Samochód

 


Od 6 tygodni żyję bez samochodu i powiem Wam szczerze, ale tak na serio szczerze, że ja bez niego żyć nie mogę. Całe moje życie legło w gruzach. Wszystko, co robiłam było podporządkowane pod samochód. Co za rozpacz, co za ból.

A tak serio, na serio, rzeczywiście było dziwnie i nie tak, jak trzeba, ale tylko jeśli miałam jechać poza Jabłonnę. Bo po mojej miejscowości, to i tak staram się poruszać pieszo lub rowerem. Tak dla zdrowotności i żeby mi się gnaty po zdalnym nauczaniu wyprostowały. Problem pojawiał się kiedy chciałam jechać do Warszawy. Jak pisałam wyżej, ja czas dojazdu wyliczam pod samochód i cieszę się, że raz moja rodzinka pożyczyła mi auto. Ale wiecie, jak to jest. W pożyczonym samochodzie człowiek siedzi, jak na gwoździu i modli się żeby w nic nie przywalić, żeby nikt nie przywalił i żeby nikt go nie ukradł. Przyjemność średnia, choć serce mej rodzinki wielkie. Dziękuję.❤️❤️😍

No i w czasie covidu, jak człowiek zasiedzi się w domu i zakisi w Jabłonnie, to sama myśl jazdy komunikacją miejską jest przerażająca. Wszędzie są ludzie. Tak to wsiadałam za kierownicę i myk i już byłam, gdzie chciałam. A teraz tramwaj, autobusy, zarazki i ja. W życiu nie przypuszczałam, że jestem aż tak zestresowana. A niby nie oglądam wiadomości. Z tym, że raz, akurat przed jazdą tramwajem zerknęłam na statystyki i przez to życie prawie ze mnie uszło.

Ale wiecie, co jest najlepsze? Że ja już jestem jedną dawką zaszczepiona, a panikuję, jakbym była przed. Co za czasy, no nic, byle do przodu.

Miałam też plan wycieczki do Sokółki. Nawet obejrzałam mapę i wyznaczyłam trasę i postanowiłam nawet odwiedzić Bohoniki i meczet. Niestety samochodu, ani widu ani słychu. Na razie ten plan legł w gruzach i pewnie zostanie zrealizowany dopiero za jakiś czas. Oby.

Mam nadzieję że chociaż na kajaki wyskoczę. Chociaż teraz przyroda budzi się do życia, więc pewnie alergia nie da mi się cieszyć wiosną. No nic, pożyjemy, zobaczymy.

Ale o co chodzi z tym moim samochodem?

Otóż, pojechał na odnowę biologiczną, a raczej na lifting skrzyni biegów i sprzęgła, no i czekał, jak to w ekskluzywnym Spa na swoją kolej. A kiedy został już rozebrany, to pan który go robił niestety dostał koronawirusa. Więc odebranie go przeciągnęło się o kolejne dwa tygodnie. Ale już jutro go odzyskam. Mój tata i brat jadą po niego i mam nadzieję, że będzie śmigał, jak ta lala. Oby. Bo mam zamiar sobie nim gdzieś pojechać. Nie muszę wysiadać i zwiedzać, po prostu pojadę sobie gdzieś, w tę i z powrotem. Może do Płocka? Może do Pułtuska, się zobaczy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka