Szaro, buro, byle jak

 


Jak widać na Mazowszu pogoda nas nie rozpieszcza. Jest buro, sino, szaro i co chwilę pada deszcz. Słońce, które raz na jakiś czas pojawia się zza chmur nie wystarcza, żeby naładować nasze akumulatory. Nie wiem, jak wy, ale ja wysiadam. I to jest ten moment, że nic tylko chce mi się usiąść i płakać. Tracę cierpliwość częściej niż zwykle, snuję się po domu bez celu, nic mi się nie chce i najchętniej zakopałabym się pod kołdrą i nie wstawała do maja. Nie wiem, jak Wy, ale ja mam wrażenie, że śpię nawet będąc w pracy. Jestem rozkojarzona i nie chce mi się wymagać od innych, od siebie też nie. Jestem tak rozproszona, że co chwilę muszę sobie przypominać, czy wszystko mam, która jest godzina i co ja właściwie teraz powinnam robić. Macie podobnie? 

Dobrze, że jest coś takiego, jak rutyna, bo inaczej zupełnie bym się pogubiła.

Musi być naprawdę ze mną kiepsko, bo ten wpis miał być z cyklu redakcji dobrego słowa, ale nie jestem w stanie wykrzesać z siebie żadnego pomysłu, żeby Was pocieszyć. A może tylko ja jestem taką Buką z Muminków, co to nie ma dziś nic pozytywnego do przekazania? 

Zastanawiam się, czy w ogóle ten post udostępniać, bo zieje pesymizmem. Z drugiej strony, jestem zwykłym człowiekiem, który nie zawsze tryska optymizmem. To znak, że to nadaj ja piszę, a nie sztuczna inteligencja, o której ostatnio dosyć dużo słuchałam i czytałam. Mimo wszystko dobrego dnia🙂


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Studniówka