Sandomierz




Już na parkingu przywitał nas znak, że jesteśmy w świecie ojca Mateusza i jak się okazało, nie był to wyłącznie slogan reklamowy. Pani przewodniczka powiedziała nam, że dzięki temu serialowi ruch turystyczny w mieście znacznie wzrósł. I że część osób przyjeżdżających  do Sandomierza wybiera nie zabytkową trasę zwiedzania, a inną- Śladami ojca Mateusza. Powiedziała, że to oczywiście pozytywny aspekt promocji miasta, ale że jest też negatywna strona, gdyż ludzie wierzą, że w Sandomierzu jest niebezpiecznie. W końcu przestępstwo jest w każdym odcinku. Pani przewodnik powiedziała również, że są osoby, które myślą, że ojciec Mateusz istnieje naprawdę i przez to są różne śmieszne sytuacje, bo ludzie chcą iść do niego, jak do prawdziwego księdza.  

Ale dosyć o ojcu Mateuszu.

 

Miasto jest piękne, urokliwe, położone na siedmiu wzgórzach i oferujące cudowne widoki. Jego panoramę można też podziwiać z pokładu statku, który pływa po Wiśle (półgodzinny rejs). Wiem, bo byłam, płynęłam i widziałam, to wszystko na własne oczy.

Kiedy zeszliśmy na ląd rozpoczęła się wędrówka po Sandomierzu. Najpierw weszliśmy na wzgórze, gdzie znajduje się kościół św. Jakuba, w którym zostało zabitych w XIII wieku 49 dominikanów, potem zeszliśmy wąwozem św. Jadwigi, żeby po chwili ponownie wspiąć się pod górę, bramą zwaną igielną i wejść do miasta. Na samym rynku podziwialiśmy ratusz, ale nie za długo, bo czekała nas wyprawa „Podziemną trasą turystyczną”, która kończyła się wyjściem pod ratuszem. Sama wyprawa piwnicami trwała około 40 minut. Mogliśmy tam zobaczyć salę tortur, wystawę porcelany, a także beczki z winem. Dla kogoś kto ma klaustrofobię na pewno nie byłby to przyjemny spacer, ale ja jej nie mam, więc spokojnie zwiedzałam pomieszczenie za pomieszczeniem. Pani przewodnik opowiedziała nam również legendę o tych podziemiach, która brzmiała mniej więcej tak:

Opowieść o Halinie Krępiance, która Sandomierz od Tatarów uratowała

Legendarna Halina była córką kasztelana sandomierskiego – Piotra z Krępy, który został zamordowany podczas jednego z najazdów tatarskich. Osieroconą dziewczynką zajął się jej opiekuńczy wuj. Kiedy niewiasta wyrosła na piękną kobietę wydano ją za wojewodę sandomierskiego - Jana Pilawitę. Jednak ich spokój i szczęście nie trwało zbyt długo. Sandomierz po raz kolejny został zaatakowany przez Tatarów. Podczas bitwy zginął ukochany mąż Haliny. W 1287 roku miasto ponownie oblegali Tatarzy. Szanse na ocalenie Sandomierza z każdym dniem malały. Wówczas kasztelanka postanowiła zemścić się na hordzie Tatarów, knując spisek przeciw odwiecznym wrogom. Wieczorem udała się do obozu tatarskiego  i zaproponowała pomoc w zdobyciu Sandomierza. Obiecała wprowadzić wojska tatarskie tajemniczym, podziemnym przejściem aż do samego centrum miasta. Swoją decyzję tłumaczyła chęcią zemsty na mieszkańcach Sandomierza, którzy wyrządzili jej krzywdę w okresie dzieciństwa. Chan Tatarów zgodził się na propozycję Haliny. Zachęceni Tatarzy jeszcze tej samej nocy wysłali niewielki oddział, który prowadzony przez Halinę dotarł podziemnym labiryntem do miejsca, skąd widać było sandomierski rynek. Po powrocie dowódca zwiadu opowiedział dokładnie chanowi wszystko co zobaczył. Następnego dnia całe wojsko tatarskie zostało wprowadzone przez Halinę do sandomierskich podziemi.  Kobieta schodząc do lochów wzięła ze sobą białego gołębia, który miał być oznaką, iż Tatarzy znajdują się w sandomierskich lochach. W momencie, gdy gołąb pojawił się na sandomierskim niebie wejście do podziemi zostało zasypane. Tym sposobem Halina i Tatarzy stracili szansę wyjścia z podziemi. Chan - po zorientowaniu się, że padł ofiarą podstępu - wpadł w straszny gniew. Rozgoryczony poganin przebił dziewczynę oszczepem, wybawiając ją tym samym od śmierci głodowej. On sam wraz z wojskiem konał jeszcze kilka dni w straszliwych męczarniach. Horda zginęła w mrocznym korytarzu ale dzięki poświęceniu Haliny miasto zostało ocalone.

https://sandomierz.eu/869/sandomierskie-legendy.html

Potem poszliśmy w stronę baszty, na którą ja nie weszłam, ponieważ limit schodów na ten dzień mi się wyczerpał. I o ile weszłabym bez problemu, to potem schodziłabym z bólem kolan. A tego nie chciałam. Następnym razem wlezę. Sam rynek jest ładny, wokół ratusza jest spory plac, na którym można odpocząć w cieniu lub na słońcu. Dzieciaki mogą karmić/straszyć gołębie. Wokół rynku stoją małe kamienice, w których usytuowane są sklepy, kawiarnie i restauracje. Przy dobrej pogodzie można tam przesiedzieć pół dnia.

Jedno, co mnie zaskoczyło i piszę o tym, żebyście Wy nie byli zaskoczeni, otóż w wielu sklepikach czy cukierniach, nie ma możliwości płacenia kartą. Warto wziąć gotówkę, bo inaczej, tak jak ja, będziecie latali od sklepu do sklepu w poszukiwaniu miejsca z terminalem. I nie ukrywam, że byłam tym faktem mocno zdziwiona, ponieważ w naszym kraju nawet w środku lasu można kupić coś, płacąc kartą czy blikiem. Nie jest to żaden zarzut, ale w przewodnikach turystycznych powinni pisać – weź gotówkę, bo inaczej będziesz mieć trudność w kupieniu krówek.

 

 

 Jedno jest pewne, chcę tam pojechać jeszcze raz. Wczoraj byłam tam z młodzieżą i choć program był treściwy, to jest jeszcze wiele punktów, które chciałabym zobaczyć, dotknąć i wchłonąć historię miejsca. I przede wszystkim w swoim tempie bez osób, które musiałabym przywoływać do porządku. A! I oczywiście bez biegania za grupą. Bo przecież ja wciąż robiłam zdjęcia, więc dla mnie to był raczej bieg przez miasto niż spacer. Oczywiście lekko przesadzam, ale kilka razy podbiegałam,

Zatem Sandomierzu czekaj cierpliwie, przyjadę do Ciebie jeszcze raz.

 

Zapraszam do oglądania zdjęć.

 

Zamek królewski o klasycznej fasadzie
Zamek królewski z drugiej strony z elementami pamiętającymi Kazimierza Wielkiego

Zdjęcie ze statku

Wąwóz św. Jadwigi




Napis przed wejściem do bramy Igielnej

Żem weszła bez problemu:)


Ratusz
rynek
z podziemi. Powiedziałam uczniom, że ustawię to sobie, jako tapetę i jak będę na nich wkurzona, to będę ją włączać.

porcelana



beczki z winem (chyba)
takie tam coś z ulicy.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka