Więzienna Planeta - odc.41

 

Tomasz
Nie mógł powstrzymać śmiechu i co chwilę rżał, jak koń.
- Z czego tak się śmiejesz? – zapytał strażnik.
- Samochód na pedały – wybuchnął Tomek – ja nie mogę, na pedały.
Strażnik mimowolnie też się uśmiechnął, bo rzeczywiście amfibia z zewnątrz robiła wrażenie, ale w środku przypominało, jakieś ustrojstwo rodem z filmów Since – fiction.
- Ty już nie rżyj tak, tylko prowadź, żebyś nie wpakował nas w jakieś drzewo.
- Kiedy ja nie mogę – Tomek ledwo trzymał kierownicę i śmiał się na całe gardło. To stało się zaraźliwe i po chwili całe wnętrze zapełniło się śmiechem. Strażnicy o dziwo ich nie uciszali. Może uznali, że trochę śmiechu nikomu nie zaszkodzi. A może Tomek nie był jedynym, który tak zareagował.
- Na razie jest wam do śmiechu – mówił strażnik – ale kiedy wskoczy na nas śnieżny goryl, to będziecie robić w gacie i przebierać nóżkami tak, żeby osiągnąć prędkość Formuły 1.
- Możliwe, możliwe – krztusił się Tomek – ale dzisiaj, ja nie mogę… Samochód na pedały… Dawno temu takie były w Polsce, dla dzieci.
I w tak wesołym nastroju dojechali do fabryki. W drodze powrotnej było już lepiej, bo Tomek podczas postoju wyśmiał się porządnie i wracają skupiał się już na jeździe. Nie mógł się doczekać, kiedy opowie o tym chłopakom. 
 
Ania
Została wezwana do Bazy Przerzutowej, gdzie dowiedziała się, że czeka na nią kilka osób.
- Jak to czeka? Ktoś tu przybył i chce się ze mną spotkać?
- Tak. O dziwo im się udało. Bo za dwa dni zamykamy się na całą zimę. Jedynie będą przyjmowani nowi więźniowie i pracownicy – powiedziała strażniczka i poprowadziła ją do jednej z bocznych sal. Ania stanęła w progu, jak wryta. Tego zupełnie się nie spodziewała. Na kanapie siedzieli jej rodzice, a siostra stała przy oknie i wyglądała na zewnątrz.
Ania stłumiła chęć odwrotu i zmusiła się do wejścia do środka.
Rodzice spojrzeli na nią, to samo zrobiła Hania. Przez chwilę trwała cisza, którą przerwała matka.
- Nie przywitasz się? – zapytała sucho – nie uczą tu kultury?
- Dzień dobry – powiedziała Ania i czekała, co będzie dalej.
- Czy ty w ogóle wiesz, co my przeżywamy? – powiedziała Hanka – jaką skazę zrobiłaś na dobrym imieniu naszej rodziny? Czy ty w ogóle o nas pomyślałaś? Czy pomyślałaś chociaż żeby nas przeprosić?
Siostra podeszła do niej bliżej i wykrzyknęła.
- Siedzisz tu kilka miesięcy i nie napisałaś ani słówka, ani słóweczka! A podobno nie macie z tym problemów!
- Hanno, uspokój się – powiedziała matka i zwróciła się do Ani – twoja siostra ma rację, nie odezwałaś się do nas ani słowem. Nie uważasz, że powinnaś?
Ojciec nic nie mówił tylko mocniej zacisnął usta, a ręce założył na piersiach. Widać było, że nie chciał tu być. Ledwo mógł na nią patrzeć. W końcu parsknął.
- Co się gapisz? Odpowiadaj, kiedy matka pyta?
- Nie napisałam, bo nie chciałam.
- Jesteś bezczelna – fuknęła matka.
- Szczera – odparła spokojnie Ania, a potem zapytała – po co przyjechaliście? Chyba nie po to, żeby na mnie krzyczeć?
- Przyjechaliśmy, żeby z tobą poważnie porozmawiać – powiedziała matka – chyba wszyscy ochłonęliśmy, po tym, co się stało i powinniśmy wrócić do rozmowy o twoim powrocie na Ziemię.
- Myślę, że już wszystko zostało powiedziane i nie uważam, że muszę jeszcze coś dodawać – powiedziała Ania.
- A powinnaś, ściągnęłaś wstyd na naszą rodzinę – powiedział ojciec – chyba czas to naprawić.
- Nie mam nic więcej do powiedzenia. Niepotrzebnie przyjeżdżaliście. Mogliście porozmawiać na czacie, powiedziałabym wam to samo i tyle.
- Nie będę rozmawiał przez telewizor – wykrzyknął ojciec – takie sprawy załatwia się osobiście.
- Jedyne, co mogę powiedzieć, to że przepraszam, że sprowadziłam na was wstyd, niestety tego nie cofnę i nie zmienię.
- Nie wystarczy przepraszam – fuknęła matka – musisz naprawić szkody.
- Właśnie to robię, odsiaduję wyrok – przypomniała Anka.
- Wstyd, wstyd – krzyczała Hanka – siedzisz w więzieniu. Musisz to naprawić, wyjść stąd i powiedzieć, że byłaś zwiedzać świat albo że byłaś na długim rejsie. Ludzie nie mogą wiedzieć, że siedzisz  kiciu.
- Szkoda – powiedziała Ania i zaczęła się zbierać do wyjścia.


- Jaka szkoda? Co szkoda? I gdzie idziesz? Jeszcze nie skończyliśmy – wykrzyknął ojciec.

- Idę do pracy, mam zaraz audycję w radio. Nie mogę się spóźnić.
- Co? – matka zrobiła zaskoczoną minę – co ty pleciesz?
- Nie plotę, ja tu pracuję. Nie wiedzieliście, że tutaj nie siedzi się za kratkami? Ja zarabiam i jednocześnie odpracowuję winę.
- Jaka szkoda? – chciał wiedzieć ojciec.
- Szkoda, że mnie nie kochacie – powiedziała Ania i wyszła, zanim się rozpłakała.
 
Agata
Otworzyła skrzynkę na listy do Radio Mix i wysypała jej zawartość na stolik. Były to głównie kartki z tytułami piosenek, które mieszkańcy chcieli słyszeć podczas cotygodniowej listy przebojów. Były też dwie prośby o ciekawy wywiad z kimś z Ziemi oraz pomysły na nazwę zespołu dziecięcego Ani. Wśród tej sterty Agata zobaczyła białą kopertę zaadresowaną na jej imię i nazwisko. Otworzyła ją, a w niej znalazła zaproszenie na popołudniową randkę, która miała się odbyć w karczmie. Kobieta roześmiała się i stwierdziła, że na Ziemi nie miałaby takich atrakcji. Tam wszystko załatwiało się wiadomościami przesyłanymi na nośniki elektroniczne. Nikt już dawno nie pisał ręcznie  zaproszeń. Odruchowo podniosła kopertę do nosa i wyczuła delikatny zapach męskiej wody kolońskiej.
- Żaden SMS i inny MMS nie zastąpi papieru – westchnęła i rozmarzyła się na dobre. Na szczęście była na tyle przytomna, żeby spojrzeć na zegarek i stwierdzić, że do wejścia na antenę ma 5 minut. Zastanawiała się, gdzie może być Ania. Powinna już tu być. Zajęcia w szkole skończyła godzinę temu.


Wyszła na korytarz i wyjrzała przez okno na plac przed ratuszem. I zobaczyła pędzącą na oślep Anię. Widać było, że jest wzburzona.

- Co się mogło stać?
 
Karol, Bartek i Tomasz
Stali na placu pod więzieniem i śmiali się z opowieści Tomka o ciężarówkach na pedały. Co prawda Karol o tym wiedział, ale Tomasz miał taki dar do komicznego opowiadania, że nawet on, na co dzień opanowany, zaśmiewał się razem ze wszystkimi.
- Jak to zobaczyłem, to myślałem, że się ze śmiechu uduszę – parskał Tomek – galera na pedały. Powinni nas jeszcze  przykuć do ławek.
- Kto wie, może pierwotnie mieli taki zamiar? – śmiał się Bartek.


- Raczej zrezygnowali z prób uruchomienia ich przez silnik, bo nic nie dawało rezultatu – poinformował kolegów Karol - a łańcuch i pedały, nie potrzebują niczego prócz kilu kropel oleju.

- Ty, to zawsze musisz wszystko traktować tak poważnie – powiedział Bartek z wyrzutem.
- Ja tylko stwierdzam fakty. Obejrzałem sobie te niby ciężarówki. Są solidne i przy dodatkowym ludzkim obciążeniu żaden dziki zwierz nie powinien jej przewrócić.
- Ale może – dodał Bartek.
- Pewnie może – mruknął Karol.
- Co nie zmienia faktu, że nie mogę przestać się śmiać – mówił Tomasz i nagle zamilkł.
Koledzy spojrzeli na niego zdziwieni i popatrzyli tam, gdzie i on patrzył.
W ich stronę pędziła Ania, ale widać było, że jest zdenerwowana. Włosy, zawsze idealnie ułożone falowały na wietrze, zamiast stąpać lekko i z gracją, pędziła przed siebie, mocno stawiając kroki. I pociągała nosem. Minęła ich bez słowa i znikła w ratuszu.
- Co jest? – zapytał Tomasz nie zwracając się do nikogo konkretnego.
Tymczasem i Karol znieruchomiał, ponieważ z głównego wejścia od więzienia wyszła szybko pani Olga. Widać, że ubierała się w biegu. Miała rozpiętą kurtkę, szalik założony byle jak, a czapkę włożyła dopiero, kiedy ich minęła. Oczywiście skinęła im na przywitanie głową, ale nawet na chwilę się nie zatrzymała, poszła do ratusza.
- Co jest? – tym razem odezwał się Karol.
- Może tam pójdziemy i się dowiemy? – zaproponował Bartek.
Tomasz, znawca kobiet pokręcił głową.
- To nie jest dobry moment. Pani Olga się nią zajmie. Ja nawet nie mógłbym jej przytulić.
- Fakt. Tam gdzie za dużo bab, tam chłop nie pomoże – dodał Bartek.
- Ja nie mam żadnej mądrości do powiedzenia, ale zgadzam się z wami. Poza tym za pięć minut muszę być w Instytucie.
- A ja mam drugi kurs do fabryki, tym razem z jedzeniem.
- Idę z tobą – powiedział Bartek – ja mam już wolne popołudnie, ale muszę coś załatwić, a akurat idę w tę samą stronę, co ty.
- No dobra.
 

kolejny odcinek  07 października

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka