Jabłonna cz.5 – moje miejsce na ziemi
Jabłonna jest otoczona lasami i chociaż nie są to puszcze, to i tak warto wybrać się tam na jagody, grzyby czy po prostu na spacer.
Kiedyś,
dawno temu za czasów PRL-u i w latach 90-tych przed moim domem zamiast ekranu z
obwodnicy, miałam widok na pola i las, w którym często jako dzieciak bywałam.
Jeździłam tam na rowerze, znałam wszystkie ścieżki i miałam ulubione drzewo.
Zimową porą razem z tatą chodziłam na sanki i narty na Jelonkę, a także na
spacery. Chodziliśmy aż na Choszczówkę (może 3- 4 km) do torów kolejowych. Za
torami na Choszczówce była zorganizowana ścieżka zdrowia, na której można było
poćwiczyć zmysł równowagi. W tak zwanym dużym lesie za Jelonką były dwa
jeziorka. Jedno, to tak naprawdę zbiornik na wodę dla strażaków, a drugi to bajoro
zarośnięte krzakami, ale z koleżankami bywałam w tym miejscu dosyć często. Las,
o którym piszę nie ma zbyt starego drzewostanu, ponieważ działania z I i II
wojny światowej mocno go przetrzebiły. Przez Jabłonnę przechodził front, więc
zniszczenia były duże.
Dzisiaj
dominują młode drzewa, ale można spotkać kilka sztuk prawdziwych staruszków.
Jednak dzisiaj nie będę opisywać wszystkiego, ponieważ odkrywam go na nowo
kawałek po kawałku, więc i tak będę Wam o nim pisać.
W
zeszłą sobotę umówiłam się z przyjaciółkami na kijki i poszłyśmy do lasu w
kierunku Warszawa – Choszczówka. Wstyd się przyznać, ale nie w byłam w nim
ponad 20 lat. Nie liczę małego spacerku z bratankami, bo nawet się w niego
porządnie nie zagłębiłam. Tym razem przeszłam z dziewczynami go wzdłuż i
wszerz, a że naprawdę dawno po nim nie chodziłam, to nie mam zielonego pojęcia,
gdzie nas jedna z przyjaciółek ciągała. Oprócz głównej drogi do torów, wszystko
inne było nowością. I wstyd się przyznać, bo zachwalałam lasy wokół Jastrzębiej
Góry czy te na granicy Mazowsza i Mazur, gdzie jeżdżę na grzyby, a o swoich
terenach zapomniałam. Wiecie, jak to jest. Cudze chwalicie, swojego nie znacie.
Jak napisałam na wstępie, jabłonowski las, to nie puszcza, ale swój urok ma.
Mieszkają w nim dziki, sarny, łosie, lisy i zające. Niestety, teraz wszystko wokół
jest zabudowane i saren dawno nie widziałam. Za to dziki i lisy zamieszkały na
naszych ulicach i podwórkach. Co do łosi, ja ich nie widziałam, ale znam ludzi,
którzy mieli tę przyjemność. Mamy też całe dywany jagodowych krzaków i jeśli deszcz
pozwoli, to i grzybów można nazbierać. Jako dzieciak chodziłam na kurki. W
sobotę poszłam na marsz, który uwieczniłam na zdjęciach. Pogoda była piękna,
drzewa jeszcze zielone, miło było odpocząć na łonie przyrody. Ale, to nie
koniec opowieści o lasach w Jabłonnie. Na kolejną wycieczkę wybiorę się w inne
miejsce i pokażę Wam, gdzie zjeżdżałam na nartach, a także jedno z najstarszych
drzew na Jelonce oraz miejsca pamięci (mogiłki) nieznanych żołnierzy. Ciekawe,
czy je odnajdę?
Zapraszam
do obejrzenia zdjęć i do spaceru.
Gdyby
ktoś był chętny odbyć go ze mną, niech da znać. Chętnie potowarzyszę.
https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2023/09/jabonna-moje-miejsce-na-ziemi.html
https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2023/09/jabonna-cz1-moje-miejsce-na-ziemi.html
https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2023/09/jabonna-cz2-moje-miejsce-na-ziemi.html
https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2023/09/jabonna-cz3-moje-miejsce-na-ziemi.html
https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2023/09/jabonna-cz4-moje-miejsce-na-ziemi.html







Komentarze
Prześlij komentarz