Więzienna Planeta - odc.50

 
Karol
Przyniósł do domu małe pudełeczko i położył je na stole. Potem usiadł naprzeciw niego i zaczął się w nie wpatrywać. W środku był pierścionek zaręczynowy. Bartek przeszedł samego siebie. Drobny, misterny i delikatny, tak jak Olga. Karol uchylił wieczko i patrzył oczarowany. Uznał, że choć jest facetem, nie obraziłby się gdyby coś takiego dostał. Dodatkowo Bartek nie chciał od niego żadnych pieniędzy i prawie się o to pokłócili.
- To się nazywa przyjaciel – westchnął i zamknął wieczko. Teraz musiał obmyślić plan, kiedy i w jakiej okoliczności wręczyć go kobiecie swojego życia.
Może nie miał jeszcze działki, ani domu, ani drzewa, ale był pewien, że ona powie – tak.
 
Nina i Robert
Dyżurna strażniczka poinformowała kapitana, że przyszła do niego Nina. Robert dziwił się, bo przecież nic się ostatnio z nią nie działo, nie było skarg, nie potrzebowała żadnej pomocy. Udało mu się nawet trochę o niej zapomnieć. A tu w poniedziałek z rana musiała się objawić.
- W jakim nastroju? – zapytał strażniczki.
Kobieta zrobiła dziwną minę.
- Nie wiem w jakim nastroju, ale chyba coś jej się poprzestawiało.
- Co masz na myśli? Przyszła w kostiumie kąpielowym i kołem ratunkowym na głowie?
Kobieta parsknęła śmiechem.
- Zaraz sam się pan przekona.
- Dobrze, niech mam to już za sobą. Wpuść ją.
Po chwili w drzwiach stanęła Nina. Robert był tak zaskoczony, że aż otworzył usta. Nina rozczesała włosy i spięła je za uszami, dzięki temu nie było widać jej szkaradnego tatuażu. Co prawda nadal miała na sobie za duże spodnie i bluzę i kuliła ramiona, żeby wydać się, jak najmniej kobiecą, ale mimo wszystko wyglądała dobrze. Paznokcie miała równo obcięte, zero plam i brudu, a na twarzy spokój i powaga.
- Dzień dobry panie kapitanie – powiedziała nieswoim głosem. To znaczy swoim, ale Robert zapamiętał głównie chrapliwie rzężenie i wrzaski na całe gardło. Jej miły i ciepły głos bez śladu napięcia zaskoczył go jeszcze bardziej. W końcu ocknął się z zadumy i wydukał.
- Dzień dobry Nino. Co cię do mnie sprowadza?
- Jakiś czas temu dał mi pan za zadanie przeproszenie wszystkich, którym uprzykrzyłam życie.
- Było coś takiego…
- Zrobiłam to bez przekonania i z wściekłością.
- Tak. Pamiętam.
- Dzisiaj przychodzę z własnej woli, żeby pana przeprosić za moje zachowanie.
Za to, że byłam agresywna, niemiła i że nie chciałam współpracować.
Robert kręcił z niedowierzaniem głową. Zastanawiał się, w co ona teraz gra.
- Widzę, że pan nie ufa moim słowom, ale ja się staram zmienić. I to tak naprawdę. Proszę spytać pani Kasi, jestem miła dla pacjentów i w ogóle.
- Nawet mężczyzn?
Nina zrobiła zbolałą minę.
- Staram się, ale nie zawsze mi wychodzi.
Wydawało się, że jest szczera.
- Skąd ta nagła zmiana?
- Rozmawiałam z rodzicami. Chcę wrócić wcześniej do domu.
- I będziesz teraz udawać dobrze wychowaną panienkę? – Robert nie dawał wiary jej metamorfozie.
- Nie będę – zapewniła – doszłam do ściany, gdzie już nic dalej nie było. Wywrzeszczałam co było do wykrzyczenia, wypłakałam wszystkie łzy, złość mi opadła i chcę – zająknęła się ze wzruszenia – nie chcę być już taka samotna i nie mieć koleżanek. O mężczyznach na razie nie myślę, boję się was i może zawsze tak będzie, ale brakuje mi bliskich.
Robert już chciał powiedzieć coś ironicznego, ale w porę ugryzł się w język. Jeśli Nina naprawdę chciała się zmienić, to nie mógł jej teraz podciąć skrzydeł.
- Pani Olga już wie? – zapytał zmieniając temat.
Nina potaknęła głową.
- Powiedziała, że znowu mnie zapisze na terapię z trenerami i że pomogą mi odnaleźć siebie.
- Odnaleźć siebie?
- Tak. Bo ja się tak pogubiłam, że sama nie wiem kim jestem. Wiem tylko, że jestem strasznie zmęczona, tęsknie do domu i chciałabym mieć znowu 16 lat.
Robert wstał i podszedł do stojącej w rogu szafy. Wyjął coś z niej i podał Ninie.
Ta ze zdziwieniem spojrzała, że dał jej naklejkę w kształcie gwiazdki.
Kapitan od razu wytłumaczył.
- To są gwiazdki dobrego sprawowania, daję je niekiedy pracownikom. Robię to często dla żartu, ale wiem, że są dla nich ważne. I dla ciebie też będą. Zbierz ode mnie jeszcze sześć, a osobiście napiszę do sędziego, żeby ci skrócił wyrok.
Nina z wrażenia otworzyła usta.
- Przecież to niemożliwe.
- Nasze słowo dużo znaczy na Ziemi – zapewnił ją – nie mówię, że będzie ci łatwo je zdobyć. Tę dostajesz na zachętę, na kolejne będziesz sobie musiała porządnie zapracować.
- Co mam zrobić?
- Nie wiem. Wyjdzie w praniu, a ja będę ci się pilnie przyglądał.
- Dziękuję – powiedziała Nina nadal wpatrując się w naklejkę.
Robert powiedział jeszcze.
- Przyjmuję twoje przeprosiny, ale pamiętaj, nie schrzań tego.
 
Agata i Ania
Witajcie mieszkańcy Karnego Miasta – mówiła Agata- w ten piękny zimowy poranek rozgrzejemy was wiosenną piosenką, niech wam towarzyszy przez cały dzień w pracy.
Wyłączyła mikrofony i od razu powiedziała do Anki.
- Musimy się zastanowić, gdzie chcemy na ten urlop pojechać.
- Mówisz o tym tak lekko, a ja wciąż nie dowierzam, że to prawda – śmiała się Anka.
- I co najważniejsze, już nie musisz nerwowo patrzeć na zegarek, kiedy ze mną rozmawiasz po wyjściu z radia.
- No chyba, że pędzę do szkoły.
- Nie czepiaj się szczegółów.
Piosenka się skończyła, więc włączyły mikrofony.
- Po tej pięknej piosence czas na wiadomości, które przedstawi nam Ania.
- Pan burmistrz przypomina, że kopanie prywatnych tuneli pod śniegiem jest zabronione. Wolno nam chodzić tylko oficjalnymi ścieżkami. Szkoła Podstawowa i Liceum naszego miasta zaprasza wszystkich mieszkańców na wystawę prac pod tytułem „Moje ulubione zwierzęta”.
- Muszę przyznać, że pomysł jest dość niecodzienny – wtrąciła Agata – ponieważ nasze ulubione zwierzęta za płotem chcą nas głównie zjeść.
- Nie żartuj ze sztuki – powiedziała Ania – zwłaszcza, że warsztaty plastyczne poprowadził Bartek Staniszewski, nasz miejscowy artysta, a prywatnie twój chłopak, Agato.
- No i teraz już wszyscy wiedzą – zaśmiała się dziewczyna – pozdrawiam cię mój chłopaku - artysto – dodała do mikrofonu.
- I ostatnia wiadomość, podróże na Ziemię zostały wstrzymane do odwołania. Dotyczy to wszystkich bez wyjątków.
- Czy wiemy dlaczego wprowadzono ten zakaz?
- Nie. Miałam tylko to przeczytać.
- Skoro wszyscy zostajemy w Karnym Mieście, na poprawę humoru dwie wesołe piosenki na koniec naszego pierwszego dzisiaj spotkania.
 
Tomasz i Bartek
Bartek wsiadł do ciężarówki i usiadł koło Tomasza.
- Ty to masz szczęście – powiedział Tomasz.
- Z czym?
- W radio dziewczyny trąbią o tobie, aż miło.
Bartek parsknął.
- Baby, gdyby mogły, to by wywiesiły transparent obwieszczający, że są w parze.
- Nie narzekaj, na pewno nie jesteś o to zły. Mnie by pasowało, gdyby Anka powiedziała, że jestem jej chłopakiem.
- Zmień temat – burknął Bartek. Ale w rzeczywistości jego męska duma była mile połechtana. Czuł się, jakby zdobył złoty medal.
- Dobra, bierz się za pedały, ruszamy.
Samochód był wypakowany po brzegi, więc szybko rozpędzili wóz i wyjechali za bramę.
- Byłeś już w fabryce? – zapytał Tomek.
- Nie – sapał obok niego Bartek.
- Masz dyżur?
- Tak.
- Robienie cegieł, to łatwizna, wiem, bo tam też pracowałem.
- Ty, to chyba wykonywałeś już wszystkie tutejsze zawody – zaśmiał się Bartek.
- Nie wszystkie, ale za to większość fizycznych. Pani Olga mnie nie oszczędza.
- O, widzę, że pogodziłeś się z losem.
- Póki dają mi pojeździć furą, to nie będę narzekał.
- A ten wóz, co zrobili w warsztacie Karola, będzie dla ciebie?
- Jeśli zasłużę, to tak, ale dowiem się tego dopiero na wiosnę. Sam widzisz, że o tej porze roku, to tylko zabawka na pedały daje radę przejechać przez te zaspy.
- Fakt.
- Dojeżdżamy. Powodzenia i zatęsknij za nami.
- Zapomnij, będę tu od was odpoczywał – Bartek uścisnął Tomaszowi rękę i wysiadł z wozu.
 
Olga i Paweł
Spotkali się prywatnie w mieszkaniu Olgi na kolacji, ale tematy które omawiali były ściśle związane z pracą.
- Myślisz, że Nina naprawdę chce się zmienić? – zapytała burmistrza.
- Myślę, że tak. Widziałem nagranie z jej rozmowy z rodzicami, bardzo wzruszające. Musiało jej ich bardzo brakować.
- Ty ją nakierowałeś – zaśmiała się kobieta.
- Czy ja wiem? Chyba wszyscy mieliśmy w tym swój udział.
- Nie bądź taki skromny, sam wiesz, że masz rękę do kobiet.
- Pewnie tak, ale chyba nie do niej.
- Mówiłam ci, nie bądź taki skromny.
- Olga, znamy się tyle lat, nie wiem czemu miałbym się przy tobie puszyć i przypisywać sobie czyjeś zasługi.
- Czemu czyjeś?
- Bo nie wiem czy zauważyłaś, ale dla Niny przede wszystkim liczy się to, co powie nasz kapitan straży.
- Myślisz, że jest w nim zakochana?
Paweł pokręcił głową.
- Nie sądzę, raczej czuje przed nim respekt i wie, że on może wystawić ją za bramę.
- Pewnie tak.
Przez chwilę jedli w milczeniu.
- A jak ty sobie radzisz z całą tą sytuacją z płatnymi zabójcami? – zapytał burmistrz.
Olga popatrzyła na niego poważnie.
- Jakoś sobie radzę. Uspokoiła mnie rozmowa z Jackiem i to, że na razie nikt tu nie przybędzie.
- Znaleźliśmy jednego z listy – powiedział Paweł.
- Tak? Kiedy?
- Kilka godzin temu. Nie mówiłem ci od razu, bo wiedziałem, że się spotkamy. Facet mieszka w Nowym Mieście, ma tutejszą żonę i jest handlarzem. Często podróżuje między nami a Ziemią. Nigdzie nie notowany, czysta karta.
- A jednak, dał się wkręcić w przestępstwo.
- Nie do końca się dał – powiedział Paweł – został zaszantażowany i powiedział, że cieszy się, że w padł, bo może w końcu odetchnąć.
- Albo zginąć.
- Pewnie tak, ale na razie siedzi u nas w areszcie. Zastanówmy się, czy chcemy go odsyłać na Ziemię. Tam stanie przed sądem i dostanie wyrok za współpracę z mafią.
- Raczej dostanie wyrok w zawieszeniu, ale będzie spalony. Nie będzie mógł tu wrócić.
- No właśnie, a ma żonę i dziecko w drodze.
Przez chwilę w ciszy zastanawiali się nad sytuacją.
- Na razie nigdzie nam się nie spieszy – odezwała się Olga – wypuśćmy go do domu.
- Dlaczego? – zdziwił się burmistrz.
- Żeby nie wypłoszyć reszty. Możemy mu założyć areszt domowy, a poza tym gdzie nam tutaj ucieknie?
- Rozważę twój pomysł i pogadam z Robertem.
- Dobrze. Czy mamy coś jeszcze do obgadania?
- Całe mnóstwo rzeczy, ale już mniejszego kalibru.
- Nareszcie czysta przyjemność, dawaj je – zaśmiała się Olga.

kolejny odcinek 24 lutego

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka