać coś
więcej. Ostatecznie stwierdził, że powinien być tak, jak ona, szczery –
okradałem bogate kobiety. I nie tylko. Łamałem im też serca.
Ania spojrzała na niego spod długich rzęs i przez
chwile przyglądała mu się bez słowa.
- Jestem w stanie w to uwierzyć – stwierdziła i
roześmiała się widząc jego smutną minę – nie martw się, nie złamiesz mi serca,
a kraść nie masz co.
Tomasz zupełnie się załamał. Nie tak miało być,
nie tak miała przebiegać ta rozmowa. Czy ona nie widziała, że go rani?
- Ja nie chce łamać ci serca, ani cię okradać –
powiedział zrozpaczony.
Ania zrozumiała, że palnęła gafę.
- Przepraszam – bąknęła i spuściła głowę – nie
chciałam cię urazić. Przepraszam.
Tomek usłyszał, że łamie się jej głos. Nie
wierzył, że może być jeszcze gorzej.
- Nie przepraszaj – powiedział szybko i złapał ją
palcami pod brodę. Podniosła głowę i zobaczył w jej oczach łzy – powiedziałaś
całą prawdę o mnie. Niczego innego nie potrafię. Z tym, że naprawdę nie chcę ci
łamać serca. Chcę… - zająknął się – chce je zdobyć i mieć na zawsze.
- Ooo – tylko tyle była w stanie powiedzieć. Już
chciała wyrwać do ucieczki, ale złapał ją za rękę.
- Nie uciekaj, proszę, nie rób mi tego, bo się
załamię. W życiu nie gadałem tak beznadziejnie, jak przy tobie. Mam wrażenie,
że każde zdanie pogrąża mnie co raz bardziej. Nie musisz chcieć dać mi swojego
serca, ale przynajmniej nie dobijaj mnie i nie uciekaj.
Skinęła głową i zaległa między nimi niezręczna
cisza.
W końcu Tomek powiedział.
- Wszystko zepsułem.
O dziwo Ania uśmiechnęła się lekko.
- Nie jestem lepsza od ciebie. Nie umiem gadać z
mężczyznami, przynajmniej nie na trzeźwo – przyznała – może zaczniemy od nowa?
Tomek odetchnął z ulgą.
- Z miłą chęcią. Mogę cię odprowadzić?
- Oczywiście.
Zaczęli iść w stronę części żeńskiej miasta.
- I nie musisz się mnie obawiać. Nie mam prawa
podrywać kobiet.
- Naprawdę? Dlaczego? – spytała, a on zaczął
opowiadać.
Agata i
Bartek
- I co o tym sądzisz? – zapytała Agata, stojąc
przy Bartku na chodniku i przestępując z nogi na nogę.
- Poczekaj, czytam – powiedział spokojnie i się
zaśmiał. Ledwie wręczyła mu gazetę, a już chciała wiedzieć, co o niej sądzi.
- Podoba ci się? – nie wytrzymała.
- Bardzo – nie oderwał wzroku od tekstu.
- Mówisz tak, żebym tylko już nie gadała, co?
- Dokładnie – złożył gazetę i spojrzał na nią.
Widząc jej chmurną minę dodał – daj mi szansę, daj przeczytać.
- Wiem, wiem – mówiła – jestem za szybka i brak
mi cierpliwości. Ale naprawdę zależy mi na twoim zdaniu.
- Cieszę się – pochylił głowę i pocałował ją w
usta.
Agata spłonęła rumieńcem, jakoś nadal nie
docierało do niej, że są parą.
- O, widzę, że nie masz nic do powiedzenia –
śmiał się z niej widząc jej zawstydzenie.
- Oj, przestań się ze mnie nabijać – parsknęła –
nie co dzień całują mnie dryblasy z dziarami.
- No ja myślę – śmiał się. Przygarnął ją do
siebie i mocno uściskał – obiecaj mi, że nie będziesz się całować z żadnymi
wydziaranymi dryblasami.
- Obiecuję – wspięła się na palce i tym razem, to
ona go pocałowała.
- Muszę już iść. Nadal mam szlaban – powiedział
wypuszczając ją z ramion – ale potem idziemy na randkę i to taką elegancką.
Agata uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Już nie mogę się doczekać.
Robert,
Olga i Paweł
Burmistrz przyjął ich w swoim gabinecie, w którym
nie było wiele miejsca, więc Olga i Robert kulili się na krzesłach naprzeciw
wielkiego biurka.
- Przepraszam, że was tak przyjmuję, ale nie mam za
wiele czasu, więc ograniczam dodatkowe spotkania do minimum – spojrzał na
kapitana – Robercie, to ty poprosiłeś o rozmowę, mów o co chodzi.
- Chodzi o Ninę.
Olga przewróciła oczami, a Paweł się zaśmiał.
- Nadal daje ci w kość?
- Tak jakby. A dokładniej mówiąc, straciła
wszystkie szanse. To ją otrzeźwiło i na serio się przestraszyła, ale nie wiem
na ile starczy jej pokory. A ja nie wiem, czy będę w stanie wystawić ją za
bramę miasta. Jestem strażnikiem, nie katem.
Olga spojrzała na niego ze współczuciem.
- To wszystko moja wina – przyznała – nie
spodziewałam się, że ta dziewczyna będzie, aż tak twarda. Ja też nie chcę jej
wstawać za bramę.
- Nawarzyliśmy sobie piwa, więc teraz będziemy
musieli je wypić – powiedział Paweł – ale nie będziemy jej wystawać za żadną
bramę. W ostateczności, resztę kary odsiedzi w domku na odludziu.
- Ma powiedziane, że ląduje za bramą, nie możemy
się wycofać – przypomniała zasady Olga – z tym, że nikt jeszcze nie był tak
niereformowalny, jak ona. A nie możemy jej wysłać do Kolonii Karnej, bo nie ma
wyroku śmierci, ani dożywocia, ani nie jest psychopatką. Jest nieszczęśliwą
głuptaską.
- A ja nie potrafiłem do niej dotrzeć – mruknął
Robert.
- Zrobiłeś wystarczająco dużo – pocieszył go
Paweł – ale my tu gadu, gadu, a czas leci. Podobno masz jednak jakiś plan?
- Mam, pomyślałem, że polecę z nią do Kolonii
Karnej i pokażę, jak żyją ludzie pozostawieni na pastwę dzikiej przyrody.
- Znowu przemoc? Nie – Paweł skrzywił się – Nie.
Ona ma dość przemocy.
- Sama ją stosuje – przypomniała Olga.
- A i owszem, ale nie podoba mi się ten pomysł.
- To, co proponujesz?
Paweł zabębnił w blat biurka, po czym powiedział.
- Przejmę ją od was i zobaczę, jak się sprawy
mają.
- Przecież masz już wypełniony grafik po brzegi –
przypomniała Olga.
- Owszem, ale może ja na nią spojrzę świeżym
okiem? Wy jesteście nią umordowani, ja jej nie znam.
- Szczerze mówiąc, zdjąłbyś mi wielki ciężar z
braków – powiedział Robert – mam jej dość i chcę wrócić do zwyklej pracy
strażnika.
- Przemyśl to Pawle – powiedziała Olga – i to
dobrze. Bo to bardzo trudny przypadek.
- Zostawcie ją mnie, jakoś do niej dotrę. W końcu
jestem specem – uśmiechnął się Paweł.
kolejny odcinek 26 września
Chciałam dać znać, że założyłam niedawno na YouTubie kanał katolicki CREDO-KATOLIK
OdpowiedzUsuńz refleksjami, modlitwami, cytatami Świętych itp. https://www.youtube.com/channel/UCManomEOf_QuVxZ3ohh0Q_g
Zapraszam w wolnej chwili.
czytelniczka85
Dziękuję za informację, na pewno tam zajrzę i na pewno pierwszy raz za chwilę:)
OdpowiedzUsuń