Lektury



No cóż, kwarantanna zaskoczyła mnie i nie zdążyłam przygotować się na czas zamknięcia w domu. Chodzi oczywiście o książki. Zastanawiałam się nawet czy nie skoczyć do biblioteki albo do Empiku i jeszcze czegoś sobie nie kupić, ale ostatecznie z tego zrezygnowałam, bo to nie należy do rzeczy koniecznych. A ja do kwarantanny podchodzę poważnie.
Dlatego przeszukałam domową biblioteczkę i wyciągnęłam z niej ciekawe lektury, na przykład "Dziady" Adama Mickiewicza. Czytanie tego dramatu było piękną podróżą w przeszłość, zwłaszcza, że ten utwór, a raczej utwory, ostatnio czytałam w średniej szkole. O dziwo, bo ja, jak większość nastolatków nie lubiłam czytać lektur. Chmielewska czy Siesicka były ciekawsze.
Spośród wybranych przeze mnie pozycji znalazły się jeszcze: Moralność pani Dulskiej, Śluby panieńskie, Zemsta, Niemcy, Znachor doktor Wilczur, Pan Tadeusz, nowele Konopnickiej, Powrót posła, Granica i Kochanowski na deser. Czy uda mi się to wszystko przeczytać? Nie wiem, ale co przeczytam, to zrecenzuję. Oczywiście nie na zasadzie, co autor miał na myśli. To już przerabiałam w szkole. Teraz przyszedł czas na moje własne odczucia. Oczywiście rozumiem i znam schematy danych epok oraz to, co kierowało tymi ludźmi, kiedy tworzyli swoje dzieła. Ich codzienność, przeżycia, obserwacja świata, moda na pewien styl pisania, to wszystko jest dla mnie jasne, co nie zmienia faktu, że mogę sobie myśleć co chcę.
Niemniej jednak, jestem wdzięczna moim nauczycielom za to, że przekazali mi  wiedzę na temat danej epoki i tego, co autor miał na myśli. Uważam, że bez tej wiedzy nie sięgnęłabym dzisiaj po stare lektury.
Cieszę się, że mogę spojrzeć na nie dorosłym okiem i przypominać sobie materiał ze szkoły średniej i podstawowej.
Młodzież mówi dzisiaj, a ja wczorajJ:
-Na pewno mi się to w przyszłości nie przyda. 
No cóż, dorośli mieli rację, przydało się. Ja jestem na to najlepszym przykładem. Dzięki zdobytej w szkole wiedzy, mogę czytać lektury i cieszyć się, że wiem, o co w nich chodziło.
Adam Mickiewicz "Dziady'.
Kiedy zaczęłam czytać drugą część Dziadów, to jakby mi się w głowie otwierały szufladki ze znanymi fragmentami tego utworu. Całości oczywiście nie pamiętałam, ale niektóre momenty były tak dobrze przerabiane w szkole, że zostały mi w pamięci. Z dzisiejszej perspektywy, większe wrażenie zrobiły na mnie część druga i czwarta niż trzecia. Pierwszą część prześledziłam nieuważnie, może dlatego, że jest niedokończona. Trzecia część, jak wiadomo jest bardzo polityczna i przekazuje nam wiedzę o stosunku Mickiewicza do Rosjan, a zwłaszcza Nowosilcowa i jego postępowania wobec Polaków. To, co mnie zdziwiło, a pewnie kiedyś, jako nastolatki w ogóle nie obeszło, to gorący poziom uczuć zwłaszcza tych negatywnych. Ja wiem, że to był czas romantyzmu i kwiecistej mowy, ale i tak zrobiło to na mnie wrażenie. Być może dlatego, że dzisiaj nie ma mody na pokazywanie tak otwartych uczuć. Raczej dobrze jest widziana powściągliwość języka i skrótowe podejście do sercowych spraw. Na przykład: Hej mała, ładna jesteś, pójdziemy na randkę? Romantycy potrzebowali przynajmniej kilku stron, żeby zobrazować swoją miłość(nienawiść) do ukochanej albo swoją niechęć do wrogów Polski.
Byłam bardzo ciekawa, jak odbiorę Wielką Improwizację - A jego imię 44 i cztery. Absolutnie mnie nie zachwyciła. Nie traciłabym tylu stron na taką gadkę. Pewnie jej nie doceniam, bo ma ona swoje przesłanie, tak zwany mesjanizm, ale ja chyba wolę twarde stąpanie po ziemi. Bardziej zainteresował mnie ksiądz Piotr i to, co działo się u Nowosilcowa.
Natomiast część druga i czwarta zachwyciły mnie, ponieważ są bardziej osobiste i traktują o nieszczęśliwej miłości, czy też o trudnej codzienności
XIX wieku. O stosunkach społecznych i międzyludzkich, o traktowaniu siebie nawzajem i śmiertelności. Co prawda,  ja o tej nieszczęśliwej miłości też bym nie napisała kilkunastu stron, ale cóż romantycy nie umieli zamknąć sprawy w dwóch zdaniach: Nie kochasz mnie? Nie? To nie. Znajdę sobie inną;).
Z drugiej strony Adam Mickiewicz w mistrzowski sposób opisuje, jak mocno można cierpieć z powodu odrzucenia, samotności czy tęsknoty. Najprawdopodobniej tak właśnie przeżywamy trudne chwile, ale większość z nas nie pisze o tym wierszem.
Jeszcze jedna rzecz mnie tam zdziwiła, a na którą wcześniej nie zwracałam uwagi. W czwartej części jest ksiądz, co ma dzieci i jest wdowcem. Zastanawiałam się, o co w tym chodzi? Jestem tak przyzwyczajona do tego, że otaczają mnie katoliccy duchowni, że zapomniałam, że księża występują też w innych chrześcijańskich wyznaniach. Doczytałam również, gdzie był Adam Mickiewicz kiedy tworzył to dzieło.  Okazało się, że tam gdzie można spotkać  księdza unickiego. Czyli takiego, który uznaje zwierzchność papieża, ale opiera się na zasadach prawosławia. Rosjanie prześladowali unitów, a po powstaniu listopadowym, nakazali im wejść pod patriarchat moskiewski.
Z tym, że ja w ogóle tego bohatera nie pamiętałam. Gustawa owszem, ale nie księdza.
Dobrze jest przeczytać sobie te utwory po latach, żeby choć na chwilę wyjść ze współczesnej literatury i posmakować czegoś zupełnie innego, wręcz skrajnego, co w dzisiejszych czasach pewnie by nie przeszło. Może nas to oburzać, możemy pewnych rzeczy nie rozumieć, możemy śmiać się z kwiecistego języka, ale prawda jest taka, że Mickiewicz to klasyka.
Rzekłam na koniec wierszem.

clipart wzięty z:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka