Coś o sobie


Pomyślałam sobie, że napiszę coś o sobie, ale w kontekście pisania bloga. 

Czy wiecie, że zaczęłam prowadzić go w 2010 roku? Namówiła mnie do tego koleżanka z pracy, która do dzisiaj jest dla mnie wielkim polonistycznym autorytetem. A to wszystko przez to, że pisałam opowiadania i powieści do szuflady. Ona je przeczytała i powiedziała mi, że taki blog, to dobry sposób na szlifowanie warsztatu. No i tak to się zaczęło. Wtedy byłam w bardziej wojowniczym nastroju do świata, więc nazwałam go "Doniesienia z pola walki." Zaczynałam na platformie Onetu i to były dobre czasy, bo zdarzało mi się lądować z moimi tekstami na głównej stronie i czytało mnie w ciągu dnia nawet kilka tysięcy osób. Potem, kiedy blogi zaczęły wypierać vlogi i inne podcasty, Onet zamknął platformę i przeszłam ma Blog.pl, gdzie nadal mogłam mieć całkiem pokaźną liczbę czytelników. Dzisiaj jestem na Bloggerze i nie jest łatwo o zainteresowanie, ale mnie to nie przeszkadza. Lubię pisać i robię to niezależnie od statystyk. Zastanawiałam się nawet czy nie przejść na vlog czy podcast, ale to jednak nie moja bajka. Osoby, które mnie znają  wiedzą, że mam gadane, ale jednak wolę pisać. Wydaje mi się, że łatwiej mi przelać myśli na papier, niż o nich mówić. Zmieniłam tylko nazwę na "Z przymrużeniem oczu". Dlaczego? Doszłam do takiego momentu w życiu, że już nie walczę ze światem i więcej rzeczy mnie rozśmiesza niż oburza. No i zmieniłam charakter pisania.

Tekstów, które traktują o negatywnych sprawach, które denerwują albo rozliczają innych z życia mamy mnóstwo. Ja postanowiłam postawić na pozytywny odbiór świata, wręcz czasami infantylny, ale mam wrażenie, że tego właśnie nam brakuje. Postawiłam na pisanie z przymrużeniem oka, trochę ironiczne, trochę zabawne i z dystansem do wszystkiego. Stałam się również fanką codzienności i polubiłam przeciętność. Tyle można o niej opowiedzieć. Nie oznacza to, że omijam poważne tematy, o nie. Przecież mam zakładkę - "trochę powagi", ale rzadko tam zaglądam. To, że piszę pozytywnie czy cukierkowo, nie oznacza jeszcze, że zawsze patrzę na świat przez różowe okulary. Wręcz przeciwnie, jestem znana z narzekania, boleści i niedomagań wszelakich. Nie omijają mnie cierpienia dnia codziennego i także czasami mam wszystkiego dość. Nie mniej jednak, tu na blogu, chcę ludzi bardziej rozśmieszać niż oburzać. Chociaż wiecie, że mam tematy, które mnie irytują i lubię sobie o nich czasami popisać, ale bez przesady, bo nie ma co tracić życia na narzekanie.

Martwi mnie jedynie to, że kilka lat temu straciłam wenę do opowiadań i powieści. Nie wiem czemu się wypaliłam. A może wiem, ale sama przed sobą nie chcę się do tego przyznać? Mam nadzieję, że ta wena wróci, bo ja lubię mój świat wyobraźni. Co prawda w głowie wciąż układam historie, ale one nie nadają się na opowiadanie, bo są rozwlekłe i szczegółowe, a ja drugiej "Ani z Zielonego Wzgórza" nie mam zamiaru pisać.

I tak sobie pomyślałam, że z okazji przypomnienia sobie, że w 2010 roku zaczęłam pisać w Internecie, wrzucę Wam kilka moich starych tekstów. Mam je prawie wszystkie zachowane. Tylko muszę je odkopać z czeluści pendriva.

Ciekawe czy zauważycie różnicę?

 


Komentarze

  1. pisz jak najwięcej, masz fajny styl, bardzo przyjemnie się Twoje teksty i opowiadania czyta
    czytelniczka85

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo Ci dziękuję za dobre słowa wierna czytelniczko85.:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka