Mama

 


Dzisiaj mija 9 rocznica śmierci mojej mamy. Żadna ważna, nawet nie okrągła.

Wczoraj byłam na jej grobie, dostała tulipany. Dzisiaj była Msza Święta za jej duszę, no i życie toczy się dalej. I tak sobie siedzę i wspominam. Czytam teksty, które napisałam tuż po jej śmierci i trochę sobie ryczę. I tak myślałam sobie, co by tu Wam napisać. I doszłam do wniosku, że wrzucę wiersz, który napisałam tuż po pogrzebie. Mnie on nadal wzrusza i jeśli miałabym go pisać jeszcze raz, byłby identyczny.

 




W te dni…

Mówili o rozpaczy, smutku,

Mówili, że mogła żyć,

Że można by powiedzieć jeszcze to i owo,

Że dlaczego już,

A Pan Bóg dał czas, na wszystko.

I tam byłam ja,

Pośród łez i łkania,

Moje łzy…

Ale w duszy mi gra,

Dlaczego tak?

Pamiętam przygnębienie i żal, kiedyś tam,

Nic z dawnych lat się nie sprawdziło, jest inaczej, teraz tego nie ma.

Trudno uwierzyć, że jej nie ma,

Trudno uwierzyć, że jest.

 

Chwila ta, choć krótka była straszna i zarazem wspaniała.

Ostatnie tchnienie

A potem szum, hałas i ja z nią,

Samotna wśród innych

I Bóg.

Czemu płaczecie?

Przecież to nadal Ona, choć inna.

Spokojna, pogodna, w końcu swobodnie oddycha, choć tego nie widzi nikt.

Całuje jej dłonie i czoło w podzięce,

Za co?

Ona już wie za co.

Siedzę u jej stóp głaszcząc po nogach,

Jakbym chciała powiedzieć:

- Jestem nadal przy Tobie.

A do Boga przemawiam w modlitwie:

- Miej pieczę nad nią… i nad nami.

Uśmiecham się przez łzy i w myślach mówię:

 Do zobaczenia…

Do zobaczenia…

Zamykam się w kokonie bezpieczeństwa, którym jest Bóg,

I trwam w radości…

Żegnam się.

Nie boisz się spać?

Nikt cię nie budzi?

Nikt, śpię spokojnie.

A Ona?

Tak, była, usiadła koło mnie, pogłaskała mnie po włosach i uścisnęła za rękę:

- Wszystko jest w porządku – powiedziała.

 

Ubrałam się w czerń, tak jakby chciała,

I modlę się w kościele u jej stóp,

A Bóg jest ze mną obok i trzyma mnie za rękę,

Uśmiecha się:

-Gdzie jej będzie lepiej, jak u Mnie – mówi.

Moja dusza śpiewa z radości,

Moje usta wyśpiewują pieśń dziękczynną,

A z oczu lecą łzy… dwie, trzy.

Czy to wesele? Piękne, uroczyste?

Matka Boża  z Aniołami stoją obok Niej.

Odchodzi do Boga…

Odwraca się jeszcze, uśmiecha się i mówi:

- Do zobaczenia.

 

W końcu grób, trumna spoczywa na dnie

A jej tam nie ma…

A jej tam nie ma…

Żyje cały czas….

 

 Modlitwa trzyletniego wnuka, tuż po jej śmierci:

 

Panu Bogu, opiekuj się babcią Krysią, przytul ją i trzymaj mocno żeby nie uciekła.

 

Dzisiaj jestem w poważniejszym nastroju niż zwykle, ale na koniec powiem Wam, że ta moja mama, to miała najlepsze teksty rodzinne, które umieszczałam na najstarszym z moich blogów. Kiedy jej zabrakło, zabrakło mi też weny do zapisywania żartów sytuacyjnych w rodzinie.

I na koniec wrzucę Wam jeden z nich.

 

NIC NIE WIDZĘ, NIC NIE SŁYSZĘ, ŚPIĘ…

Kilka lat temu…

Zrobiłam imprezę, mama została w domu. Na drugi dzień pytam się jej:

- Nie przeszkadzał ci hałas?

- Nie, spałam jak zabita.

- Całą noc?

- Całą.

Zaczęłam jej opowiadać jak było, jak się bawiło towarzystwo. W końcu odzywa się mama:

- A kto tak śpiewał nad ranem? Jakaś dziewczyna, czy to nie ta w zielonej bluzce?

- Przecież spałaś, skąd wiesz kto co robił.

- No spałam – powiedziała z przekonaniem mama – więc kto to był ta w zielonej bluzce.

- Na pewno spałaś?

- Na pewno.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka