Moralność Pani Dulskiej
Kiedy byłam w średniej szkole, bardzo podobała mi się ta lektura i połknęłam ją jednym tchem. Ciekawe, że w ogóle nie
pamiętałam jej treści.
Doskonale wiem, co to jest dulszczyzna,
ale gdyby ktoś przedwczoraj zadał mi pytanie, o czym jest to dzieło, umiałbym
tylko powiedzieć, że o Dulskiej i o jej rodzinie. O tym, że brudy należy prać
we własnym domu, ale nie wiedziałabym, o co konkretnie chodziło. Dzisiaj jestem
już mądrzejsza, ale po zachwytach nastolatki nie pozostał nawet ślad. Z
naturalizmem Gabrieli Zapolskiej już mi nie po drodze, zwłaszcza, że człowiek
jest tam pokazany bardzo negatywnym świetle. I to chyba każdy z bohaterów,
nawet mało świadoma Mela. Pani Dulska oczywiście w tym wszystkim przoduje,
podejmuje decyzję bez skrupułów, byle by tylko nikt się nie dowiedział, jak
bardzo jest źle w jej domu. Felicjan nie potrafi przeciwstawić się żonie, woli
robić uniki przed odpowiedzialnością i decyzjami. Zbyszko, bawidamek i hulaka,
nie potrafi dorosnąć, mimo że to, co się dzieje w domu bardzo mu się nie
podoba. Niestety nie potrafi podejmować męskich decyzji i daje się prowadzić
przez matkę i daleką krewniaczkę. Hesia, dorastająca panna ma predyspozycje
żeby pójść w ślady brata, a do tego karmi się każdą sensacją. Mela, która
wydaje się najlepszą istotą w tym domu, przez swoją naiwność wszystko
komplikuje. Juliasiewiczowa, zazdrości Dulskiej pieniędzy, wkurza się na nią,
ale jest na każde wezwanie swojej cioci. Mąci skutecznie w sprawie Zbyszka i
Hanki i wydaje mi się, że piecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Pomaga
Dulskiej rozwiązać niechciane problemy, ale jednocześnie przekonuje ją do
wydania sporej ilości pieniędzy. Byle, tak jak lubi Dulska, nie było skandalu.
Tadrachowa ma epizodyczna rolę , ale widać, że "z jaśniepaństwem"
potrafi rozmawiać.
No i na koniec Hanka, która w całej tej
historii jest najbardziej poszkodowana, która nie potrafiła obronić się przed
Zbyszkiem, która dawała sobą pomiatać Dulskiej, na koniec jednak pokazała
charakter i poradziła sobie z niewygodną
sytuacją.
Nie wiem czy wiecie, ale sytuacja, jaka
została opisana przez Gabrielę Zapolską nie była tak całkiem wyssana z palca. W Internecie możecie przeczytać, że pisarka
wzorowała się na prawdziwych historiach ze swego otoczenia, ale wiedzcie, że
takie sytuacje, jak Zbyszka i Hanki nie były w tamtych czasach rzadkością. (dla tych, co nie czytali:
romans syna pana domu z pomocą kuchenną). Na przełomie XIX i XX wieku młode
kobiety ze wsi, które szukały pracy w mieście miały trzy wyjścia: znaleźć pracę
w fabryce, stać się prostytutką lub nająć się w bogatym domu na służbę. Czasami
taka służąca nie dostawała ani grosza, jedynie przysłowiową miskę zupy.
Niestety, służba nie zawsze oznaczała tylko pracę w kuchni czy przy sprzątaniu,
oznaczała też znoszenie awansów pana domu lub jego synów. Niektóre dziewczyny
celowo dawały się uwieść, żeby dobrze wyjść za mąż. Niestety większość nie
miała tego szczęścia i były wyrzucane z domów, w których tak naprawdę spotkała
ich krzywda. Jest to smutne, ale niestety prawdziwe.
I Gabriela Zapolska świetnie to
zaobserwowała i przeniosła na papier.
Powiązane linki:
Powiązane linki:
Komentarze
Prześlij komentarz