Jastarnia- zima 2024 c.d.

 


No i nastał ten dzień. Pan Bóg był łaskawy i dał nam spokojne morze, więc można było iść morsować. Ale żeby nie było idealnie, to wiał spory wiatr. A wiadomo, że jak zimą wieje wiatr, to jest zimno. No i było. Ale to mnie i Renaty nie powstrzymało i weszłyśmy do wody. Chciałabym napisać, że to były minuty chwały, niestety były to raczej sekundy rozpaczliwej walki z zimnem. Do tego miało być karnawałowo, ale mnie osobiście maska przeszkadzała, a kapelusz spadł z głowy. Ale było warto. Bo każde wejście do lodowatej wody, to zwycięstwo. A zdjęcia w maskach są super. Jutro, jeśli pogoda pozwoli, to wejdziemy jeszcze raz, ponieważ po dzisiejszym razie czujemy niedosyt. Ale jutro już się nie będziemy przebierać, to jest zbyt absorbujące i nawet nie mogłam się skupić na tym, co najważniejsze, czyli na zimnym morzu.😁



Cała prawda o zimnej wodzie

  
       Czapki z głów

Ale to nie były jedyne atrakcje tego dnia. Po południu byłyśmy w Helu i poszłyśmy na promenadę, gdzie nas porządnie wywiało. A potem poszłyśmy do fokarium, żeby zobaczyć karmienie fok. Zwierzęta pokazywały sztuczki, takie jak aportowanie piłki, wydawanie dźwięków czy klaskanie w łapy. Foki, to bardzo pocieszne zwierzęta i zachowaniem bardzo przypominają psy. 




Po tej atrakcji wróciłyśmy do Jastarni i zjadłyśmy pyszną pizzę w restauracji U Braci. W końcu jakaś knajpa, w której dają wystarczajacą ilość sosu pomidorowego. A że ja lubię mieć na pizzy duuuuużooo sosu, to byłam w stu procentach zadowolona. A potem był już tylko wypoczyn w domowych pieleszach. Gdyby kogoś to interesowało, to zrobiłam dzisiaj ok. 10 kilometrów piechotą. Mało? Dużo? Biorąc pod uwagę moje problemy ze stawami, to dużo. Pozdrawiam


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka