Hotel - odc.1
Zapraszam na krótkie opowiadanie. Stare, trochę poprawione, ale wiecie, takie moje:)
Siedziałam
wieczorem na kanapie i wpatrywałam się w ścianę. W tle leciała smętna melodia
ze specjalnej płyty, nagranej specjalnie na taką okazję. Okazję samotnej,
zapłakanej soboty. Spojrzałam na piramidę zużytych chusteczek i dołożyłam
następną. Potem zrzuciłam cały stosik na ziemię i położyłam się przytulając do
poduszki. To wywołało następną lawinę łez. Wszystkie moje przyjaciółki miały
chłopaków a nawet mężów. Teraz spędzały miło czas tylko we dwoje, gdy ja
ginęłam w rozpaczy samotności. Sięgnęłam po puszkę piwa. Okazało się, że jest
pusta. Rzuciłam ją z wściekłością w kąt. Postanowiłam iść do sklepu.
Popatrzyłam jak wyglądam. Miałam na sobie piżamę - rozciągniętą bluzę i spodnie
w groszki. Postanowiłam się nie przebierać, górę zakryłam kurtką, a dół? Była
dwunasta w nocy, kogo mogę spotkać. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam zapłakane
i zapuchnięte oczy. Wzruszyłam ramionami i włożyłam na nos okulary
przeciwsłoneczne. Było mi wszystko jedno jak wyglądam, chciałam tylko się napić
piwa aby utopić w nim smutki.
Wyszłam
z mieszkania i poszłam do nocnego, który znajdował się zaraz przy wyjściu z
bramy mojej kamienicy.
Stanęłam
w kolejce, o dziwo o tej porze było kilku kupujących. W końcu dotarłam do lady. Wzięłam dwa piwa,
zignorowałam pytający wzrok ekspedientki i ruszyłam do wyjścia. Wtedy zderzyłam
się z jakimś mężczyzną i gdyby mnie nie złapał upadłabym. Okulary przekrzywiły
się ukazując światu moje zapłakane oczy. Spojrzałam na człowieka i zamarłam.
Był to kucharz z hotelu, w którym pracowałam.
-
Czy coś się stało? – usłyszałam jego głos.
-
Nie, do widzenia – bąknęłam i uciekłam.
No
to pięknie, tylko tego mi brakowało. Nie lubiliśmy się, a nasze stosunki były
bardziej niż chłodne.
Pracowałam
w hotelu Złoty Glob, jednej z najlepszych, najdroższych i najbardziej
snobistycznych noclegowni. Wcale nie pragnęłam tam pracować, ale mój ojciec zna
się z szefem, grają razem w golfa. Ojczulek pochwalił się, że ma córkę po
studiach i, że ta córka, czyli ja chcę pracować z ludźmi. Chciałam, ale w
szkole. Jednak ojciec nie chciał nawet tego słuchać, mówiąc, że nie chce
patrzeć jak klepię biedę.
-
Ta praca da ci pieniądze i uznanie, wejdziesz w odpowiednie kręgi i bogato
wyjdziesz za mąż. A jak to zrobisz to możesz sobie robić co chcesz, ja już nie
będę musiał się o ciebie martwić, tylko twój mąż.
Nie
chciałam, zapierałam się, ale w końcu
wygrał, zawsze wygrywał.
Już
na samym starcie byłam spalona. Wszyscy wiedzieli, że pracę dostałam po
znajomości, a każdy wie co to znaczy. Nierób z zadartym nosem. Do tego dostałam
kierownicze stanowisko, od razu i bez wysiłku. Nadzorowałam cały hotel. Na początku starałam się jak mogłam, aby
zyskać uznanie wśród moich podwładnych i zawsze gdy już mi się wydawało, że
udało się przełamać pierwsze lody, przychodził szef, który na oczach
pracowników klepał mnie w łopatki, przytulał zbyt poufale i głośno mówił:
-
I jak praca, dobrze? Ciesz się, że się przyjaźnię z twoim ojcem.
A
ja widziałam karcący wzrok personelu. Po jakimś czasie spasowałam i przestałam
się starać, stałam się osobą nieprzystępną, wymagającą i poważną.
Weszłam
do mieszkania, rozebrałam z kurtki i otworzyłam puszkę.
Pięknie
– pomyślałam - akurat musiałam
wpaść na kucharza, z którym jeszcze tego
samego dnia pokłóciłam się o przepiórcze jaja.
Będzie miał co opowiadać swoim kolegom.
Nie
nadawałam się do tej pracy, aby kierować taką firmą trzeba było być twardym a
nie miękkim. A ja byłam miękka, gdybym nie była, to bym wcale się nie przejęła
wypadkiem w sklepie. W ogóle niczym bym się nie przejmowała, nawet samotnym sobotnim
wieczorem. Znowu się rozpłakałam.
W
poniedziałek rano przyszłam jak zwykle punktualnie do pracy. Wiedziałam, że
będzie to trudniejszy dzień niż zwykle, musiałam pójść do kuchni i omówić menu
dla ważnego gościa ze świata show biznesu.
Czyli
ponownie czekała mnie batalia z hotelowym kucharzem, który uważał, że fanaberie
gwiazd go nie interesują, powinny jeść to co jest w menu a nie wymyślać
kosmiczne potrawy.
-
Dzień dobry – powiedziałam i od razu przeszłam do rzeczy – przyjeżdża do nas
George Malincki, pan wie kim on jest prawda?
Kucharz
smętnie skinął głową.
-
Nie może dostać tego co serwujemy zwykłym gościom.
-
Znowu przepiórcze jaja czy tym razem płetwa rekina? – sarknął.
-
Proszę sobie nie żartować – powiedziałam ostro – Pan Malincki jada tylko owoce
morza, także proszę się postarać aby były najlepszej jakości.
-
Dam mu szprotki w sosie pomidorowym – powiedział.
-
Panie Łobuszewski – rzekłam – proszę nie nadwyrężać mojej cierpliwości do pana.
Ruszyłam
do wyjścia.
-
A u pani już wszystko w porządku? – usłyszałam jego łagodny ton.
-
Proszę się nie interesować moim życiem – powiedziałam i wyszłam zła na siebie,
że się tak wygłupiłam w sobotę.
Gdy wyszłam z pracy natknęłam się na kucharza
Łobuszewskiego. Stał przy drzwiach dla personelu i palił papierosa. Skinęłam mu
głową na do widzenia i ruszyłam w stronę samochodu.
-
Powinna się pani kiedyś uśmiechnąć. – powiedział.
Stanęłam.
-
A panu co do tego? – syknęłam.
-
Nic, ale od razu byłoby sympatyczniej, prawda?
-
Nie, nie było by – odrzekłam i poszłam.
Wieczorem
umówiłam się z koleżankami na pogaduchy. W domu szybko się umyłam, wskoczyłam w
wygodne ubranie i sportowe buty. Rozpuściłam włosy i zrobiłam mocny makijaż.
Siedziałam
z dziewczynami przy stoliku i śmiałam się do rozpuku gdy poczułam na sobie czyjś
wzrok. Odwróciłam się szybko aby przyłapać obserwatora na gorącym uczynku i
zamarłam.
-
O nie – jęknęłam.
-
Co się stało? – spytały dziewczyny.
-
Tylko tego brakowało – prychnęłam i wskazałam ręką w kierunku mężczyzny – od
kilku dni mnie prześladuje, może mnie śledzi?
-
Kim on jest? – spytała Dominika.
-
Szef kuchni, parszywy złośliwiec. Mam wrażenie, że specjalnie się ze mną kłóci.
Nie znoszę go.
-
Chudy jak na kucharza - stwierdziła
Zośka.
-
Nie każdy kucharz jest gruby – odparłam – nie ma znaczenia, jest osłem.
-
Przystojny – chwaliły go.
-
Jest tyle knajp w mieście, czemu przylazł właśnie tutaj.
-
Oliwka daj sobie spokój, szkoda takiego miłego wieczoru.
-
Macie rację, po co ja się nim przejmuję.
Późną
nocą wróciłam do domu w stanie wskazującym, że wypiłam o jedno za dużo i szybko
położyłam się do łóżka.
Następnego
dnia nie czułam się najlepiej, głowa mi pękała a na dodatek musiałam zadbać o
wygodę pana Malinckiego. Co mnie podkusiło, aby
przed takim dniem pić alkohol. Stałam w korytarzu prowadzącym do biur
hotelowych i masowałam skronie. Marzyłam o czymś do picia i o polopirynie.
Nagle tuż przede mną otworzyły się drzwi i z jednego z pokoi wyszedł
Łobuszewski. Odruchowo wyprostowałam się i zadarłam nosa.
-
Mam nadzieję – powiedziałam – że jest pan przygotowany na przyjęcie tak ważnego
gościa?
-
Wątpi pani we mnie? – zakpił.
-
Nie proszę pana, nie wątpię w pana zdolności a raczej w pana poczucie humoru i
głupie żarty.
-
Mówi pani o poczuciu humoru a sama nie wie czym ono jest.
-
Proszę mi wierzyć, wiem co to poczucie humoru – syknęłam – A pan jest po prostu
złośliwy.
I
poszłam sobie, na plecach czułam jego wzrok.
Pan
George Malincki okazał się bufonem pierwszej klasy. Nic mu się nie podobało. Od
portiera poczynając a na pokoju kończąc. Cały czas miał wykrzywiony wyraz
twarzy jakby utknęła mu w zębie cytryna.
-
Nie – mówił nosowym głosem – tak nie może być, co to za podrzędny hotel. Kolory
ścian jak w slumsach, restauracja wygląda jak bar mleczny. Sam nie wiem czemu
mój agent tak go zachwalał.
Zacisnęłam
zęby i z miłym uśmiechem powiedziałam.
-
Zapewniam pana, że jest to najlepszy hotel w mieście.
-
Bywałem w lepszych, no nic proszę mnie zostawić samego.
Wyszłam
i miałam ochotę trzasnąć drzwiami. Wolno ruszyłam korytarzem myśląc, po co mi
to wszystko. Kolejny nadęty bubek, kolejna gwiazda średniego formatu myśląca,
że jest niezastąpiona. Miałam dosyć skakania pod ich dyktando. Nie wiedzieć
czemu pomyślałam o kucharzu i jego głupich żartach stosowanych na sławnych
ludziach. Kiedyś podał zwykłego schabowego wmawiając gościowi, że to w Polsce
rzadki rarytas. Uśmiechnęłam się. Ten przynajmniej nie musiał przebywać w
pobliżu tego wszystkiego. Weszłam do kuchni i od razu powiedziałam
-
Nie chcę żadnych wpadek, żadnych żarcików panie Łobuszewski. Pan Malincki nie
ma poczucia humoru i jest niezwykle wymagający.
-
Już to słyszałem, nie będzie żadnych żartów – powiedział kucharz posłusznie.
-
Jakoś panu nie wierzę – odparłam i poczułam nagły przypływ bólu. Kac zaatakował
ponownie. Nie udało mi się ukryć grymasu.
-
Głowa panią boli? – spytał wesoło – trzeba było nie balować do późna.
-
To nie pańska sprawa – warknęłam i chciałam wyjść. Ale on złapał mnie za ramię.
-
Proszę się nie złościć, widziałem panią wczoraj i rozumiem dzisiejsze
samopoczucie. Proszę oto polopiryna.
Spojrzałam
na niego nieufnie.
-
A nie środek na przeczyszczenie? – spytałam. Mężczyzna roześmiał się
serdecznie.
-
Pomysł niezły, ale nie śmiałbym stosować go na pani. - Chwilę się wahałam po
czym wzięłam od niego tabletkę i szklankę wody.
-
Dziękuję – odparłam.
-
A jakiś uśmiech? – zapytał.
Spojrzałam
na niego wrogo, ale po chwili
uśmiechnęłam się zadziwiając ty samą siebie. To był chyba kac, innego
wytłumaczenia nie miałam.
-
Od razu lepiej – powiedział kucharz i poklepał mnie przyjaźnie po łopatkach co
wprowadziło mnie w stan osłupienia.
-
Proszę sobie nie pozwalać – powiedziałam i wyszłam.
Chciałam
chociaż na chwilę schować się w biurze i odpocząć z zamkniętymi oczami, ale
tego dnia nie dane mi było lenistwo. Czy ja musiałam być wczoraj taka bezmyślna,
wyrzucałam sobie idąc do wielkiego bubka Georga Malinckiego. Tym razem poszło o
kolor ręczników w łazience.
-
Jak można gościom dawać zielone ręczniki. Powinny być białe! – krzyczał - Jak się nim wytarłem miałem wrażenie, że mam
ufarbowaną twarz!
-
Rozumiem panie Malincki, ale o tym powinien wcześniej nas poinformować pana
agent. Proszę do niego składać wszelkie pretensje.
Pan
gwiazda zrobił się czerwony na twarzy.
-
Słucham! To wy powinniście się domyślić wszystkiego!
-
Przykro mi, nie jesteśmy jasnowidzami – miałam już dość tej sceny.
-
Kim pani tutaj w ogóle jest?! Ja się pytam?
-
Pytać zawsze wolno – odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju.
Usłyszałam
za sobą zduszony gulgot i trzaśnięcie drzwiami.
kolejny odcinek 10 listopada

Komentarze
Prześlij komentarz