Panie sprzątaczki a sztuka
Przepraszam, ale uśmiałam się jak norka. Być może nie doceniam sztuki współczesnej albo trudno mi poznać, że to sztuka i uśmiałam się po pachy.
Co
mnie tak rozbawiło? Przeczytałam w „Wiedzy i życiu” artykuł, o tym, jak ludzie
świadomie lub mniej świadomie niszczą dzieła sztuki. Oczywiście nie bawi mnie,
że ktoś potraktował zabytkowy obraz kwasem, albo pociął stare płótno. Nie
cieszę sie też z krzywdy artystów, którzy padli ofiarą wandalizmu, ani z tego,
że przez to ich dzieła straciły na wartości. Śmieszy mnie sytuacja. I podoba mi
się (nie śmieszy) podejście prostych ludzi do życia. I uważam, że podejście takiej pani
sprzątaczki do tego, co jest sztuką, a co nie jest, jest bardzo wartościowe i
może być wyznacznikiem dla artystów. Bo może nie wszystko można lub powinno
nazywać się sztuką. Może część z tych wytworzonych „artystycznych” dzieł, to
pic na wodę fotomontaż. Mnie do dziś w głowie utkwił obraz z Centrum Sztuki
Współczesnej w zamku ujazdowskim, gdzie „obraz” był cały pomarańczowy z
wyjątkiem jednej niebieskiej kropki w rogu. No i ja tego sztuką nie nazwę, tak,
to i ja mogłabym malować. Ale, ale…
Ale
już tłumaczę, o co mi w ogóle chodzi.
Ja
nie mogę przestać się śmiać z tego, że panie sprzątaczki nie zobaczyły w sztuce
sztuki i ją np. wyrzuciły do śmieci. Albo doczyściły dzieło, nie wiedząc, że
kropki są też częścią wystawy. Na przykład w 2011 roku, w muzeum w Dortmundzie
sprzątaczka zniszczyła obiekt warty 800 tys. euro, czyszcząc je z gumowych
nacieków. Nie wiedziała, że to część kompozycji.
Dlaczego
z tego się śmieję? Bo wyobrażam sobie tę sytuację. Przychodzi pani sprzątaczka
i patrzy, że na podłodze leży mnóstwo śmieci. Zapewne utyskuje na czym świat
stoi, na brak wychowania zwiedzających, po czym wszystko zbiera i wyrzuca do
kosza. Albo wyobrażam sobie tę panią w Dortmundzie, kiedy podeszła do
ekspozycji i zobaczyła te zacieki. Na pewno miała dobre intencje i chciała,
żeby było czysto. Współczuję jej tej sytuacji, ale z drugiej strony myślę
sobie, że może trzeba się zastanowić, czy na pewno wszystko można nazwać
sztuką? Bo w zasadzie widz powinien wiedzieć, że to, co widzi, to kultura
wyższa.
-
Oto sztuka - i zadumać się nad nią.
A
skoro tego nie widać, to może to jednak śmieci? A jak nie sztuka, to co?
W
książkach Terrego Pratchetta, jeśli rzeźba nagiej kobiety nie ma urny, to
jest po prostu gołą babą, a z urną, to już sztuka.
Coś
w tym jest.

Komentarze
Prześlij komentarz