Muzeum Ewolucji i nie tylko

 


Byłam kiedyś w Muzeum Ewolucji. Było to w czasie nocy muzeów i zapamiętałam to miejsce, jako małe, ciasne i nieciekawe. Wydaje mi się, że otworzyli wtedy dla zwiedzających tylko jedną salę. Po wielu latach postanowiłam pojechać tam ponownie, żeby potwierdzić lub obalić moje wspomnienia. No wielkie to muzeum nie jest, ale większe niż zostało zapamiętane w mojej głowie. I zanim Wam opowiem, jak tam było i co mi się podobało, mam kilka pytań do naszych władz, nie wiem do kogo, właścicieli muzeów, uniwersytetów czy PAN-u?

Dlaczego muzea paleontologiczne są takie małe. Nie tylko te w Pałacu Kultury, ale również Muzeum Ziemi położone na Skarpie jest maciupkie. Za to historyczne, techniczne, czy sztuki współczesnej są ogromne, wielkie, a nawet monumentalne. A zdobycze paleontologów upycha się w małych pomieszczeniach.  Nie wiem, może w Polsce jest jakieś wielkie muzeum ewolucji, ale w Warszawie nie ma. A szkoda, ponieważ wielu ludzi interesuje się tą nauką, zwłaszcza dzieci w wieku lat 4-10. Po drugie, ja też się tym interesuję, a po trzecie, już na poważnie, dlaczego nie machnąć wielkiego gmaszyska z tymi wszystkimi skamielinami, po której będzie się chodzić i zwiedzać nie pół godziny, a dwie. Zwłaszcza, że w Polsce jest dużo stanowisk paleontologicznych. Mamy co odkrywać. Nie tylko rośliny czy muszle. I nie tylko pod Kazimierzem Dolnym. Mało tego, nawet nasz budynek sejmu ma swoim kamieniu odciski dawnych żyjątek, czyli jest obiektem prehistorycznym.


W naszym kraju znaleziono niejednego dinozaura, niejednego gada morskiego (zwłaszcza, że te ileś tam milionów lat temu zamiast lądu, mieliśmy tu morze), niejednego amonita czy trylobita. Może warto by było się nimi pochwalić? Tymczasem w Muzeum Ewolucji ledwo się mieści wcale nie największa rekonstrukcja zauropoda.

Marzy mi się takie muzeum, jak w Londynie. Ogromne i przestrzenne, gdzie rzeczywiście tym szkieletom gigantów było by dobrze. Gdzie moglibyśmy je oglądać bez żadnym innych eksponatów w tle, obok, czy wręcz przysłaniających widok. Dlaczego u nas takiego nie ma?!


Bo to jest nieważna dziedzina nauki? Bo tak, jak archeologia są niedofinansowane i nie stać ich na utrzymanie większych budynków? Ale efekty, to każdy by chciał mieć. Każdym spektakularnym znaleziskiem, to każdy by się chwalił. Ale nie co drugi dzień znajduje się dobrze zachowanego mamuta albo pełny szkielet bazylozaura (przodek wieloryba). A większa część pracy paleontologa, to grzebanie się w małych rzeczach. I dla mnie, każda z tych rzeczy jest spektakularna. Lubię oglądać programy o dinozaurach, uwielbiałam podcasty dr Daniela Tyborowskiego o prahistorii świata i jest mi strasznie przykro, że przestał je prowadzić i znikł z eteru. Interesuję się też prahistorią ssaków, no i człowieka. Lubię o tym czytać, słuchać czy oglądać te rekonstrukcje, które mogą być i nie muszą być prawdziwe. Ale jedno, co jest pewne, na pewno te wszystkie istoty i rośliny żyły na naszej planecie.

No, to tyle w temacie moich marzeń o wielkim muzeum ewolucji.


A teraz, jak tam jest. Po pierwsze, mam wrażenie, że dłużej jechałam pod Pałac Kultury (bo tam jest to muzeum) i szukałam miejsca parkingowego (graniczy z cudem) niż zwiedzałam wystawę. Ale polecam to miejsce każdemu kto kocha dinozaury i inne straszne stwory. Od wejścia można oszaleć ze szczęścia widząc tyle różnych szkieletów oraz rekonstrukcji dawnych zwierząt. Po drugie cena biletu jest bardzo przystępna w porównaniu z innymi muzeami, bo ulgowy bilet kosztuje 10 złotych a dla dorosłych 20. I po trzecie, mimo, że byłam tam w sobotę, to nie było żadnych dzikich tłumów. Głównie rodziny z dziećmi do lat 10J. Do zwiedzania są trzy duże sale i kilka mniejszych, w których poupychane są eksponaty. Na mnie wszystko zrobiło ogromne wrażenie i te małe muszle po ślimakach i wielki szkielet zauropoda. Nie mogę powiedzieć, co mi się najbardziej podobało, bo wszystko mi się podobało. J Na pewno pełnowymiarowe szkielety robią wrażenie, zwłaszcza jak człowiek stanie obok ich nogi, ale znowuż muszle różnego rodzaju ślimaków też były piękne, a kształty i kolory tak różne, że nie można było od nich oka oderwać. Wśród eksponatów były również pokazane zakonserwowane w formalinie dzisiejsze gady, które miały swoje odpowiedniki w przeszłości, zwłaszcza jaszczurki. Była też część o ssakach kopalnianych i nawet trafiła tam „Lucy” – australopitek, ale tę część upchnęli w jednym, małym pokoju. A szkoda. Bo ja to sobie tak wyobrażałam, że w Muzeum Ewolucji będzie cała duża sala poświęcona historii człowieka i że będzie więcej eksponatów pokazujących pradzieje człowieka i ssaków. W końcu, to też kawał historii. I równie spektakularny, jak wielki i groźny tarbozaur. Wyszłam szczęśliwa, ale z niedosytem, chciałabym tego widzieć więcej i więcej i więcej. No nic, pojadę jeszcze do Owadowa – Brzezinki, tam też jest ponoć jakieś muzeum i można popatrzeć na stanowiska pracy paleontologów.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pakerzy mają coś do przekazania

Korty – odc.1 - wstęp

Jeszcze słów kilka i książce "Chłopki- opowieść o naszych babkach"