Moim zdaniem
Może Was to zdziwi, ale mam swoje ulubione kanały na YouTube. I jednym z nich jest „Na Gałęzi” prowadzony przez pana Marcina Łukańskiego. Ów prowadzący dokonuje krytyki (pozytywnej/negatywnej) filmów pod względem technicznym, wyszukuje wpadek filmowych, opisuje życiorysy aktorów oraz odpowiada na pytania swoich "oglądaczy." Nie zawsze się z nim zgadzam, ale to dobrze. Bo każdy ma prawo do własnego zdania. I tu przechodzę do tytułu mojego wpisu. Otóż pan Marcin Łukański wielokrotnie to powtarza, zwłaszcza kiedy zadający pytania chcą wymusić na nim pozytywną ocenę lub odwrotnie. Chcą, żeby kogoś skrytykował negatywnie lub potwierdził ich myślenie. Ale to mądry facet i zawsze mówi, że każdy może sobie o filmach myśleć, co chce. I to mnie się podoba. To, że tak to podkreśla i że daje ludziom przestrzeń.
A jak jest z nami? Jak często nasza racja jest najmojsza? Zbyt często. I mówię tu też o sobie. W pewnych kwestiach daję drugiej osobie swobodę myśli, ale w innych chciałabym, żeby wszyscy myśleli, tak jak ja. Z drugiej strony nie lubię, jak ktoś mi narzuca swoje zdanie. Chyba większość z nas tak ma.
Z tym, że w Internetach za dużo jest jatki dyskusyjnej, bezkompromisowych rozwiązań i zamknięcia na drugiego człowieka, a za mało szacunku do wypowiedzi oponenta. Nie mówię, że ja jestem kryształowa i zawsze lekko przełykam krytykę czy różnicę zdań. Nic z tych rzeczy. Czasami kilka dni odchorowuje ciężkie dyskusje (takie poważniejszego kalibru typu światopogląd, wartości, wiara), ale mimo to uważam, że powinnam dać drugiej stronie prawo do swojego zdania.
Inna sprawa. Czy dyskutując z kimś, chcemy go zniszczyć czy wymienić się poglądami. I powiem Wam, że cieszę się, że mam wokół ludzi mądrzejszych ode mnie (na przykład mój brat rodzony), którzy rozbijają ten mój betonowy umysł i pokazują, że można spojrzeć na jakąś kwestię z innej strony. Nie mówię, że przez to zmieniam zdanie, ale przynajmniej staram się mieć jakieś cieplejsze uczucia wobec drugiego człowieka.
I na koniec. Jakiś czas temu oglądałam na BBC program o tym, jak w świecie Internetu (ale to też przekłada się na realne życie) powstał podział na swoi i ci inni. Redaktor pokazywał to na podstawie poglądów politycznych, ale to dotyczy też aspektów społecznych. Mówił o tym, że zaczynamy tworzyć zamknięte grupy, gdzie wszyscy sobie przytakują, co jest niebezpieczne, gdyż przestajemy rozumieć, co druga strona ma na myśli i pomału stajemy się dla siebie wrogami. A tak nie powinno być.
Obserwując mój najbliższy świat widzę, że nie umiemy ze sobą rozmawiać. Że za często idzie się w kłótnie, udowadnianie swoich racji albo w drugą stronę, nie rozmawiamy ze sobą, żeby nikogo nie urazić. To nie jest dobre.
Jak to zmienić? Bardzo prosto. Zacznijmy rozmawiać dając każdej ze stron możliwość wypowiedzi. Nie śpieszmy się, żeby pokazać swoją racje i już! Nie podchodźmy do człowieka, jak do wroga. Szukajmy wspólnych tematów.
Załóżmy, że może ktoś jednak może mieć rację. Słuchajmy się nawzajem.
I to jest też rada dla mnie, bo jakiem Polka- moja racja jest najmojsza i już!
Komentarze
Prześlij komentarz