Więzienna Planeta - odc.44

 


Nina
Dostała list od rodziców. Położyła go na kuchennym stole i usiadła. Patrzyła na niego i zastanawiała się, czy go otworzyć, czy nie. Z jednej strony chciała to zrobić, bo czuła coś na kształt tęsknoty, oczywiście za mamą, ojciec i brat mogliby dla niej nie istnieć. Nie byli warci wspomnienia, w końcu to mężczyźni. Ale mama? Porozmawiałaby z mamą.
Nina westchnęła.
- Otworzyć czy nie?
Co mógł zawierać ten list? Pretensje, oskarżenia, a może informacje o tym, że nie jest już ich córką, że się jej wstydzą? Kobieta nie dopuszczała do głowy myśli, że mogło tam być coś miłego. Zwłaszcza, że dwa razy odmówiła rozmowy na żywo.
Wyciągnęła rękę i wzięła kopertę. Przez chwilę obracała ją w dłoniach, a potem wzięła zapalniczkę i spaliła nad zlewem.
- Mam ich w nosie – powiedziała ze złością, ale nie wiedziała, czy jest zła na nich czy na siebie, ponieważ nie odważyła się otworzyć koperty.
 
Robert
Długo bronił się przed tą myślą, ale w końcu musiał sam przed sobą przyznać, że Lulu mu się podoba. Wiedział, że to nic dziwnego, większość mężczyzn w Karnym Mieście chciałoby się z nią umówić. Była, piękna, delikatna i bezbronna. Coś w sam raz dla prawdziwego mężczyzny, który chce stać się dla niej obrońcą i bohaterem. Z tym, że on nie czuł się bohaterem. Raczej zbyt wcześnie postarzałym starym kawalerem. Jego charakter też nie należał do najlepszych. Do tego był surowy, wymagający, rzadko się uśmiechał. Co mogłoby się w nim spodobać młodej Lulu? Pewnie nic. Za to jemu wszystko się w niej podobało. Tylko czy to miało sens?
 
Agata i Ania
- Witajcie kochani – mówiła do mikrofonu Agata – dzisiaj podamy Wam pięć pomysłów na nazwę chóru szkolnego. Wybraliśmy je spośród stu dwóch pomysłów.
- Nie było łatwo- podjęła Ania – ponieważ wszystkie wasze propozycje były wspaniałe.
- Jednak udało nam się utworzyć listę propozycji i teraz od Was będzie zależało, która nazwa wygra – piszczała Agata.
-Zapraszamy do głosowania, które odbędzie się jutro w dwóch turach. Pierwsza o 7:30 rano do 8:00 a druga od 16:00 do 18:00.
- Oczywiście wszystko zostało ustalone z władzami naszego kochanego Karnego Miasta.
- Poczekaj Agato, nie powiedziałam gdzie będzie można oddać głos – zastopowała koleżankę Ania.
- Masz rację, kontynuuj – odparła Agata.
- Biorąc pod uwagę pogodę, głosowanie odbędzie się w karczmie, ponieważ tylko do niej prowadzą wszystkie tunele wydrążone w śniegu – śmiała się Ania.
- Zapraszamy!
- Zapomniałaś podać propozycji nazw dla zespołu – powiedziała Ania.
- Już podaję – Agata znacząco odchrząknęła i zaczęła czytać – Propozycja numer 1: Wesołe nutki, numer 2: Trzy bity, numer 3: Młodzi, gniewni, rozśpiewani, numer 4: Droga do wolności, numer 5: Liście
- I to wszystko na tę chwilę – powiedziała Ania – my się już żegnamy, ale puścimy wam jeszcze znaną ziemską piosenkę o zimie, w wykonaniu naszej kochanej młodzieży.
- Świeży utwór, wczoraj nagrywany – wtrąciła Agata – mamy nadzieję, że wam się spodoba.
 
Karol
Obudził się w środku nocy, ale zanim otworzył oczy zaczął nasłuchiwać. Wiedział, że coś lub ktoś przerwał mu sen. Pamiętał puknięcie, jakby ktoś odstawiał krzesło na miejsce. Leżał tak przez kilka minut i już miał przyznać, że to był raczej wytwór jego wyobraźni, gdy ponownie usłyszał puknięcie. Dźwięk dochodził z kuchni. Mężczyzna otworzył oczy i zlustrował pokój. Nie wyczuwał niczyjej obecność. Wstał cicho i podszedł do drzwi. Dotarły do jego uszu kolejne dźwięki takie, jak skrzyp szafek w kuchni, czy szuranie nogami.
Postanowił nie czekać. Szarpnął drzwiami i otworzył je na oścież. W ciemnej kuchni zobaczył jakąś postać, która usiłowała przemknąć do wyjścia. Był szybszy i zagrodził włamywaczowi drogę. Zdecydowanie miał do czynienia z mężczyzną i to wyższym od niego, ale to nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Wyskoczył w górę i kopnął go obiema nogami w klatkę piersiową. Włamywać przewrócił się na plecy i nie zdążył się podnieść, gdy Karol mocno docisnął go do ziemi i wolną ręką ściągnął mu z głowy kominiarkę.
Karol zaklął szpetnie i puścił napastnika.
- Dwulicy – warknął – jak się tu dostałeś?
Razem podnieśli się z podłogi.
- A jak myślisz? – parsknął tamten – zostałem waszym nowym psychologiem. Mam najlepsze referencje w kraju.
Kiedy Karol nic nie powiedział, dodał.
- Każdy system jakoś udaje mi się obejść. Ubaw po pachy.
- Tak myślałem, że to ciebie wyślą – nie komentował Karol – tylko czemu przylazłeś w nocy i grzebiesz mi po szafkach?
- Taki tam rekonesans – Dwulicy nie wyglądał na skuszonego.
- A po co? Przecież masz na mnie zlecenie. Mogłeś wejść, strzelić mi w łeb i się ulotnić.
- Jeszcze nie mam – przyznał zabójca – na razie ty czekasz na zlecenie.
- To po co grzebiesz mi po szafkach?
- A takie tam stare przyzwyczajenia – facet machnął ręką, jakby, to co robił, było tylko nieszkodliwym hobby – wiesz, jak jest poznaj wroga i te sprawy.
- Nie mydl mi oczu Dwulicy. Wiedziałeś, że się obudzę. Po to stukałeś krzesłem.
- No i muszę ci przyznać, że strasznie się guzdrałeś.
Karol usiadł przy stole w kuchni i wskazał nieproszonemu gościowi krzesło. Ten skorzystał z zaproszenia i już po chwili siedzieli naprzeciw siebie w ciszy.
W końcu Dwulicy przerwał milczenie i powiedział.
- Mam dla ciebie wiadomość. Albo sam zabijesz panią Olgę albo zrobię to ja. Ma to wyglądać na wypadek, tak żeby nie padł na ciebie cień podejrzeń. A potem i ciebie i mnie wyciągną bardzo ważni ludzie, dla których będziemy przez dłuższy czas pracować.
Karolowi cała krew odpłynęła z twarzy, ale nie stracił panowania, wiedział, że musi się jak najwięcej dowiedzieć.
- A dlaczego mam zabić panią Olgę?
- Przeszkadza nam tym planem doskonałej resocjalizacji i tym, że wpływa na twoje decyzje. Jest dla nas przeszkodą.
- Dla nas, czyli dla kogo?
- Dla ciebie, dla mnie i dla naszych pracodawców.
- Lepiej mnie zabij. Nie tknę pani Olgi palcem.
- Ciebie nie ruszę, jesteś potrzebny, ale twoją pańcię, jak najbardziej.
Karol trzymał nerwy na wodzy i usiłował skupić myśli.
- Dlaczego tego jeszcze nie zrobiłeś? Po co do mnie przychodziłeś?
- Jeśli chodzi o mnie, to mógłbym zabić was oboje i nawet się nad tym nie zastanawiać, ale szefostwo mnie hamuje. To ty masz ją zabić. Jeśli tego nie zrobisz, wiedz, że jeśli ja się za to zabiorę, będzie odchodzić bardzo długo.
Karol nie dał się sprowokować.
- Ok. Zrozumiałem, ale widzę jedną lukę w waszym rozumowaniu. Skąd pomysł, że po zabiciu pani Olgi będę chciał mieć z wami do czynienia?
Dwulicy spojrzał na niego z politowaniem.
- A gdzie niby miałbyś pójść? Przecież jesteś zabójcą, przed swoją naturą nie uciekniesz.
- No tak. Dzięki zabójstwu udowodnię swoją lojalność, a jeśli tego nie zrobię, to?
- To dostaniesz kulkę w łeb – powiedział spokojnie Dwulicy.
Karol patrzył na mężczyznę, który był mniej więcej w jego wieku i zastanawiał się, czy kiedyś dostał zlecenie na zabicie swojej dziewczyny. Uznał, że tak. Że ma przed sobą człowieka, który ma w nosie życie innych, który dla kasy zrobi wszystko. I któremu do głowy nie przyszło, że były zabójca może myśleć inaczej. I który myśli, że Karol vel Skorpion tylko się przyczaił i odpoczywa. W duchu cieszył się, że zawrócił z tej drogi.
Uśmiechnął się bez wesołości do Dwulicego i zapytał.
- Ile dni tu jesteś?
- Tydzień.
- Przeczytałeś regulamin?
- Dlaczego pytasz?
- Przeczytałeś?
- Pobieżnie.
- Jesteś pewien, że przychodząc tu jesteś zupełnie kryty? Przewidziałeś wszystko?
Dwulicy zaśmiał się.
- Chodzi ci o kamery – wskazał na jedną wiszącą w roku ściany – zneutralizowałem je. Nikt nas nie podgląda.
- Masz rację nikt nas nie podgląda, ale kamery w tym miejscu, to nie wszystko.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – zaniepokoił się Dwulicy.
- A to, że od dłuższego czasu wiemy, że wśród nowych pracowników jest kret - Karol wstał – wysypałeś się. Zauważyłem cię dwa dni temu, kiedy wychodziłeś z karczmy.
- Ale jak mnie poznałeś? Przecież jestem Dwulicym, potrafię zmieniać twarz.
- Możliwe, ale nie potrafisz zmienić zachowania. A ja bardziej niż na facjatę, patrzę ludziom na ręce.
- No i co w związku z tym?
- A to, że jeślibym mógł to bym właśnie rozsmarowywał twój mózg na ścianie, ale że nie mogę, to jedyne, co zrobię, to oddam cię w ręce strażników.
- Zdrajca – warknął zabójca.
- O nie, nie jestem zdrajcą. Jestem więźniem podczas resocjalizacji, który naprawdę chcę inaczej żyć. Byłym zdrajcą jeślibym przyjął zlecenie i zabił panią Olgę. Ale ty tego nie zrozumiesz.
Dwulicy rzucił się na Karola, ale ten szybko się uchylił i otworzył drzwi do mieszkania. W progu stało dwóch strażników.
- Panie Dwulicy, proszę się poddać – rzekł jeden z nich.
- Chyba upadliście na głowę – facet otworzył okno i wyskoczył wprost w ręce kolejnych strażników, którzy cierpliwie czekali na jego skok.
Po chwili został skuty kajdankami i odprowadzony do aresztu.
Karol popatrzył za nim smutno i rzekł.
- Biedny dureń.
Został sam i dopiero wtedy pozwolił sobie na odrobinę emocji. Ale tylko odrobinę, bo wiedział, że kamery znowu na niego patrzą.

 kolejny odcinek 25 października

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka