Majówka



Od tygodnia wszędzie trąbią o majówce. I w pracy i w mediach i wśród znajomych. Jest niemalże na wszystkich ustach. Ludzie cieszą się z kilku dni wolnych, wyjeżdżają w różne strony, planują spotkania, grille, a ja….

A ja nie.

Oczywiście bardzo cieszę się z majówki, jako z dni wolnych od pracy, ale najbardziej cieszę się z tego, że nigdzie nie wyjechałam. Kołowrót ostatnich miesięcy skutecznie mnie zniechęcił do kolejnego wypadu za miasto. A raczej za wieś, bo Jabłonna, to wieś. I kiedy inni planowali urlopy za granicą czy na Mazurach, ja planowałam zostać w domu i w końcu w nim pomieszkać i robić tylko to, co nie będzie ode mnie wymagać większego wysiłku umysłowego i fizycznego. Jak na razie wszystko się udaje. Od rana siedzę na tyłku w Jabłonnie, a moja największa aktywność to spacer do kościoła i z powrotem.

Powiem Wam, że dziwnie jest nie mieć nic do roboty, chociaż ja się nie nudzę. Zrobiłam rano tatara, rolkę na Instagram, poszłam na spacer, zrobiłam prezentację na jutrzejszy wykład, więc nie przeleżałam połowy dnia, ale… Ale  wszystko, co robiłam było tylko i wyłącznie moją decyzją. Dodatkowo mam ciszę w domu, spokój i nikt ode mnie nic nie chce. O tym marzyłam od kilku tygodni. Jest mi dobrze, a na zdjęciu macie moje główne stanowisko relaksu.




Pozdrawiam, wypoczywajcie.


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka