Czilałcik – Jastarnia 2022 sezon zimowy

Następnym razem wejdę do wody w sylwestra, w nowy rok okazało się to dla mnie niemożliwe. A mogłam wybrać się z ekipą do Kuźnicy 31 grudnia, ponoć była fajna zabawa i kąpiele w przerębli w zatoce. Ale stwierdziłyśmy z R., że spędy nas nie interesują i że fajniej będzie wskoczyć do wody w nowy rok. Miałyśmy nawet śmieszne szlafroki, w których miałam nam zrobić mini sesję zdjęciową. Niestety, nie udało nam się zwlec z łóżek do 13:00, a potem nasze tempo życia również nie należało do najszybszych. Gazetki, rozmowy, herbatka i te sprawy. Mimo wszystko cieszę się, że dwa razy morsowałam. Z resztą tyle wejść zakładałam, to trzecie miało być bonusowe. Nie martwię się jednak, bo będę jeszcze nad morzem pod koniec stycznia, więc jeszcze nadrobię straty. Tymczasem popołudnie minęło nam na obijaniu się z kąta w kąt. Oczywiście poszłyśmy na spacer i do kościoła, ale „obiad” zjadłyśmy już w pokoju. Restauracja „Łóżko” była zbyt oblegana i ludzie stali na zewnątrz w kolejce.






Ale, ale, ja zaczęłam od dziś, a przecież wczoraj był sylwester. Od rana lało, a nad zatoką unosiła się mgła. Po śniegu zostało tylko wspomnienie. Zrobiłyśmy z R. rundę po Jastarni, zjadłyśmy obiad w „Łóżku”, a potem zaczęłyśmy szykować się do zabawy. Sylwester był zwykłą domówką w kameralnym składzie samych znajomych. Zgodnie ustaliliśmy, że się nie stroimy, więc wszyscy byliśmy po domowemu. Przygotowaliśmy jedzonko i można powiedzieć, że zasiedliśmy do stołu. Zapowiadało się na nocne Polaków rozmowy, ale w TV leciały piosenki, przede wszystkim z lat 80 i 90-tych, więc z tak zwanych czasów naszej młodości. Z biesiady zrobiła się loża szyderców, a raczej Gogglebox, tylko nikt nas nie filmował. Chyba. Okazało się, że każdy z nas miał co wspominać, posiadał wiadomości o zespołach i solistach, od prawdziwych informacji, po - chyba, to jest prawda - i tak dotrwaliśmy do 12:00. O północy wyszliśmy oglądać fajerwerki i okazało się, że na placu św. Rozalii rozkręciła się całkiem ciekawa impreza, złożona z rodzin i sąsiadów. My jednak tam nie zostaliśmy, ponieważ czekała nas kolejna dawka teledysków. Nie powiem, ja sobie potańczyłam, bo oczywiście nie mogłam usiedzieć w miejscu.

Teledyski szły numerami od 100 do 1 miejsca i o ile do północy doszliśmy do czołówki, to po północy rozpoczęło się kolejne odliczanie od 100, ale nikt z nas nie wytrzymał do końca. Odliczanie miało się skończyć o 8:00 rano. Ja z R. opuściłyśmy towarzystwo przy 49 utworze. W sumie poszłam spać po wpół do piątej rano. A resztę już znacie.

Jutro powrót do domu.

Fajnie było przyjechać zimą do Jastarni.



DODATEK: Pomnik przyrody, kasztanowiec biały z około 1897 roku. Lato/zima.

Fajne drzewko, prawda?




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka