Ciemne wieki - odc.11
Rozdział XIV – Rozterki
Uznałam, że Ryszard Krwawe
Oko chwilowo o mnie zapomniał i wjechałam do miasta Łazikiem. Nie chciało mi
się znowu przedzierać przez krzaki, a poza tym chwilowo nie oszczędzałam i
wyrobiłam sobie półroczne, legalne papiery na swobodne poruszanie się po mieście.
Nie to, że wcześniej nie mogłam tego robić, ale w Warszawie kochano kontrole,
więc zatrzymywaliby mnie co pięć minut i próbowali rewidować. A tak to dostałam
sporej wielkości naklejki, które urzędnicy przykleili mi na bokach wozu i
dzięki nim kupiłam sobie spokój. Kosztował mnie 3 tysiące.
Nie byłam jednak nierozsądna i nie pojechałam nim do domu Marka. Zaparkowałam u jednego znajomego handlarza na podwórku. Oczywiście za drobną opłatą. A potem klucząc po zaułkach dotarłam w okolice starej biblioteki. Okazało się, że Maria z Markiem już wrócili i od dwóch dni wiją sobie gniazdko.
Maria przywitała mnie z okrzykiem radości, który mnie zaskoczył, a jeszcze bardziej to, co usłyszałam potem.
- Wychodzę za mąż za Marka.
Spojrzałam na niego zaskoczona. On uśmiechnął się szeroko i powiedział.
- Nie ma co czekać. Życie jest krótkie.
- Ona ma 17 lat.
- Za kilka miesięcy będę miała 18 - skakała wesoło wokół mnie. Widać było, że jest szczęśliwa. Musiałam jej to trochę zepsuć.
- Wybierasz niepewne życie, pełne niebezpieczeństw - na dodatek w piwnicy - od wygody i bogactwa za bezpieczną osłoną?
- Tak. Tak. Tak - pląsała po pokoju, jak wariatka - do tego Marek mnie uczy. Wiem już co to antykwariat, akwalung i artefakt.
Marek widząc moją minę zaczął się śmiać.
- No co? Młoda jest. Uczy się.
Nic nie odpowiedziałam, bo w sumie co mi do tego? Chcą się pobrać? Proszę bardzo, tylko mi zdjęli ciężar z pleców. Będę mogła w spokoju zająć się swoimi sprawami.
- Skoro mowa o artefaktach - zmieniłam temat i sięgnęłam do plecaka - masz tu smar i dwie książki.
Mężczyzna podziękował i od razu poszedł je przeglądać. Smar wzięła Maria i schowała do szafki.
- Mam też coś dla ciebie - wyciągnęłam paczkę z kosmetykami. Były tam kremy, mydła i szampon.
Maria znowu zaczęła pląsać po pokoju. Była taka kwitnąca. Najwidoczniej znalazła swoje miejsce u boku Marka i była po prostu szczęśliwa. Zatrzymała się przede mną i powiedziała konspiracyjnym szeptem.
- Tymon był jeszcze wczoraj z nami, ale wyjechał - poczułam ucisk w żołądku. Nie mogłam przyjechać wcześniej?!
- Tak? - zapytałam ostrożnie.
- Spotkał nas, kiedy wracaliśmy z Trójmiasta i nas podwiózł.
- Mówił gdzie jedzie?
- No coś ty- wykrzyknęła - ty też byś nam nie powiedziała.
Nie mówiła tego z wyrzutem, po prostu stwierdzała fakt.
Nie byłam jednak nierozsądna i nie pojechałam nim do domu Marka. Zaparkowałam u jednego znajomego handlarza na podwórku. Oczywiście za drobną opłatą. A potem klucząc po zaułkach dotarłam w okolice starej biblioteki. Okazało się, że Maria z Markiem już wrócili i od dwóch dni wiją sobie gniazdko.
Maria przywitała mnie z okrzykiem radości, który mnie zaskoczył, a jeszcze bardziej to, co usłyszałam potem.
- Wychodzę za mąż za Marka.
Spojrzałam na niego zaskoczona. On uśmiechnął się szeroko i powiedział.
- Nie ma co czekać. Życie jest krótkie.
- Ona ma 17 lat.
- Za kilka miesięcy będę miała 18 - skakała wesoło wokół mnie. Widać było, że jest szczęśliwa. Musiałam jej to trochę zepsuć.
- Wybierasz niepewne życie, pełne niebezpieczeństw - na dodatek w piwnicy - od wygody i bogactwa za bezpieczną osłoną?
- Tak. Tak. Tak - pląsała po pokoju, jak wariatka - do tego Marek mnie uczy. Wiem już co to antykwariat, akwalung i artefakt.
Marek widząc moją minę zaczął się śmiać.
- No co? Młoda jest. Uczy się.
Nic nie odpowiedziałam, bo w sumie co mi do tego? Chcą się pobrać? Proszę bardzo, tylko mi zdjęli ciężar z pleców. Będę mogła w spokoju zająć się swoimi sprawami.
- Skoro mowa o artefaktach - zmieniłam temat i sięgnęłam do plecaka - masz tu smar i dwie książki.
Mężczyzna podziękował i od razu poszedł je przeglądać. Smar wzięła Maria i schowała do szafki.
- Mam też coś dla ciebie - wyciągnęłam paczkę z kosmetykami. Były tam kremy, mydła i szampon.
Maria znowu zaczęła pląsać po pokoju. Była taka kwitnąca. Najwidoczniej znalazła swoje miejsce u boku Marka i była po prostu szczęśliwa. Zatrzymała się przede mną i powiedziała konspiracyjnym szeptem.
- Tymon był jeszcze wczoraj z nami, ale wyjechał - poczułam ucisk w żołądku. Nie mogłam przyjechać wcześniej?!
- Tak? - zapytałam ostrożnie.
- Spotkał nas, kiedy wracaliśmy z Trójmiasta i nas podwiózł.
- Mówił gdzie jedzie?
- No coś ty- wykrzyknęła - ty też byś nam nie powiedziała.
Nie mówiła tego z wyrzutem, po prostu stwierdzała fakt.
Dziewczyna wyjęła z kolejnej
szafki małe pudełko. Było zapakowane, jak prezent.
- Zostawił to dla ciebie - wręczyła mi je i patrzyła wyczekująco. Spojrzałam na nią zdziwiona, a ona powiedziała - no otwórz wreszcie. Umieram z ciekawości, co mógł ci dać.
Patrzyłam na nią i nie wiedziałam, jak zareagować. Tak byłam przyzwyczajona do samotnego radzenia sobie z życiem i emocjami, że nadmiar radosnej niewinności jakim emanowała Maria, zupełnie mnie rozbroił. Ona miała to, czego ja nigdy nie będę mieć. Widząc moją niechętną minę, zapytała oburzona.
- Chyba nie masz zamiaru cieszyć się tym w samotności?
- Właśnie taki miałam zamiar - wydukałam.
- Przyjaciółki dzielą się ze sobą sekretami - podskakiwała obok mnie, jak nakręcona zabawka.
- Zostawił to dla ciebie - wręczyła mi je i patrzyła wyczekująco. Spojrzałam na nią zdziwiona, a ona powiedziała - no otwórz wreszcie. Umieram z ciekawości, co mógł ci dać.
Patrzyłam na nią i nie wiedziałam, jak zareagować. Tak byłam przyzwyczajona do samotnego radzenia sobie z życiem i emocjami, że nadmiar radosnej niewinności jakim emanowała Maria, zupełnie mnie rozbroił. Ona miała to, czego ja nigdy nie będę mieć. Widząc moją niechętną minę, zapytała oburzona.
- Chyba nie masz zamiaru cieszyć się tym w samotności?
- Właśnie taki miałam zamiar - wydukałam.
- Przyjaciółki dzielą się ze sobą sekretami - podskakiwała obok mnie, jak nakręcona zabawka.
Gdzie była burkliwa jęczydusza,
którą zostawiłam z Markiem? Czy tak działała spełniona miłość? Czy po prostu
była naiwną marzycielką, która jakimś cudem jeszcze nie została w żaden sposób
skrzywdzona?
Kiedy zbyt długo milczałam, dziewczyna uspokoiła się i zrzedła jej mina.
- Nie jestem twoją przyjaciółką, prawda? Zaraz mi powiesz, że to dobre dla panienek z dobrych domów i żebym nie wtykała nosa w nie swoje sprawy, prawda?
- Nie - powiedziałam nie chcąc jej zranić. Odpakowałam prezent i otworzyłam pudełko. Uniosłam ze zdziwienia brwi. W środku było okrągłe, czerwone mydełko i mała karteczka.
-Ooo - dziwiła się Maria - co napisał?
"Pewnie już wszystkie zużyłaś, więc daje ci nowe żebyś ładnie pachniała." - przeczytałam.
- Ależ to romantyczne - piszczała Maria.
A ja pomyślałam – „Co on sobie myśli, że niby śmierdzę?”
A potem dotarły do mnie słowa Marii.
Ta naiwna dziewczyna była ode mnie w jednym mądrzejsza, rozpoznawała romantyzm, tam gdzie go nie było widać. Wyobraziłam sobie, że to ja tak pląsam po pokoju i wydaje okrzyki radości. I nijak siebie takiej nie widziałam, zwłaszcza, że u mnie nie będzie szczęśliwego zakończenia. Ani ja, ani Tymon nie zrezygnujemy ze swojego życia. Zbyt kochaliśmy niezależność.
- Nie cieszysz się?
- Cieszę. Tylko tego nie okazuję.
- Acha.
I uratował mnie Marek, który wrócił z wypiekami na twarzy.
- Dorota, to jest świetne. Na prawdę mogę sobie to zatrzymać?
- Możesz.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Adam Reka był cały w nerwach.
- Też sobie wymyśliła piknik - mruczał - nie mogliśmy po prostu spotkać się na kawie?
Nie wiedział, jak się ubrać. Nie był przyzwyczajony do noszenia innych ubrań niż garnitur czy eleganckie spodnie z koszulą. Nie miał luźnych spodni ani bluzy. To było dobre dla młodych.
Kiedy zbyt długo milczałam, dziewczyna uspokoiła się i zrzedła jej mina.
- Nie jestem twoją przyjaciółką, prawda? Zaraz mi powiesz, że to dobre dla panienek z dobrych domów i żebym nie wtykała nosa w nie swoje sprawy, prawda?
- Nie - powiedziałam nie chcąc jej zranić. Odpakowałam prezent i otworzyłam pudełko. Uniosłam ze zdziwienia brwi. W środku było okrągłe, czerwone mydełko i mała karteczka.
-Ooo - dziwiła się Maria - co napisał?
"Pewnie już wszystkie zużyłaś, więc daje ci nowe żebyś ładnie pachniała." - przeczytałam.
- Ależ to romantyczne - piszczała Maria.
A ja pomyślałam – „Co on sobie myśli, że niby śmierdzę?”
A potem dotarły do mnie słowa Marii.
Ta naiwna dziewczyna była ode mnie w jednym mądrzejsza, rozpoznawała romantyzm, tam gdzie go nie było widać. Wyobraziłam sobie, że to ja tak pląsam po pokoju i wydaje okrzyki radości. I nijak siebie takiej nie widziałam, zwłaszcza, że u mnie nie będzie szczęśliwego zakończenia. Ani ja, ani Tymon nie zrezygnujemy ze swojego życia. Zbyt kochaliśmy niezależność.
- Nie cieszysz się?
- Cieszę. Tylko tego nie okazuję.
- Acha.
I uratował mnie Marek, który wrócił z wypiekami na twarzy.
- Dorota, to jest świetne. Na prawdę mogę sobie to zatrzymać?
- Możesz.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Adam Reka był cały w nerwach.
- Też sobie wymyśliła piknik - mruczał - nie mogliśmy po prostu spotkać się na kawie?
Nie wiedział, jak się ubrać. Nie był przyzwyczajony do noszenia innych ubrań niż garnitur czy eleganckie spodnie z koszulą. Nie miał luźnych spodni ani bluzy. To było dobre dla młodych.
W
końcu udało mu się sklecić coś pomiędzy luzem a elegancją.
Spojrzał na zegarek i wybiegł z mieszkania.
Przyjechał po nią punktualnie.
Wsiadła do jego samochodu i musiała przyznać, że zrobił na niej wrażenie. Zazwyczaj widywała go w idealnie dopasowanym stroju. Tym razem wyglądał, jakby ubierał się po ciemku, biorąc z szafy pierwszą lepszą rzecz z brzegu. Jednak powstrzymała się od komentarza. Pojechali za miasto, na wyznaczony do rekreacji teren.
Na miejscu spotkali kilkanaście osób, które korzystały z ładnej pogody i również urządzali sobie piknik, dlatego poszli w najbardziej odległe miejsce. Każde z nich przygotowało coś do jedzenia i picia. Kilka minut zgodnie rozkładali wiktuały na stole, potem usiedli i okazało się, że nie wiedzą od czego zacząć rozmowę. Niby mieli rozmawiać na tematy zawodowe, ale jakoś się to nie kleiło. W końcu Adam roześmiał się nerwowo i powiedział
- Zbyt dużo się nazbierało...
- Masz rację- poparła go Krystyna.
- Może zacznijmy od luźnej rozmowy o naszej głównej bohaterce.
- Boję się, że dnia nam nie starczy, żeby ją dokładnie omówić - zaśmiała się Krystyna.
- Jest skarbnicą wiedzy.
- I pomyśleć, że zaczęła nagrywać dla żartu. A teraz wydaje mi się, że zaczęła traktować to jako dziennik czy pamiętnik. Zaczęła się nawet zwierzać z emocji, które nią targają.
- Dlaczego zajęłaś się Ciemnymi Wiekami? - zapytał nagle.
Krystyna zdziwiła się.
- Dlaczego o to pytasz?
- Jestem ciekawy.
Wzruszyła ramionami.
- Zawsze lubiłam wyzwania, a przecież pamiętasz, że jak zaczynaliśmy studia, to niewiele wiedziano o tych czasach. Skrawki informacji, mnóstwo mitów i zagadek.
- Pamiętam - uśmiechnął się do wspomnień. Pamiętał pewną młodą i piękną studentkę, która mówiła profesorom, że ona zrobi wszystko, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o Ciemnych Wiekach. Oni śmiali się z niej mówiąc, że nic więcej nie da się do tej historii dodać. A tu proszę, minęło 30 lat i siedzieli w nowościach po uszy.
- A ty? Czemu wybrałeś ten kierunek?
- Na złość rodzinie - odparł.
- Naprawdę? - zdziwiła się.
- Moja rodzinka zawsze wmawiała mi kim mam być, co mam robić. Prowadzili mnie na smyczy posłuszeństwa do pełnoletniości. A potem dobiłem ich wybierając najmniej sensowną specjalizację, która o dziwo, mnie wciągnęła.
- Jesteśmy bojownikami naszych czasów - śmiała się Krystyna.
- Dorota by się nie powstydziła - zaśmiał się i rozmowa potoczyła się dalej swobodnym torem. Pierwszy raz odkąd się znali, nie darli kotów ani sobie nie dogryzali.
Kiedy ją odwiózł późnym popołudniem pod dom, powiedział zanim wysiadła.
- Dziękuję za dzisiejsze spotkanie i rozmowę.
- Ja też ci dziękuję. Dzięki tobie poukładałam sobie trochę w głowie i zastanawiam się, czy nie zacząć już opisywać porządnie tego co mamy.
- Możemy zacząć.
- Razem? - zdziwiła się.
- Pomyśl jak zadziwimy tych wszystkich ludzi, który mówią, że nie damy rady na dłuższą metę współpracować.
- Zróbmy to. Chcę zobaczyć ich miny.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Spojrzał na zegarek i wybiegł z mieszkania.
Przyjechał po nią punktualnie.
Wsiadła do jego samochodu i musiała przyznać, że zrobił na niej wrażenie. Zazwyczaj widywała go w idealnie dopasowanym stroju. Tym razem wyglądał, jakby ubierał się po ciemku, biorąc z szafy pierwszą lepszą rzecz z brzegu. Jednak powstrzymała się od komentarza. Pojechali za miasto, na wyznaczony do rekreacji teren.
Na miejscu spotkali kilkanaście osób, które korzystały z ładnej pogody i również urządzali sobie piknik, dlatego poszli w najbardziej odległe miejsce. Każde z nich przygotowało coś do jedzenia i picia. Kilka minut zgodnie rozkładali wiktuały na stole, potem usiedli i okazało się, że nie wiedzą od czego zacząć rozmowę. Niby mieli rozmawiać na tematy zawodowe, ale jakoś się to nie kleiło. W końcu Adam roześmiał się nerwowo i powiedział
- Zbyt dużo się nazbierało...
- Masz rację- poparła go Krystyna.
- Może zacznijmy od luźnej rozmowy o naszej głównej bohaterce.
- Boję się, że dnia nam nie starczy, żeby ją dokładnie omówić - zaśmiała się Krystyna.
- Jest skarbnicą wiedzy.
- I pomyśleć, że zaczęła nagrywać dla żartu. A teraz wydaje mi się, że zaczęła traktować to jako dziennik czy pamiętnik. Zaczęła się nawet zwierzać z emocji, które nią targają.
- Dlaczego zajęłaś się Ciemnymi Wiekami? - zapytał nagle.
Krystyna zdziwiła się.
- Dlaczego o to pytasz?
- Jestem ciekawy.
Wzruszyła ramionami.
- Zawsze lubiłam wyzwania, a przecież pamiętasz, że jak zaczynaliśmy studia, to niewiele wiedziano o tych czasach. Skrawki informacji, mnóstwo mitów i zagadek.
- Pamiętam - uśmiechnął się do wspomnień. Pamiętał pewną młodą i piękną studentkę, która mówiła profesorom, że ona zrobi wszystko, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o Ciemnych Wiekach. Oni śmiali się z niej mówiąc, że nic więcej nie da się do tej historii dodać. A tu proszę, minęło 30 lat i siedzieli w nowościach po uszy.
- A ty? Czemu wybrałeś ten kierunek?
- Na złość rodzinie - odparł.
- Naprawdę? - zdziwiła się.
- Moja rodzinka zawsze wmawiała mi kim mam być, co mam robić. Prowadzili mnie na smyczy posłuszeństwa do pełnoletniości. A potem dobiłem ich wybierając najmniej sensowną specjalizację, która o dziwo, mnie wciągnęła.
- Jesteśmy bojownikami naszych czasów - śmiała się Krystyna.
- Dorota by się nie powstydziła - zaśmiał się i rozmowa potoczyła się dalej swobodnym torem. Pierwszy raz odkąd się znali, nie darli kotów ani sobie nie dogryzali.
Kiedy ją odwiózł późnym popołudniem pod dom, powiedział zanim wysiadła.
- Dziękuję za dzisiejsze spotkanie i rozmowę.
- Ja też ci dziękuję. Dzięki tobie poukładałam sobie trochę w głowie i zastanawiam się, czy nie zacząć już opisywać porządnie tego co mamy.
- Możemy zacząć.
- Razem? - zdziwiła się.
- Pomyśl jak zadziwimy tych wszystkich ludzi, który mówią, że nie damy rady na dłuższą metę współpracować.
- Zróbmy to. Chcę zobaczyć ich miny.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Wspięłam się na dach,
rozłożyłam sobie koc i położyłam się na nim. Wpatrzyłam się w gwiazdy. W ręku
wciąż trzymałam pudełko z prezentem od Tymona i liścikiem, który mi wysłał.
Miałam mętlik w głowie i
mętlik w sercu. Chciałam jakoś poukładać sobie te myśli, ale przyszła Maria i
przycupnęła obok. Już chciałam ją poprosić, żeby sobie poszła, ale pierwsza się
odezwała.
- Przyniosłam ci coś jeszcze.
Spojrzałam na nią i
westchnęłam. Cóż to była za kolejna przyjacielska tajemnica?
Podała mi plik wymiętych
kartek, które ktoś, pewnie Maria, wyprostował.
- Tymon siedział nad tymi
kartkami, klął jak szewc, giął je i wyrzucał za siebie. Pozbierałam je i
pomyślałam, że może chcesz przejrzeć. Przysięgam, że nie czytałam ani słowa.
Chociaż bardzo jestem ciekawa, co on tam naskrobał.
- Dziękuję – wzięłam od niej
wypociny Tymona i położyłam obok prezentu.
- Nie będziesz tego teraz
czytać? – dziwiła się Maria.
- Nie.
- Ja bym nie wytrzymała i
musiała natychmiast to zrobić.
Też chciałam, ale gdybym od
razu zerwała się na nogi, popędziła do piwnicy i zaszyła się w swoim kącie, wyglądałoby
to według mnie komicznie i dziecinie. W stylu Marii. Marii, która była
odważniejsza niż ja. Łatwo jest wywijać mieczem i walczyć o przetrwanie, ale
kiedy do gry włączają się uczucia, ja przegrywam, a Maria rzuca się w wir walki
o miłość.
Westchnęłam i podniosłam się
na nogi.
- Zatem idę tak zrobić. Nie
przeszkadzajcie mi.
- Oczywiście – dziewczyna
podreptała za mną – ale później wszystko mi opowiesz, prawda?
Zatrzymałam się i już
chciałam burknąć, nie. Ale przecież ona chciała mieć przyjaciółkę.
- Dobrze.
Maria podskoczyła i klasnęła
w dłonie. Kiedy szłyśmy pustymi korytarzami biblioteki, paplała coś o
szczęściu, miłości i romantyzmie. Na koniec wyraziła nadzieję, że i ja niedługo
stanę na ślubnym kobiercu i że w końcu, ktoś o mnie zadba. Zatrzymałam się i
powiedziałam.
- Nie Mario, tak nigdy nie
będzie.
- Dlaczego tak mówisz? –
dziwiła się.
- Bo ja, to nie ty –
wyminęłam ją.
Dziewczyna zamilkła.
Zamknęłam się w małym
pokoiku, przysunęłam sobie do lampy fotel i zaczęłam przeglądać plik wymiętych
kartek. Na żadnym nie było zbyt wiele słów, za to duża ilość wykrzykników,
wielkich liter i nawet jeden rysunek, który jak zauważyłam przedstawiał parę
całujących się ludzi, ewentualnie jedno dusiło drugiego. Nie mogłam się
zdecydować.
Nie było już czego odwlekać.
Zaczęłam czytać.
„Droga Doroto, chyba
oszalałem pisząc do ciebie - Droga Doroto.”
„Witaj Doroto. Mam nadzieję,
że przeżyłaś i że będziesz w stanie przeczytać ten list – bełkot”
„Dorota, Dorota, Dorota, ma
kota, a raczej ja mam kota.”
„Dlaczego w ogóle piszę ten list?
A, to ma być dodatek do prezentu.”
„Doroto. Nie ukrywam, że….,
coś jest… Nie ukrywam, że, nie ukrywam, że… Kurcze, ładna jesteś no…, jak
mogłaś mi odmówić, no…. Czy ty wiesz, jak ja cierpię?”
„Doroto, twoja odmowa
zaskoczyła mnie, ale dała mi też do myślenia. W tych czasach, jesteś, jak perła
wśród błota. Niespotykanie rzadka, która powoduje, że mężczyzna taki, jak ja
musi trzymać ręce przy sobie. A nie jest to łatwe. Musiałem się z tobą rozstać,
chociaż nie chciałem… gdybym, został… skrzywdziłbym cię…. Achhhhh!!!! CO JA ZA
GŁUPOTY PISZĘ, JAK JAKIŚ RZEWNY GOGUŚ.”
„Umrę zanim coś sklecę. Nie
jestem romantykiem, nie jestem romantykiem, nie jestem do jasnej cholery
romantykiem. Doroto pójdź ze mną do łóżka, a nie pożałujesz. Tak ci napiszę,
O!”
„Co ty mi zrobiłaś?”
„Doroto…”
Zupełnie nie wiedziałam, co z
tym zrobić. To nie tak powinno być. Nie powinien w ogóle nic pisać, nie
powinien dawać mi prezentu, powinien zniknąć z mojego życia i już nigdy nie
wracać. Po co on to ciągnie?
Buntowałam się wewnętrznie.
Nie umiałam sobie poradzić z taką ilością emocji na raz. Nie byłam romantyczna
jak Maria, pewna swych uczuć jak Marek i pełna pożądania jak Tymon. Ja w ogóle
nie znałam tej sfery życia. Kiedy ostatni raz pomyślałam o miłości? Jak byłam w
Akademii. Ale wtedy byłam nastolatką, taką, jak Maria. A potem… potem było
twarde życie, gdzie nie było miejsca na romantyczne wzloty, wątpliwości i bóle
żołądka. Bo od tego wszystkiego cały żołądek mnie bolał. Po co mi dawała te
kartki, nawet Tymon nie chciał mi ich dać. Z drugiej strony, dobrze, że to
przeczytałam, bo wiedziałam, co mu w duszy gra. Czy ja odważę się tak otworzyć?
A co będzie, jak mu przejdzie? Przeczyta
list ode mnie i po prostu wyrzuci do śmieci? Co mu odpisać i czy w ogóle to
robić? Tymonie, po co zawitałeś do mojego życia?
A może zaryzykować? A może
dla Łowców, to jedyny sposób żeby poznać miłość? Przez listy, bez wspólnego
życia, za to z wiecznym niepokojem i nadziejami, że jakoś to będzie?
Wzięłam kartkę i długopis.
„Tymonie,
na wstępie napiszę Ci, że to
wszystko przez Marię, która zebrała Twoje kartki i mi je oddała. Ale nie złość
się na nią, jest młoda i ma głowę pełną marzeń o miłości, jak z bajki.
Dziękuję ci za mydełko,
przyda się.
To był najbardziej romantyczny
list, którego miałam nie otrzymać.
Przeczytałam wszystko,
dziękuję za szczerość i też będę szczera. Nie umiem zdefiniować tego, co do
ciebie czuję i czego pragnę. Podobasz mi się, bo jesteś doświadczonym Łowcą,
robi to na mnie wrażenie, ale czy to już uczucie? Z drugiej strony, jak słyszę
twoje imię, to ściska mnie w żołądku, a serce zaczyna bić szybciej? Czy to już
jest uczucie? Ty przynajmniej masz swoje męskie pożądanie, ja jestem w
rozterce. Nie wiem, jak z tobą postępować, nie wiem na co się godzić, a na co
nie, żeby nie zdradzić siebie i swoich zasad. Jeżeli ty wiesz, to mi pomóż. Dziękuję,
że uszanowałeś moje zdanie, też jesteś perłą wśród błota. Jeżeli ma cię to
pocieszyć, nie ma, prócz ciebie, innego mężczyzny w moich myślach. Dobrych
łowów Dorota.”
Następnego dnia rano dałam
Marii małe zawiniątko i kopertę z listem do Tymona. Maria miała mnóstwo pytań,
ale na żadne nie odpowiedziałam. Już chciała się obrazić, ale Marek do niej
powiedział.
- Zostaw ją. Jak dojrzeje to
ci powie.
Byłam mu wdzięczna.
Wyszłam na zewnątrz i
ruszyłam w świat.
kolejny odcinek 11 styczna
Komentarze
Prześlij komentarz