Więzienna planeta - odc.18
Olga
Weszła
do swojego mieszkania i z ulgą opadła na fotel.
Odkąd
skończyła urlop, nie miała ani chwili wytchnienia. Musiała nadrobić straty,
przeczytać zaległe raporty, wydać nowe dyspozycje, no i wszyscy wciąż ją o coś
pytali.
- Nigdzie więcej nie wyjadę – powiedziała do
siebie – jedź, odpocznij, mówili. Zasłużyłaś, my damy sobie radę, mówili. I co?
I pojechałam. Odpoczywałam przez miesiąc, a tu rosły zaległości. Nidy więcej…
Był
to coroczny rytuał Olgi, po pierwszych tygodniach pracy. Potem wszystko wracało
do normy i zapominała o swoim postanowieniu.
Jednak
tym razem, doszedł jeszcze jeden problem. Nazywał się Karol. Zupełnie nie
wiedziała, co z nim ma zrobić. Mimo ich ostatniej rozmowy, on nadal zapewniał
ją o swoim uczuciu do niej. Musiała go zostawić innym specjalistom. Nie chciała
tego, bo był wręcz wzorcowym przykładem resocjalizacji, ale jego uczucia
powodowały napięcia, brak logicznego myślenia i problem ze zrozumieniem
podstawowych spraw. Tam, gdzie ona zadawała zwykłe pytanie, on doszukiwał się
przejawów sympatii. Natomiast, kiedy coś szło nie po jego myśli, wtedy złościł
się i zarzucał jej brak empatii.
Dzisiaj
powiedziała mu, że zobaczą się dopiero za miesiąc. Nie przyjął tego dobrze.
Próbował ją nawet szantażować, że jeśli nie będzie jej częściej widywał, to
przestanie współpracować. Wtedy uświadomiła mu, że z taką postawą wróci za
kratki i wtedy na pewno już jej nie zobaczy.
Uspokoił
się, ale nie był zadowolony.
A
co ona czuła?
Do
Karola?
Prócz
sympatii, to nic.
Z
drugiej strony musiała sama przyznać przed sobą, że nie pamiętała już, jak to
jest być adorowaną przez mężczyznę. Od siedmiu lat była sama. Z nikim się nie
spotykała, ani nikogo nie szukała. Była zbyt zajęta wdrażaniem swojego programu
resocjalizacyjnego.
To
zainteresowanie ze strony Karola obudziło w niej dawno zapomniane emocje. Było
jej bardzo miło, że się jemu podoba, ale to było nieprofesjonalne. Poza tym nie
mogła zapominać, że miała do czynienia z płatnym zabójcą, a nie porządnym
facetem z normalną pracą i zarobkami.
-
Ochłoń kobieto i zapomnij – upomniała samą siebie.
Wstała
z fotela i poszła do kuchni zrobić sobie późną kolację.
Robert
Przeciągnął
się tak, że aż zatrzeszczało mu w stawach. Przetarł oczy i stwierdził, że musi
sobie zrobić przerwę w papierkowej pracy i iść coś zjeść.
Nie
chciało mu się wracać na kwaterę, więc udał się do karczmy.
-
Co podać panie kapitanie? – zapytał oberżysta.
-
Pierogi i duży owocowy napój.
Karol
usiadł swoim zwyczajem przy oknie i obserwował, co działo się na zewnątrz. Do
środka wszedł kolejny strażnik i od razu przy nim usiadł.
-
Zapomniał pan, że byliśmy umówieni? – zapytał bez pretensji w głosie.
Robert
popatrzył na niego, jak na zjawisko.
-
Umawiałem się z tobą na spotkanie?
-
Dzisiaj rano, mówił pan, żebym o 14 00 wpadł do pana biura.
-
Przepraszam sierżancie, ale utknąłem w papierach i straciłem rachubę czasu.
-
Nic nie szkodzi – machnął ręką strażnik – od razu powiedziano mi, gdzie pan
poszedł.
-
To miasto nie potrzebuje monitoringu, bo każdy obserwuje każdego – zaśmiał się
Robert i zaprosił podwładnego do stolika, a potem powiedział poważnie –
dyrektor więzienia wypuściła kolejne trzy osoby do życia wśród nas. Dwie
kobiety, niemłode. Jedna ma 40 lat i dostała wyrok za wyłudzanie pieniędzy od
emerytów, druga 56 lat, postanowiła zaszaleć na stare lata i zajęła się handlem
marihuaną, obie spokojne i nie powinny sprawiać żadnych problemów. Trzecią
osobą jest młoda dziewczyna. Ma 22 lata i wpadła w złe towarzystwo. Niestety
narkomanka. Teraz czysta, ale trzeba ją obserwować i na pewno odseparować od
byłej handlarki. Poza tym, to najmłodsza więźniarka w naszym mieście, mężczyźni
będą szaleć na jej punkcie. Na pewno nie wolno dopuścić, żeby nasz bawidamek
Tomasz się za nią obejrzał.
-
Chyba jest dla niego za biedna?
-
No i co z tego, dziewczyna jest piękna i ma oczy, jak łania.
-
Stał się pan poetą, kapitanie – zaśmiał się sierżant.
-
Nie, po prostu ją widziałem. Dziewczyna może sobie napytać biedy. Olga mówi, że
mimo wielu przejść, jest naiwna i łatwowierna.
-
Dobrze, będziemy jej pilnować.
Oberżysta podszedł z parującym talerzem
pierogów i kubkiem soku owocowego.
-
Dla pana sierżanta też coś podać? – zapytał.
-
Zamów sobie – zachęcił go Robert – przecież nie możesz ze mną rozmawiać, gdy ja
będę jadł.
-
Dzięki kapitanie, chętnie zjem naleśniki.
-
Się robi – powiedział kelner i znikł za drzwiami do kuchni.
Tomasz
Czuł,
że ma dość pracy fizycznej. Dosyć rąbania drew, dosyć robienia cegieł, dosyć
popychania taczek. Czuł się wypruty z sił i co i raz myślał o tym, czy nie
lepiej by mu było w ciemnej celi. Opowiedział o tym swojemu trenerowi.
-
Ciszę się, że o tym mówisz – odparł mężczyzna – ale to nie zmieni twojego
grafiku. Na razie jesteś przypisany do tego rodzaju zajęć, żebyś nauczył się
szacunku do ciężkiej pracy, żebyś zrozumiał, że okradałeś osoby…
-
Nie okradałem biednych.
-
Okradałeś. Pośrednio.
-
Nie rozumiem? – dziwił się Tomasz.
-
Rabowałeś bogate kobiety. Te traciły pieniądze, przez co nie kupowały czegoś, czego
chciały czy potrzebowały. Przez to osoby, które to wytwarzały nie zarabiały,
traciły.
-
Trudno mi tak myśleć – powiedział Tomasz – ponieważ kradłem pieniądze naprawdę
bogatym osobom i nie wydaje mi się, żeby aż tak odczuły stratę. Raczej czuły
się oszukane.
-
Otóż nie – trener przejrzał notatki i po chwili powiedział –pani D. przez to,
że wybrałeś jej z sejfu biżuterię wartą dwieście tysięcy złotych, musiała kupić
nową (jako zabezpieczenie), co spowodowało, że musiała uciąć swoim pracownikom
premie. Inna pani K. przez to, że wyczyściłeś jej konto, nie mogła wypłacić
swoim pracownikom pensji, co spowodowało niezadowolenie i musiała wziąć
pożyczkę, żeby zażegnać groźbę strajku.
-
Ja to wszystko wiem, ale koniec końców ci ludzie i tak dostali swoje pensje. A
premia to nagroda, nie jest obowiązkowa.
-
Skoro tak mówisz, to zrobimy eksperyment.
-
Jaki?
-
Zarabiasz tutaj tyle, że stać cię na czynsz, ubrania, jedzenie i od czasu do
czasu na karczmę. Z tej sumy możesz sobie odkładać pewną kwotę, która może
skrócić wyrok.
-
Na razie mam 200 złotych.
-
Ile potrzebujesz, żeby skrócić karę o tydzień?
-
1500.
-
Warto?
-
Oczywiście, każdy dzień odsiadki mniej, jest wart każdej sumy.
-
Zrobimy trzymiesięczny eksperyment.
Tomek
domyślał się, co go czeka. Powiedział kwaśno.
-
Jak rozumiem, nie mogę odmówić?
-
Nie.
-
Proszę zatem powiedzieć, na czym ten eksperyment będzie polegał.
-
Wyobraź sobie, że twój szef został okradziony i że nie jest wstanie wypłacić ci
całej pensji. Jako pracownik zgadzasz się na mniejszą wypłatę, ponieważ jest to
jedyna możliwość, żeby tej pracy nie
stracić.
-
Na nic się nie zgadzam – zaśmiał się nerwowo Tomasz.
-
Dostaniesz połowę pensji. Przez trzy miesiące – zakończył niewzruszonym tonem
trener.
Tomasz
odetchnął kilka razy.
-
No dobrze, niech tak będzie.
Karol
Po
raz pierwszy pozwolono mu wyjść na powietrze. Miał odbyć krótki spacer, po
wewnętrznym dziedzińcu. Sam, bez żadnej asysty.
Zdziwił
się, kiedy strażnicy wręczyli mu ciepłą kurtkę i buty.
-
Przecież nie ma jeszcze zimy? – zdziwił się.
-
U nas już jest – odparł strażnik – od tygodnia pada śnieg, a na termometrze
widnieje minusowa temperatura.
Karol
zdziwił się.
-
A którego dzisiaj mamy?
-
28 października.
-
Wcześnie się tutaj zaczyna zima.
-
W styczniu mamy tu czterdziestostopniowe mrozy – dodał drugi strażnik – ale w
marcu wszystko odpuszcza.
Karol
na myśl o takim zimnie, aż się wzdrygnął, ale wziął ciepłe ubrania i szybko się
w nie przebrał. Od wielu tygodni nie oddychał świeżym powietrzem i teraz czuł,
że za tym tęsknił.
Idąc
korytarzem rozglądał się na boki, zerkał do różnych pomieszczeń w nadziei, że
zobaczy tam Olgę. Niestety, nie zobaczył jej nawet z daleka.
To
go zasmuciło. Wiedział, że źle rozegrał te karty. Był wobec niej zbyt
natarczywy. A może to ona miała rację, nie był obiektywny w ocenianiu swoich
uczuć? I tak zamyślony dotarł do drzwi prowadzących na zewnątrz.
Wyobraził
sobie mały spacerniak, więc to co zobaczył, zupełnie go zaskoczyło.
Był
to duży ogród, z alejkami i ławkami, a nawet z fontanną. Oczywiście o tej porze
roku wszystko już było przysypane śniegiem, ale i tak pragnął, jak najszybciej
się tam znaleźć.
Pierwszy
haust świeżego powietrza omal go nie powalił. Od nadmiaru tlenu zakręciło mu
się w głowie. Cieszył się również z tego, że było pochmurno, ponieważ jego oczy
odzwyczajone od naturalnego światła, piekły i łzawiły.
Pozwolono
mu spacerować przez około 20 minut i mimo, że był przemarznięty na kość,
niechętnie wrócił do ciepłej i przytulnej celi.
Tam
usiadł przy stole i zaczął w zeszycie opisywać swoje doznania. Jego terapeutka
wręcz żądała od niego spisywania wszystkich swoich myśli i odczuć. Było to mało
komfortowe, ale wiedział, że tylko tak może wydostać się na zewnątrz i żyć
prawie, jak wolny człowiek.
ZIEMIA
Agata
Bardzo
się starała, żeby nie było widać emocji, które od kilku godzin nią targały.
Miała kolejne nieprzyjemne spotkanie z szefem, który od czasu jej odmowy
zmienił się w stosunku do niej i robił co mógł, żeby jej obrzydzić życie.
Dzisiaj, po raz kolejny odmówił umieszczenia jej felietonu na głównej stronie,
tłumacząc to zmianami w redakcji.
-
Nie możesz być wciąż na topie, pozwól innym się wybić – powiedział do niej
niemiłym tonem.
Na
odchodnym powiedział jeszcze.
-
Ciesz się, że w ogóle jeszcze chcę cię gdziekolwiek umieszczać.
Przez
kolejne godziny usiłowała się uspokoić i zrobić coś konstruktywnego.
-
Co ty taka nie w sosie? – zapytał kolega, z którym pełniła telefoniczny dyżur.
-
Odchodzę – powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
Ten
osłupiał i sapnął.
-
Zwariowałaś? Pracujemy w jednym z najbardziej poczytnych portali internetowych!
-
Wiem, ale dostałam bardzo dobrą ofertę pracy – uśmiechnęła się do niego.
-
Gdzie? W CDR czy KAW?
-
Lecę na Więzienną Planetę.
-
Ta baba w końcu się zgodziła? Czemu mi nic nie powiedziałaś? - kolega robił jej wyrzuty.
-
To świeża sprawa, musiałam ją przemyśleć.
-
Co?! Przecież tak ci zależało? O czym myślałaś? Co spakować do walizki?
-
Nie. Oferta pani Olgi brzmi – rok i ani dnia krócej.
Chłopak
aż gwizdnął.
-
Jedziesz tam na rok?
-
Tak.
-
Co na to szef?
Agata
wzruszyła ramionami.
-
Nie będzie dla mnie po powrocie miejsca.
-
Niemożliwe, przecież szef bardzo cię lubi i ceni.
-
Lubił – powtórzyła z naciskiem, kiedy kolega nadal patrzył na nią wyczekująco,
dodała – okazało się, że mój wyjazd nie przyniesie mu zysków, więc nie jest mną
więcej zainteresowany. Przed godziną złożyłam wypowiedzenie. Mam umowę zlecenie
z możliwością wycofania się z niej w każdej chwili, o ile wywiążę się ze
wszystkich zobowiązań wobec firmy. Nie mam nowych zleceń, ostatnie dałam
dzisiaj i jeśli szef podpisze papiery, jutro mnie już tu nie będzie.
-
A kiedy wyjeżdżasz?
-
Po Bożym Narodzeniu.
-
To jeszcze kawał czasu, co będziesz robić?
-
Nie martw się, mam procenty z książek i przewodników, a mój blog, też mi daje
małe co nieco.
Zadzwonił
wewnętrzny telefon. Agata była pilnie wzywana do szefa.
-
Powodzenia – powiedział kolega.
Agata
tylko się skrzywiła.
Dyrektor,
którego przez kilka lat darzyła szacunkiem zmienił się nie do poznania.
Skrupulatnie przejrzał jej teczkę, sprawdzał, czy na pewno nie ma jakiś
zaległości, wpadek czy niedociągnięć. Kiedy okazało się, że nie ma już się do
czego przyczepić, z trzaskiem zamknął jej teczkę z danymi osobowymi i warknął.
-
Masz czego chciałaś – podpisał wymówienie – od jutra mam cię tu nie widzieć.
-
Nie mam zamiaru tu więcej przychodzić – odparła spokojnie.
Szef
dodał jeszcze.
-
Jedź sobie jedź, ale pamiętaj, że jak wrócisz, nigdzie nie dostaniesz pracy.
Już ja się o to postaram.
Agata
zaśmiała się smutno.
-
Mam nadzieję, że przez rok pan o mnie zapomni i że nigdy się już nie spotkamy.
A szkoda, bo ceniłam pana bardzo, szkoda, wielka szkoda…
Wyszła.
Mężczyzna
wybiegł za nią.
-
Czego szkoda? Czego szkoda?! – wykrzyknął – to ty nie dałaś mi wyboru.
Agata
odwróciła się jeszcze do niego.
-
Coś się panu pomyliło. To nie pan mnie wyrzuca, to ja złożyłam wypowiedzenie.
Żegnam.
Wyszła
na korytarz i odetchnęła głęboko. Byle się nie rozpłakać, na to miała czas,
teraz musiała dość do samochodu, a potem niech się dzieje, co chce.
Ania
To
był dzień, który zmienił jej życie.
Po
nieprzyjemnej rozmowie z ojcem wypiła za dużo wina. To spowodowało, że nie
wstała na czas do pracy. Jej podwładni wydzwaniali do niej, ale ona wyłączyła
dźwięk i spała dalej. Około południa przebudziła się na dobre, akurat żeby
odebrać telefon od przełożonego.
-
Ha. Widzę, że jak nie dostajesz dobrych zleceń, to przestajesz się starać –
syknął do słuchawki mężczyzna.
-
Tak. Właśnie tak robię – odparła szczerze.
-
Nawet nie zaprzeczysz?
-
Nie. Jak nie jestem doceniana, to przestaję się starać. O!
-
Ojciec nie będzie zadowolony – to zdanie spowodowało u Ani przypływ złości.
-
A co on ma do tego?
-
Potrzebujesz awansu, bo jak go nie dostaniesz, to ojciec cię wydziedziczy.
-
No i co z tego?
-
Chcesz wylecieć z pracy?
-
Całuj psa w nos – odłożyła telefon.
O
dziwo, zamiast mieć wyrzuty sumienia, poczuła ulgę.
Wstała
z łóżka i lekko się zachwiała.
-
Muszę ograniczyć wino – po czym sięgnęła po nową butelkę – ale później, teraz
muszę się napić.
W
firmie pojawiła się około 14 00, wzbudzając nie lada sensację. Szła ubrana, jak
zwykle w nienaganny strój, ale włosy miała rozwiane, a na twarzy ani grama
makijażu. W ręku trzymała otwartą butelkę wina. Oczy jej się szkliły.
Ludzie
wstawali od swoich stanowisk, żeby tylko popatrzeć na tę niecodzienną sytuację.
Zrobiło
się na tyle głośno, że wybawiło to z pokoju jej dyrektora. Kiedy tylko go
zobaczyła, ścisnęła usta i zmarszczyła brwi.
-
Tu jesteś gadzie skończony – wykrzyknęła i rzuciła w niego butelką, nie zdążył
się uchylić. Dostał w twarz i padł na ziemię tracąc przytomność.
Przez
chwilę nic się nie działo, a potem podbiegli ochroniarze i zaczęli się z nią
szarpać. Ania gryzła ich i kopała, ani myśląc przegrać batalię.
Krzyczała,
oskarżając firmę o złamanie jej życia oraz przestrzegając karierowiczów przed
konsekwencjami długotrwałego stresu.
-
Ta firma wszystko z was wyssie. Nie będziecie mieć czasu dla siebie, dla
rodziny, dla nikogo. Będziecie pić, ćpać i marzyć o awansie, którego nie
dostaniecie, bo każdy tu każdemu kładzie kłody pod nogi.
Pojawiła
się policja i wyprowadziła Anię, która już się nie opierała. Szła potulnie,
trzymana przez funkcjonariusza za ramię.
kolejny odcinek 7 czerwca
Komentarze
Prześlij komentarz