Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2025

W siłowni

Obraz
Super. Udało mi się być w tym tygodniu dwa razy na siłowni. Uważam to za wielki sukces. Dwa razy byłam wieczorową porą i o dziwo nie było dzikiego tłoku.  Tylko tym razem ubrałam się tak, żeby czuć się dobrze. I to był strzał w dziesiątkę. Wszystko szło mi lepiej, szybciej i w ogóle byłam tam ponad godzinę. No i nikt nie brał mnie za babę w piżamie, która zabłądziła w drodze z łóżka do łazienki.😁 Ale nie to będzie tematem tego wpisu. A dialogi, które prowadził trener ze swoją podopieczną. Uwaga! Wpis będzie mocno podkoloryzowany.😆 Poszłam do sali, nazwijmy ją gimnastyczną, żeby robić brzuszki i pomachać lekkimi ciężarkami. Rozłożyłam matę, zrobiłam kontrolnie deskę. Już utrzymuję się powyżej minuty, co uważam za sukces. A potem usiadłam i sięgnęłam po telefon, ponieważ w trakcie wizyty w siłowni prowadziłam internetową konwersacje. To był pierwszy raz, kiedy wzięłam telefon na ćwiczenia. Zerkałam do messengera, a jednym uchem wyławiałam dialog tamtej dwójki. - I słuchaj, koleś mó...

Korty odc.8 - Ogniska nad Wisłą

Obraz
Lata 90-te były cudowne pod względem wolności. Bardzo dużej wolności. Nikt nie przejmował się ekologią, więc paliliśmy ogniska na tak zwanych piachach w lesie nad Wisłą. Powiem Wam, że chyba nie umiałabym tam dzisiaj trafić. Wtedy chodziłam ma tam, jak było ciemno i zawsze ktoś znał drogę. Muszę się tam przejść. Ciekawe czy stoją tam domy, czy nadal jest to obszar niezamieszkany. W każdym razie mając 15-16 lat spotykałam się ze znajomymi nie tylko na Kortach, ale i na tych nielegalnych ogniskach. Co my tam robiliśmy? Na pewno nie piekliśmy kiełbasek. Ognisko było nam raczej potrzebne dla nastroju. Ktoś przynosił magnetofon, ktoś alkohol i się działo. Tak, alkohol był w użyciu. Dzisiaj, jak patrzę na moich 15 -stoletnich uczniów, to ogarnia mnie na tę myśl zgroza. Na szczęście byliśmy za biedni, żeby kupić jakąś większą ilość wódki czy piwa. Za to stać nas było na papierosy, które były bardzo tanie. I właśnie na takim ognisku zapaliłam mojego pierwszego fajka. Było to Caro. Koleżanka po...

Na siłowni

Obraz
  Pewnie już pomyśleliście sobie, że poszłam raz na siłownię i tyle. Ale nic z tego moi kochani, chodzę i pakuję ile wlezie. Żarcik. Tak naprawdę, to jestem tam o jeden raz za mało w tygodniu. Chciałabym być przynajmniej dwa, ale jak na razie wychodzi mi jeden, a w zeszłym tygodniu w ogóle mi się nie udało. Mam szalenie interesujące życie i trudno mi tam jeszcze wpiąć ćwiczenia. Ale powiedziałam sobie, że się nie poddam i że wpadnę na nowo w rytm i dam radę pojawiać się tam dwa razy w tygodniu. Kiedyś. Mimo tego, że jestem tam średnio raz na siedem dni, to i tak już widzę różnicę w kondycji. W ciele nie, nadal wyglądam, jak Wańka Wstańka, ale co nieco mi się poprawiło. Ale zacznę od początku. Poszłam tam, ponieważ przede wszystkim zależało mi na tym, żeby wzmocnić stawy kolanowe. Pan trener pokazał mi kilka ćwiczeń i na dwóch z nich poległam. O ile jestem w stanie odwodzić i przywodzić nogi na boki, to już prostować kolan i nóg z obciążeniem nie daję rady. I to był dla mnie szo...

Majaland

Obraz
Majaland w Warszawie oczywiście. Byłam w sobotę w tym przybytku radości i kiedy wróciłam, to padłam na twarz. Ale zanim o padnięciu ze zmęczenia, kilka słów o tym miejscu. Majaland, to bardzo dobre miejsce dla dzieci, zwłaszcza kiedy nie ma pogody. W cieplejszych miesiącach oprócz hali z atrakcjami, są jeszcze dodatkowe na zewnątrz. My byliśmy teraz, więc do zabawy mieliśmy „tylko” kilkanaście atrakcji zamkniętych pod dachem. Bałam się, że przy sobotniej, deszczowej aurze, to nie będzie gdzie tam palca wcisnąć, ale na szczęście nie było za dużo ludzi. Tak akurat. Na żadną atrakcję nie trzeba było długo czekać. Dla dzieci to zabawkowy raj. Karuzele, kolejki, zjeżdżalnie, place zabaw, kulki, tory przeszkód, od ilości atrakcji można dostać zawrotu głowy. A to wszystko pięknie zorganizowane i dopracowane. Także nie tylko człowiek cieszy się karuzelami, ale i może oko nacieszyć scenerią. Hala jest podzielona tematycznie. Są dinozaury, wikingowie, oczywiście motyle i pszczółki też. I wszystk...

Dzień Nauczyciela

Obraz
  Ja nie mogę normalnie napisać tekstu 14 października, ja muszę to ogarnąć później. Ale wciąż w temacie. No i po pierwsze, mam nadzieję, że już wszyscy załapali, że nie ma czegoś takiego, jak Dzień Nauczyciela. To święto, to zamierzchła przeszłość. A od wielu lat, to jest Dzień Komisji Edukacji Narodowej. I mam nadzieję, że wiecie również, że nauczyciele (przynajmniej większość) nie ma wtedy dnia wolnego od pracy, tylko w tej pracy jest. Są ślubowania, szkolenia, uroczyste rady pedagogiczne itp. Ale tak naprawdę, to ja nie o tym chcę pisać. Chcę napisać bardzo pozytywny tekst, o byciu nauczycielem. A to wszystko po to, żeby była jakaś przeciwwaga do tego, co czytam i widzę w ostatnich dniach w Internecie. A widzę trzy postawy w stosunku do nauczycieli i szkoły. Pierwszy, niestety rzadki, bo miły. Podziękowania, miłe słowa i wdzięczność za naszą pracę. Drugi, komentarze różnych ludzi, którzy nas krytykują, uważają, że do niczego się nie nadajemy i najlepiej by było wysadzić cał...

Samotnia w Łajsie

Obraz
  Postanowiłam udać się na odosobnienie, więc to, co teraz czytacie i oglądacie, już się wydarzyło. Choć czas pisania będzie teraźniejszy i lekko przeszły;).   Od ponad roku czułam, że muszę pojechać gdzieś w głuszę, w miejsce, gdzie mnie nikt nie zna i gdzie będę mogła pobyć w upragnionej ciszy. No i udało się. Co prawda nie jest to dla mnie miejsce nieznane, ale ciche i zatopione 5-6 kilometrów w lesie z trzema jeziorami wokół.  I mam nadzieję, że będą w tych lasach grzyby. Jestem w Łajsie nad Jeziorem Kośno. Niestety z powodu zaziębienia, nie będę się w nim kąpać 😬 . Dzisiaj wyjeżdżając z Warszawy miałam nawet moment zwątpienia, czy na pewno dobrze robię, gdyż ze stolicy wyjeżdżałam ponad godzinę. Nic tylko skręcić w prawo, przejechać Wisłę i wrócić do domu. Dwa wypadki i piątkowe korki prawie mnie zniechęciły do podróży. Ale potem wyszłam na prostą. Ale to nie był koniec przygód. Pamiętajcie na siódemce od Warszawy do Płońska nadal są roboty i stacji benzynowej n...

Więzienna Planeta - odc. 46 - ostatni

Obraz
  Nina i Robert Nina była gotowa do drogi. Pożegnała się już z panią Olgą, został jeszcze tylko kapitan straży. Bała się, że on cofnie pozwolenie pani Olgi i że nici z wędrówki z Matem. Pomyślała, czy zrobił coś złego w trakcie nieobecności kapitana i stwierdziła, że nie. Poszła do niego i z duszą na ramieniu weszła do gabinetu. - Dzień dobry panie kapitanie – powiedziała i zamarła. Nie spodziewała się zobaczyć go w tak słabym stanie. Był wychudzony, oczy miał zapadnięte i widać było, że jest zmęczony – co się panu stało? Czy mogę w czymś pomóc? Może potrzebuje pan zastrzyku na wzmocnienie, mogę zaraz skoczyć do przychodni. A może jakiś lekarstw? - Wystarczy Nino, że przestaniesz mówić, jak nakręcona – odparł słabym głosem – dzień dobry Nino. - Czy wszystko u pana w porządku? - Już tak, najgorsze już za mną – uśmiechnął się blado – dziękuję, że pytasz. Przyszłaś się pożegnać? - Skąd pan wie? - Pani Olga mi powiedziała. Powiedziała również, że razem z Matem bardzo jej ...