Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

Różnice pokoleniowe

Za moich czasów, to było inaczej. Dzisiejsza młodzież nie wie, co to znaczy zabawa, nie wie co to jazda na kole w autobusie, nie zna gry w klasy i w ogóle, kiedyś było lepiej. Chyba każdy z nas słyszał podobne zwroty od babci czy rodziców. A wiadomo i udowodniono to naukowo, że niemalże każdy z nas uznaje swoje czasy dzieciństwa i młodości za lepsze, barwniejsze niż te, kiedy jesteśmy w wieku średnim lub starszym. Mnie też niekiedy wyrywa się taka myśl, chociaż z zupełnie innego powodu. Bowiem daleka jestem od krytykowania dzisiejszych czasów. Ba! Uważam je w wielu przypadkach za lepsze. Chociażby komunikacja miejska w Warszawie. Duży wybór środków transportu, większość pojazdów jeździ co kilka minut.  No tak, ale są korki, a kiedyś nie było.  Fakt, ale  metro nie stoi w korku, tak jak i tramwaje, można więc pokombinować i znaleźć wyjście. Kolejna rzecz. Internet, ja bez niego żyć nie mogę. Kapitalny wynalazek. Chcę coś wiedzieć, nie muszę szukać biblioteki ani kup...

Co u mnie słychać

Ano, nie mam komputera i na razie nici z wielkiego pisania. Postaram się do Postu umieścić kilka odcinków "Czterech światów", ale nie wiem czy mi się uda. Trudno pisze się dłuższe teksty na telefonie lub tablecie. Ale, jak podołam, to wrzucę. Póki co musicie się zadowolić krótszymi tekstami z wziętymi prosto z życia. A będzie o czym pisać ponieważ, co prawda z żalem, ale porzucam PKS na rzecz komunikacji miejskiej. Będzie się działo!!! Mnóstwo ludzi, zachowań i tekstów. Mam nadzieję, że "Teksty rodzinne i inne" znowu ożyją. Bo może i siedzimy głowami w Iphonach i Ipadach? (ja właśnie piszę do Was siedząc w 511), ale zawsze znajdzie się ktoś kto rozrusza ludzi wokół, jakąś nietuzinkową wymianą zdań. Na przykład, dzisiaj w tramwaju młodzi ludzie chcieli zacząć śpiewać Hakuna matata i mieli nadzieję, że ludzie się dołączą. Ja byłam za;), ale zabrakło im odwagi. Ja w ich wieku śpiewałam w tramwaju rzewne "Zawsze tam gdzie ty" lub "Mniej niż zero" L...

Uległam stereotypowi

Dzisiaj z samego rana ponownie udałam się w podróż. Tym razem nad morze i bez młodzieży;) Czy wiecie, że w TLK są jeszcze ośmiosobowe przedziały?! Dawno ich nie widziałam. Właśnie się w jednym kiszę.;) Ale do rzeczy. Niestety, okazuje się, że nie jestem bez skazy i mam okropne myślenie na temat "Rusków". Wstyd mi tym bardziej, gdyż znam wielu Ukraińców i bardzo ich lubię. Mało tego, dużą wagę przykładam do szacunku do drugiego człowieka. Ale dzisiaj z rana przebudziła się we mnie stara, upierdliwa baba. Weszłam do przedziału, a ten mężczyzna nawet nie przesunął nóg. Drugi pomógł mi włożyć plecak na półkę. Nawet nie zrobił mieksca. Nie usunął się nawet o milometr, kiedy koło niego usiadłam. Mało tego, rozparł się i wbijał mi w bok łokieć. Grał na tablecie w pasjansa i słuchał muzyki - miał słuchawki. Co z tego, skoro i tak słychać było ją na zewnątrz. No i się rozpychał. Kujnęłam go swoim łokciem, ale tak był odcięty od świata, że w ogóle go to nie obeszło. W końcu odeb...

Ciemne wieki - odc.13

Pierwszą walkę z Łowcą Głów stoczyłam zaraz na pierwszym postoju. Musiał za mną jechać i dobrze się z tym kryć. A może trafił na mnie przez przypadek, nie wiem, a trupa nie dało się już zapytać. Ledwo wysiadłam z Łazika i nawet nie zdążyłam wyprostować kości, a runął na mnie z ukrycia. I celował w plecy. Niehonorowy łajdak. Zaraz zginął,  bo szybko sięgnęłam po nóż i wbiłam mu go prosto w oko. Potem przeszukałam ciało, w jednej z kieszeni spodni znalazłam kawałek ogłoszenia. No muszę powiedzieć, że nawet uchwycili moje podobieństwo. Wyrzuciłam papier i wsiadłam do wozu. - No pięknie. Zaczyna się robić ciekawie. Kolejny chciał mnie dorwać na schodach zajazdu "Pod krzyżackim mieczem." Był zupełnym nowicjuszem, kiedy nadział się na moją katanę, widziałam w jego oczach strach i niedowierzanie. Karczmarz przywitał mnie szerokim uśmiechem i jak zwykle wykrzyknął. - Witam serdecznie, dawnośmy się nie widzieli! Wszyscy mężczyźni spojrzeli na mnie, jak na główne danie. Standard...

Ciemne wieki - odc.12

Rozdział XV – Spotkania Dagmara została sama. Powiedziała, że chce uporządkować notatki, w ciszy poszukać nowych wątków i po prostu pomyśleć. Krystyna na odchodnym poklepała ją w ramię i powiedziała. - Doskonale cię rozumiem. Dziewczyna wyszła z sali, w której zazwyczaj pracowano nad filmem i znalazła się w dużej hali, w której umieszczono wszystkie wyniesione z piwnicy eksponaty. Jedne były w doskonałym stanie, inne w szczątkach, ale wszystkie bardzo cenne. Przejrzała pobieżnie znalezione książki, przyjrzała się nieczynnym kryształom, bezwiednie przerzuciła z miejsca na miejsce jakieś szpargały, których nikt nie znał. W końcu usiadła po środku hali i zaczęła chłonąć wiedzę ze wszystkiego, co się tu znalazło. Nie wszystko rozumiała, ale babcia na pewno będzie umiała jej to wytłumaczyć. --------------------------------------------------------------------------------------------- Prawie udało mi się dotrzeć do Łazika, kiedy drogę zastąpił mi kapitan Jacek Podolski. Minęło ki...

Ciemne wieki - odc.11

Rozdział XIV – Rozterki Uznałam, że Ryszard Krwawe Oko chwilowo o mnie zapomniał i wjechałam do miasta Łazikiem. Nie chciało mi się znowu przedzierać przez krzaki, a poza tym chwilowo nie oszczędzałam i wyrobiłam sobie półroczne, legalne papiery na swobodne poruszanie się po mieście. Nie to, że wcześniej nie mogłam tego robić, ale w Warszawie kochano kontrole, więc zatrzymywaliby mnie co pięć minut i próbowali rewidować. A tak to dostałam sporej wielkości naklejki, które urzędnicy przykleili mi na bokach wozu i dzięki nim kupiłam sobie spokój. Kosztował mnie 3 tysiące. Nie byłam jednak nierozsądna i nie pojechałam nim do domu Marka. Zaparkowałam u jednego znajomego handlarza na podwórku. Oczywiście za drobną opłatą. A potem klucząc po zaułkach dotarłam w okolice starej biblioteki. Okazało się, że Maria z Markiem już wrócili i od dwóch dni wiją sobie gniazdko. Maria przywitała mnie z okrzykiem radości, który mnie zaskoczył, a jeszcze bardziej to, co usłyszałam potem. - Wychodzę ...

Jest nadzieja

Obraz
  Świt Ja już nie śpię i od ponad godziny jestem na nogach. Zrobiłem zwyczajowy obchód swojego rewiru i nie znalazłem niczego do jedzenia. Jedyne co udało mi się zebrać, to niedopalone papierosy, jeden nawet był prawie cały.   Lubię tę porę. Warszawa jeszcze śpi, nie spotykam nikogo poza kilkoma swojakami. To najlepsze godziny z całej doby. Nikt na mnie nie patrzy z obrzydzeniem, nie przegania z klatki schodowej, nikt się nade mną nie lituje. Usiadłem na ławeczce pod Pałacem Kultury, niedaleko Dworca Śródmieście i zapaliłem zdobycznego fajka. Jak każdego ranka odczuwałem mocne pragnienie napicia się czegoś mocniejszego i czym prędzej zdusiłem tę myśl w zarodku. Od miesiąca byłem trzeźwy. Ale co z tego. Mając twarz pijaka nikt mi nie  chciał wierzyć, nawet niektórzy koledzy.  A nawet jeśli, to mówili, że i tak pęknę, że nie wytrzymam. Który to raz próbowałem? Piąty? Ósmy? Straciłem rachubę. Z resztą nie ważne, byle tym razem wytrwać… jak najdłużej. Patrzyłe...