Żeby nie było, ja też mam gorsze dni

 


Ostatnio możecie mieć wrażenie, że wokół mnie tylko ćwierkają wróbelki, a ja jestem cała w uśmiechach i w ogóle, widzę tylko same pozytywy.

I owszem, tak staram się robić, bo powiem Wam szczerze, że mam po dziurki w nosie złych i jeszcze gorszych wiadomości. Kłótni, wrzasków, podziałów i nie wiem, czego jeszcze. Dlatego chcę, żebyście mieli u mnie na blogu odskocznię. Coś pozytywnego, coś wesołego, coś lekkiego lub poważniejszego, ale w pogodnym tonie. I bardzo dobrze i tak będę trzymać, co nie znaczy, że zawsze wszystko jest u mnie usłane różami.

Miałam trudny tydzień. Emocjonalnie. Jak zauważyliście, napisałam tylko jeden tekst, do większej ilości nie miałam głowy. Mam tematy, ale nie mogłam jakoś do nich usiąść. Nie miałam głowy do napisania artykułu do Magazynu Dzielna Matka, przerobiłam stary tekst z wykładów i bloga, bo był akurat w temacie. Dopiero wczoraj i dzisiaj napisałam coś, co mi się podobało. Ale, to też do Magazynu, nie na blog. Chciałam napisać jeszcze jeden tekst o kobiecości, ale sama musiałam sobie poradzić ze swoją, czyli wylałam sporo łez. Jakoś nie potrafiłam się w tym tygodniu ze sobą dogadać. Można powiedzieć, że dopiero dzisiaj jako tako mi odpuściło. I stwierdziłam, że napiszę o tym, żeby była jakaś równowaga, a nie tylko motyle w brzuchu. Nie będę tego Wam jakoś szczegółowo opisywać, bo to bardziej osobiste przeżycia, ale powiem tylko, że czasami trzeba stanąć i powiedzieć, że się nie daje rady. No i nie dałam. Przesilenie wiosenne, nerwica w zenicie, załatwianie starych spraw, alergia u progu, stres covidowy i masz babo placek. A dokładnie masz zjazd. Oczywiście starałam się trzymać na powierzchni, a raczej Pan Bóg mnie trzymał, bo jeśli o mnie chodzi, to miałam moment, (to już drugi raz w ostatnim czasie), że miałam wrażenie, że depresja wraca i że jedyne, czego chcę, to się położyć i nie wstawać. I powiem Wam, że wzięłam przykład z mojego wpisu o kobiecości i ryczałam, jak bóbr, a może nawet, jak kobieta. Nie jestem cyborgiem i tytanem, bywam słaba i bezradna. I się do tego przyznaję. I nie dlatego, żeby uprawiać tu jakiś ekshibicjonizm, ale żeby pokazać, że jestem człowiekiem z krwi i kości, który rzeczywiście przez większą część roku chodzi zadowolony i to mimo różnych trudności dnia codziennego, ale czasami przychodzą takie dni, że wymiękam.

No i wymiękłam. Czasami po prostu tak jest.

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka