Bravo, Dziewczyna i Popcorn a dzisiejszy świat
Tak sobie wczoraj i dzisiaj myślałam o tych gazetach i stwierdziłam, że podzielę się z Wami moimi przemyśleniami. Biorąc pod uwagę, że mogą mnie czytać osoby, które nie mają zielonego pojęcia o tych czasopismach, na początku, będzie trochę historii. Oczywiście mojej, subiektywnej, ale prawdziwej z lat 90-tych.
Zacznę od tego, że lata dziewięćdziesiąte, to był czas transformacji ustrojowej, podczas której zmieniała się nasza kultura, z siermiężnej komunistycznej, na liberalną i zachodnią. Wszystko co przyszło do nas z Zachodu wydawało nam się lepsze i bardziej kolorowe. To nie znaczy, że Filipinka albo Numer Uśmiechu takie nie były. Były, ale niejaskrawe, niekrzykliwe i nienowoczesne. A my chcieliśmy być nowocześni. Chcieliśmy być, jak ci ludzie z Zachodu. Słuchać muzyki, koniecznie amerykańskiej, oglądać filmy, być modnymi itp. Naprzeciw naszym oczekiwaniom wyszła niemiecka gazeta Bravo, która była wydawana w języku polskim. Była to gazeta dla nastolatków, w której można było poczytać plotki ze świata celebrytów, dostać radę, jak się ubierać oraz rozwiązać psychotest typu: Czy masz powodzenie? Bonusem, dla nas zupełnie nowym, były sex porady i krótkie opowiadanko z cyklu: „Mój pierwszy raz.” Czytaliśmy to z wypiekami na twarzy. Dzisiaj zastanawiam się, czy te listy i tekst opowiadań od młodych ludzi z pytaniami o problemach natury dojrzewania, ciała i seksu były prawdziwe? Czy to ktoś z redakcji je wymyślał?
Jaki
to miało na nas wpływ? Myślę, że mieliśmy o czym gadać i często, jak to
nastolatki pośmiać się z niektórych tematów. Może ktoś znalazł odpowiedź na
swoje problemy natury cielesnej? Ale z drugiej strony? Dzisiaj jako dorosła
osoba zastanawiam się, czy to było mądre dawanie dzieciakom takiej gazety do ręki?
Z dzisiejszej perspektywy, mogę się z tego śmiać, ale to nie było nam potrzebne
do szczęścia. Dlaczego? Bo z tą gazetą pojawiły się też inne, podobne np.
Dziewczyna. Też ją czytałam od deski do deski, mimo, że nie było tam kącika
seksualnego. Ale było fotostory (o tym zaraz osobno napiszę) w Bravo Girl też.
Gazety o podobnej tematyce i stylu.
I
dlaczego je dzisiaj krytykuję? Dlaczego uważam, że nie były nam potrzebne do
szczęścia? Bo myślę, że one miały na nas negatywny wpływ. Co ciekawe? Nie chodzi
mi tu tylko o to, że 13-16- latki czytały o tym, jak stracić cnotę z
przypadkowo spotkanym facetem. A potem jak sobie radzić z ciążą. W opowiadaniu
zawsze znajdował się jakiś porządny chłopak, który zostawał ojcem nie swojego
dziecka. Nijak miało się to do rzeczywistości. Oraz to, że w niemieckim Bravo
było zdjęcie gołego, młodego chłopaka. Czy 13- 14 latka powinna to oglądać?
Gołej baby też nie powinna. To raz. A dwa, co jeszcze nam te gazety wpajały do
głów? Że trzeba być szczupłym, że jeśli taka nie jesteś, to musisz kupić
herbatkę ziołową, która czyni cuda. Że musisz być modna. To były przedruki z Niemiec,
więc to w ogóle nie było dostosowane do naszych biednych realiów lat
dziewięćdziesiątych. Przepisy na diety cud. Psychotesty, które albo dołowały
albo poprawiały humor. Dzisiaj, jakbym na to patrzyła, to bym wiedziała, co
zaznaczyć, żeby wyszło, tak, jak ja chcę. Ale jako małolata? To nie było takie
oczywiste. Każda z nas chciała być atrakcyjna, lubiana i mieć chłopaka. No i te
horoskopy, w których przepowiadano nam księcia z bajki. Mojemu chyba ukradli
konia i nie dojechał. Pewnie do dzisiaj go szuka.
I
wydawałoby się, że to wszystko było rozrywkowe? Tylko czemu nikt z nas nie
pamięta, ploteczek o sławnych ludziach, skandalików, koncertów, wywiadów, za to
doskonale pamięta seks porady oraz porady o tym, jak wyglądać i w co się ubrać?
I co ciekawe. Nie wiem, czy zwróciliście na to uwagę, ale Bravo było skierowane
głownie do dziewczyn. Nie przypominam sobie, żeby były tam jakieś rady dla
chłopaków typu, jak ją poderwać albo w co się ubierać. Może i to było, ale w jakiejś
szczątkowej formie.
I
wracam do tematu fotostory. To też były przedruki z Niemiec. Była to jakaś
krótka historia dwojga ludzi, którzy na koniec byli ze sobą i może żyli długo i
szczęśliwie. Na plus muszę przyznać Niemcom, że walczyli ze stereotypami, czyli
ona wyższa, a on niższy, ona grubsza a on super macho itp. I znowu, zwróćcie
uwagę, że w tych fotostory nie było stereotypach wobec chłopaków, ci zawsze
byli, jak z obrazka i rycerscy i kochający dziewczyny takimi, jakie są.
Chyba
jestem stara, bo jak byłam nastolatką, to bardzo mi się te historie podobały,
że oni byli tacy przystojni, a one takie, jakieś dziwne, a i tak miały
chłopaków. Na moją skołataną, zakompleksioną duszę, to był jak miód na serce. Z
tym, że absolutnie w to nie wierzyłam. I w zasadzie ten tekst powinien być
zabawny, ale jakoś w trakcie zrobił się moralizatorski. Ale to dlatego, że
zgroza mnie bierze, że dzisiaj młodzież ma takie Bravo i nie tylko, na
wyciągnięcie ręki. My z wypiekami czytaliśmy, jakiś głupi tygodnik, a dzisiejsza
młodzież tapla się w pornografii i nie potrafi spojrzeć na osobę przeciwnej
płci normalnie, stosownie do wieku. Nie potrafi patrzeć inaczej niż przez
pryzmat seksualny. A miłość myli z pożądaniem. Szlak mnie trafia, bo dorośli
albo są ślepi albo to bagatelizują. Ale kiedy ja byłam nastolatką, wiedziałam
już, że takie Bravo mojej matce się nie spodoba i że na bank by mi zabroniła go
kupować, dlatego nigdy nie leżało na wierzchu. Zawsze w moim pokoju. Moja mama
nie grzebała mi w rzeczach, więc była nieświadoma, co ja czytam. A my dzisiaj
nie grzebiemy w telefonach ani tabletach naszych (a raczej Waszych) dzieci.
Może czas zacząć. I na szczęście już to się zaczyna. W końcu moje nieme prośby
zaczynają być wysłuchiwane. W tramwajach pojawiły się informacje o tym, kiedy
młody człowiek powinien dostać dostęp do Internetu, są plakaty i reklamy, które
próbują zmobilizować rodziców do większej kontroli nad treściami z Internetu.
Obawiam się tylko jednego, że wiele osób to zbagatelizuje i stwierdzi, że
młodzież przecież musi próbować zakazanego, musi się wyszumieć. No niby tak, ja
się wyszumiałam na siatkówce i imprezach tanecznych, na wagarach i kłótniach z
rodzicami. To jest normalne. Ale, to co w Internecie już niekoniecznie. Nam mózgi lasowała gazeta o tym, jak mamy żyć i wyglądać, ale na co dzień żyliśmy w prawdziwej rzeczywistości. Dzisiejsza młodzież jest bombardowana takimi "radami" z każdej strony. Oglądają ludzi, którzy są poprawieni komputerowo albo skalpelem, albo ich wyrzeźbione ciało, to efekt wieloletnich treningów, a nie tygodnia na "cudownych" środkach pobudzających przyrost mięśni. Dzisiejsza młodzież wierzy w to, co znajdą w Internecie, a nie w to, co przeżyją i zobaczą w rzeczywistości. Możecie się ze mną nie zgadzać, napisać, że
jestem ciotka dewotka i konserwatystka do kwadratu. Wszystko się zgadza. Ale
jako pedagog i kobieta widziałam, słyszałam i doświadczyłam zniszczenia młodego
człowieka przez złe wybory zwłaszcza w życiu internetowym. I każdy z tych
młodych ludzi jest powodem, że serce mnie, nie będącą matką, boli. Że
zostali tak skrzywdzeni. A przecież cała dorosłość przed nimi. Co w nią wniosą?
I
na koniec trochę bardziej optymistycznie. Popcorn.
To
była właściwa gazeta dla młodych ludzi. Oczywiście, był to plotkarski tabloid,
ale były tam fajne wywiady z piosenkarzami, zespołami. Zawsze były w środku
jakieś plakaty, które można było sobie powiesić na ścianie. Na przykład z
Johnnym Deppem J.
No i coś, co dzisiaj mamy za jednym kliknięciem. Tłumaczenie piosenek z
angielskiego na polski. Przecież my nie znaliśmy tego języka, więc słuchaliśmy
ich w ciemno. A te tłumaczenia dawały nam trochę wglądu w tekst. Gazeta
neutralna, bez narzucania, kto i jak ma żyć. No i można było poczytać chociaż
trochę o życiu gwiazd.
No
i na koniec dam jeden plusik „Dziewczynie”. Pojawiały się tam wywiady z młodymi
ludźmi, którzy mieli różne zainteresowania. I jeden z takich tekstów pchnął
mnie na ścieżkę pod tytułem: być ciekawą i robić dużo fajnych rzeczy. Pamiętam,
że to był chłopak, który miał zainteresowania niemożliwe do spełnienia w
tamtych czasach w Polsce. Ale to był
przedruk z demokratycznych Niemiec, więc tam pewnie było to już dawno
normalne, a u nas stanie się to dopiero wiele lat później. Chłopak interesował
się nauką, modelarstwem i grą w tenisa ( o ile mnie pamięć nie myli). I ja mu
pozazdrościłam Tylu zainteresowań. I pomyślałam sobie, że ja też tak chcę. Co
prawda mam inne niż on hobby, ale spełniłam to marzenie i jestem zadowolona.
I
jeden minusik, ale z przymrużeniem oka.
W
jednym z fotostory dziewczyna z dużą nadwagą i kompleksami poznała chłopaka
(oczywiście przystojnego). Zakochała się w nim na zabój, ale nie wierzyła, że
on może się zakochać w niej. No i się zakochał. Ale co mnie rozwaliło w tym
fotostory? Ona oczywiście zaczęła się dla niego odchudzać, więc on żeby ją
wesprzeć, na randkę zamiast czekoladek, przyniósł jej pęk marchewek. I to było
dla mnie wtedy taaaakie wzruszające. A dzisiaj myślę, że jakbym wzięła te
marchewki, jakbym go zdzieliła po łbie….! Bo jednak nie kochał jej takiej jaką
była i skrycie chciał, żeby była szczupła!
Wiem,
w tym wpisie jest zupełny misz masz od powagi do idiotyzmów, ale inaczej nie
umiem.
Ps.
Tekst nie jest antyniemiecki, naprawdę pierwsze gazety czerpały z przedruków z
Niemiec. Nawet reklamy były przerabiane na polskie z niemieckich reklam np.
pasty do zębów Colgate.

Komentarze
Prześlij komentarz