Korty odc. 2- Skąd wzięła się nazwa KORTY

Normalnie korty, to miejsce do gry w tenisa. Dla mnie i dla ok. 40 osób, było to miejsce spotkań młodzieży jabłonowskiej  na przełomie wieków XX i XXI.  Tak mniej więcej od 1990 do maks 2010. Tylko 20 lat spotkań:). Dodatkowo na stałe lub od czasu do czasu dołączały do nas różne osoby z Legionowa czy Warszawy. Było to miejsce otwarte dla wszystkich, ale jak wiadomo, nie wszyscy połknęli kortowego bakcyla.

Korty, był to kompleks sportowy usytuowany na tyłach Domu Ogrodnika (dziś Gminne Centrum Kultury i Sportu). Wybudowany w latach osiemdziesiątych, miał służyć miejscowej ludności, czyli nam :). Było tam boisko do koszykówki, zalane asfaltem, dwa korty tenisowe (zalane asfaltem). Korty tenisowe były przystosowane również do tego, żeby grać tam w siatkówkę (co przez długie lata robiliśmy:). Było też boisko do piłki nożnej, na szczęście nie było zalane asfaltem. Dzisiaj w tym miejscu nadal znajduje się kompleks sportowy,  ale już jako Orlik, wybudowany w 2009 roku.  I można uznać tę datę, jako kończącą naszą historię z Kortami. Ale sentyment został. Dlaczego ta data kończy nasze Korty? Raz, my się postarzeliśmy i każdy poszedł w swoją stronę, dwa Orlik działa do konkretnej godziny, a nam najlepiej grało się po 22:00.  Owszem spotkaliśmy się tam kilka razy, byliśmy też na hali sportowej w szkole podstawowej. Ale, to już nie było to.

Wracając do wcześniejszych lat.

Korty były oświetlone nocą latarniami, z tym że jedna nie działała, ale nam to i tak nie przeszkadzało grać w siatę, nawet do drugiej w nocy. Tylko jak się człowiek źle ustawił, to obrywał po głowie piłką, której nie było widać.

Korty służyły też szkole podstawowej. Chodziliśmy tam na lekcjach WF biegać. Po asfalcie wokół boisk do tenisa;) A zimą (na pewno raz) wylano tam wodę i mieliśmy w ferie lodowisko.

To były czasy.

Teren nie był jakoś szczególnie ogrodzony, więc można tam było przebywać o każdej porze dnia i nocy. Na terenie było też kilka ławek (chyba sześć), wokół których inni bywalcy (często panowie nadużywający alkoholu) śmiecili okrutnie. Potrafili nam też rozbić butelki na polu siatkowym, które potem musieliśmy uprzątnąć, żeby nikt się nie pokaleczył. W ogóle raz na jakiś czas ogłaszaliśmy wielkie sprzątanie, bo nie chcieliśmy, żeby było na nas i żeby nas nikt stamtąd nie wyrzucił.

Czasami ktoś (wiemy kto) dzwonił na policję, gdyż nie ukrywam bywaliśmy za głośno. Policjanci przyjeżdżali, spisywali nas, pouczali i odjeżdżali. Nigdy nie kazali nam się rozejść. Dzisiaj wydaję mi się, że to dlatego, że woleli mieć nas w kupie w jednym miejscu niż rozrabiających po Jabłonnie. Poza tym, my naprawdę graliśmy tam w kosza i w siatkę, no i gadaliśmy, gadaliśmy i gadaliśmy.

Jeżeli osoby ze zdjęcia dadzą mi zgodę, to zobaczycie, kto się ukrywa pod zamazaniem:)

Ps. Jeśli pamiętacie coś jeszcze dawajcie znać albo mnie prostujcie, jeśli będę pisać głupoty. 

Moje wpisy mogą być lekko chaotyczne i niezbyt gramatyczne, gdyż są to szkice do większego dzieła:) Potem dam to wszystko do korekty i będzie pięknie:)

 Proszę przeczytajcie też pierwszą część:)

https://zprzymruzeniemoczu.blogspot.com/2025/08/korty-odc1-wstep.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pakerzy mają coś do przekazania

Korty – odc.1 - wstęp

Jeszcze słów kilka i książce "Chłopki- opowieść o naszych babkach"