Więzienna planeta - odc.21

 


Nina

Główna terapeutka zaprowadziła Ninę do wewnętrznego ogrodu. Chciała, żeby dziewczyna odetchnęła świeżym powietrzem i zmieniła widok przed oczami. Przez dwa tygodnie skazana odmawiała wychodzenia z celi, dzisiaj o dziwo zgodziła się bez walki.
Terapeutka nie miała zamiaru zmuszać jej do rozmowy, ani nie wyznaczyła zadań. Czekała, aż Nina pierwsza coś powie.
- Nie lubię zieleniny - burknęła w końcu wskazując kępę krzewów - wolę beton.
- Chcesz wrócić do środka?
Nina wzruszyła ramionami. Usiadła na ławce i zapatrzyła w podłoże.
Terapeutka usiadła obok niej.
- Mówi pani, co ma do powiedzenia.
- To raczej ja czekam na to, co ty masz do powiedzenia.
- Nie mam nic do powiedzenia. Nie chce mi się z panią gadać.
- Nikt ci nie każe...
- Akurat - parsknęła - nic nie muszę, ale jeśli nic nie powiem, to mnie wyślecie do Kolonii Karnej.
- To tak nie działa. Żeby tam wylądować trzeba czegoś więcej niż milczenia.
- Od razu mnie tam wyślijcie.
- A wiesz, że się stamtąd nie wraca?
Nina spojrzała na nią spod oka.
- Niech pani nie żartuje, dostałam tylko kilka lat, a nie dożywocie.
- Kto tam trafia, już nie wraca. 
- To co mam robić, żeby się pani ode mnie odczepiła?
- Poproś o zmianę terapeuty.
- A to tak można? 
- Oczywiście. Tu chodzi o twój komfort
Nina popatrzyła na nią uważnie, a potem wstała z ławki i burknęła.
- Zastanowię się. Możemy już wracać?

 

Bartek i Karol

Przyjaciele ucieszyli się, że trafili na wspólny dyżur przy budowie muru.
- Od razu lżej mi się pracuje, kiedy mam do kogo gębę otworzyć - zahuczał Bartek do Karola.
- Akurat ci uwierzę, że nie masz do kogo gadać.
- Fakt - zaśmiał się Bartek.
Przez chwilę pracowali w milczeniu ustawiając kolejną kondygnację muru.
- A kogóż to do nas prowadzą? - odezwał się Bartek. Karol popatrzył we wskazanym przez kolegę kierunku.
Zobaczył Agatę w otoczeniu straży.
- Taka eskorta dla jednej osoby?- zdziwił się.
Bartka nagle olśniło.
- Już wiem. To ta babka, co uparła się tu dostać. Dziennikarka czy pisarka?
- Skąd wiesz?
- Pani Olga mi mówiła.
Karol zesztywniał na wzmiankę o dyrektorce. Wydukał.
- Często ją widujesz?
Bartek nie zwrócił uwagi na zmianę nastroju kolegi, ponieważ gapił się na kobietę. Rudzielec o pełnych kształtach wpadł mu w oko.
- Ależ piękna dupa - powiedział na głos.
Karol z trudem powstrzymał irytację.
- Możliwe, mnie jest obojętna- burknął.
- Co ty mówisz? Zobacz, jakie ma spojlery...
Karol westchnął.
- To idź i ją poderwij.
- Zgłupiałeś? -wykrzyknął Bartek - nie mam zamiaru jej podrywać. To nie moja liga. 
- Czemu tak mówisz?
- Może ty obracałeś się wśród elit, ja brodziłem na dnie. Moje dziewczyny... - zamilkł przypominając sobie ostatnią z nich - to były paskudne baby, którym imponowała siła, brutalność i które niczego nie wymagały. To ja wymagałem. A ta?- wskazał ręką Agatę - za wysokie progi...
- A propos wysokich progów- wtrącił Karol - pytałem o panią Olgę.
Bartek oderwał wzrok od kobiety i spojrzał ciekawie na przyjaciela. 
- Co z nią?
- Często ją widujesz?
- No raczej, przecież wciąż mam z nią spotkania terapeutyczne. A ty nie?
Karol zaklął pod nosem. 
- Co jest grane? - zapytał Bartek.
- Ja nie mam z nią terapii. Wystraszyłem ją.
- Groziłeś jej? - Bartek był zniesmaczony.
- Nie i nie chcę o tym gadać - Karol wrócił do układania cegieł. Bartek wzruszył ramionami. Domyślał się o co chodzi, ale nie miał zamiaru go naciskać
Zajął się obserwacją Agaty. Może i była dla niego niedostępna, ale patrzeć nikt mu nie mógł zabronić.

 

 Ania i Olga

Wyczekała moment, aż Ania wstanie i usiądzie do jedzenia, wtedy weszła do celi. Nie było to najmilsze przeżycie, zważywszy, że Anna całkowicie zaniedbała higienę swojego ciała oraz jakiekolwiek porządki.

Olga usiadła przy stole, naprzeciw osadzonej.
 Ta popatrzyła na nią półprzytomnym wzrokiem i zignorowała.
- Czas się obudzić Śpiąca Królewno - powiedziała Olga.
Ania pochyliła się nad talerzem i zaczęła jeść.
- Wiesz, że nie odezwałaś się ani jednym słowem od czterech miesięcy?
Ania wzruszyła ramionami.

"To dobrze- pomyślała Olga - znaczy, że słucha."
- Nie myłaś się i śmierdzisz na kilometr. 
Znowu wzruszenie ramion.
- W szafkach masz świeże ubrania i pościel. W łazience wszystko, co trzeba do higieny osobistej.
Wzruszenie ramion.
- Zadam ci jedno pytanie. Chcesz pomocy, czy mamy cię na resztę odsiadki zamknąć w zwykłej celi?
Ania nie zareagowała.
- Masz dwa dni na zastanowienie. Jeżeli nic się w twoim zachowaniu nie zmieni czeka cię cela, ale najpierw przymusowe mycie. 
Olga wstała i wyszła.
Jej współpracownicy czekali, aż pojawi się w pokoju monitoringu.
- Nadal je - oznajmili, kiedy weszła - nie przerwała ani na moment.
- Ma dwa dni. Poczekamy, zobaczymy.
- Nie za ostro z nią pani pograła?
- Nie wiem. Pierwszy raz mam z kimś takim do czynienia.

Tomasz i Robert
- Co muszę zrobić, żeby zdobyć od pana rekomendacje? - zapytał Roberta.
- Zupełnie nic,  ponieważ ja nie daję rekomendacji.
- To jak mam dostać pozwolenie na prowadzenie samochodu?
- Może chodzi o to, że masz go nie dostawać. Może ma ci się to nie udać?
Tomasz zacisnął szczękę i wycedził przez zęby.
- Nienawidzę tutejszych gierek.
- Bo nie są na twoich zasadach? 
Tomasz nie odpowiedział tylko odwrócił się na pięcie i odszedł.
Robert pomyślał "Ciekawe, jak to się skończy?"

 

Agata

Nie pamiętała czy kiedykolwiek miała takie zakwasy.  Samo wstanie z łóżka zajęło jej dziesięć minut, a stękanie było chyba słychać w holu na parterze. Ona mieszkała na drugim piętrze i na samą myśl, że będzie musiała zejść po schodach, robiło jej się niedobrze. W hotelu nie było windy. To znaczy była, ale z powodu braku większej ilości gości, była nieczynna. Dopiero za dwa tygodnie mieli zjawić się praktykanci i kilkoro turystów. Ale wtedy, to ona nie będzie już jej potrzebować.
Spojrzała na zegarek, zostało piętnaście minut na wyszykowanie się i zjedzenie śniadania. Z tego drugiego, od razu zrezygnowała. Na razie musiała zdjąć piżamę, co było aktem sporej odwagi. Po myślała, że zadzwoni do strażników, którzy mają po nią przyjść, żeby się nie spieszyli, ale potem coś sobie uświadomiła.
- Co za świat - parsknęła - nie mają nawet telefonów.

Były kamery, komputery, a telefonu póki co, nie udało im się tu uruchomić.
Po dwudziestu minutach była gotowa wyjść z pokoju. Stękając przy każdym kroku  zeszła do holu, co zajęło jej kolejne dziesięć minut. 
Strażnicy cierpliwie czekali. Kiedy na nią spojrzeli, uśmiechnęli się od ucha do ucha.
- Co zakwasiki? - zaśmiał się jeden.
- Tak.
- Trzeba rozruszać - dodał drugi - spacer na pewno ci pomoże.
"Oni nie mają serca" - burknęła w duchu Agata.
- Nie mam siły. Zeszłam tylko po to, żeby wam powiedzieć, że nigdzie nie idę.
- Idziesz, idziesz - śmiał się jeden - siedzeniem sobie nie pomożesz. Mięśnie muszą przyzwyczaić się do wysiłku. 
- Może jutro - zawróciła na schody.
Jeden z mężczyzn złapał ją za ramię.
- To zakwasy, nie choroba. Trzeba rozchodzić.
Mogła się nie zgodzić, ale oni mieli rację. Na zbolałe mięśnie najlepszy był ruch.
- Będę się wlokła, jak ślimak.
- Nam się nie spieszy - zapewnił strażnik.
- Będę stękać, jak stara baba.
- Stękaj sobie do woli - śmiał się drugi.
Skapitulowała i pokuśtykała razem z nimi do pracy. 

Kiedy znalazła się na miejscu zaległa za biurkiem i postanowiła nigdzie się nie ruszać. Po śniadanie poszedł jeden z jej nowych kolegów. Nawet nie musiała długo prosić, jej jęki rozpuściły ich serca. Tylko strażnicy pozostali obojętni na jej boleść.

„Dranie bez serca” – pomyślała, pałaszując dużą kanapkę.

Karol 
Karol nie mógł sobie poradzić z tym, że Bartek widuję Olgę. Nie poznawał w tym samego siebie. On, zawsze opanowany, chłodny w kalkulacjach. On, który nigdy nie okazywał kobietom zbyt wiele uczuć. A raczej świetnie je udawał. Teraz sam nie mógł sobie poradzić z ich nadmiarem. Tęsknił, złościł się, zazdrościł Bartkowi, nawet miał ochotę go zabić, po czym wstydził się tej myśli, ale nie potrafił jej uciąć. 
Do głowy wpadały mu też inne pomysły, takie jak, pójście do jej biura lub żądanie natychmiastowej terapii. 
Powstrzymał się jednak, ponieważ i tak miał ją zobaczyć na imprezie u Bartka. Chociaż nie wiedział, czy będzie w stanie bez żadnego wybuchu przeżyć te trzy dni.

 

Nina

Nina zgodziła się na podjęcie współpracy. Miała zamiar kłamać, jak z nut.
Powie im, co tylko będą chciały.
Z tym nastawieniem weszła do pokoju terapeutycznego. Zaskoczył ją ciepły wystrój wnętrza. Pastelowe kolory ścian, wygodne fotele z wysokimi oparciami i szklany stolik, na którym stały dwa kubki kawy
Nina oblizała usta. Nie pamiętała kiedy ostatni raz piła kawę. W celi miała tylko herbatę i wodę.
Terapeutka uśmiechnęła się na jej widok.
- Siadaj, proszę.
Nina walnęła się na fotel i przerzuciła nogi przez oparcie.
- Mogę kawy? - burknęła.
- Po to tu stoi - zachęciła ją kobieta.
Więźniarka wzięła kubek i głośno siorbnęła.
Ku jej irytacji, to również nie wywołało żaden reakcji u terapeutki. Nie drgnął  na jej twarzy nawet jeden mięsień.
Nina zrezygnowana usiadła normalnie i burknęła.
- Zaczynajmy tortury.
- Czemu wciąż jesteś wściekła? - zapytała kobieta.

Nina uniosła ze zdziwienia brwi. Spodziewała się wielu pytań, o rodzinę, o przestępstwo, o jej działalność w SPK, każdego, ale nie tego. 
-Nie jestem wściekła- burknęła.
- Od przybycia na Więzienną Planetę, wciąż jesteś zła.
- Nieprawda - oburzyła się - w domku na odludziu byłam spokojna - po chwili wahania dodała - no może nie od razu, ale potem byłam do rany przyłóż.
- Na zewnątrz, ale w środku?
- Skąd może pani to wiedzieć?
- Kamery wyłapały więcej niż myślisz. Kiedy myślałaś, że nikt nie patrzy. My obserwowaliśmy cię przez 24h. 
Nina zacisnęła usta. Terapeutka przygotowała się na to, że jej podopieczna zakończy sesję. Ale nie. Rozluźniła się i nawet lekko uśmiechnęła.
- Ma pani rację. Jestem wściekła.
- Znasz przyczynę?
- Oczywiście, to przez dzieciństwo. Moi rodzice  mnie wkurzyli i tak już zostało.
- A czym cię wkurzyli?
- Że w ogóle mnie urodzili. Po co?
- Nie chcesz żyć?
Nina się nachmurzyła.
- A co to ma do rzeczy?

- Sama zasugerowałaś, że nie powinnaś żyć.

- Nic podobnego?

- Sama powiedziałaś, że jesteś zła na rodziców, bo cię urodzili.

- No i co z tego, jestem zła, ale nie… - zrozumiała, że palnęła głupotę.

Myślała, że kłamanie pójdzie jej, jak z płatka, ale ta terapeutka czepiała się słówek. Nina postanowiła następnym razem być ostrożniejsza.

- Chcę żyć, ale moi rodzice od dzieciństwa mnie denerwowali?

- Czym?

- Wszystkim.

- Zdajesz sobie sprawę, że odpowiadasz mi, jak pięciolatka?

- Nieprawda – naburmuszyła się Nina.

- Powinnaś się jeszcze obrazić – poradziła kobieta.

Tego były dla Niny za wiele, wstała i krzyknęła.

- Jest pani tu po to, żeby mi pomóc, a nie żeby ze mnie kpić!

- Pomyliłaś planety Nino, tu nie Ziemia, tu terapeuci, nie będą cię głaskać. Do tego jesteś skazańcem, do którego chcę dotrzeć. Niestety, póki będziesz zachowywać się jak rozkapryszony i rozpuszczony dzieciak, to nic z tego nie wyjdzie – kobieta była spokojna i opanowana. To Ninę dodatkowo wyprowadzało z równowagi.

- Dlaczego każdy musi mi mówić, co mam robić?!

- Nie mówię ci, co masz robić. Ja ci mówię, jak się zachowujesz. I wiesz co?

- Co?!

- Nie rozumiesz, co się do ciebie mówi. Nie słuchasz. Wszystko zakrzykujesz i dodajesz swoje interpretacje. A ja zadałam ci tylko jedno pytanie, czemu jesteś wściekła? Jeśli nie potrafisz na nie odpowiedzieć, wystarczyło powiedzieć – nie wiem. Ale ty wolałaś kombinować i co z tego wyszło? Że znowu krzyczysz i się wściekasz. Nie masz tego dość?

Nina oddychała szybko.

- Wychodzę – wycharczała.

- Wyjdź.

- Nie mów mi, co mam robić?!

Strażniczki zabrały wściekłą kobietę, a terapeutka wzięła notatnik i zaczęła spisywać spostrzeżenia. Napisała „Zaczęła krzyczeć, to dobrze. Nie zachowała formy grzecznościowej, to źle…, może potrzebuje kogoś innego?”


kolejny odcinek 23 czerwca 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka