Meta
Nawiązując
do poprzedniego postu:
dobiegłam
do mety, nazywa się łóżko. Nie mam co prawda zapalania płuc (na szczęście)
tylko wirus, który rozłożył mnie na łopatki.
Z
wtorku na środę prawie nie spałam, bo walczyłam z gorączką. Ciemną nocą, o 6:00
rano stwierdziłam, że nie jestem w stanie iść do pracy. Zamiast tego poszłam do
lekarza. Bardzo kocham moją panią doktor, gdyż przyjęła mnie, mimo braku
numerka. Dostałam tydzień zwolnienia i nakaz leżenia w łóżku.
Cieszy
mnie również to, że nie muszę brać antybiotyków ani garści tabletek. Dostałam
tylko jeden lek przeciwgorączkowy.
Dodatkowo
aplikuję sobie kurację rodem z babcinej apteczki.
Oto
on:
-
nacieranko Amolem (najlepszy lek pod słońcem)
-
mleko z miodem
-
syrop z cebuli
-
syrop z buraka i miodu.
Dodatkowo
grzeję się w łóżku termoforem o imieniu Ciastek.
Syrop z buraka
W
środę i w czwartek byłam, jak śnięta ryba, dzisiaj już jest lepiej.
Musi
być lepiej, skoro piszę.
Przez
dwa dni tempo gapiłam się w ekran albo czytałam komiksy. Książki nie wchodziły
w grę, nie skupiałam się na tekście. Dzisiaj już jest lepiej i przed chwilą
czytałam „Poczet królów i książąt polskich”. Wciągająca lektura, tylko ma 1168
stron, ja jestem na 575. Nie, to że od rana tyle przeczytałam. Ja po tę książkę
sięgam z doskoku. Raz przeczytam 100 stron, raz 20 i odkładam. Mam też historię
Mazowsza, ale żeby ją czytać muszę być zdrowa, bo na razie irytuje mnie styl,
jakim autor ją pisze. A brzmi on tak:
„W tej okolicy ważną
rolę gra pejzaż, ale i dzieła człowieka, bardzo udatnie w ten krajobraz wkomponowane, są nie od parady. Ilekroć Pojawiam się w tamtych stronach, nie mogę
wyjść z podziwu: jak to jest możliwe, jak to się stało, że w tym nizinnym
krajobrazie to ładnie się układa, a wszystkie zabytkowe, po kilkaset już lat
liczące budowle tak bardzo są to na miejscu.”
Lechosław Herz „Podróże
po Mazowszu” str. 132
I tak przez całą książkę, cukierkowo i z patosem. Tak na marginesie, bardzo dobra pozycja,
zachęciła mnie do pieszego zwiedzania Polski. Z tym, żę kiedy jestem chora,
styl pisarza jest dla mnie nie do przełknięcia. Wolę poczet.
Zwłaszcza, że przeczytałam w nim o łaźniach, które były
najpierw budowane w ziemiankach i lepiankach, a potem jako porządne kompleksy
oferujące nie tylko mycie, ale i strzyżenie, upuszczanie krwi i… jedzenie.J
Wracając do mojego chorowania. A raczej zdrowienia. Jestem
sama w domu i wydawałoby się, że nikt o mnie nie będzie pamiętał. Tymczasem
jeden brat dba, żebym miała ciepło i dogląda pieca, ciocia z wujkiem zadbali o
zakupy, a przyjaciółka dzwoni i również wyraża chęć służenia mi pomocą. Bardzo
ich kocham i cieszę się, że nie jestem sama. Mimo, że jestem sama, ale jednak
nie sama.
Muszę być bardzo chora, skoro wybucham takim gejzerem uczuć
do świata. Normalnie nie jestem taka wylewna, nie mam na to czasu.
Ale skoro go mam, to jeszcze raz napiszę, bardzo dziękuję
wszystkim za pomoc i troskę. J
Super ten termofor :)
OdpowiedzUsuńczytelniczka85
Dostałam od koleżanki na Gwiazdkę, ale nie wiem gdzie go kupiła.
OdpowiedzUsuń