Więzienna Planeta - odc.78
Nina
Od ponownego otwarcia przejścia między światami w przychodni przybyło pacjentów. Zwykle turystów, którzy bagatelizowali regulamin i myśleli, że te wszystkie zakazy są tylko na pokaz. Na szczęście dla nich nie spotkali się z dużymi drapieżnikami, ale nawet piżmoskrzek, mimo, że niewielki, potrafi nieźle pogryźć człowieka.
Przez to, że przybyło pacjentów Nina nie miała zbyt wiele czasu dla Mata, co bardzo ją smuciło. W drodze do kolejnego poszkodowanego zaglądała na chwilę do kolegi, ale te kilka minut jej nie wystarczało.
Ale może właśnie dzięki temu odkryła, że się zakochała.
Kiedy miała go na wyciągnięcie ręki, często go odpychała albo udawała, że nie rozumie aluzji. Teraz, gdy nie miała czasu na długie pogawędki, po prostu czuła, że za nim tęskni. On też wydawał się przygaszony, jemu też nie wystarczały krótkie spotkania. Nie tylko ona się zakochała.
Agata
Na Więziennej Planecie pojawili się rodzice Agaty oraz jej brat z żoną i dziećmi. Agata wiedziała, że bratowa była w drugiej ciąży, więc nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy swojego drugiego bratanka.
Na powitalne spotkanie nie zabrała Bartka, chciała najpierw sama się nacieszyć rodziną.
- Agata, jak ty jesteś chuda – powiedziała mama zamiast powitania i uścisnęła ją mocno.
- Mamo, co ty pleciesz – śmiała się Agata ściskając po kolei członków rodziny.
- Mama ma rację – powiedział tata – jesteś szczuplejsza niż na Ziemi.
Agata popatrzyła na siebie.
- No może? – uśmiechnęła się do nich promiennie – wiecie, tu się wszędzie chodzi na pieszo i ciężko pracuje.
- A słodycze są? – dopytywał sześcioletni Marcinek.
- Całe mnóstwo – zapewniła Agata.
Popatrzyła na rodzinkę i łzy wzruszenia popłynęły jej po policzkach.
- Tak się za wami stęskniłam – i ponownie rzuciła się im w ramiona.
Kiedy już każdy ją porządnie wyściskał, odprowadziła ich do hotelu, w którym sama mieszkała i dała im czas na rozpakowanie. Pouczyła ich jeszcze, żeby przeczytali regulamin pobytu i nie łamali zasad.
Kiedy spotkali się ponownie w hotelowej restauracji, Arek jej brat zapytał.
- Czemu ma służyć taki rygorystyczny regulamin?
- Temu, żebyś przeżył.
- Nie żartuj – zaśmiał się, a matka dodała.
- Nigdy nam nie mówiłaś, że to niebezpieczne miejsce.
Agata machnęła ręką i powiedziała
- Nie chciałam Was martwić. Poza tym, to nie tak, że codziennie staczamy walkę z przyrodą. Tylko od czasu do czasu drapieżniki wpadają do nas z wizytą. Ale tak serio, to musicie wiedzieć, że tutejsza fauna i flora jest zupełnie inna niż na ziemi. Nawet tutejsze drzewa, jak się im przyjrzycie, zauważycie, że coś co wygląda, jak nasza sosna, z bliska jest zupełnie czymś innym. Także, dla waszego dobra, nie zrywajcie żadnych jagódek. Chyba, że chcecie zwiedzić naszą przychodnię od środka.
- Nie chcemy – zapewniła ją bratowa Blanka – ale chcemy też skorzystać z tutejszych atrakcji.
- Jeśli oczywiście regulamin ich nie wyklucza – ironizował Arek.
- Tutaj jest zwyczajnie, macie dzielnicę turystyczną, knajpy i sklepy z pamiątkami, ale kiedy zabiorę was nad Burzliwe Wodospady, to oko wam zbieleje.
- A Błękitna Laguna? – dopytywała mama – w folderze pisali, że tam można porządnie odpocząć.
- Tam nie byłam i chętnie z wami sprawdzę ten wypoczynek. Bo szczerze mówiąc tutaj jest zimno, a ja mam dosyć zimna, a tam ponoć lato wcześniej przychodzi i ja marzę o wygrzewaniu się na słońcu.
- Mam nadzieję, że nie marzłaś zimą – zaniepokoiła się mama.
- Nie – odparła – mam ciepłe ubrania, w hotelu grzali na całego, a jakby tego było mało, mamy tu małe SPA. Z tego, co wiem obejmuje je strefa turystyczna. To jedyne miejsce w Karnym Mieście, gdzie nie spotkacie więźniów.
- Ja w ogóle nie mam wrażenia, że jestem w więzieniu – odezwał się ojciec.
- No nie będziesz się czuł, jak w więzieniu. Tutaj wszyscy, którzy przeszli terapię i szkolenie chodzą na wolności. Oczywiście są jeszcze ci, którzy spędzają czas w więzieniu, ale nie za kratkami tylko w porządnych pokojach z łazienką. Ale i ci wcześniej czy później wyjdą w miasto.
- Wielokrotnie nam mówiłaś, że jest tutaj fajnie – znowu odezwał się ojciec – co może być fajnego w życiu pośród przestępców?
- Nie bądź czepliwy – odezwała się mama.
- Nie jestem czepliwy, tylko ciekawy.
- No właśnie jest tu fajnie – odezwała się Agata – normalnie i nienormalnie jednocześnie. Przyjaźnię się z Anką, która w ogóle nie powinna się tu znaleźć, ale chciała odbyć karę, chociaż nie musiała. Mój facet, to wielki King Kong o gołębim sercu, a jego najlepszy kumpel, to mistrz cierpliwego czekania i małomówności. I wiecie co? I oni są zresocjalizowani. Żyją tu, pracują, starają się wyjść na prostą. Karol niedługo ożeni się z dyrektor więzienia…
- Co?! – Arek wypluł herbatę, którą miał w buzi – co? Dyrektor więzienia i przestępca.
- Tutaj nikogo to nie dziwi – oburzyła się Agata – poza tym pamiętaj, że ja wyjdę za Bartka.
- No dobra, ale ty nie jesteś dyrektorką,
- No i co z tego? Jeden i drugi, ma przestępczą przeszłość za sobą. A Karol zbudował działający helikopter, kilka drukarek, uruchomił samochód i jest genialnym wynalazcą. Za to mój Bartek, to artysta. Po obiedzie pójdziemy do sklepu z pamiątkami i zobaczycie, co on potrafi wyrzeźbić.
- Przesłała nam kilka jego dzieł – przypomniała mama.
- Wiem, ale te kilka błyskotek nie pokazuje jego całego talentu.
Agata miała po spotkaniu z rodzicami mieszane uczucia. Z jednej strony zapewniali ją o wsparciu i byli na tak do Bartka, ale z drugiej strony nie mogli pojąć, że tutaj przestępcy żyją wśród wolnych ludzi i jakoś to działa.
Mimo, że zapewniała Bartka, że nie będzie problemu z jej rodzicami. Po dzisiejszym spotkaniu zaczęła się lekko denerwować. Zapomniała, że ona siedziała tu już prawie rok i nauczyła się tu żyć. Dla rodziny była to ogromna nowość.
Ania i Olga
Kobiety spotkały się na kawie w części turystycznej miasta. Ania korzystała ze swoich przywilejów i nie miała limitu czasowego na to spotkanie. Olga zaproponowała jej pastelowy pokój, ale kobieta wolała spotkać się na mieście.
- Bardzo pani dziękuję, że nalazła dla mnie czas – powiedziała, kiedy usiadły przy stoliku.
- Wiesz, że zawsze znajdę dla ciebie chwilę.
- Chciałam zdać relację z moich przemyśleń w związku z moją rodziną. A raczej już nie rodziną.
Olga zauważyła, że Ania jest spokojna i w ogóle się nie denerwuje.
- Powiedziałam Agacie, że od spotkania z prawnikiem czuję się tak, jakby ktoś kamień zdjął mi z pleców. I to jest prawda. Nie sądziłam, że tak bezboleśnie to przejdę.
- Na pewno się nie zdenerwowałaś? Nie było ci smutno? – dopytywała Olga.
- Nie. Cały smutek zostawiła za sobą wiele miesięcy temu. Teraz odczułam ulgę. Wiem, że nie muszę się już zastanawiać nad tym, czy ktoś do mnie napisze albo co gorsza przybędzie tu i zrobi mi awanturę – popatrzyła spokojnie na Olgę – jedyne, co mnie zdenerwowało, a raczej wkurzyło, to nazwanie muzyki rzępoleniem. Ale nie mogłam się przecież spodziewać innej reakcji.
- Myślisz, że oni się nie rozmyślą?
Ania pokręciła głową.
- Nie sądzę. Ale dla mnie tak jest lepiej – wzruszyła ramionami – jestem sobą.
- Cieszę się, że odnalazłaś tutaj swoje miejsce, pasje i życie.
Ani łzy zakręciły się w oku.
- Ja w tym więzieniu otrzymałam od pani, od terapeutów, od Agaty i Tomka więcej miłości i wsparcia niż kiedykolwiek w życiu. Tu czuję się, jak w rodzinie, jak w domu.
- I nie przeszkadzają ci ograniczenia?
- Nie – powiedziała Ania – ja mam tu więcej wolności niż miałam w korporacji rodziców.
Zamilkły na kilka minut, po czym Ania znowu zabrała głos.
- Muszę sobie nadać nazwisko, bo zrezygnowałam ze starego.
- Może nie warto? – zapytała Olga,
- A dlaczego?
- Może niedługo dostaniesz je od Tomka.
Ania popatrzyła uważnie na dyrektor więzienia.
- Myślę, że my z Tomkiem będziemy działać bardzo powoli. Dlatego na ten czas chcę mieć nazwisko.
- A wymyśliłaś już jakie?
- Tak?
- Jakie?
- Będzie się pani śmiać.
- Nie będę.
- Chcę być Anną Nową.
- Anna Nowa – Olga uśmiechnęła się do kobiety – bardzo dobry wybór.
Robert i Paweł
Paweł przyszedł do Roberta do biura i od progu zaczął mówić.
- Lecę na Ziemię.
- I aż musiałeś tutaj przyjść, żeby mnie oświecić? – zaśmiał się Robert.
- Tak. Ponieważ chciałbym, żebyś wybrał się ze mną.
- A po co?
- Nigdy nie byłeś na Ziemi.
- Mnie tam nie ciągnie.
- Ale obiecałeś mi, że się kiedyś ze mną wybierzesz. Nie uważasz, że to najlepszy moment. Za kilka dni zaczynasz urlop, ja co prawda lecę tam służbowo, ale przez kilka dni mogę ci pokazać kilka ciekawych miejsc.
Robert usiłował mu się wciąć w słowo, ale Paweł mówiąc do niego pisał coś na kartce. Kapitan rzucił na to okiem i przeczytał.
Jedziesz ze mną, bo mam trop. Chcę go sprawdzić. Nie mów Oldze.
- Ale czemu mam psuć sobie urlop na wycieczkę na Ziemię – niby oburzał się Robert – chciałem spędzić ten czas z Lulu.
- Terefere. Lulu jest więźniarką, a ty na urlop chciałeś wybrać się do rodziców.
Rzeczywiście miał taki plan, ale z drugiej strony, przecież miał mieć miesiąc wolnego, na pewno zdąży jeszcze do nich wpaść. Musiał jeszcze tylko powiedzieć o tym Lulu.
- No dobrze – rzekł z ociąganiem.
- Powiem Oldze, że zostaje sama na posterunku – powiedział Paweł i wyszedł.
Karol i Olga
Ich dom już stał. Nie był jeszcze gotowy, ale miał ściany i dach. Było jeszcze wiele do zrobienia, ale wiedzieli, że pod koniec lata wszystko będzie gotowe.
Tymczasem siedzieli na schodkach tarasu i planowali ślub i wesele.
- Ja bym wolała jakąś skromną uroczystość – powiedziała Olga.
- Ja też – zgodził się Karol.
- Niestety, jako dyrektor więzienia i osoba znana pewnie będę musiała urządzić wielką fetę.
- Wiesz, że nic nie musisz? – wziął ją za rękę – że możemy wszystko zrobić po swojemu?
- Niby tak – zgodziła się – ale to nie było by w porządku. Wiesz, że jestem na każdym ślubie, weselu, chrzcinach i ważniejszych urodzinach wszystkich mieszkańców. Nie mogę ich pominąć.
- Szkoda – mruknął Karol. Wiedział, że mógłby ją przekonać do zmiany zdania, ale rozumiał, że jej funkcja ma swoje zobowiązania.
- Mnie też szkoda, ale jakoś to przetrwamy – pocałowała go w policzek – a potem….
- Co potem?
- Potem będziemy razem bez limitów czasowych.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ja się nie mogę tego doczekać.
- Masz rację, nie wyobrażam sobie tego, zwłaszcza, jak mówisz to tak poważnym głosem – roześmiała się.
- Trzymam emocje na wodzy, bo gdybym sobie popuścił, to doszłoby do skandalu z dyrektorką w roli głównej – objął ją mocno.
Od ponownego otwarcia przejścia między światami w przychodni przybyło pacjentów. Zwykle turystów, którzy bagatelizowali regulamin i myśleli, że te wszystkie zakazy są tylko na pokaz. Na szczęście dla nich nie spotkali się z dużymi drapieżnikami, ale nawet piżmoskrzek, mimo, że niewielki, potrafi nieźle pogryźć człowieka.
Przez to, że przybyło pacjentów Nina nie miała zbyt wiele czasu dla Mata, co bardzo ją smuciło. W drodze do kolejnego poszkodowanego zaglądała na chwilę do kolegi, ale te kilka minut jej nie wystarczało.
Ale może właśnie dzięki temu odkryła, że się zakochała.
Kiedy miała go na wyciągnięcie ręki, często go odpychała albo udawała, że nie rozumie aluzji. Teraz, gdy nie miała czasu na długie pogawędki, po prostu czuła, że za nim tęskni. On też wydawał się przygaszony, jemu też nie wystarczały krótkie spotkania. Nie tylko ona się zakochała.
Agata
Na Więziennej Planecie pojawili się rodzice Agaty oraz jej brat z żoną i dziećmi. Agata wiedziała, że bratowa była w drugiej ciąży, więc nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy swojego drugiego bratanka.
Na powitalne spotkanie nie zabrała Bartka, chciała najpierw sama się nacieszyć rodziną.
- Agata, jak ty jesteś chuda – powiedziała mama zamiast powitania i uścisnęła ją mocno.
- Mamo, co ty pleciesz – śmiała się Agata ściskając po kolei członków rodziny.
- Mama ma rację – powiedział tata – jesteś szczuplejsza niż na Ziemi.
Agata popatrzyła na siebie.
- No może? – uśmiechnęła się do nich promiennie – wiecie, tu się wszędzie chodzi na pieszo i ciężko pracuje.
- A słodycze są? – dopytywał sześcioletni Marcinek.
- Całe mnóstwo – zapewniła Agata.
Popatrzyła na rodzinkę i łzy wzruszenia popłynęły jej po policzkach.
- Tak się za wami stęskniłam – i ponownie rzuciła się im w ramiona.
Kiedy już każdy ją porządnie wyściskał, odprowadziła ich do hotelu, w którym sama mieszkała i dała im czas na rozpakowanie. Pouczyła ich jeszcze, żeby przeczytali regulamin pobytu i nie łamali zasad.
Kiedy spotkali się ponownie w hotelowej restauracji, Arek jej brat zapytał.
- Czemu ma służyć taki rygorystyczny regulamin?
- Temu, żebyś przeżył.
- Nie żartuj – zaśmiał się, a matka dodała.
- Nigdy nam nie mówiłaś, że to niebezpieczne miejsce.
Agata machnęła ręką i powiedziała
- Nie chciałam Was martwić. Poza tym, to nie tak, że codziennie staczamy walkę z przyrodą. Tylko od czasu do czasu drapieżniki wpadają do nas z wizytą. Ale tak serio, to musicie wiedzieć, że tutejsza fauna i flora jest zupełnie inna niż na ziemi. Nawet tutejsze drzewa, jak się im przyjrzycie, zauważycie, że coś co wygląda, jak nasza sosna, z bliska jest zupełnie czymś innym. Także, dla waszego dobra, nie zrywajcie żadnych jagódek. Chyba, że chcecie zwiedzić naszą przychodnię od środka.
- Nie chcemy – zapewniła ją bratowa Blanka – ale chcemy też skorzystać z tutejszych atrakcji.
- Jeśli oczywiście regulamin ich nie wyklucza – ironizował Arek.
- Tutaj jest zwyczajnie, macie dzielnicę turystyczną, knajpy i sklepy z pamiątkami, ale kiedy zabiorę was nad Burzliwe Wodospady, to oko wam zbieleje.
- A Błękitna Laguna? – dopytywała mama – w folderze pisali, że tam można porządnie odpocząć.
- Tam nie byłam i chętnie z wami sprawdzę ten wypoczynek. Bo szczerze mówiąc tutaj jest zimno, a ja mam dosyć zimna, a tam ponoć lato wcześniej przychodzi i ja marzę o wygrzewaniu się na słońcu.
- Mam nadzieję, że nie marzłaś zimą – zaniepokoiła się mama.
- Nie – odparła – mam ciepłe ubrania, w hotelu grzali na całego, a jakby tego było mało, mamy tu małe SPA. Z tego, co wiem obejmuje je strefa turystyczna. To jedyne miejsce w Karnym Mieście, gdzie nie spotkacie więźniów.
- Ja w ogóle nie mam wrażenia, że jestem w więzieniu – odezwał się ojciec.
- No nie będziesz się czuł, jak w więzieniu. Tutaj wszyscy, którzy przeszli terapię i szkolenie chodzą na wolności. Oczywiście są jeszcze ci, którzy spędzają czas w więzieniu, ale nie za kratkami tylko w porządnych pokojach z łazienką. Ale i ci wcześniej czy później wyjdą w miasto.
- Wielokrotnie nam mówiłaś, że jest tutaj fajnie – znowu odezwał się ojciec – co może być fajnego w życiu pośród przestępców?
- Nie bądź czepliwy – odezwała się mama.
- Nie jestem czepliwy, tylko ciekawy.
- No właśnie jest tu fajnie – odezwała się Agata – normalnie i nienormalnie jednocześnie. Przyjaźnię się z Anką, która w ogóle nie powinna się tu znaleźć, ale chciała odbyć karę, chociaż nie musiała. Mój facet, to wielki King Kong o gołębim sercu, a jego najlepszy kumpel, to mistrz cierpliwego czekania i małomówności. I wiecie co? I oni są zresocjalizowani. Żyją tu, pracują, starają się wyjść na prostą. Karol niedługo ożeni się z dyrektor więzienia…
- Co?! – Arek wypluł herbatę, którą miał w buzi – co? Dyrektor więzienia i przestępca.
- Tutaj nikogo to nie dziwi – oburzyła się Agata – poza tym pamiętaj, że ja wyjdę za Bartka.
- No dobra, ale ty nie jesteś dyrektorką,
- No i co z tego? Jeden i drugi, ma przestępczą przeszłość za sobą. A Karol zbudował działający helikopter, kilka drukarek, uruchomił samochód i jest genialnym wynalazcą. Za to mój Bartek, to artysta. Po obiedzie pójdziemy do sklepu z pamiątkami i zobaczycie, co on potrafi wyrzeźbić.
- Przesłała nam kilka jego dzieł – przypomniała mama.
- Wiem, ale te kilka błyskotek nie pokazuje jego całego talentu.
Agata miała po spotkaniu z rodzicami mieszane uczucia. Z jednej strony zapewniali ją o wsparciu i byli na tak do Bartka, ale z drugiej strony nie mogli pojąć, że tutaj przestępcy żyją wśród wolnych ludzi i jakoś to działa.
Mimo, że zapewniała Bartka, że nie będzie problemu z jej rodzicami. Po dzisiejszym spotkaniu zaczęła się lekko denerwować. Zapomniała, że ona siedziała tu już prawie rok i nauczyła się tu żyć. Dla rodziny była to ogromna nowość.
Ania i Olga
Kobiety spotkały się na kawie w części turystycznej miasta. Ania korzystała ze swoich przywilejów i nie miała limitu czasowego na to spotkanie. Olga zaproponowała jej pastelowy pokój, ale kobieta wolała spotkać się na mieście.
- Bardzo pani dziękuję, że nalazła dla mnie czas – powiedziała, kiedy usiadły przy stoliku.
- Wiesz, że zawsze znajdę dla ciebie chwilę.
- Chciałam zdać relację z moich przemyśleń w związku z moją rodziną. A raczej już nie rodziną.
Olga zauważyła, że Ania jest spokojna i w ogóle się nie denerwuje.
- Powiedziałam Agacie, że od spotkania z prawnikiem czuję się tak, jakby ktoś kamień zdjął mi z pleców. I to jest prawda. Nie sądziłam, że tak bezboleśnie to przejdę.
- Na pewno się nie zdenerwowałaś? Nie było ci smutno? – dopytywała Olga.
- Nie. Cały smutek zostawiła za sobą wiele miesięcy temu. Teraz odczułam ulgę. Wiem, że nie muszę się już zastanawiać nad tym, czy ktoś do mnie napisze albo co gorsza przybędzie tu i zrobi mi awanturę – popatrzyła spokojnie na Olgę – jedyne, co mnie zdenerwowało, a raczej wkurzyło, to nazwanie muzyki rzępoleniem. Ale nie mogłam się przecież spodziewać innej reakcji.
- Myślisz, że oni się nie rozmyślą?
Ania pokręciła głową.
- Nie sądzę. Ale dla mnie tak jest lepiej – wzruszyła ramionami – jestem sobą.
- Cieszę się, że odnalazłaś tutaj swoje miejsce, pasje i życie.
Ani łzy zakręciły się w oku.
- Ja w tym więzieniu otrzymałam od pani, od terapeutów, od Agaty i Tomka więcej miłości i wsparcia niż kiedykolwiek w życiu. Tu czuję się, jak w rodzinie, jak w domu.
- I nie przeszkadzają ci ograniczenia?
- Nie – powiedziała Ania – ja mam tu więcej wolności niż miałam w korporacji rodziców.
Zamilkły na kilka minut, po czym Ania znowu zabrała głos.
- Muszę sobie nadać nazwisko, bo zrezygnowałam ze starego.
- Może nie warto? – zapytała Olga,
- A dlaczego?
- Może niedługo dostaniesz je od Tomka.
Ania popatrzyła uważnie na dyrektor więzienia.
- Myślę, że my z Tomkiem będziemy działać bardzo powoli. Dlatego na ten czas chcę mieć nazwisko.
- A wymyśliłaś już jakie?
- Tak?
- Jakie?
- Będzie się pani śmiać.
- Nie będę.
- Chcę być Anną Nową.
- Anna Nowa – Olga uśmiechnęła się do kobiety – bardzo dobry wybór.
Robert i Paweł
Paweł przyszedł do Roberta do biura i od progu zaczął mówić.
- Lecę na Ziemię.
- I aż musiałeś tutaj przyjść, żeby mnie oświecić? – zaśmiał się Robert.
- Tak. Ponieważ chciałbym, żebyś wybrał się ze mną.
- A po co?
- Nigdy nie byłeś na Ziemi.
- Mnie tam nie ciągnie.
- Ale obiecałeś mi, że się kiedyś ze mną wybierzesz. Nie uważasz, że to najlepszy moment. Za kilka dni zaczynasz urlop, ja co prawda lecę tam służbowo, ale przez kilka dni mogę ci pokazać kilka ciekawych miejsc.
Robert usiłował mu się wciąć w słowo, ale Paweł mówiąc do niego pisał coś na kartce. Kapitan rzucił na to okiem i przeczytał.
Jedziesz ze mną, bo mam trop. Chcę go sprawdzić. Nie mów Oldze.
- Ale czemu mam psuć sobie urlop na wycieczkę na Ziemię – niby oburzał się Robert – chciałem spędzić ten czas z Lulu.
- Terefere. Lulu jest więźniarką, a ty na urlop chciałeś wybrać się do rodziców.
Rzeczywiście miał taki plan, ale z drugiej strony, przecież miał mieć miesiąc wolnego, na pewno zdąży jeszcze do nich wpaść. Musiał jeszcze tylko powiedzieć o tym Lulu.
- No dobrze – rzekł z ociąganiem.
- Powiem Oldze, że zostaje sama na posterunku – powiedział Paweł i wyszedł.
Karol i Olga
Ich dom już stał. Nie był jeszcze gotowy, ale miał ściany i dach. Było jeszcze wiele do zrobienia, ale wiedzieli, że pod koniec lata wszystko będzie gotowe.
Tymczasem siedzieli na schodkach tarasu i planowali ślub i wesele.
- Ja bym wolała jakąś skromną uroczystość – powiedziała Olga.
- Ja też – zgodził się Karol.
- Niestety, jako dyrektor więzienia i osoba znana pewnie będę musiała urządzić wielką fetę.
- Wiesz, że nic nie musisz? – wziął ją za rękę – że możemy wszystko zrobić po swojemu?
- Niby tak – zgodziła się – ale to nie było by w porządku. Wiesz, że jestem na każdym ślubie, weselu, chrzcinach i ważniejszych urodzinach wszystkich mieszkańców. Nie mogę ich pominąć.
- Szkoda – mruknął Karol. Wiedział, że mógłby ją przekonać do zmiany zdania, ale rozumiał, że jej funkcja ma swoje zobowiązania.
- Mnie też szkoda, ale jakoś to przetrwamy – pocałowała go w policzek – a potem….
- Co potem?
- Potem będziemy razem bez limitów czasowych.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ja się nie mogę tego doczekać.
- Masz rację, nie wyobrażam sobie tego, zwłaszcza, jak mówisz to tak poważnym głosem – roześmiała się.
- Trzymam emocje na wodzy, bo gdybym sobie popuścił, to doszłoby do skandalu z dyrektorką w roli głównej – objął ją mocno.
- Co ty nie powiesz? – przekomarzała się. Pocałowali się.
Komentarze
Prześlij komentarz