Na siłowni
Pewnie
już pomyśleliście sobie, że poszłam raz na siłownię i tyle. Ale nic z tego moi
kochani, chodzę i pakuję ile wlezie. Żarcik.
Tak
naprawdę, to jestem tam o jeden raz za mało w tygodniu. Chciałabym być
przynajmniej dwa, ale jak na razie wychodzi mi jeden, a w zeszłym tygodniu w
ogóle mi się nie udało. Mam szalenie interesujące życie i trudno mi tam jeszcze
wpiąć ćwiczenia. Ale powiedziałam sobie, że się nie poddam i że wpadnę na nowo
w rytm i dam radę pojawiać się tam dwa razy w tygodniu. Kiedyś.
Mimo
tego, że jestem tam średnio raz na siedem dni, to i tak już widzę różnicę w
kondycji. W ciele nie, nadal wyglądam, jak Wańka Wstańka, ale co nieco mi się poprawiło.
Ale zacznę od początku.
Poszłam tam, ponieważ przede wszystkim zależało mi na tym, żeby wzmocnić stawy kolanowe. Pan trener pokazał mi kilka ćwiczeń i na dwóch z nich poległam. O ile jestem w stanie odwodzić i przywodzić nogi na boki, to już prostować kolan i nóg z obciążeniem nie daję rady. I to był dla mnie szok. Najmniejsze obciążenie, a ja nie byłam w stanie ruszyć maszyny. I do tego odczuwałam okropny ból. Dzisiaj jest już trochę lepiej. Nadal mam liche obciążenie, ale już przynajmniej potrafię unieść nogi. Co mi to dało? To, że wchodzę i schodzę normalnie po schodach, bez lęku, że zaraz mi coś strzeli. Inne części ciała pomału rozgrzewam i przygotowuję do podnoszenia ciężarów. Ale nigdzie się nie spieszę. Wiem, że mam w głowie dwadzieścia lat, ale w peselu trochę więcej, nie muszę pakować. I wiecie, jaka jest przewaga tego peselu nad dwudziestolatką? Mogę bezkarnie gapić się na facetów i podziwiać ich mięśnie (ja po prostu zawsze lubiłam pakerów). Oni i tak na mnie nie zwracają uwagi, bom stara baba.
Z
drugiej strony zauważyłam u mnie dziwną rzecz. Kiedy byłam młodsza i chodziłam
na pakernię, to miałam w nosie, co zakładam na siebie, jaką mam fryzurę, szłam
sobie ćwiczyć. Z drugiej strony byłam tak zakompleksiona, że w zasadzie, to
chowałam się za ubraniami, a jak ktoś do mnie zagadał, to miałam ochotę schować
się pod ławeczkę. Dzisiaj, mówi się trudno, ładniejsza nie będę, kompleksy nie przesłaniają
mi świata, ale.
He
He. Jestem kobieeeeeetąąąąąąąą?
Dziś
zależy mi na tym, jak wyglądam w siłowni. Czy moje włosy są, jak trzeba. Na
pewno nie będę ich wiązać w kitkę, bo będę wyglądać, jak siedem nieszczęść.
Jaką mam minę, czy miłą i uśmiechniętą, czy raczej z piorunami w oczach. No i
ubrania. Dziś przekonałam się, że ważne jest dla mnie również to, co tam
założę. Nie mam zamiaru kupować sobie strojów sportowych a la fitnesski, ponieważ
wyglądałabym w nich, jak serdel, ale nie mogę też zakładać T-shirtów, ponieważ
wyglądam w nich, jak zaniedbana baba. Strasznie zaniedbana😱 Co innego w nich spać, a co innego
pokazywać się publicznie. Dzisiejszy strój, to był błąd. Buty też mam
nieodpowiednie. Ja mam przy moim wzroście dużą stopę i niestety nie dopasowałam
sobie ostatnio butów i wyglądam, jak klown.
I
tak dzisiaj byłam na tej siłowni i to wszystko mi bardzo przeszkadzało. I wtedy
odkryłam, że jednak ważne dla mnie jest, jak w tej siłowni wyglądam. Mam w domu
swoje ulubione koszulki na ramiączka i sportowe spodnie, w których czuję się
super. No i piersi, one też muszą ładnie wyglądać w koszulce, a nie to co dzisiaj sobą reprezentowałam, w tym czymś.😭 Dno i dziesięć metrów mułu. Tak samo buty. Dlaczego ja ich dziś nie wzięłam? Miałam jakieś
zaćmienie, czy co? I nie chodzi o to, że ja mam się tam komuś podobać. Ja ma się
sobie podobać! Niestety nie wyszło, wyglądałam na zabiedzoną i niedoświadczoną
nową klientkę siłowni. Nawet jedna pani rzuciła mi się na pomoc, jak mi coś tam
odpadło.
Ech,
no tak. Nie dość, że nie ma siły, pakuje, jak nowicjusz, to jeszcze wygląda,
jakby dopiero co wstała z łóżka. Więcej do tego nie dopuszczę.
No i z wyciszeniem się jest u mnie kiepsko. Poszłam na siłownię, żeby odpoczywać, żeby mieć chwilę dla siebie. Ja wiem, że tam się pakuje, ale to nie sprint ani Formuła 1. Tam można wszystko robić powoli. Ale ja tam jestem i pędzę. Wciąż pędzę. I mówię sobie, Sylwia nie pędź, zwolnij, daj sobie czas na relaks. Na razie średnio mi to wychodzi. Ale walczę o to, oczywiście sama ze sobą. Mam nadzieję, że tak się kiedyś zrelaksuję, że zasnę ze sztangą w rękach.
Dla młodszego pokolenia:
Wańka Wstańka
Wikipedia.pl

Komentarze
Prześlij komentarz