Więzienna planeta - odc.22
Agata i Olga
Olga poszła do biura, w którym pracowała Agata, żeby chwilę z nią
porozmawiać. Słyszała o jej słynnych zakwasach, więc chciała sprawdzić, czy wszystko
u niej w porządku. Kobieta zapewniła ją, że po kilku dniach wszystko wróciło do
normy i że codziennie ćwiczy, żeby po kolejnym dyżurze przy budowie muru nie
mieć już tych dolegliwości.
- Cieszy mnie to – podsumowała rozmowę Olga i przeszła do
kolejnego tematu – mam dla pani propozycję, która jest bardzo przyjemna.
- Tak?
- Chciałabym zabrać panią na małe przyjęcie i chciałbym, żeby pani
robiła zdjęcia.
- Oczywiście, chętnie – zgodziła się Olga – a z jakiej to okazji?
- Podwójnej. Po pierwsze nasz Instytut Wynalazków, skonstruował
aparat fotograficzny i bardzo chciałabym, żeby pani go wypróbowała.
Agata popatrzyła na nią dziwnie.
- Jak to skonstruowali aparat? Przecież to XIX wieczny wynalazek.
Olga uśmiechnęła się szeroko.
- Wiemy, ale Więzienna Planeta ma wiele osobliwości, których nie
rozumiemy. Był już jeden aparat, ale w zeszłym roku odmówił posłuszeństwa,
ponoć został zaatakowany przez jakieś mikro grzyby.
- Cyfrowy?
- A gdzieżby tam. Na kliszę.
Agata ucieszyła się.
- Fajnie. Kiedyś takiego używałam, umiem wywoływać zdjęcia. Bardzo
cieszę się, że będę mogła przetestować ten sprzęt.
- Drugi powód to taki, że chcę pomału wdrażać panią w naszą
społeczność, a otwarcie warsztatu jest dobrą ku temu okazją. Pozna pani kilku
ludzi, spędzi z nimi czas i kto wie, może się zaprzyjaźnicie.
- Kim będą ci ludzie?
- Kilku skazańców i spore grono terapeutów.
- W tak małej społeczności otwarcie warsztatu musi być nie lada
sensacją? – zaśmiała się Agata.
- Oczywiście – potwierdziła Olga – to nasze małe sukcesy w resocjalizacji
więźniów.
- Cieszę się, że w końcu będę mogła bliżej poznać życie
mieszkańców Karnego Miasta. Czy to znaczy, że zaczęła mi pani ufać?
- Nie tylko. Uznałam, że już czas, żeby się pani usamodzielniła.
Nie będzie już koło pani strażników, od jutra będzie musiała sobie pani radzić
sama.
Agata wyraźnie się ucieszyła.
- I będę mogła chodzić gdzie chcę?
- Tak, ale proszę pamiętać o zasadach bezpieczeństwa.
- Oczywiście.
- I proszę nie zapominać o pracy, nadal będzie to archiwum, ale…
- Tak?
- Podczas wędrówek po naszym mieście, proszę zastanowić się, czego
nam brakuje? Kto wie, może założy pani własną firmę?
- Będę się rozglądać – zapewniła Agata.
Ania
Czuła
się tak, jakby udało jej się wypłynąć z mulistej głębi na czystą wodę. Jeszcze
nie potrafiła wynurzyć się na powierzchnię, ale wiedziała, że ten moment
niedługo nastąpi. Pamięć jej szwankowała, nie potrafiła sobie przypomnieć, jak
się tu znalazła, ani co działo się z nią przez kilka miesięcy.
Kilka
miesięcy?!
Była
u niej jakaś kobieta, która mówiła do niej różne rzeczy, ale jedyne, co Ania
zapamiętała, to że była u nich kilka miesięcy.
Zmarszczyła
brwi i wykrzywiła z wysiłku. Próbowała przypomnieć sobie coś jeszcze. Było coś
o myciu się…
Ale
czemu? Przecież, kto jak kto, ale ona dbała o higienę.
Kilka
miesięcy…
Co
robiła w tym czasie?
Gdzie
w ogóle się znalazła?
Pamiętała,
że na Więziennej Planecie, ale to miejsce, w którym była zamknięta? Czy to
więzienie? Czy mieszkanie?
Po
raz pierwszy rozejrzała się po celi. Miała wygodne łóżko, szafę i dwie komody.
Weszła do kuchni i zajrzała do lodówki. Nic tam nie było.
Co
przez ten czas jadła?
Mgliście
widziała parujący talerz z zupą.
Ktoś
jej to podawał.
Weszła
do łazienki. Nienaruszone kosmetyki stały równo poukładane na półce pod
lustrem. Przykrywała je spora warstwa kurzu.
Jedyny dowód na to, że tu bywała był rozwinięty papier toaletowy i
otwarte pudełko podpasek.
Ania
spojrzała w lustro i zamarła przerażona tym, co tam zobaczyła.
Twarz,
jak z horroru. Wychudła, sina, z wielkimi, ciemnymi cieniami pod oczami. Po
bokach zwisające strąki brudnych włosów. Zauważyła lepką od potu piżamę, która
przyklejała się do jej ciała. Zadrżały jej usta, ale nie zaczęła płakać, nie
miała już czym.
-
Co się ze mną działo? – wychrypiała i zamilkła. Czy to był jej głos? Co się
stało, z melodyjnym, niskim tembrem, z którego zawsze była dumna?
Usiadła
na muszli klozetowej i zakryła twarz dłońmi.
-
Co się dzieje? Co się dzieje? – chrypiała.
Siedziała
tak może ze dwadzieścia minut, aż osoby, które ją obserwowały zastanawiały się,
czy do niej nie pójść i nie porozmawiać, ale pani Olga rzuciła na nią okiem i
stwierdziła, że mają dać jej godzinę, a dopiero potem zareagować. Okazało się,
że było to zbyteczne, ponieważ Ania wstała i zdjęła piżamę. Po raz pierwszy od
trzech miesięcy weszła pod prysznic i zmyła z siebie cały brud. Nie miała
pojęcia, że ludzie, którzy ją obserwowali, wiwatowali na jej cześć, a Olga
oddychała z ulgą. Była dla kobiety nadzieja.
Tomasz
Na
kolejnej sesji terapeutycznej chciał porozmawiać o sprawie rekomendacji, ale
terapeuta zignorował jego pytania i powiedział swoje.
-
Podsumowaliśmy z zespołem twoje dokonania z ostatnich miesięcy i muszę
powiedzieć, że jesteśmy zadowoleni.
-
Ale… - Tomasz wiedział, że takie będzie.
-
Nie nawiązałeś, żadnych bliższych relacji z kolegami.
Tomek
wzruszył ramionami.
-
Nie umiem przyjaźnić się z mężczyznami.
-
Wolisz kobiety, bo umiesz nimi kierować.
-
To nie tak – zaperzył się Tomasz – po prostu lepiej je znam i zawsze wolałem
ich towarzystwo od mężczyzn.
-
Masz nowe zadanie.
-
O nie, proszę, niech pan mi tylko nie mówi, że mam się z kimś zaprzyjaźniać?
-
Nie mogę cię zmusić do zaprzyjaźniania się z ludźmi, ale mogę nakazać ci
bliższe poznanie konkretnych osób.
-
Niech się pan zlituję. Dogaduje się z kapitanem straży, mam wrażenie, że
codziennie u niego jestem – to był przytyk w sprawie rekomendacji na prawo
jazdy. Terapeuta zignorował zaczepkę i czekał na dalszą część wypowiedzi.
-
Z Leszkiem mi nie wyszło – powiedział zrezygnowany Tomasz – na początku
pracowaliśmy razem, ale kiedy zaczęliście mnie przerzucać po zakładach pracy, to
kontakt mi się urwał. Ale myślę, że z kierowcami, to było by coś innego.
-
A ja myślę, że nie. Podtrzymujesz znajomości, póki są ci potrzebne, później
odkładasz je w kąt. Leszek mówi, że odkąd odszedłeś z grupy drwali, to ani razu
się z nim nie skontaktowałeś. A było to cztery miesiące temu.
Tomek
wzruszył ramionami.
-
Jakie mam mieć zadanie? Pielęgnować znajomość? Spotykać się z Leszkiem?
-
Możesz, ale my damy ci dwóch nowych kompanów. Nie będziesz z nimi pracować.
Jeden jest wynalazcą, ale to płatny zabójca, cichy i małomówny, a drugi to
barowy zabijaka, wielki jak tur, prosty i bezpośredni. Aktualnie jest naszym
miejscowym artystą - rzeźbiarzem. Pójdziesz ze mną do niego na przyjęcie i
będziecie się razem widywać po pracy. Oni dostali podobne zadanie, chociaż z
innych powodów, niż ty.
-
A czy jest szansa, że potem dostanę prawo jazdy?
Terapeuta
pokręcił głową i wzniósł oczy do nieba. Z Tomkiem czasami było, jak z
dzieckiem, niby słucha, ale i tak wciąż myśli o nowej zabawce.
-
Powiedziałem ci już, że dopiero wtedy, kiedy kapitan straży da ci rekomendacje.
-
Ale on mówi, że mi ich nie da.
-
Przekonaj go. W końcu jesteś w tym dobry.
-
Tak, ale z kobietami. Faceci, w ogóle się na mnie nie nabierają. Nie wie może
pan, dlaczego?
Mimo
napiętej rozmowy, obaj się roześmiali.
-
Tomku, jesteś niemożliwy – zakończył spotkanie terapeuta.
Nina
-
Czemu chodzę wkurzona, czemu chodzę wkurzona – Nina chodziła po kuchni i w
kółko powtarzała to zdanie – czemu chodzę wkurzona…
W
końcu wykrzyknęła.
-
A ja wiem? Urodziłam się wkurzona i tak mi zostało.
Stanęła
przed lodówką i otworzyła ją, potem zamknęła.
-
Napiłabym się piwa – spojrzała w stronę oka kamery – słyszycie? Napiłabym się
piwa!
Zgrzytnął
zamek w drzwiach. W Ninie zatliła się nadzieja, na spełnienie prośby. Niestety,
to była strażniczka. Przyniosła laptop i płytę CD.
-
Masz to obejrzeć – oznajmiła i wyszła.
Nina
najpierw chciała zignorować polecenie, a potem stwierdziła, że i tak nie ma
niczego ciekawszego do roboty.
Odpaliła
sprzęt i włączyła płytkę.
Tego
się nie spodziewała. Oni naprawdę nie byli mili.
Dostała
dwa krótkie filmiki. Na jednym była postać z HULKA z Marvela, który był
zielony, brzydki i zły, a na drugim była ona, która wrzeszczy, tupie i jest
równie wściekła, jak postać z kreskówki. Na końcu filmiku pojawił się napis.
„Hulk
też nie wiedział czemu jest zły, za to wiedział, jak niszczyć wszystko dookoła.
Czy jesteś Hulkiem? Zastanów się nad swoją złością. Spójrz, jak wyglądasz?”
Nina
z wściekłości zrzuciła laptop na ziemię. Oczywiście go zepsuła.
Nagle
rozległ się głos jej terapeutki.
-
Spokojnie, odliczymy sobie to zniszczenie od twojej pensji. Psuj dalej. Na
zdrowie.
Już
chciała wywrócić stół i połamać ze złości krzesła, ale powstrzymała się.
Przypomniała
sobie HULKA. Zacisnęła pięści i usiadła.
-
Nie jestem Hulkiem!!!! – wrzasnęła.
Przyjęcie u Bartka
Bartek
krzątał się po warsztacie i działce, sprawdzając, czy na pewno wszystko
przygotował. W budynku wszystko lśniło
czystością, narzędzia były równo poukładane, drewniane pieńki do obróbki
ułożone zostały w stos pod ścianą, a na półkach widniały jego najnowsze dzieła.
Na podwórzu ustawił dwa stoły, które zastawił przekąskami i napojami.
-
Przyszłyśmy pomóc – usłyszał głos pani Olgi. Odwrócił się do niej uśmiechnięty
i zamarł. Razem z nią przyszła ruda piękność z Ziemi.
Był
tym tak zaskoczony, że nie był w stanie normalnie się przywitać.
-
Coś się stało? – zapytała Olga.
-
Nic – wydukał Bartek – zaraz przyjdę.
I
szybko udał się do wnętrza warsztatu. Kobiety spojrzały na siebie i wzruszyły
ramionami.
-
Chyba nie jest jeszcze gotowy – orzekła Olga.
Tymczasem
Bartek stał pośrodku pomieszczenia i usiłował złapać oddech.
-
Weź się w garść – mówił do siebie – to po prostu baba. Taka, jak wszystkie,
tylko z dobrego domu.
Wyszedł
do nich i powiedział.
-
Przepraszam, ale musiałem coś pilnie zrobić.
-
Nic nie szkodzi – odparła Olga i wskazała na towarzyszącą jej kobietę – to jest
pani Agata. Pochodzi z Ziemi, przyjechała tu na rok, żeby nas poznać. Dzisiaj
będzie robić zdjęcia.
-
Zdjęcia? – wydukał Bartek – a po co?
-
Żeby upamiętnić tę piękną chwilę – zaśmiała się Olga i dodała – i żeby
przetestować nowy aparat fotograficzny.
Agata
uśmiechnęła się do niego i zapytała:
- Mogę panu zrobić zdjęcie?
Bartek zadrżał. Miała piękny, melodyjny głos i
najpiękniejszy na świecie uśmiech. Nie wiedział, jakim cudem się opanował.
- Oczywiście. Tylko ładne, bo chcę w ramki
oprawić.
Kobieta skinęła głową.
Bartek cieszył się, bo w czasie trwania mini
sesji, mógł jej się bezkarnie przyglądać. Miała długie i rude kędziory,
porcelanową cerę upstrzoną piegami i wesołe, orzechowe oczy. Do tego pełne i
kobiece kształty, które ktoś mógłby określić, jako grube, ale dla niego były idealne.
Nigdy nie lubił chudych kobiet, a nawet tak zwane normalne, nie podobały mu się
tak, jak babeczki przy kości.
Olga przyglądała mu się z zaciekawieniem, ale
nie wydała się ani słowem, że wie, co mu w duszy gra.
A potem zaczęli przychodzić inni goście, więc
zrobiło się gwarno i wesoło.
Olga
postanowiła na chwilę odłożyć pracę na bok i po prostu dobrze się bawić.
Zobaczyła Karola. Stał oparty o ścianę, w ręku
trzymał szklankę z napojem i chmurnie zerkał w jej stronę. Nie miała zamiaru mu
niczego ułatwiać i z premedytacją do niego nie podeszła. Nie miała zamiaru psuć
sobie zabawy przez jego chmurne wynurzenia.
Bartek brylował wśród gości, był głośny, dużo
się śmiał i grał pierwsze skrzypce. Agata z przyjemnością robiła mu zdjęcia.
Przy okazji dokładnie się mu przyjrzała.
Podobał jej się. Nawet kiedy przypomniała sobie, że to przestępca.
Nie pamiętała kiedy ostatni raz podobał jej się
jakiś mężczyzna. Mgliście przypomniała sobie fatalną randkę sprzed roku, a
potem nikt jej nie zainteresował. Za to Bartek od razu podbił jej serce.
Tomek kręcił się wokół ludzi i starał się
wyglądać na zadowolonego i pełnego zainteresowania tym, co inni do niego mówią.
- Nie wysilaj się - usłyszał za plecami. Nie był
to jego terapeuta. Koleś był niższy od niego, miał smutny wzrok i usta
skrzywione, jakby był bardzo niezadowolony. To był Karol.
- Czemu tak do mnie mówisz?
- Tak się starasz, że mógłbyś wygrać w konkursie
na najszczęśliwszego człowieka roku.
Tomek parsknął śmiechem.
- A ty kim jesteś?
- Ponurym żniwiarzem - burknął.
- Serio?
- Co, nie powiedzieli ci, z kim masz się
zakolegować?
- Mówili, ale inaczej sobie ciebie
wyobrażałem.
- Nic na to nie poradzę. Masz to, co widzisz.
Ale powiem ci, że ja sobie ciebie też inaczej wyobrażałem.
- Zawsze jesteś taki skwaszony?
- Tylko dzisiaj - parsknął Karol i spojrzał w
stronę Olgi, która rozmawiała z rudą cizią z Ziemi. Wiedział, że to on musi
podejść pierwszy, ale nie wyczuł jeszcze dobrej chwili.
Bartek podszedł do nich i huknął radośnie.
- Dobrze się bawicie?
- Nie - powiedzieli chórem Tomasz i Karol. Na to
Bartek wybuchnął śmiechem.
- Cudownie, zamiast jednego, będę miał dwóch
marudzących kumpli.
- Byłem szczery - powiedział Karol.
- Ja też - odparł Tomek.
Bartek pokręcił głową.
- Jeszcze będziecie tego żałować. Nie wiadomo,
kiedy pozwolą nam na kolejne świętowanie.
Tomasz jakby się ocknął.
- Masz rację. Już się poprawiam i idę się bawić.
Odszedł. Bartek nagle spoważniał i powiedział do
Karola
- A ty co? Będziesz tak tu roztaczał swój podły
nastrój? Podejdź do niej i pogadaj.
- Czekam.
- Na co?
- Na odpowiedni moment.
Bartek popatrzył na niego zatroskany.
- Gdybym cię nie znał, to bym pomyślał, że
jesteś nieśmiały. Człowieku, przecież ty jesteś ze stali.
- Zmiękczyła mnie - przyznał mężczyzna.
- Gadanie - Bartek spojrzał w stronę Olgi - idź
teraz, stoi sama przy stole z przekąskami.
Pchnął przyjaciela i uciekł, zanim ten by coś mu
odpowiedział.
Olga zerknęła na Karola i uśmiechnęła się lekko.
W środku jednak nie była tak spokojna. Drżała wewnętrznie, jak galareta.
- Witaj, piękna pani dyrektor.
- Dzień dobry Karolu.
- Dobrze się pani bawi?
- Wybornie, a ty?
- Bywało lepiej.
- Gdybyś wcześniej do mnie podszedł może od razu
by było lepiej.
Karol zaśmiał się.
- Pewnie ma pani rację, ale dawno nie
rozmawialiśmy, więc trudno mi tak jakoś było podejść.
- Mnie też nie jest łatwo.
Spojrzał na nią bystro i o dziwo uśmiechnął się
czule.
- Oboje jesteśmy dziwakami i tyle. Co u pani
słychać? - dodał pogodnym tonem.
- W pracy, czy w życiu prywatnym?
-
O pani pracy wiem wszystko, interesuje mnie raczej pani prywatne życie.
- Rozczaruję pana, nic ciekawego się w nim nie
dzieje. Większość czasu spędzam w pracy.
- Ja też - zaśmiał się Karol.
Olga stwierdziła, że tęskniła za jego śmiechem.
- Tak pan ją polubił?
- Jest świetna - i zaczął opowiadać o
najnowszych badaniach oraz o sukcesach, jakie w ciągu kilku tygodni udało się
jemu i zespołowi osiągnąć. Po kilkunastu minutach przerwał w pół zdania.
- Przepraszam. Nie wiem czemu tak się
rozgadałem, to pani miała mi coś o sobie opowiedzieć.
Ola uśmiechnęła się ciepło.
- Nic nie szkodzi. Z przyjemnością słuchałam.
- Uśmiech - usłyszeli. Agata zrobiła im kilka
zdjęć, a potem nie wyczuwając napięcia między nimi, jak gdyby nigdy nic,
zaczęła z przejęciem mówić o tym, jak się dobrze bawi.
Tymczasem Bartek rozprawiał ze swoim terapeutą
na temat jego marzeń i planów.
- Pan mnie wciąż o to wypytywał, dzisiaj żądam
rewanżu - śmiał się Bartek
- Moje marzenia są mniej skomplikowane niż
twoje.
- Czyli?
- Urlop na Ziemi, ciekawa książka, sukcesy w
pracy.
-
A żona i dzieci? Nie ma pan takich planów?
-
To już mam. Moja żona pracuje w administracji Karnego Miasta. Mamy dwóch
dorastających synów.
-
Nigdy bym nie powiedział, że jest pan żonaty – powiedział Bartek – nie ma pan
obrączki.
-
Nie noszę, ponieważ przytyłem i nie mieści mi się na palec.
-
Zawsze można ją powiększyć.
-
Nie ma tu jubilera, a jadąc na Ziemię nigdy o tym nie pamiętam.
-
Jeśli zdobędzie pan trochę złota, to ją panu dopasuję – zadeklarował Bartek.
Terapeuta
popatrzył na niego zdziwiony.
-
Przecież rzeźbisz w drewnie i w kamieniu.
-
Ale kiedyś rzeźbiłem w złocie – przyznał mężczyzna – zwłaszcza takim, które
trzeba było szybko przetopić i przehandlować.
-
Nie tylko ty masz dzisiaj niespodzianki – zaśmiał się terapeuta.
Czas
szybko płynął i nadeszła godzina 19 00, imprezę trzeba było skończyć, żeby
więźniowie zdążyli do swoich kwater na 20 00.
kolejny odcinek 27 czerwca
Komentarze
Prześlij komentarz