Ciemne wieki - odc.12
Rozdział XV – Spotkania
Dagmara
została sama. Powiedziała, że chce uporządkować notatki, w ciszy poszukać
nowych wątków i po prostu pomyśleć. Krystyna na odchodnym poklepała ją w ramię
i powiedziała.
- Doskonale cię rozumiem.
Dziewczyna wyszła z sali, w której zazwyczaj pracowano nad filmem i znalazła się w dużej hali, w której umieszczono wszystkie wyniesione z piwnicy eksponaty. Jedne były w doskonałym stanie, inne w szczątkach, ale wszystkie bardzo cenne. Przejrzała pobieżnie znalezione książki, przyjrzała się nieczynnym kryształom, bezwiednie przerzuciła z miejsca na miejsce jakieś szpargały, których nikt nie znał. W końcu usiadła po środku hali i zaczęła chłonąć wiedzę ze wszystkiego, co się tu znalazło. Nie wszystko rozumiała, ale babcia na pewno będzie umiała jej to wytłumaczyć.
- Doskonale cię rozumiem.
Dziewczyna wyszła z sali, w której zazwyczaj pracowano nad filmem i znalazła się w dużej hali, w której umieszczono wszystkie wyniesione z piwnicy eksponaty. Jedne były w doskonałym stanie, inne w szczątkach, ale wszystkie bardzo cenne. Przejrzała pobieżnie znalezione książki, przyjrzała się nieczynnym kryształom, bezwiednie przerzuciła z miejsca na miejsce jakieś szpargały, których nikt nie znał. W końcu usiadła po środku hali i zaczęła chłonąć wiedzę ze wszystkiego, co się tu znalazło. Nie wszystko rozumiała, ale babcia na pewno będzie umiała jej to wytłumaczyć.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Prawie
udało mi się dotrzeć do Łazika, kiedy drogę zastąpił mi kapitan Jacek Podolski.
Minęło kilka dni, odkąd go widziałam po raz ostatni na arenie w Trójmieście,
ale jeszcze było widać na jego twarzy ślady walki.
- Znowu mnie pan aresztuje? - zapytałam nadąsanym tonem.
Uśmiechnął się lekko i powiedział.
- To zawsze zdążę zrobić. Teraz chciałem zaprosić cię na kawę.
Ze zdziwienia uniosłam brew.
- Gdzie w tym mieście znajdzie pan kawiarnię z dobrą kawą.
- Jest wiele takich miejsc - zapewnił.
Zastanawiałam się gdzie to może być, bo w Warszawie nie było nawet lepszych dzielnic. Były tylko rejony zarządzane przez miejscowych bandytów, którzy robili wszystko, żeby uprzykrzyć życie mieszkańcom.
- Chyba jest pan tutaj pierwszy raz w życiu - powiedziałam - albo chce mnie pan zaciągnąć w miejsce, gdzie bywa Bezpieka, a ja tam na pewno z własnej woli nie pójdę.
Mógł się obrazić za te słowa i urządzić mi piekło, ale odparł.
- Ale akceptujesz moje zaproszenie?
- A mam inne wyjście?
- Możesz odmówić.
- Jeszcze nie zwariowałam. Odmówię, a pan mi załatwi osobistą rewizję albo nadprogramowe kontrole w każdym miejscu, w którym się pojawię.
Kapitan roześmiał się i odparł.
- Nawet o tym nie pomyślałem, ale w przyszłości będę miał to na uwadze. A teraz zapraszam ze mną.
Poszłam, jak na ścięcie.
Ku mojej wielkiej uldze zabrał mnie do zwykłej karczmy, w której nie znano czegoś takiego, jak kawa, ale za to mieli dobre piwo.
Wewnątrz nie było dużo ludzi, ale i pora była wczesna. Ledwie południe.
Usiedliśmy daleko od okna, co mnie zdziwiło, bo przecież każdy normalny człowiek wolałby widzieć, co się dzieje na zewnątrz. Ale może Ebek miał to w nosie, bo wiedział, że nikt go nie tknie nawet palcem.
- Znowu mnie pan będzie wypytywał o rzeczy, których panu nie powiem?
- O nie. Będę pytał tylko o to, na co mi odpowiesz.
- Na przykład?
- Co ma do ciebie Ryszard Krwawe Oko?
- A skąd pan wie, że coś ma? -odparłam pytaniem.
- Wróble ćwierkają....
- Jak ma pan zamiar ze mną rozmawiać, jak z jakąś naiwniaczką, to ja idę.
Kapitan spojrzał na mnie ostro, ale kiedy się nie przestraszyłam, powiedział.
- Wyznaczył nagrodę za twoją głowę. Nie wiedziałaś?
- Nie.
- Co z ciebie za Łowca Przygód, jeśli nie czytałaś ogłoszeń!
- Normalny - nie miałam zamiaru mówić mu, że przyjechałam w odwiedziny, a nie do pracy.
- Znowu mnie pan aresztuje? - zapytałam nadąsanym tonem.
Uśmiechnął się lekko i powiedział.
- To zawsze zdążę zrobić. Teraz chciałem zaprosić cię na kawę.
Ze zdziwienia uniosłam brew.
- Gdzie w tym mieście znajdzie pan kawiarnię z dobrą kawą.
- Jest wiele takich miejsc - zapewnił.
Zastanawiałam się gdzie to może być, bo w Warszawie nie było nawet lepszych dzielnic. Były tylko rejony zarządzane przez miejscowych bandytów, którzy robili wszystko, żeby uprzykrzyć życie mieszkańcom.
- Chyba jest pan tutaj pierwszy raz w życiu - powiedziałam - albo chce mnie pan zaciągnąć w miejsce, gdzie bywa Bezpieka, a ja tam na pewno z własnej woli nie pójdę.
Mógł się obrazić za te słowa i urządzić mi piekło, ale odparł.
- Ale akceptujesz moje zaproszenie?
- A mam inne wyjście?
- Możesz odmówić.
- Jeszcze nie zwariowałam. Odmówię, a pan mi załatwi osobistą rewizję albo nadprogramowe kontrole w każdym miejscu, w którym się pojawię.
Kapitan roześmiał się i odparł.
- Nawet o tym nie pomyślałem, ale w przyszłości będę miał to na uwadze. A teraz zapraszam ze mną.
Poszłam, jak na ścięcie.
Ku mojej wielkiej uldze zabrał mnie do zwykłej karczmy, w której nie znano czegoś takiego, jak kawa, ale za to mieli dobre piwo.
Wewnątrz nie było dużo ludzi, ale i pora była wczesna. Ledwie południe.
Usiedliśmy daleko od okna, co mnie zdziwiło, bo przecież każdy normalny człowiek wolałby widzieć, co się dzieje na zewnątrz. Ale może Ebek miał to w nosie, bo wiedział, że nikt go nie tknie nawet palcem.
- Znowu mnie pan będzie wypytywał o rzeczy, których panu nie powiem?
- O nie. Będę pytał tylko o to, na co mi odpowiesz.
- Na przykład?
- Co ma do ciebie Ryszard Krwawe Oko?
- A skąd pan wie, że coś ma? -odparłam pytaniem.
- Wróble ćwierkają....
- Jak ma pan zamiar ze mną rozmawiać, jak z jakąś naiwniaczką, to ja idę.
Kapitan spojrzał na mnie ostro, ale kiedy się nie przestraszyłam, powiedział.
- Wyznaczył nagrodę za twoją głowę. Nie wiedziałaś?
- Nie.
- Co z ciebie za Łowca Przygód, jeśli nie czytałaś ogłoszeń!
- Normalny - nie miałam zamiaru mówić mu, że przyjechałam w odwiedziny, a nie do pracy.
Nie
mniej jednak informacja, którą mi przekazał, była niepokojąca.
- Ile daje ze moją głowę?
- Chce cię żywą. A daje 5 000.
Skrzywiłam się.
- Tak mało?
- Ile daje ze moją głowę?
- Chce cię żywą. A daje 5 000.
Skrzywiłam się.
- Tak mało?
-
Uważasz, że to mało? - zdziwił się mężczyzna.
- Oczywiście. Teraz będą mi się plątać po życiorysie gówniarze, którzy będą myśleli, że to łatwy zarobek. Chyba, że to pan ma zamiar spróbować mnie doprowadzić przed oblicze tego bandyty. Wtedy będę miała problem.
- Jaki?- zapytał, chociaż już się śmiał, bo wiedział o czym myślę. Ale i tak odpowiedziałam.
- Nie mogę pana zabić. Chyba, że chce mieć całą Bezpiekę na głowie.
Kapitan odparł.
- Zapewniam cię, że nie mam zamiaru cię wydawać w niczyje ręce. Mam co do ciebie inne plany.
Spojrzał na mnie ciepło. Ale ja zamiast odetchnąć z ulgą, zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Ebek adorator, to ostatnia rzecz, której pragnęłam.
- Nie zapytasz jakie? - uniósł znacząco brew.
- Nie muszę, bo to widać. Chyba, że chce mnie pan uwieść i przekabacić na swoją stronę.
Chyba mu się nie spodobało, że nie dałam się wciągnąć we flirt. Spochmurniał i mruknął.
- Nie myśl sobie, że mnie zniechęcisz swoim zimnym traktowaniem. Ja ci nie odpuszczę.
I co ja miałam mu odpowiedzieć? Spadaj?
- Dlaczego? - zapytałam mając nadzieję, że mi odpowie, dzięki czemu będę wiedziała na czym stoję.
On spochmurniał jeszcze bardziej.
- Zadajesz głupie pytania. Jestem Ebekiem i chce mieć to, co najlepsze.
Zaskoczył mnie. Zwłaszcza tym, że jestem najlepsza. To była głupota. Wiem, jak wyglądam, jak się zachowuję i że mało jest we mnie wdzięku i kobiecości.
- Nie lepiej byłoby panu wziąć się za jakąś spolegliwą dzieweczkę z dobrego domu - a w myślach dodałam jeszcze- albo porwać dziewczynę z biedniejszej rodziny, zastraszyć ją i mieć niewolnicę? Bo tak przecież robiła Bezpieka.
- Oczywiście. Teraz będą mi się plątać po życiorysie gówniarze, którzy będą myśleli, że to łatwy zarobek. Chyba, że to pan ma zamiar spróbować mnie doprowadzić przed oblicze tego bandyty. Wtedy będę miała problem.
- Jaki?- zapytał, chociaż już się śmiał, bo wiedział o czym myślę. Ale i tak odpowiedziałam.
- Nie mogę pana zabić. Chyba, że chce mieć całą Bezpiekę na głowie.
Kapitan odparł.
- Zapewniam cię, że nie mam zamiaru cię wydawać w niczyje ręce. Mam co do ciebie inne plany.
Spojrzał na mnie ciepło. Ale ja zamiast odetchnąć z ulgą, zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Ebek adorator, to ostatnia rzecz, której pragnęłam.
- Nie zapytasz jakie? - uniósł znacząco brew.
- Nie muszę, bo to widać. Chyba, że chce mnie pan uwieść i przekabacić na swoją stronę.
Chyba mu się nie spodobało, że nie dałam się wciągnąć we flirt. Spochmurniał i mruknął.
- Nie myśl sobie, że mnie zniechęcisz swoim zimnym traktowaniem. Ja ci nie odpuszczę.
I co ja miałam mu odpowiedzieć? Spadaj?
- Dlaczego? - zapytałam mając nadzieję, że mi odpowie, dzięki czemu będę wiedziała na czym stoję.
On spochmurniał jeszcze bardziej.
- Zadajesz głupie pytania. Jestem Ebekiem i chce mieć to, co najlepsze.
Zaskoczył mnie. Zwłaszcza tym, że jestem najlepsza. To była głupota. Wiem, jak wyglądam, jak się zachowuję i że mało jest we mnie wdzięku i kobiecości.
- Nie lepiej byłoby panu wziąć się za jakąś spolegliwą dzieweczkę z dobrego domu - a w myślach dodałam jeszcze- albo porwać dziewczynę z biedniejszej rodziny, zastraszyć ją i mieć niewolnicę? Bo tak przecież robiła Bezpieka.
Odbicie
takiej z ich rąk, było jednym z najdroższych zleceń. Mogło nawet kosztować 70
tysięcy.
- Ty jesteś bardziej dostępna - powiedział - nie muszę się przebijać przez sztab ojców i braci.
- Tak, ale naraża się pan na bezpośrednią odmowę.
Zaśmiał się.
- Powiem ci tak. Będziesz odmawiać… do czasu. I radzę ci nie przeciągać struny. Bo na razie twój upór mnie bawi, ale to się może zmienić.
- Strasząc mnie niczego pan nie ugra. Zmień pan metody podrywu, bo takie na mnie nie działają - powiedziałam patrząc mu w oczy i ryzykując, że mnie palnie w głowę.
- Ty jesteś bardziej dostępna - powiedział - nie muszę się przebijać przez sztab ojców i braci.
- Tak, ale naraża się pan na bezpośrednią odmowę.
Zaśmiał się.
- Powiem ci tak. Będziesz odmawiać… do czasu. I radzę ci nie przeciągać struny. Bo na razie twój upór mnie bawi, ale to się może zmienić.
- Strasząc mnie niczego pan nie ugra. Zmień pan metody podrywu, bo takie na mnie nie działają - powiedziałam patrząc mu w oczy i ryzykując, że mnie palnie w głowę.
-
Jak na razie nic na ciebie nie działa. Ani miłe słowo, ani komplementy, ani
mocne postanowienie sprawy. Może podpowiedz mi, jak do ciebie trafić? – mówił
do mnie szybko, zniecierpliwionym tonem.
-
Problem z wami mężczyznami jest taki, że chcecie mieć wszystko natychmiast, że
nie chcecie czekać, nie chcecie zdobywać.
-
Problem jest taki, że was jest mało, a nas dużo i kto pierwszy ten lepszy –
przypomniał mi demografię naszego świata.
-
Co nie zmienia faktu, że ten tylko trafi do finału, kto na to zasłuży, a nie
ten, który będzie chciał wziąć siłą to, co do niego nie należy – wstałam i
rzuciłam monetę na stół – zapłacę za siebie, nie chcę być panu nic winna. I
proszę mnie zostawić w spokoju, nie jestem panem zainteresowana.
Złapał
mnie za rękę i ścisnął mocno.
-
Nie igraj ze mną dziewczyno – był wściekły, ale i mnie daleko było do spokoju.
-
To pan niech ze mną nie igra. Jestem Łowcą, nie panienką z dobrego domu. Wiem
gdzie mam wbić nóż, żeby pana nie zabić, ale skutecznie unieszkodliwić.
Spojrzał
w dół i przełknął głośno ślinę. Puścił mnie.
-
Jeszcze z tobą nie skończyłem – wycharczał.
Odeszłam
przekonana, że to jeszcze nie koniec. Raczej nie będzie na mnie wysyłał swoich
ludzi, bo nie przyzna się przed nikim, że jakaś kobieta go nie chce. Ale na pewno
znajdzie jakiś sposób, żeby mi uprzykrzyć życie.
Czym
prędzej wsiadłam do Łazika i wyjechałam z miasta. Czy było jakieś miejsce, w
którym mogłabym czuć się dobrze?
Było,
ale tam nikt mnie nie wpuści. Księstwo Polan był dla wybitnych, ja byłam
wybitna, ale nie w tych dziedzinach, które były tam potrzebne.
Kiedy wyjechałam
z Centrum, włączyłam kamerę. Żeby było mi wygodniej ustawiłam ją w uchwycie na
telefon, który miałam przy przytwierdzony do deski rozdzielczej.
- No i mam problem - wybuchłam - a nawet dwa problemy. Jeden to kapitan Bezpieki, a drugi to nagroda za moją głowę. Jestem poszukiwana przez Ryszarda Krwawe Oko. No dobra, wypaliłam mu w twarz z pistoletu, ale miał tego nie przeżyć. Tymczasem on w najlepsze żyje i się mści. No i ten kapitan, co to za prostak. Lubi jak się go ludzie boją i wkurza się, bo nie padam przed nim plackiem. Z wyglądu nie jest brzydki. Całkiem przystojny facet. Ma ładne oczy. Co z tego, jak jest wyprany z cieplejszych uczuć. Stwierdził, że chce mnie mieć i już uznał za własność. Nie wiem, co go jeszcze powstrzymuje, żeby użyć wobec mnie siły. Może po prostu na razie nie chce mnie zabić. Na pewno uważa, że jest ode mnie silniejszy - nagle coś mi wpadło do głowy, uśmiechnęłam się- on nie wie, że jestem zmutowana. Owszem, może uważać, że jestem szybka i dobra w swoim fachu, ale jeszcze nie widział, jak działam dzięki swoim zdolnościom. A to znak, że nie wie o mnie tyle, ile by chciał wiedzieć. Gdyby znał prawdę, to zwyczajem Ebeka zaczął by sprawdzać moją wytrzymałość. Z obiektu pożądania, stałabym się królikiem doświadczalnym.
Wzdrygnęłam się.
Jechałam chwilę w milczeniu i dopiero, jak wyjechałam poza obręb miasta podjęłam monolog.
- 5 000 za moją głowę, to śmiesznie mało - parsknęłam. No nic, paru oberwie i stawka wzrośnie - wyłączyłam nagrywanie.
- No i mam problem - wybuchłam - a nawet dwa problemy. Jeden to kapitan Bezpieki, a drugi to nagroda za moją głowę. Jestem poszukiwana przez Ryszarda Krwawe Oko. No dobra, wypaliłam mu w twarz z pistoletu, ale miał tego nie przeżyć. Tymczasem on w najlepsze żyje i się mści. No i ten kapitan, co to za prostak. Lubi jak się go ludzie boją i wkurza się, bo nie padam przed nim plackiem. Z wyglądu nie jest brzydki. Całkiem przystojny facet. Ma ładne oczy. Co z tego, jak jest wyprany z cieplejszych uczuć. Stwierdził, że chce mnie mieć i już uznał za własność. Nie wiem, co go jeszcze powstrzymuje, żeby użyć wobec mnie siły. Może po prostu na razie nie chce mnie zabić. Na pewno uważa, że jest ode mnie silniejszy - nagle coś mi wpadło do głowy, uśmiechnęłam się- on nie wie, że jestem zmutowana. Owszem, może uważać, że jestem szybka i dobra w swoim fachu, ale jeszcze nie widział, jak działam dzięki swoim zdolnościom. A to znak, że nie wie o mnie tyle, ile by chciał wiedzieć. Gdyby znał prawdę, to zwyczajem Ebeka zaczął by sprawdzać moją wytrzymałość. Z obiektu pożądania, stałabym się królikiem doświadczalnym.
Wzdrygnęłam się.
Jechałam chwilę w milczeniu i dopiero, jak wyjechałam poza obręb miasta podjęłam monolog.
- 5 000 za moją głowę, to śmiesznie mało - parsknęłam. No nic, paru oberwie i stawka wzrośnie - wyłączyłam nagrywanie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Krystyna z
Dagmarą spojrzały na siebie i w tym samym momencie zaświeciły im się oczy.
- Mamy miasto! - wykrzyknęła Dagmara.
- Mamy domy! - wtórowała jej Krystyna.
Okrzyki radości ściągnęły do nich ciekawskich.
- Co się stało? - zapytał Adam Reka.
- Nasza bohaterka była nieźle wzburzona - mówiła podniecona Dagmara - do tego stopnia, że włączyła nagrywanie jadąc w zabudowaniach.
- Miasto ogromne i zniszczone - dodała Krystyna - to chyba Warszawa.
Adam również się ucieszył.
- Dobrze je widać?
- Kamerę ma nastawioną na twarz, ale trochę pod skosem, więc widać z tyłu panoramę budynków. Powiększymy, wytniemy i będziemy szukać pozostałości po okolicy - kontynuowała Krystyna.
Adamowi ze wzruszenia zrobiło się słabo.
- Dajcie profesorowi krzesło, bo upadnie - śmiała się kobieta.
Adam usiadł i oddychał głęboko.
- W życiu, w życiu nie spodziewałem się, że będę brał udział w czymś tak wielkim - mówił słabym głosem.
- I wiekopomnym -dodała Dagmara.
- Może to uczcimy? - zaproponował jeden ze studentów.
- Oczywiście - powiedział Adam - ale najpierw chcę to zobaczyć.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Dagmara w weekend pojechała do babci. Kobieta mieszkała na zupełnym odludziu, ok.200 kilometrów
od Warszawy. Za Wielką Puszczą nad Wielkim Jeziorem. Dom usytuowany był na
wzgórzu. Po miliarderce ludzie pewnie spodziewaliby się pałacu, a tymczasem,
była to zwyczajna jednorodzinna willa, bez zbytnich ozdób i oznak bogactwa.
Dziewczyna wjechała na zadbane podwórko i zaparkowała na podjeździe.
- Mamy miasto! - wykrzyknęła Dagmara.
- Mamy domy! - wtórowała jej Krystyna.
Okrzyki radości ściągnęły do nich ciekawskich.
- Co się stało? - zapytał Adam Reka.
- Nasza bohaterka była nieźle wzburzona - mówiła podniecona Dagmara - do tego stopnia, że włączyła nagrywanie jadąc w zabudowaniach.
- Miasto ogromne i zniszczone - dodała Krystyna - to chyba Warszawa.
Adam również się ucieszył.
- Dobrze je widać?
- Kamerę ma nastawioną na twarz, ale trochę pod skosem, więc widać z tyłu panoramę budynków. Powiększymy, wytniemy i będziemy szukać pozostałości po okolicy - kontynuowała Krystyna.
Adamowi ze wzruszenia zrobiło się słabo.
- Dajcie profesorowi krzesło, bo upadnie - śmiała się kobieta.
Adam usiadł i oddychał głęboko.
- W życiu, w życiu nie spodziewałem się, że będę brał udział w czymś tak wielkim - mówił słabym głosem.
- I wiekopomnym -dodała Dagmara.
- Może to uczcimy? - zaproponował jeden ze studentów.
- Oczywiście - powiedział Adam - ale najpierw chcę to zobaczyć.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Dagmara w weekend pojechała do babci. Kobieta mieszkała na zupełnym odludziu, ok.
Wysiadła z
samochodu i z przyjemnością odetchnęła świeżym powietrzem. Lubiła to miejsce i
lubiła tu przyjeżdżać.
Babcia wyszła jej na spotkanie.
- Witaj kochana - uściskała ją i weszły do środka.
Dom miał pięć pokoi i wielki salon, dużą kuchnię i hol. Było w nim przytulnie i swojsko. Jak u babci. Ale tak na prawdę była to tylko część oficjalna. Kobiety podeszły do ściany, za którą była ukryta winda. Zjechały nią pod ziemię. Tam znajdował się dodatkowy metraż miliarderki. Pokoje wypełnione książkami, nośnikami elektronicznymi, komputerami, jakich zwykły śmiertelnik nie widział na oczy. Oraz tyle gadżetów i nowoczesnych wynalazków, że trudno byłoby je zliczyć.
- Najpierw przerzućmy wszystko na kartę pamięci, a potem pogadamy - powiedziała babcia.
- Dobrze - zgodziła się Dagmara.
- Tylko nie rób sobie, jak ostatnim razem, dowcipów. Nie chce widzieć żadnej suto zakrapianej imprezy.
Dagmara parsknęła śmiechem.
- Słuchaj babci - z jednego z pomieszczeń wyłonił się jej wuj. Technik, złota rączka - i ja też nie chcę tego widzieć.
- Wujku, nie bądź sztywniakiem.
Mężczyzna nie odpowiedział tylko gestem zaprosił ją na siedzisko urządzenia do kopiowania wiedzy bezpośrednio z mózgu. Na głowę nałożyła hełm zrobiony z plecionki cienkich drucików. Wszystko zaświeciło na żółto.
- Pamiętaj, bez dowcipów.
Uśmiechnęła się lekko i powiedziała.
- Ok.
Zaszumiało.
Babcia i wuj usiedli przy stoliku, przy którym rozwinął się ekran. Nalali sobie herbaty i zaczęli oglądać, to co Dagmara miała w głowie. Co jakiś czas wymieniali uwagi i komentowali przydatność materiału.
- Nadal nic - powiedziała babcia.
- Na pewno na to wpadną. To jest mniej więcej ten czas.
- Wątpię czy Dorota to nagrała. A oni sami mogą pójść innym tropem.
Dagmara wstała z fotela i dołączyła do reszty.
- Może w końcu powiecie mi czego szukacie? Będzie łatwiej?
- Mogłabym ci powiedzieć, ale sama do końca nie wiem, jak to wyglądało, a to i tak będzie wierzchołek poszukiwań. Dawno temu moja babka opowiadała mi o wszystkim, czego szukamy, ale wsadziłam to między bajki. Jednak kiedy twoi profesorowie wpadli na to znalezisko, odżyła we mnie nadzieja.
- Może tam wcale tego nie ma - zasugerował wuj.
- Bardzo możliwe, ale może znajdą się jakieś wskazówki.
- A propos wskazówek. Znaleźli paczkę.
- Tak.
- I nie dziwili się, że nic się nie rozpadło?
- Chyba zbyt są podnieceni tym co znaleźli niż tym, że papier jest w tak dobrym stanie.
- Czytałaś je?
- Wszystkie - Dagmara zaczerwieniła się - są piękne.
- Moja ty romantyczko- babcia poklepała ją po policzku - chodź na górę, zrobię ci naleśniki z powidłami.
- Dobrze, ale powiesz mi coś więcej o tej rzeczy?
- Nie, nie chcę ci nic sugerować.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Babcia wyszła jej na spotkanie.
- Witaj kochana - uściskała ją i weszły do środka.
Dom miał pięć pokoi i wielki salon, dużą kuchnię i hol. Było w nim przytulnie i swojsko. Jak u babci. Ale tak na prawdę była to tylko część oficjalna. Kobiety podeszły do ściany, za którą była ukryta winda. Zjechały nią pod ziemię. Tam znajdował się dodatkowy metraż miliarderki. Pokoje wypełnione książkami, nośnikami elektronicznymi, komputerami, jakich zwykły śmiertelnik nie widział na oczy. Oraz tyle gadżetów i nowoczesnych wynalazków, że trudno byłoby je zliczyć.
- Najpierw przerzućmy wszystko na kartę pamięci, a potem pogadamy - powiedziała babcia.
- Dobrze - zgodziła się Dagmara.
- Tylko nie rób sobie, jak ostatnim razem, dowcipów. Nie chce widzieć żadnej suto zakrapianej imprezy.
Dagmara parsknęła śmiechem.
- Słuchaj babci - z jednego z pomieszczeń wyłonił się jej wuj. Technik, złota rączka - i ja też nie chcę tego widzieć.
- Wujku, nie bądź sztywniakiem.
Mężczyzna nie odpowiedział tylko gestem zaprosił ją na siedzisko urządzenia do kopiowania wiedzy bezpośrednio z mózgu. Na głowę nałożyła hełm zrobiony z plecionki cienkich drucików. Wszystko zaświeciło na żółto.
- Pamiętaj, bez dowcipów.
Uśmiechnęła się lekko i powiedziała.
- Ok.
Zaszumiało.
Babcia i wuj usiedli przy stoliku, przy którym rozwinął się ekran. Nalali sobie herbaty i zaczęli oglądać, to co Dagmara miała w głowie. Co jakiś czas wymieniali uwagi i komentowali przydatność materiału.
- Nadal nic - powiedziała babcia.
- Na pewno na to wpadną. To jest mniej więcej ten czas.
- Wątpię czy Dorota to nagrała. A oni sami mogą pójść innym tropem.
Dagmara wstała z fotela i dołączyła do reszty.
- Może w końcu powiecie mi czego szukacie? Będzie łatwiej?
- Mogłabym ci powiedzieć, ale sama do końca nie wiem, jak to wyglądało, a to i tak będzie wierzchołek poszukiwań. Dawno temu moja babka opowiadała mi o wszystkim, czego szukamy, ale wsadziłam to między bajki. Jednak kiedy twoi profesorowie wpadli na to znalezisko, odżyła we mnie nadzieja.
- Może tam wcale tego nie ma - zasugerował wuj.
- Bardzo możliwe, ale może znajdą się jakieś wskazówki.
- A propos wskazówek. Znaleźli paczkę.
- Tak.
- I nie dziwili się, że nic się nie rozpadło?
- Chyba zbyt są podnieceni tym co znaleźli niż tym, że papier jest w tak dobrym stanie.
- Czytałaś je?
- Wszystkie - Dagmara zaczerwieniła się - są piękne.
- Moja ty romantyczko- babcia poklepała ją po policzku - chodź na górę, zrobię ci naleśniki z powidłami.
- Dobrze, ale powiesz mi coś więcej o tej rzeczy?
- Nie, nie chcę ci nic sugerować.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
kolejny odcinek 12 stycznia
Komentarze
Prześlij komentarz